

Ale E.T. moim zdaniem to zupełnie inna para kaloszy, bo materiał dodany wedle poprzednich wersji, to materiał wartościowy. To nie wypełniacz, choć początkowe utwory mogą się zlewać w jedno i nudzić - ale w nich też jest subtelne, delikatne piękno. I to pełniejsze wydanie moim zdaniem prezentuje w pełni muzyczną 'podróż' jaką Williams odbywa z tematyką i rozwijaniem partytury. Podobnie jest np. z "Poltergeistem" Goldsmitha czy jego "Legendą" - wystarczy porównać to co prezentował oryginalny 40 minutowy album a wydanie rozszerzone - kolosalna różnica. Oczywiście zależy to też o poziomu ścieżki, bo jak mamy do czynienia z średnim materiałem, to rozszerzenie mu nic nie pomoże zazwyczaj, no ale E.T. jest uważane za jedną najwybitniejszych kompozycji w historii, więc...

A co do "Kodu", to stoi i u mnie na półce i nie pamiętam, kiedy ostatnio go słuchałem
