Dobra, ale to już nie jest tekst mojej recenzji.

Po prostu Wojtek mnie zamotał i mam teraz mętlik w głowie. Będę chyba zmuszony jeszcze raz przesłuchać tę płytę.

Zaraz "zmuszony"?

Co ja gadam?
Widzę, że na przyszłość po prostu nie będę się starał w dokładną analizę tematów. W sumie to lepiej i łatwiej recenzować większość współczesnych soundtracków, gdyż w nich to i tak jest cud, jak się więcej niż dwa tematy trafią.

Williams ze swoim bogactwem tematycznych jest wymagającym kompozytorem do zrecenzowania.

Ale mimo to ja podjąłem się tego wyzwania jakie mi rzucił i nieskromnie twierdzę, że całkiem dobrze sobie poradziłem. Ja tam ze swojej recenzji jestem zadowolony, zważywszy, że nie była łatwa do napisania. Ba! Jest to najbardziej wymagająca recenzja jaką pisałem w tym roku. I choć wiele mi to czasu zajęło, to jednak obcowanie z tą muzyką było czystą przyjemnością i cieszę się, a nawet czuję się zaszczycony, że pozwolono mi się zmierzyć z geniuszem Williamsa.
