z tym że Hiczkok wtedy już żadnym gigantem nie był, a o Williamsie nikt nie słyszał jeszcze - ot taki maaaaały szkopułWawrzyniec pisze:To ostatni film Alfreda HitchcockaHitchcock i Williams
także błagam - bez fanbojskich tekstó o gigantach, bo Williams wtedy to robił co najwyżej gigantyczne kupy do klopa poza jednym Jaws 
Kojarzycie przynajmniej tę muzykę? W sumie to bardzo ciekawe zjawisko obserwować właśnie giganta kina Hitchcocka i przyszłego giganta Williamsa. Zresztą, a co to za uważanie, że dopiero od "Bliskich Spotkań" i "Star Warsów" Williams jest wartościowy 
Właśnie w tych dawnych pracach przed 1977 już słychać, że mamy do czynienia z ciekawym i nietuzinkowym kompozytorem. A takie "Jaws", a takie "Jane Eyre", toż to są już doskonałe zapowiedzi przyszłych wielkich dokonań.
No, Adam..Wawrzyniec pisze:W sumie to sobie pomyślałem, że jeszcze nikt, jakoś specjalnie nie uczcił mojego powrotu, więc w sumie teraz kiedy Varese wydała tę płytę, to przynajmniej nie musicie się zastanawiać nad prezentem
A to wszystkich jest więcej jak 10Wawrzyniec pisze:Koper ja Ciebie szanuję i zaliczam Ciebie do 10 najlepszych polskich recenzentów muzyki filmowej
Najmocniej przepraszam, ale zalinkowałeś, kiedy pisałem odpowiedź, więc miałem prawo nie widzieć.Toż Ci zalinkowałem.
Ale tak nie jest, więc i nie olewam ciepłym moczem, więc i nie ma o czym rozmawiać.Prawda jest taka, że jakby to nie było "John Williams" podpisane to byś to olał ciepłym moczem i się tym nie przejmował.
John Williams nie potrzebuje takich tandetnych pomników. Jego muzyka jest najlepszym pomnikiem, jaki mógł sobie wystawić.Wawrzek, weź przebij proboszcza ze Świebodzina i machnij Johnowi pomnik i intronizuj go królem wszechświata. Cool
No nie?Bucholc Krok pisze:A to wszystkich jest więcej jak 10Wawrzyniec pisze:Koper ja Ciebie szanuję i zaliczam Ciebie do 10 najlepszych polskich recenzentów muzyki filmowej
Komplement jak w mordę strzelił. Czyli potwierdzasz moje słowa, że patrzysz na nazwisko a nie jakość muzy i choćby nagrali pierdzenie w kiblu i podpisali "John Williams" to byś mówił 'gigant'?Wawrzyniec pisze:Ale tak nie jest, więc i nie olewam ciepłym moczem, więc i nie ma o czym rozmawiać.
Ale dlaczego od razu musimy popadać z jednej skrajności w drugąKoper pisze:Czyli potwierdzasz moje słowa, że patrzysz na nazwisko a nie jakość muzy i choćby nagrali pierdzenie w kiblu i podpisali "John Williams" to byś mówił 'gigant'?
Przecież gdyby mi się nie podobało, to bym napisał, że mi się nie podoba. A, fakt, że zwróciłem na tę muzykę uwagę, dlatego, że jest Johna Williamsa, chyba nie jest jakąś zbrodnią. A tym bardziej, że ta muzyka mi się podoba.
