Nie, bo to dzieła wybitne, o których trudno złego słowa powiedzieć, więc też i nie ma co dyskutowaćMarek Łach pisze:czy ktoś widział, żeby dyskutowano o nich tyle co o którejkolwiek ścieżce Zimmera czy o Avatarze Hornera?
The Last Airbender - James Newton Howard
-
Mefisto
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35182
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Trochę chyba generalizujesz, bo takich kompozytorów można byłoby znaleźć z dziesięciuWawrzyniec pisze:Tak abstrahując to zaobserwowałem coś ciekawego. A mianowicie z perspektywy jak to Adam określi "Polskiego Towarzystwa Muzyki Filmowej" to największym uznaniem cieszy się James Newton Howard. Nie jest to jakiś zarzut z mojej strony, gdyż to bardzo dobry kompozytor, ale ciekawe, że akurat ten kompozytor tak się naszym rodakom upodobał.
Nie, nie miał. Ale nie ma innego kompozytora w Hollywood w ostatnich 5-7 latach, który by utrzymywał cały czas taki wyosoki poziom: Village - King Kong - lady in the Water - Blood Diamond - Water Horse - I am Legend - Happening - Defiance - Last Airbender. To wszystko są według mnie przynajmniej bardzo dobre jak nie znakomite prace. Ale oczywiście nie musicie się ze mną zgadzać.Marek Łach pisze:Howard jest mało kontrowersyjny. Niby jego twórczość to też taka sinusoida, raz świetnie, raz kiepsko, ale jakby spojrzeć na ostatnich parę lat, to czy któryś jego projekt miał w sobie cokolwiek kontrowersyjnego? Czy pisał do znaczących filmów (nie licząc udziału w Batmanach, który i tak jest pomijany)? Czy rewolucjonizował cokolwiek w muzyce filmowej? To taki bezpieczny kompozytor, którego trudno się przyczepić.Nie promuje się jak Zimmer, nie ma tak ekstrawaganckiego stylu jak Elfman, nie kopiuje się jak Horner - trudno się czegoś konkretnego przyczepić.
Jednakże nie powiesz też, że jego styl, orkiestracje i brzmienie są jakieś anonimowe i wtórne. Są wyłącznie jego.
Marek Łach pisze:Nie, nie miało tak zabrzmieć. Ale rzadko który jego projekt wzbudza tak duże emocje i tyle polemik co np. Avatar, Incepcja...
A czy to jest jakiś wyznacznik jakości, poziomu?
Czy coś, że wzbudza emocje ma być jakimś wyznacznikiem? No chyba, że lubimy cały ten hype, sztuczne nabijanie balonika, oczekiwania. Ja nie za bardzo.
Marek, ale czy to jest naprawdę wyznacznik??? Że tabuny fan(atyk)ów Hornera i Zimmera dyskutują zawzięcie na forach o Avatarach i Incepcjach? Howard ma trochę inną grupę docelową. Spodziewałem się, że będziesz ostatnią osobą, która tak komercyjne i mega-rozrywkowe przedsięwzięcia, obliczone na poklask u mas jak Incpecja i Avatar, będzie brała jako referencję dla kompozytora...Marek Łach pisze:The Village czy Lady to oczywiście scory z górnej półki, natomiast są to wciąż score'y o takim "bezpiecznym" brzmieniu, które nikogo nie urazi rewolucyjnością czy obrazoburstwem - czy ktoś widział, żeby dyskutowano o nich tyle co o którejkolwiek ścieżce Zimmera czy o Avatarze Hornera?
Ale czy to dla Was, fanów muzyki filmowej, ma aż takie znaczenie, że kompozytor napisał świetną muzykę do gniotowatego filmu? Dla mnie się liczy to, że mam na półce kilka świetnych albumów Howarda, które są mi drogie i naprawdę mam to gdzieś, że pochodzą z kiepskich filmów a kompozytor nie jest mega-popularny.Wawrzyniec pisze: Błogosławieństwem i przekleństwem Howarda zarazem jest właśnie Shaymayalamayan. Gdyż z jednej strony do jego filmów tworzy najlepszą muzykę. Z drugiej strony ostatnio te filmy prezentują taki poziom, że pod naporem krytyki muzyka przechodzi na drugi plan.
Choć muzycznie ta współpraca dla słuchacza daje dobre efekty.

- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Tomku, to co pisałem o niekontrowersyjności Howarda odnosiło się do obserwacji Wawrzyńca - po prostu wypisałem cechy muzyki JNH, dzięki którym (według mnie) nie ma on tak naprawdę jakichś wrogów, jakich nabawili się Zimmer czy Horner w ostatnich powiedzmy 10 latach.
Choć oczywiście to że Howard pisze tak często do drugorzędnych filmów odbiera jednak jego muzyce wpływy, jakie mogłaby mieć na gatunek.
Brak szumu medialnego to jedna kwestia (co można JNH policzyć in plus, tak jak piszesz), natomiast brak nowatorstwa to trochę inna bajka (to już oceniać można wedle tego, kto czego oczekuje od muzyki filmowej na takim poziomie, dla mnie na przykład to zawsze był pewien minus Howarda, ale nie minus z gatunku "deklasujących").
No i oczywiście ma swój styl, niczego przeciwnego nie napisałem - choć na tle tych nazwisk, które się w powyższych postach przewijały, ten styl nie jest może aż tak wyrazisty dla przeciętnego słuchacza; ale znowu, to po części też bierze się z faktu, że Howard potrafi być muzycznym kameleonem i to też można uznać za jego zaletę. Trudno też mi stwierdzić, dlaczego Howardowi często zdarza się brzmieć "generic" - czy to Howarda niechęć do eksperymentowania, czy po prostu to inni wzorowali się na nim, i teraz pewne cechy jego brzmienia się upowszechniły. Pewnie prawda leży gdzieś pośrodku.
Choć oczywiście to że Howard pisze tak często do drugorzędnych filmów odbiera jednak jego muzyce wpływy, jakie mogłaby mieć na gatunek.
Brak szumu medialnego to jedna kwestia (co można JNH policzyć in plus, tak jak piszesz), natomiast brak nowatorstwa to trochę inna bajka (to już oceniać można wedle tego, kto czego oczekuje od muzyki filmowej na takim poziomie, dla mnie na przykład to zawsze był pewien minus Howarda, ale nie minus z gatunku "deklasujących").
No i oczywiście ma swój styl, niczego przeciwnego nie napisałem - choć na tle tych nazwisk, które się w powyższych postach przewijały, ten styl nie jest może aż tak wyrazisty dla przeciętnego słuchacza; ale znowu, to po części też bierze się z faktu, że Howard potrafi być muzycznym kameleonem i to też można uznać za jego zaletę. Trudno też mi stwierdzić, dlaczego Howardowi często zdarza się brzmieć "generic" - czy to Howarda niechęć do eksperymentowania, czy po prostu to inni wzorowali się na nim, i teraz pewne cechy jego brzmienia się upowszechniły. Pewnie prawda leży gdzieś pośrodku.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Dziekanie, dziekanie, już w poprzednim poście napisałem Tomkowi, że mnie źle zrozumiał i że wcale nie pisałem o "referencjach" kompozytora tylko o przyczynach, dla których Howard jest kompozytorem, który wywołuje mało negatywnych emocji. Tyle, nie dorabiaj do tego ideologii. 
Argumenty a propos Salt czy Airbendera mnie raczej nie przekonują - tym bardziej że obie ścieżki nie odbiegają jakoś szczególnie brzmieniem od hollywoodzkiego standardu (zwłaszcza Salt, która jest taką wypadkową ostatnich tendencji w muzyce akcji - moim zdaniem bardzo nudną). Airbender oczywiście jest muzyką na wysokim warsztatowo poziomie, ale te perkusjonalia moim zdaniem wcale nie pełnią tu tak doniosłej roli, jak piszesz (według mnie Airbender jest bardzo zbalansowany, jeśli chodzi o rolę poszczególnych części orkiestry). A już zdecydowanie nie są jakoś wyjątkowo kreatywne jak na Hollywood. Ale może w tym tkwi siła Howarda - potrafi on zebrać schematy i podać je w na tyle atrakcyjny i kompetentny sposób, że nie sposób mu odmówić profesjonalizmu. A jak zdefiniować jego styl? Trudno go chyba zgeneralizować i sprowadzić do paru przymiotników, chyba raczej można pewne powtarzające się muzyczne tropy wskazać.
Argumenty a propos Salt czy Airbendera mnie raczej nie przekonują - tym bardziej że obie ścieżki nie odbiegają jakoś szczególnie brzmieniem od hollywoodzkiego standardu (zwłaszcza Salt, która jest taką wypadkową ostatnich tendencji w muzyce akcji - moim zdaniem bardzo nudną). Airbender oczywiście jest muzyką na wysokim warsztatowo poziomie, ale te perkusjonalia moim zdaniem wcale nie pełnią tu tak doniosłej roli, jak piszesz (według mnie Airbender jest bardzo zbalansowany, jeśli chodzi o rolę poszczególnych części orkiestry). A już zdecydowanie nie są jakoś wyjątkowo kreatywne jak na Hollywood. Ale może w tym tkwi siła Howarda - potrafi on zebrać schematy i podać je w na tyle atrakcyjny i kompetentny sposób, że nie sposób mu odmówić profesjonalizmu. A jak zdefiniować jego styl? Trudno go chyba zgeneralizować i sprowadzić do paru przymiotników, chyba raczej można pewne powtarzające się muzyczne tropy wskazać.
-
bladerunner
Powiem szczerze, że jak słyszę ścieżkę dźwiękową wyprodukowaną w Hollywod, w której używa się dość często perkusji trąb a zwłaszcza kontrabasu, to od razu na myśl przychodzi mi JNH. Jak by to powiedzieć jego muzyka ma taki zasadniczy posmak jak bigosMarek Łach pisze: A jak zdefiniować jego styl? Trudno go chyba zgeneralizować i sprowadzić do paru przymiotników, chyba raczej można pewne powtarzające się muzyczne tropy wskazać.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
W epice większej kreatywności u niego raczej nie dostrzegam. W dramatach owszem, choć nie jest to kreatywność na miarę "nowatorstwa" i też nie wykazuje się tą kreatywnością jakoś wyjątkowo regularnie (np. przeciętne Defiance - ale z drugiej strony, czy kogoś poza Williamsem cechuje taka regularność? chyba nie). Nie da się ukryć, że najwięcej kreatywności wykazuje u Shyamalana i tam potrafi zaimponować.
Aczkolwiek pamiętajmy - to że np. w Lady in the Water pojawia się tyle minimalizmu, to nie jest nagły wymysł Howarda, tylko to też jest odpowiednie wyczucie aktualnych tendencji w Hollywoodzie - inna sprawa, że obok Elfmana Howard ten minimalizm robi chyba obecnie najlepiej. Howard jest po prostu na tyle inteligentnym kompozytorem, że potrafi łączyć różne brzmienia z klasą.
A że ma świetny warsztat, to czasami potrafi wynieść swoją muzykę ponad zwykłe rzemiosło.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35182
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Skoro tak, to czekam na tę listę tych dziesięciu:) Żeby było jasno ja nie jestem z tych, którzy rzucają słowa na wiatr. I tak sobie popatrzmy wśród tych najgłośniejszych nazwisk:Tomek pisze:Trochę chyba generalizujesz, bo takich kompozytorów można byłoby znaleźć z dziesięciuWawrzyniec pisze:Tak abstrahując to zaobserwowałem coś ciekawego. A mianowicie z perspektywy jak to Adam określi "Polskiego Towarzystwa Muzyki Filmowej" to największym uznaniem cieszy się James Newton Howard. Nie jest to jakiś zarzut z mojej strony, gdyż to bardzo dobry kompozytor, ale ciekawe, że akurat ten kompozytor tak się naszym rodakom upodobał.
- Hans Zimmer - komentarz nie potrzebny, jeden z najbardziej dzielących kompozytorów muzyki filmowej na świecie! I mnie się to podoba, gdyż lepiej być gorącym, albo lodowatym niż letnim.
- Wielki John Williams - też nie. W sumie jak się popatrzy w internecie to znajdzie się spora liczba osób, która herezja Bladu popiera. "Świetne tematy, ale dalej nic", czy też częste zarzuty o zbyt ciężki, trudny, męski, heteroseksualny action-score.
- Danny Elfman - Też są wielcy miłośnicy i hatarzy. Zbyt oryginalny i zbyt specyficzny styl tego kompozytora dzieli słuchaczy.
- James Horner - kolejny co odpada. Niektórzy go bardzo lubią, ale "czteronutowiec" zawsze się pojawia w kontrargumentacjach. A z punktu widzenia Polskiego Towarzystwa Muzyki Filmowej to taki Wojciech Kilar za nim nie przepada.
- Howard Shore - jak się pominie "Lord of the Rings" to już nie jest tak wesoło i zgodnie.
- Ennio Morricone - niby też wielki kult i szacunek, ale nie do końca, patrz Adam i jego często ironicznie powtarzane "Santo Subito Ennio"
- Alexandre Desplat - to już w ogóle wystarczy przeglądnąć to forum, plus moje komentarze.
- Michael Giacchino - też nie i w zależności czy jesteś lub nie jesteś fanem "Lostów".
- Alan Silvestri - nie.
- Thomas Newman - też nie.
- John Powell - niedawno też odpadł;)
Ciężko, ciężko znaleźć takiego jednoczącego i powszechnie lubianego i nie budzącego negatywnych emocji kompozytora jak James Newton Howard. No może z Azji jest jeszcze Joe Hisaishi.
Gratuluję i życzę dużo szczęścia na nowej drodze życiaTomek pisze:Niemniej Howard jest słusznie tak postrzegany bo to gość poważny, z klasą, czyli coś odmiennego od np. Briana-trampka-TyleraNie kłóci się z reżyserami, ma wysoką pozycję w Hollywood, a jedyny news spoza muzyki filmowej jaki z nim w ostatnim czasie kojarzę to, że ożenił się niedawno ze swoją długoletnią asystentką
Tomek pisze:Ale czy to dla Was, fanów muzyki filmowej, ma aż takie znaczenie, że kompozytor napisał świetną muzykę do gniotowatego filmu? Dla mnie się liczy to, że mam na półce kilka świetnych albumów Howarda, które są mi drogie i naprawdę mam to gdzieś, że pochodzą z kiepskich filmów a kompozytor nie jest mega-popularny.
Znaczy się ja przede wszystkim jestem fanem filmów. I jak spoglądam na moją skromną kolekcję soundtracków to jakieś 79% tytułów pochodzi z filmów, które mi się podobają, bardzo podobają, które uwielbiam. Zresztą tak też zacząłem się interesować muzyką filmową. Filmy mi się tak podobały,że i podobała mi muzyka w nich i tak kupowałem wszystko z nimi związanymi, czyli też soundtracki. Ja jednak wolę, kiedy muzyka jest z dobrego filmu, bo tak mogę się nią delektować jako osobnym dziełem, ale również oglądając film. Ale to tylko moje zdanie.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
-
bladerunner
To nie herezje tylko w większości przypadków prawdaWawrzyniec pisze: - jak się popatrzy w internecie to znajdzie się spora liczba osób, która herezja Bladu popiera. "Świetne tematy, ale dalej nic", czy też
-
Czyjąś uwagę przykuje muzyka Williamsa w filmie, sięga po score Johna a tu czega srogi zawód niestety.
.. ..jak Wam się podoba słuchanie nudnego underscoru Williamsa w przynajmniej połowie wydanych jego płyt droga wolna
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14619
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
A ja np.nie rozumiem zachwytów nad muzyką Hansa Zimmera z ostatnich kilku lat gdyż od koszmarnych Batmanów Nolana kompozytor ten zatrzymał się w miejscu.dziekan pisze: Musze powiedziec,że nie rozumiem wsrod ludzi tych zachwytów nad Johnem Williamsem i wiem,że tym stwierdzeniem wkładam kij w mrowisko,ale ja lubie zaledwie kilka jego prac a to stanowczo za mało
John Williams jest jeden i nikt go nie przebije
zgodzę się jednak z tym że James Newton Howard to najrówniejszy kompozytor obok Williamsa właśnie - tyle że Williams przez ostatnie pięć lat stworzył jeden soundtrack więc nie można porównać całej dekady obu kompozytorów.
Howarda słucham od " Waterworld " i choć miewa on prace lepsze i gorsze to nigdy nie schodzi poniżej jakiegoś poziomu - co nie udaje się Zimmerowi lub Hornerowi.
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Bo Howard jest łatwiejszy w odbiorze, stosuje prostsze czasem minimalistyczne rozwiązania, przez co lepiej się go słucha. Osobiście Howarda uwielbiam i stawiam na 3 miejscu razem z Poledourisem. Williams jak piszecie ma ciężko strawny underscore, zawiły action score, bo w nim drzemie dusza jazzmana a czym jest jazz? Słychać to wyraźnie w jego muzyce i zawsze jest to przemyślane granie dla osób lubiących jazz słuchanie muzy Williamsa przynosi wiele satysfakcji. W takim np Parku Jurajskim w scenach akcji to jak kompozytor bawi się tematami jak je zgrabnie i przemyślanie umieszcza w stosownych scenach to jest geniusz. Inni kompozytorzy stosują odwrotne rozwiązania lub idą na łatwiznę i w takich sytuacjach dowalają np pulsacyjne pomruki sekcji smyczkowej lub ciągłe zawodzenie dęciaków i i już, ale nie u Johna ON tworzy zawiłe melodie łączy tematy głównych bohaterów przeplata je ze sobą to bogactwo które czasem potrafi przytłoczyć i zmęczyć niektórych odbiorców. Williams lubi opisywać to co się dzieje w filmie za pomocą orkiestry symfonicznej i nie wszystkim to się musi podobać. Jak chcę wirtuozerię sięgam po niego jak mam ochotę na gramatyczny action score sięgam po Goldsmitha z lat 90-tych, jak mam ochotę na klimat sięgam po Howarda, jak chcę sentymentalne granie europejskie po Rombiego, Cosmę czy Delarue!!!
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7895
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
- Arthur
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1135
- Rejestracja: śr paź 20, 2010 21:16 pm
- Lokalizacja: Pzn
Wstyd przyznać, ale prawie w ogóle Williamsa nie słucham. Jego tematy nie tylko główne są tak zniewalające i chwytliwe i na dodatek mocno eksponowane w filmie, że znam je na pamięć. Lecą wszędzie i później ciężko mi sięgnąć po takie np. Star Wars(nigdy nie słuchałem) bo tyle razy słyszałem to w filmach, że ... przemilczę to.
w końcu
co za dużo to niezdrowo
może podajcie jakieś mniej komercyjne ścieżki, aż także obowiązkowe dla muzykomanów.
w końcu
może podajcie jakieś mniej komercyjne ścieżki, aż także obowiązkowe dla muzykomanów.
Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli. - Albert Schweitzer