pojebało ich? marketingowcy komara przycięli czy jak? przecież to kompletnie bez sensu! KRWI!Mystery Man pisze:Szkoda, że przyjdzie nam czekać miesiąc, by go usłyszećPowiedziałbym nawet, że był super eight![]()
http://www.amazon.com/Super-8-Michael-G ... 250&sr=1-1
Super 8 - Michael Giacchino
-
Mefisto
Re: Super 8 - Michael Giacchino
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Super 8 - Michael Giacchino
SPOJLERY!
Przez 95% seansu myślałem sobie: muzyka Giacchino jest bardzo dobra i zasługuje na mocną czwórę, to chyba maks co można było tu wycisnąć, więc brawa. Podoba mi się to, że Michael bardzo rozsądnie dawkuje muzykę, nie ma jej za dużo, spotting jest znakomity, w ogóle bardzo ładnie się wszystko tutaj rozwija - nie dostajemy na wstępie wszystkich atutów, tylko muzyka ewoluuje i po williamsowsku nabiera kształtów, im bliższy jest finał. Mądre to i nawet jeśli score jest czystym rzemiosłem (z przebłyskami: piękna dramaturgia w scenie gdy Alice ucieka przed ojcem), to jest rzemiosłem na najwyższym hollywoodzkim poziomie.
ALE: finał mnie zaskoczył negatywnie.
Powiem tak: gdyby rozpatrywać go tylko w kwestii tego, czy muzyka wywołuje odpowiednie jak na finał wzruszenia, to utwór jest idealny (to będzie hicior albumu, na pewno). Wkurzają mnie jednak dwie rzeczy: po pierwsze utwór brzmi momentami jak parodia Williamsa, tak mocno próbuje imitować jego emocjonalne zagrywki; po drugie, jak już pisałem w wątku z filmami, cała ta tkliwość w ujęciach odlatującego statku zalatuje mi fałszem, bo w potworze z Super 8 nie ma nic pięknego i szlachetnego, w odróżnieniu od ufoków z ET i CE3K. Wiem, że cała ta liryka jest pochodną wątku rodzinnego, ale Abrams i Giacchino dosłownie rozlewają ją na wyzwolonego kosmitę, mogącego wreszcie wrócić do domu, przez co efekt jest - moim zdaniem - trochę absurdalny. A że (nieumyślnego) parodiowania w takich sytuacjach nie lubię, finał jest jak dla mnie muzycznie zepsuty. 3/5
Przez 95% seansu myślałem sobie: muzyka Giacchino jest bardzo dobra i zasługuje na mocną czwórę, to chyba maks co można było tu wycisnąć, więc brawa. Podoba mi się to, że Michael bardzo rozsądnie dawkuje muzykę, nie ma jej za dużo, spotting jest znakomity, w ogóle bardzo ładnie się wszystko tutaj rozwija - nie dostajemy na wstępie wszystkich atutów, tylko muzyka ewoluuje i po williamsowsku nabiera kształtów, im bliższy jest finał. Mądre to i nawet jeśli score jest czystym rzemiosłem (z przebłyskami: piękna dramaturgia w scenie gdy Alice ucieka przed ojcem), to jest rzemiosłem na najwyższym hollywoodzkim poziomie.
ALE: finał mnie zaskoczył negatywnie.
-
Mefisto
Re: Super 8 - Michael Giacchino
Przecież to nie za kosmitą, a za zjednoczeniem obu rodzin i "puszczeniu" matki ta muzyczka - a niecodzienne wydarzenie, jakim jest start statku tylko to potęguje.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Super 8 - Michael Giacchino
Wiem, ale zestawienie tych wydarzeń - podobnie jak u Spielberga - mocno idealizuje wątek paranormalny, co dla mnie jest dysonansem, bo zestawiać w ten sposób można było wartości rodzinne i przyjaźń z kosmitą jak w E.T., a nie rodzinę, której udało się przeżyć z krwiożerczym monstrum.
Re: Super 8 - Michael Giacchino
SPIOLERY
Dokładnie, dwie rodziny się jednoczą, matka "odchodzi", track wręcz powinien nazywać się Reunited and Farewell, a muzyka Giacchino tylko ten efekt ładnie potęguje, dlatego jest tak emocjonalnie.Przecież to nie za kosmitą, a za zjednoczeniem obu rodzin i "puszczeniu" matki ta muzyczka - a niecodzienne wydarzenie, jakim jest start statku tylko to potęguje.
Aha i to "krwiożercze monstrum" nie było do końca takie złe. Po prostu wszystkimi możliwymi sposobami chciało się dostać do domu, a źli ludzie "wojsko" chciało temu zapobiec. Murzyn rozumiał tego stwora i mu pomógł, a ten darował chłopakowi życie, gdy ten powiedział, że też go rozumie i tak naprawdę na końcu zawiązała się między nimi taka wątła nić sympatii i wtedy chyba wszyscy chcieli, żeby się mu udało. A, że finał muzycznie był taki jaki był to chyba było wiadomo przed filmem. Ciężko mi sobie wyobrazić inną oprawę muzyczną, odlot w w ciszy?, rozstanie przy wybuchach orkiestry?, moim zdaniem ładnie zwieńczony finał, na który Giacchino przez cały czas trwania filmu nas przygotowywał.Wiem, ale zestawienie tych wydarzeń - podobnie jak u Spielberga - mocno idealizuje wątek paranormalny, co dla mnie jest dysonansem, bo zestawiać w ten sposób można było wartości rodzinne i przyjaźń z kosmitą jak w E.T., a nie rodzinę, której udało się przeżyć z krwiożerczym monstrum.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Super 8 - Michael Giacchino
SPOJLERY
Potwór nie było do gruntu zły, tylko został skrzywdzony przez ludzi i się wkurzył - owszem. Ale u Abramsa nie ma w trakcie filmu jakiegoś większego współczucia dla potwora (a jeśli miała być to dla mnie ten wątek jest skopany). Nawet główny bohater swojej przemowy nie wygłasza z jakiejś wielkiej, nieposkromionej empatii tylko w pierwszej kolejności po to, żeby przeżyć. W finale potwór odlatuje, ale ludzi cieszy to nie dlatego, że sprawiedliwości stało się zadość, tylko dlatego, że przeżyli i zagrożenie odfrunęło. Dla mnie ten film jest w pewnym sensie odwróceniem filmów Spielberga, bo tutaj tej relacji z obcym i współczucia dla niego jest jak na lekarstwo.
I dlatego moim zdaniem finał jest w ogóle źle rozwiązany - pewnie, jest efektownie, łzawo etc., ale ja wolałbym, gdyby Abrams i Giacchino nie robili takiej paraleli emocjonalnej na linii rodzina-kosmita. W ujęciach z odlatującym statkiem wolałbym jakąś neutralną fanfarę, a nie liryczne wyciskanie łez. Osobiście to wolałbym nawet gdyby odlot i zjednoczenie rodzin zostały jako sceny rozdzielone. Sam utwór oczywiście mimo to jest piękny (nawet w krążącej po necie mp3 z sfxami
).
Potwór nie było do gruntu zły, tylko został skrzywdzony przez ludzi i się wkurzył - owszem. Ale u Abramsa nie ma w trakcie filmu jakiegoś większego współczucia dla potwora (a jeśli miała być to dla mnie ten wątek jest skopany). Nawet główny bohater swojej przemowy nie wygłasza z jakiejś wielkiej, nieposkromionej empatii tylko w pierwszej kolejności po to, żeby przeżyć. W finale potwór odlatuje, ale ludzi cieszy to nie dlatego, że sprawiedliwości stało się zadość, tylko dlatego, że przeżyli i zagrożenie odfrunęło. Dla mnie ten film jest w pewnym sensie odwróceniem filmów Spielberga, bo tutaj tej relacji z obcym i współczucia dla niego jest jak na lekarstwo.
I dlatego moim zdaniem finał jest w ogóle źle rozwiązany - pewnie, jest efektownie, łzawo etc., ale ja wolałbym, gdyby Abrams i Giacchino nie robili takiej paraleli emocjonalnej na linii rodzina-kosmita. W ujęciach z odlatującym statkiem wolałbym jakąś neutralną fanfarę, a nie liryczne wyciskanie łez. Osobiście to wolałbym nawet gdyby odlot i zjednoczenie rodzin zostały jako sceny rozdzielone. Sam utwór oczywiście mimo to jest piękny (nawet w krążącej po necie mp3 z sfxami
-
Mefisto
Re: Super 8 - Michael Giacchino
Pewnie dlatego, że jego design jest mało przyjazny w przeciwieństwie do ET, który nawet gryby strzelał z oczu laserami i srał ogniem, to i tak by go wszyscy koffali, bo ma okrąglutki brzuszek, świecący palec i gada jak dzieckoMarek Łach pisze:Ale u Abramsa nie ma w trakcie filmu jakiegoś większego współczucia dla potwora
Kiedy te wątki się uzupełniają i na siebie wpływają!ale ja wolałbym, gdyby Abrams i Giacchino nie robili takiej paraleli emocjonalnej na linii rodzina-kosmita.
Neutralna muzyka w finale filmu sf? WTF? Moim zdaniem się czepiasz.W ujęciach z odlatującym statkiem wolałbym jakąś neutralną fanfarę
Re: Super 8 - Michael Giacchino
SPOJLERY
Pasowało, czy nie pasowało, tak miało być i sam Spielberg zapewne to na sesjach nagraniowych to zatwierdził
Z jednej strony zjednoczone rodziny, z drugiej okropny stwór, trzeba było jakąś drogę obrać, Giacchino/Abrams wybrali pierwszą i tak jak w LOST, chcieli po prostu zostawić koniec emocjonalnej muzyce i obrazom i tak zakończyć film, moim zdaniem to się udało, także
jakiegoś strasznego faila nie ma, przecież muzyka nie niszczy sceny i takim perfidnym wyciskaczem łez też do końca nie jest, bo podczas odlotu kilka razy potężnie nam eksploduje.
Zresztą nad czym my się tu rozwodzimy, nad wakacyjnym filmem? Przy Transformersach, też będziemy dochodzić, czy Jabłoński użył w ostatniej scenie temat Optimusa Prime'a słusznie czy też nie?
Trzeba się cieszyć z tego co jest, a jest na szczęście dobrze 

Pasowało, czy nie pasowało, tak miało być i sam Spielberg zapewne to na sesjach nagraniowych to zatwierdził
jakiegoś strasznego faila nie ma, przecież muzyka nie niszczy sceny i takim perfidnym wyciskaczem łez też do końca nie jest, bo podczas odlotu kilka razy potężnie nam eksploduje.
Zresztą nad czym my się tu rozwodzimy, nad wakacyjnym filmem? Przy Transformersach, też będziemy dochodzić, czy Jabłoński użył w ostatniej scenie temat Optimusa Prime'a słusznie czy też nie?
To wtedy ja bym musiał napisać: Taka ładna i emocjonalna scena, a tu jakaś neutralna fanfara?! EPIC FAILW ujęciach z odlatującym statkiem wolałbym jakąś neutralną fanfarę
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: Super 8 - Michael Giacchino
Myślałem raczej o czymś w stylu:
ujęcie rodziny - emocje, liryka
ujęcie statku - przebitka na jakas monumentalną fanfarę itd.
(neutralną w sensie "nie wyciskamy łez", "nie wywołujemy wzruszeń", "nie rozgrzeszamy potwora")
Ale OK, finał odebraliśmy inaczej, i tyle.
Wracając do samej muzyki, to podobały mi się te typowo giacchinowskie, militarne marsze. Co prawda, gdy wojsko wjeżdżało w kadr, aż chciało się zanucić marsz Williamsa z CE3K, ale Giacchino dał radę - nawet jeśli te marszyki nie są niczym specjalnym.
ujęcie rodziny - emocje, liryka
ujęcie statku - przebitka na jakas monumentalną fanfarę itd.
Ale OK, finał odebraliśmy inaczej, i tyle.
Wracając do samej muzyki, to podobały mi się te typowo giacchinowskie, militarne marsze. Co prawda, gdy wojsko wjeżdżało w kadr, aż chciało się zanucić marsz Williamsa z CE3K, ale Giacchino dał radę - nawet jeśli te marszyki nie są niczym specjalnym.
Re: Super 8 - Michael Giacchino
Wtedy byłby jakiś roztrzepany kawałek, a tak mamy spójne zakończenie. A jakby nie było, monumentalne fanfary mamy, nic że stworzone z lirycznych tematów, ale eksplodują kiedy trzeba dosyć konkretnieMyślałem raczej o czymś w stylu:
ujęcie rodziny - emocje, liryka
ujęcie statku - przebitka na jakas monumentalną fanfarę itd.(neutralną w sensie "nie wyciskamy łez", "nie wywołujemy wzruszeń", "nie rozgrzeszamy potwora")
Jeszcze chyba "Drzewo życia" w głowie"nie wyciskamy łez", "nie wywołujemy wzruszeń", "nie rozgrzeszamy potwora"
Wojskowy motyw dawał radę, choć mi się chciało nucić MOH'aWracając do samej muzyki, to podobały mi się te typowo giacchinowskie, militarne marsze. Co prawda, gdy wojsko wjeżdżało w kadr, aż chciało się zanucić marsz Williamsa z CE3K, ale Giacchino dał radę - nawet jeśli te marszyki nie są niczym specjalnym.
A to ocena całości czy tylko finału? Czyżby te 5%, tak mocno zaważyło na 95% "bardzo dobrej" muzyki3/5
A widzieliście Giacchino?
-
Mefisto
Re: Super 8 - Michael Giacchino
No właśnie nie - wg listy płac był jednym z gliniarzy, ale pewnie mignął gdzieś w tle i tyleMystery Man pisze:A widzieliście Giacchino?
Re: Super 8 - Michael Giacchino
Ja podejrzewam tego grubszego gościa z zakolami. Trochę słabo był podobny, ale może go trochę ucharakteryzowali, zresztą dziwnie się zachowywał i nic nie mówiłMefisto pisze:No właśnie nie - wg listy płac był jednym z gliniarzy, ale pewnie mignął gdzieś w tle i tyleMystery Man pisze:A widzieliście Giacchino?
http://ia.media-imdb.com/images/M/MV5BM ... SY274_.jpg
Leonard Nimoy, też ponoć był w tym filmie, ogólnie sporo tu innych easter eggów, głównie z Lost szyld sklepu "James Locke Jeweler" czy imię i nazwisko głównego bohatera Joe Lamb, na myśl przywodzące Jacka Shepharda
Tutaj trochę o tym:
http://www.slashfilm.com/super-8-easter-eggs/
Jest tu też trochę elementów podpatrzonych z Lost, sposób budowania napięcia i wytwarzania aury tajemniczości, czy też sama wymowa filmu, obraz o ludziach z bagażem doświadczeń, którzy sporo się w życiu nacierpieli. Sceny w podziemiach jak szli w grupie i przyłączyła się do nich ta babka z wałkami, by minutę później zginąć, normalnie kalka, nieźle się z tego uśmiałem
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7895
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: Super 8 - Michael Giacchino
Działa. Po kliknięciu w link pacnij jeszcze raz enter w pasku narzędzi nawigacyjnych
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.