Już pobieramAdam pisze:Templar, ratujWydali to już dziś na itunes
![]()
https://itunes.apple.com/us/album/stand ... d689070011
cd bez zmian - 24.09.
BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
-
Templar
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
tymczasem klipy całości z amazona, i o dziwo w dobrej jakości
- http://www.amazon.com/Standing-Up/dp/B0 ... 4&sr=301-1
jest klimat
jest klimat
NO CD = NO SALE
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35183
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
no cóż
uderz na pw do kolegów redaktorów to dostaniesz prezenta 
NO CD = NO SALE
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35183
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Hm.
Ale ja na poważnie twierdzę, że brzmi to bardzo ciekawie. Nie, żeby nie było mnóstwo score'ów w takim stylu od innych kompozytorów. Ale stonowanego Briana Tylera to ja dawno nie słyszałem.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
bo mało słuchasz
obczaj sobie choćby Lazarus Project, Partition czy Killing Room. no i Columbusa.
NO CD = NO SALE
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Dla odmiany po tym Tylerze będziesz musiał się odtruwać czymś bardziej żywymWawrzyniec pisze:Hm.Ale ja na poważnie twierdzę, że brzmi to bardzo ciekawie. Nie, żeby nie było mnóstwo score'ów w takim stylu od innych kompozytorów. Ale stonowanego Briana Tylera to ja dawno nie słyszałem.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Przeciętny score, ale że Tyler rzadko się takimi brzmieniami para to od razu wydarzenie nietuzinkowe
Słuchanie nie boli, ale tak po prawdzie to jedynie temat się broni (chociaż on sam też niczym szczególnym nie jest), reszta do zapomnienia.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10528
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Ale Tomkiem Newmanem pojechał Brajan. 
Genialne to to nie jest, ale wchodzi jak nóż w masło
Genialne to to nie jest, ale wchodzi jak nóż w masło

- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35183
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Ha i to ja jestem ponoć hipokrytą.
Ciekawe jakby Adam zareagował na ten score, gdyby zamiast Tyler, widniało nazwisko Newman?

#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Na razie Adam to się jeszcze nie wypowiedział o scorze 
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
dokładnie. ale widzę że cza napisać tu parę słów.
w ogóle w chwili obecnej uważam że z tych popularniejszych kompozytorów w hojłódzie tylko Tyler i Desplat ostro dają nam na płytach bardzo zróżnicowane i odmienne klimatem scory w ostatnich latach w sporej ilości, które często są wielką odskocznią od ich komfort zone i (przykładowo u Tylera - Lazarus Project, Columbus Circle, Brake, John Dies, Standing Up , u Desplata - Guardiani, Zero, Argo, Ghost Writer, HP2). Desplata polubiłem w ostatnich 3 latach właśnie tylko dlatego że w końcu przestał wreszcie ciągle plumkać i zaczął pisać jakieś odmienne rzeczy - w/w. I mam nadzieje że nie zacznie znow pisac tych ckliwości jednego za drugim. Desplat, błagam!
Lubie zapodać jakiś score i lubie to uczucie gdy pojawia się pytanie "wtf? to on napisał? really?" I trudno nie mieć takiego pytania na ustach gdy słucha się czy to John Dies, czy to Zero Dark, czy to Guardianów itp itd. Nie lubię stagnacji w filmówce i bezzmianowych prac. lubię skoki po brzmienaich nawet jesli dana płyta nie odkrywa nic nowego w gatunku a najczęsniej nic nie odkrywa bo wszystko już dekady temu zostało odkryte (Standing Up nic nie odkrywa a jest b.fajną ciekawostką własnie tylko z tego powodu kto ją napisał - o tym niżej)
a wywołany tu do tablicy nie wiem po co Newman? w ostatnich latach poszedł tylko dwa razy w inną stronę tak naprawdę i mu się to w miarę udało - przy Bondzie, i udało - przy Marigold Hotel. Reszta jak plumkał, tak plumka. To jest jeden z tych przy których jak wychodzi każda kolejna płyta to wiem co dostanę - bo on nie wychodzi ze swego komfort zone. Stąd nie jest dla mnie żadnym interesującym kompozytorem. I w najbliższych jego projektach jedyne co może go zmusić do napisania czegoś innego to drugi bond i dinozaur dla pixara - choć tu pewnie odegra kotlety w swoim stylu z poprzednich bajek typu nemo. To samo jest u Elfmana - jeden wielki autopilot a w ostatnich latach tylko dwie jego prace były mocną odskocznią od jego stylu - Milk i Operating Procedure. I te prace lubie. bo są inne. ale były już dawno. Silvestri to samo. Itd, takie przykłady nazwisk które nie idą w żadną nową stronę u siebie, można mnożyć.. jest jeszcze inny odmienny przykład - Hansa który z kolei był różnorodny ale zamknął się w swoim komfort zone i robi ostatnio każdy score taki sam, ale ma szczęście że to nie plumkanie i że się w moich uszach sprawdza, jeszcze. także Hans to inny przykład. Robi to samo co np. Newman, ale ma to szczęście że ten styl mi akurat pasuje, w przeciwieństwie do nieustających mniejszych lub większych plumkań takiego Newmana, tych samych oklepanych u siebie brzmieniowo przez dekady i bez żadnych nowinek Silvestrów, czy Elfmanów.
No a teraz mogę się wypowiedzieć o Standing Up. Dla mnie najładniejszy liryczny temat w tym roku. z prostej przyczyny - Barry z lat 90 + Horner z lat 90. I to jest przepis na śliczny temat który mnie rozkleja. Płyta skrojona bardzo dobrze, choć można by było zrobić ją 40-minutową, tak z 10 min krótsza, i wtedy była by już wybitnie skrojona. Pięknie się słucha, fajne eksperymenty brzmieniowe (oczywiście żadne nowum w filmówce ale nowum dla Tylera i jego dotychczasowego komfort zone), znalazło się nawet miejsce dla japonskiego fletu. Praca ląduje u mnie w tegorocznym topie wysoko, choć uważam że Army OF Two i IM3 lepsze - no ale ja wolę jak się coś dużego dzieje stąd liryczne scory z reguły są skazane na drugie miejsca. Ogolnie zaskakująca jak na niego praca. Gdyby to napisał Newman to wszyscy by po jednym słuchaniu odstawili bo takich prac miał na pęczki, a że napisał to Tyler - jest fajna ciekawostka, że potrafi, że mu się chce. a mi się tego chce słuchać dlatego, bo on mi takich prac nie dostarczał jedna za drugą przez x lat. 4-4,5/5. W chwili obecnej jest score w Top5 moim.
Thor 2 uważam że wejdzie w kanon komfort zone Tylera, niczym nowym dla siebie nas nie zaskoczy, więc sądzę że wyżej będę cenił IM3. cięzko mi sobie wyobrazić żeby w Thorze 2 były jakies eksperymenty w stylu Columbusa, Standing, Brake itp Ale jesli tak będzie, to z pewnością będę tę pracę cenił wyżej od IM3.
I do Tylera można się dodupczać o wszystko - ale nikt nie wmówi mi, że facet nie próbuje, nie zmienia i nie skacze po klimatach. A ja takie coś własnie doceniam najbardziej i niewazne czy to jest Djawadi Co Kebabami Się Dławi, czy Brajan Trailer Tyler, czy Tomek Njutonowy Plumkacz Newman.
Co ciekawe - już teraz po klipach z gry widać że kolejna odskocznią u Tylera w stosunku do przebiegu kariery będzie brzmienie Assasina 4 bo znów dostaniemy rodzynka i nowum u niego, w takim stylu, którego nigdy wczesniej u niego nie słyszeliśmy.
I na koniec fundamentalne pytanie określające mój gust w filmówce i dlaczego lubię słuchać to a tamtego nie - czemu tak nie potrafią się zmienić na jeden score w kompletnie inne brzmienie te wszystkie Silvestry, Elfmany? Skąd i czemu mam brać przyjemność z ich słuchania skoro znam 30 letnie dyskografie tych dwóch panów i wiem że od 10 lat każdy kolejny score dostarczają mi notorycznie taki sam w takim samym przewałkowanym przez nich lepiej stylu wcześniej? Co ma mnie tu zaskoczyć?
Desplat i Tyler znaleźli na to odpowiedź. Newman przy Bondzie i Marigoldzie też znalazł (choć szkoda że tylko tymi dwoma ostatnio). Ale każdy potrafi, ale nie każdemu się chce. A ja mam demokrację, wybór i nie muszę słuchać non stop tych samych prac, tylko mogę sobie w dobie dzisiejszej techniki poskakać po wszystkim co chcę i bardzo szybko zweryfikować czy coś jest warte słuchania dla mnie czy nie.
A że ubolewam powoli że kilku z moich ulubionych kompozytorów na czele z Iwashiro, Hisaishim, Zimmerem, coraz bardziej zaczynają kłaść lagę i piszą non stop to samo? Cóż, za chwilę zatem zostaną wymienieni permanetnie na inny model, tak jak dawno wymienieni zostali Silvestr i Elfman - dwójka która najbardziej mnie znużyła swoją permanentną niezmienialnością i do której mam największy żal za bezpłciowość w ostatnich latach.
Rzekłem.
a czy tak ciężko zauważyć że Newman wali lirycznym plumkaniem od 30 lat praktycznie non stop, a Tyler zrobił takie tylko dwa scory w karierze jak do tej pory - Partition i ten? no więc jest ździebko różnicy i chyba wiadomo co się już mi daaaaaawno przejadło. Stąd jesli dalej nie jest to zrozumiałe to odpowiem - jakby na tej okładce było Newman napisane to bym poczekał na opinię innych czy przypadkiem coś mu się nie stało jak przy Bondzie i ktoś go zmusił do czegoś nowego - i pewnie opinie by były że standardowy Newman więc juz bym wtedy tego nie tykał, bo ileż można ciągle tych samych ckliwych rzeczy słuchać. A że widnieje na okladce Tyler, i taki klimat jest nowością u niego (i chwalić boga tylko odskocznią), więc sięgam z przyjemnością. mnie ciekawią eksperymenty, ciekawią mnie odejścia od swoich schematów i stylu, ciekawi mnie róznorodność na przestrzeni wydanych płyt. i właśnie z tego też powodu leję mętnym moczem na wszystkie dokonania Tylera sprzed 2007 roku (poza Diuną i Tokio Drift), bo tam wszystko było jednostajne i to samo i nie do komfortowego słuchania, bez żadnych specjalnych odskoczni na nowe tereny i mam totalnie w dupie ten odcinek jego kariery.Szczypior pisze:Krzyczałby, że będzie kolejny plum scoreWawrzyniec pisze:jakby Adam zareagował na ten score, gdyby zamiast Tyler, widniało nazwisko Newman?![]()
w ogóle w chwili obecnej uważam że z tych popularniejszych kompozytorów w hojłódzie tylko Tyler i Desplat ostro dają nam na płytach bardzo zróżnicowane i odmienne klimatem scory w ostatnich latach w sporej ilości, które często są wielką odskocznią od ich komfort zone i (przykładowo u Tylera - Lazarus Project, Columbus Circle, Brake, John Dies, Standing Up , u Desplata - Guardiani, Zero, Argo, Ghost Writer, HP2). Desplata polubiłem w ostatnich 3 latach właśnie tylko dlatego że w końcu przestał wreszcie ciągle plumkać i zaczął pisać jakieś odmienne rzeczy - w/w. I mam nadzieje że nie zacznie znow pisac tych ckliwości jednego za drugim. Desplat, błagam!
Lubie zapodać jakiś score i lubie to uczucie gdy pojawia się pytanie "wtf? to on napisał? really?" I trudno nie mieć takiego pytania na ustach gdy słucha się czy to John Dies, czy to Zero Dark, czy to Guardianów itp itd. Nie lubię stagnacji w filmówce i bezzmianowych prac. lubię skoki po brzmienaich nawet jesli dana płyta nie odkrywa nic nowego w gatunku a najczęsniej nic nie odkrywa bo wszystko już dekady temu zostało odkryte (Standing Up nic nie odkrywa a jest b.fajną ciekawostką własnie tylko z tego powodu kto ją napisał - o tym niżej)
a wywołany tu do tablicy nie wiem po co Newman? w ostatnich latach poszedł tylko dwa razy w inną stronę tak naprawdę i mu się to w miarę udało - przy Bondzie, i udało - przy Marigold Hotel. Reszta jak plumkał, tak plumka. To jest jeden z tych przy których jak wychodzi każda kolejna płyta to wiem co dostanę - bo on nie wychodzi ze swego komfort zone. Stąd nie jest dla mnie żadnym interesującym kompozytorem. I w najbliższych jego projektach jedyne co może go zmusić do napisania czegoś innego to drugi bond i dinozaur dla pixara - choć tu pewnie odegra kotlety w swoim stylu z poprzednich bajek typu nemo. To samo jest u Elfmana - jeden wielki autopilot a w ostatnich latach tylko dwie jego prace były mocną odskocznią od jego stylu - Milk i Operating Procedure. I te prace lubie. bo są inne. ale były już dawno. Silvestri to samo. Itd, takie przykłady nazwisk które nie idą w żadną nową stronę u siebie, można mnożyć.. jest jeszcze inny odmienny przykład - Hansa który z kolei był różnorodny ale zamknął się w swoim komfort zone i robi ostatnio każdy score taki sam, ale ma szczęście że to nie plumkanie i że się w moich uszach sprawdza, jeszcze. także Hans to inny przykład. Robi to samo co np. Newman, ale ma to szczęście że ten styl mi akurat pasuje, w przeciwieństwie do nieustających mniejszych lub większych plumkań takiego Newmana, tych samych oklepanych u siebie brzmieniowo przez dekady i bez żadnych nowinek Silvestrów, czy Elfmanów.
No a teraz mogę się wypowiedzieć o Standing Up. Dla mnie najładniejszy liryczny temat w tym roku. z prostej przyczyny - Barry z lat 90 + Horner z lat 90. I to jest przepis na śliczny temat który mnie rozkleja. Płyta skrojona bardzo dobrze, choć można by było zrobić ją 40-minutową, tak z 10 min krótsza, i wtedy była by już wybitnie skrojona. Pięknie się słucha, fajne eksperymenty brzmieniowe (oczywiście żadne nowum w filmówce ale nowum dla Tylera i jego dotychczasowego komfort zone), znalazło się nawet miejsce dla japonskiego fletu. Praca ląduje u mnie w tegorocznym topie wysoko, choć uważam że Army OF Two i IM3 lepsze - no ale ja wolę jak się coś dużego dzieje stąd liryczne scory z reguły są skazane na drugie miejsca. Ogolnie zaskakująca jak na niego praca. Gdyby to napisał Newman to wszyscy by po jednym słuchaniu odstawili bo takich prac miał na pęczki, a że napisał to Tyler - jest fajna ciekawostka, że potrafi, że mu się chce. a mi się tego chce słuchać dlatego, bo on mi takich prac nie dostarczał jedna za drugą przez x lat. 4-4,5/5. W chwili obecnej jest score w Top5 moim.
Thor 2 uważam że wejdzie w kanon komfort zone Tylera, niczym nowym dla siebie nas nie zaskoczy, więc sądzę że wyżej będę cenił IM3. cięzko mi sobie wyobrazić żeby w Thorze 2 były jakies eksperymenty w stylu Columbusa, Standing, Brake itp Ale jesli tak będzie, to z pewnością będę tę pracę cenił wyżej od IM3.
I do Tylera można się dodupczać o wszystko - ale nikt nie wmówi mi, że facet nie próbuje, nie zmienia i nie skacze po klimatach. A ja takie coś własnie doceniam najbardziej i niewazne czy to jest Djawadi Co Kebabami Się Dławi, czy Brajan Trailer Tyler, czy Tomek Njutonowy Plumkacz Newman.
Co ciekawe - już teraz po klipach z gry widać że kolejna odskocznią u Tylera w stosunku do przebiegu kariery będzie brzmienie Assasina 4 bo znów dostaniemy rodzynka i nowum u niego, w takim stylu, którego nigdy wczesniej u niego nie słyszeliśmy.
I na koniec fundamentalne pytanie określające mój gust w filmówce i dlaczego lubię słuchać to a tamtego nie - czemu tak nie potrafią się zmienić na jeden score w kompletnie inne brzmienie te wszystkie Silvestry, Elfmany? Skąd i czemu mam brać przyjemność z ich słuchania skoro znam 30 letnie dyskografie tych dwóch panów i wiem że od 10 lat każdy kolejny score dostarczają mi notorycznie taki sam w takim samym przewałkowanym przez nich lepiej stylu wcześniej? Co ma mnie tu zaskoczyć?
Desplat i Tyler znaleźli na to odpowiedź. Newman przy Bondzie i Marigoldzie też znalazł (choć szkoda że tylko tymi dwoma ostatnio). Ale każdy potrafi, ale nie każdemu się chce. A ja mam demokrację, wybór i nie muszę słuchać non stop tych samych prac, tylko mogę sobie w dobie dzisiejszej techniki poskakać po wszystkim co chcę i bardzo szybko zweryfikować czy coś jest warte słuchania dla mnie czy nie.
A że ubolewam powoli że kilku z moich ulubionych kompozytorów na czele z Iwashiro, Hisaishim, Zimmerem, coraz bardziej zaczynają kłaść lagę i piszą non stop to samo? Cóż, za chwilę zatem zostaną wymienieni permanetnie na inny model, tak jak dawno wymienieni zostali Silvestr i Elfman - dwójka która najbardziej mnie znużyła swoją permanentną niezmienialnością i do której mam największy żal za bezpłciowość w ostatnich latach.
Rzekłem.
NO CD = NO SALE
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6116
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
Ładny elaborat, tylko dlaczego tam gdzieś przy końcu będącego w megaformie Hansika się obraża to nie wiem 
Re: BRIAN TYLER - STANDING UP (2013)
bo Hansu zaczyna balansować na cienkiej linie powoli
i tak, wiem, lois saves supermen czy na odwrót, whatever 
NO CD = NO SALE
