To ja sobie zdecydowałem trochę popisać chyba o najbardziej niedocenianym soundtracku (teraz niespodzianka ->) Howarda Shore'a.
Howard Shore - Looking for Richard
Świetna muzyka utrzymana w barokowym klimacie. I co tu dużo mówić? Po prostu klasa, poraża brzmieniem chóru i orkiestry. I właśnie co do chórów, to ja ten soundtrack poznałem oczywiście po LOTRze i bardzo zaskoczyło mnie to, jak tutaj niektóre partie na chór są podobne do tych z Władcy Pierścieni. Widać, że Shore przy swoich najbardziej znanych partyturach nieźle się posiłkował tym soundtrackiem.
1. Richard, Duke of York 4:09 (****)
Już od początku mocne wejście orkiestry i szybko dołączający chór śpiewający "Gloriaaa". W tle przygrywają również kościelne organy dodające całości niesamowitego klimatu. Po chwili chór cichnie i jest krótki motyw na dęciaki. Wtedy znów wchodzą chóry. Całość tworzy taką spokojną, ale niepokojącą aurę, szczególnie gdy męska część chóru zaczyna śpiewać "Gloria in excelsis deo".
W całym utworze orkiestra ogólnie ogranicza się głównie do takiego mrocznego buczenia, jak np. w Milczeniu Owiec, choć tutaj jest to dużo przystępniejsze, tym bardziej, że jest to tylko tło. Świetne wprowadzenie do ogólnego klimatu płyty.
2. Queen Margaret 3:13 (****)
Oto i najkrótszy, a zarazem jedyny utwór na płycie bez chóru, rozpoczynający się rytmiczną przygrywką na bodajże wiolonczele, do których szybko dołącza "skrzypienie" skrzypiec. Później również słychać uderzenia w kotły. Mniej więcej w drugiej minucie wchodzi druga partia smyczków, taka dosyć kojąca i przyjemna dla ucha. Potem wchodzi motywik (oczywiście skrzypcowy), który mi się osobiście trochę z LOTRem kojarzy, a wszystko zostaje zakończone organowym burknięciem. Mozolny, ale przyjemny utwór.
3. Lady Anne Neville 10:29 (
*****)
Zaczyna się smutnym motywikiem na flety, potem wchodzi chór żeński, do którego szybko dołącza i męski. Póki co, jest bardzo spokojnie i tak melancholijnie. Na końcu 3 minuty wchodzą uderzenia kotłów i dęte blaszane, nadające trochę szybszego (choć nadal nie aż nadto) tempa. Jednak nie na długo, bo po chwili wszystko znów się uspokaja i wchodzą lekkie motywiki na smyczki i dęte drewniane (chyba klarnety). Zaraz potem znów odzywa się chór (tym razem tylko żeńska część) śpiewając wg mnie dość wesołą melodię. Potem motyw przejmuje męska część chóru. Wszystko w towarzystwie urywanego akompaniamentu dętych drewnianych i smyczków.
W połowie 6 minuty nadchodzi zmiana klimatu na bardziej niepokojący za sprawą mozolnych, przeplatających się chórów żeńskich i męskich, które po jakimś czasie cichną by po mrocznym wejściu smyczków znów się odezwać. Teraz już nie panuje mrok, a ponownie smutek i melancholia. Chóry brzmią tu bardzo pięknie przy akompaniamencie pojawiających się i znikających smyczków oraz ciągle grających przerywany motyw fagotów.
4. George, Duke of Clarence 11:42 (
*****)
Zaczyna się dynamicznie, od mocnego wejścia blaszaków. Po chwili wchodzą piękne, poruszające organy, szybko przerwane mroczną grą dęciaków i przygrywających im kotłów. Gdy te cichną, wchodzi dramatyczny motyw śpiewany przez chór, znowu dosyć mozolnie, ale jak zawsze z poruszającym efektem. Potem przez dłuższy czas słychać urywany motyw chóru oraz grających w tle organów i fagotów, następnie wraca niepokojący klimat budowany fagotami, blaszakami i kotłami. Potem wchodzą narastające chóry, który w samej końcówce przypominają mi niesamowicie LOTRa.
Następnie potężne walnięcia w kotły totalnie zmieniają klimat na monumentalny i bojowy. Tutaj jednak chyba nic nie może trwać długo, bo wkrótce potem znów wszystko cichnie, wracając do mrocznego klimatu, by zarazem potem dojść do kolejnego potężnego wejścia chóru i dętych blaszanych. I jeszcze raz wszystko się uspokaja. Mamy 9 minutę i pojawia się dosyć smutny motyw grany przez smyczki. W połowie w.w. minuty pojawia się męska część chóru śpiewająca smutną, sakralną melodię, szybko przejętą przez orkiestrę.
W ok. 11 minucie znowu mamy monumentalny motyw na chór, wspomagany potężną grą organów. Koniec najdłuższego utwory na płycie. Istna mieszanka nastrojów, wspaniałe przeplatanie się orkiestry i chóru. Warto znać.
5. William, Lord Hastings 5:22 (
*****)
Zaczyna się smętnym buczeniem fagotów (choć w sumie trudno mi określić co tutaj tak buczy), a następnie wchodzi bardzo smutny motyw na blaszaki, przeplatający się z innym motywem na partie smyczkowe. W połowie 2 minuty wchodzi rytmiczna gra dętych drewnianych wspomaganych kotłami, stanowiących tło dla wolnego śpiewu chóru męskiego.
Po 4 minucie potężne uderzenia w kotły wprowadzają w powtórzenie rytmicznej gry wcześniej fagotów, teraz dętych blaszanych. Brzmi to wszystko monumentalnie. Osobiście mój ulubiony utwór.
6. Ghosts 4:05 (
*****)
Zaczyna się od szybkiej, rytmicznej gry smyczków i kotłów grających pod potężne, bojowe chóry. Później, już trochę spokojniej gra sama orkiestra, w roli głównej blaszaki, grające na przemian ze smyczkami przejmujące motywy. Po drugiej minucie wchodzą potężne, rytmiczne kotły zwiastujące późniejsze blaszaki grające w raz z organami świetny motyw, zwieńczony wzniosłym chórem.
Świetnie brzmią tu razem chóry, organy, zawodzące dęciaki oraz potężne uderzenia w kotły. Świetny, chyba najbardziej dynamiczny i niezmienny w klimacie utwór.
7. Henry, Earl of Richmond 6:06 (
*****)
Zaczyna się spokojnymi, ale mrocznymi uderzeniami w kotły do których powoli dołącza buczenie fagotu [?]. Następnie wchodzi chór, jak zwykle efektowny, mimo, że tym razem nie za głośny. Ogólnie tak jak poprzednio, chór się co chwila z orkiestrą przeplata, cały czas dominują poruszające motywy, a w tle biją kotły, aż do drugiej połowy trzeciej minuty, gdzie następuje punkt kulminacyjny. Potężne chóry wykrzykujące razem z blaszakami monumentalny, patetyczny wręcz motyw, wspierane głośnymi kotłami. Szkoda, że nie trwa to dłużej, bo mówiąc krótko MIAŻDŻY CYCE.
Potem jest już spokojniej, choć też nie aż tak. Piękne zawodzenie chóru z równie pięknymi organami w tle. Utwór kończy się takim smutnym "dorimeee". I tak również kończy się cała płyta, godnie, efektownie i poruszająco.
Podsumowując, płyta jest genialna:
Proszę mi wybaczyć (jeśli ktokolwiek w ogóle to czytał), że opisy utworów są niezbyt dobre stylistycznie, ale pisałem w trakcie słuchania także nie za bardzo mogłem zgrabnie wszystko ująć, z resztą - doskwierał mi strasznie brak synonimów i to widać przy czytaniu. Zdaję sobie sprawę, że jest również dosyć chaotycznie. Samo słownictwo również chyba wyszło dosyć sucho i niezbyt uczuciowo, ale trudno. Mógłbym się usprawiedliwić, że piszę z bólem głowy i tym, że od kilku dni chodzę w dodatku zupełnie niewyspany i trudno jest mi się skupić, ale i tak mogło być lepiej. Na rekompensatę dodam tylko, że płyta miażdży cyce. :)
Z całego serca polecam wszystkim ten soundtrack, świetny technicznie, porażający brzmieniem. Wszystko ma taką sakralną, ale w pewnym sensie również epicką wymowę. Jest to score wg mnie oryginalny i niepowtarzalny, który polecam również fanom muzyki do LOTRów, ponieważ miejscami wyraźnie widać, że ma ona gdzieniegdzie swe podwaliny właśnie w "Looking for Richard". Szkoda tylko, że nie miałem okazji usłyszeć tej muzyki w kontekście filmu.
Oryginalność:

Muzyka na płycie:

Ogólnie:
