Wawrzyniec pisze:A jak już na poważnie mam odpowiedzieć na Twe pytanie, to powiem tak: Nie mam zielonego pojęcia co tam "Terminatrix" robi!

Nie wiem skąd się nagle w filmie wzięła postać, która jak dla mnie w ogóle nie pasuje do uniwersum Transformerów? Nie, wiem, po prostu nie wiem? Wiem jedynie, że mi się nie podoba. A tak w ogóle to ja o wielu rzeczach w tym filmie nie mam pojęcia.
No właśnie - i Ciebie to wciąga? Dla mnie to jest poziom równy z "Plan 9 z kosmosu", gdzie też mieliśmy kosmitów, wampiry i inne dziwactwa bez ładu i składu.
Wawrzyniec pisze:Jak to "jeśli już coś śpiewają"? Według mnie nawet dość często śpiewają, ale chyba chór w utworach takich jak chociażby "Quaritch" czy "War" to już nie Na'vi?
Są też wokale bez słów, typu "a-a-aaa"

Reszta jest w Na'vi.
Marek Łach pisze:Ale o co chodzi z tym, że takie filmy już Verhoeven kręcił? D9 nie wywraca do góry nogami konwencji SF, wręcz przeciwnie, Blomkamp nie kryje się z tym, że inspiruje się Carpenterem czy Verhoevenem właśnie.
No toż mówię, że nie jest taki, jakby chcieli widzieć jego najwięksi zwolennicy, tak jak TDK to tylko zgrabne kino rozrywkowe na wysokim poziomie a nie arcydzieło i przełom.
Marek Łach pisze:Chodzi o to, że zdołał nakręcić film, który angażuje w sensie rozrywkowym, który nie jest poprawny politycznie i który spogląda na pewne kwestie w o niebo dojrzalszy sposób niż Avatar. To jest ten element, w którym Blomkamp wygrał z Cameronem, kręcąc film... hmm bardzo bardzo dobry, podczas gdy Avatar jest tylko bardzo dobry Wink
Ale "Avatar" zupełnie po inną tematykę sięga, więc trochę dziwnie to porównywać. OK, zgadzam się, że pod tym względem (głębi, zahaczania o jakieś tam ważne tematy i w ogóle w kwestii fabuły) "D9" jest lepszy od "Avatara", ale to jest tylko jeden element filmu. Muzyka, zdjęcia, wykreowany świat etc. - większość na korzyść filmu Camerona. Plus kwestia gustu. Mnie bardziej porwał "Avatar" i tyle, choć bez dwóch zdań oba są najlepszymi sci-fi tego roku, a że są różne i inne to nawet lepiej.
Marek Łach pisze:Ja bym tak łatwo Camerona nie bronił tylko tym, że Avatara określa się jako mieszankę SF i fantasy. Tak naprawdę cały wątek ludzki jest osadzony w konwencji hard SF tylko że maksymalnie uproszczonego (pewnie w wyciętych scenach jest go więcej) i sam fakt, że potem pojawiają się latające smoki i świecąca dżungla nie oznacza, że pewne infantylizmy należy bezkrytycznie przyjmować do wiadomości. Siła Avatara tkwi w tym, że fabuła trzyma się kupy, ale pod względem chociażby relacji między bohaterami D9 jest o kilka klas doroślejszym filmem.
Tzn. pomiędzy jakimi bohaterami? Wiarygodny jest tylko Wikus, reszta jest tłem tak naprawdę, no może jeszcze dobry tatuś-krewetka, tyle że ten nijak nie przystaje do reszty swego gatunku.
Akurat latające "smoki" i bioluminescencyjna dżungla są wytłumaczalne i sensowne. Gorzej z koncepcją Eywy choć Cameron i tak podchodzi do kwestii na maksa naukowo.
Marek Łach pisze:Już chyba kiedyś o tym dyskutowaliśmy, ale nie wiem szczerze mówiąc czy jest to wada. To że pewne kwestie u Blomkampa są przemilczane i dzieją się za kadrem nie oznacza, że ich brak jest wynikiem nieudolności reżysera czy pójścia na łatwiznę. Jak dla mnie, zwłaszcza przy tym budżecie za jaki D9 nakręcono, wizja twórców jest tak samo przekonująca jak wizja Camerona.
Właśnie to jest pokazane i możesz sobie obejrzeć te slumsy i właśnie chodzi o to, że są kurewsko słabo zaludnione jak na teren, na którym na kilka km2 powinno przypadać 1 milion kosmicznych krewetek. Ale to oczywiście tak na marginesie i kwestia poboczna.

Aha, wcześniej napisałeś:
Marek Łach pisze:Nikt też nie stawiał filmu Blomkampa na równi ze Stalkerem
Stalker to tak średnio sci-fi jak dla mnie. O ile książka Strugackich jeszcze nią była, o tyle film Tarkowskiego ma się do niej praktycznie nijak i to raczej takie filozoficzno-teologiczno-psychologiczne filmowe refleksje reżysera jak science-fiction. Zwłaszcza "science".

"Mechaniczna pomarańcza" jest o wiele bardziej sci-fi, niż "Stalker".
