James Horner - Avatar

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#406 Post autor: Marek Łach » sob sty 02, 2010 19:34 pm

Koper pisze:Zachwyty nad intelektualna stroną "Dystryktu 9" w mojej opinii mocno przesadzone :P
Te zachwyty to chyba sam wymyśliłeś, bo nikt nie używał tak mocnych słów jak "zachwyt" :P Nikt też nie stawiał filmu Blomkampa na równi ze Stalkerem, 2001 czy Blade Runnerem. Po prostu Dystrykt ma wyrazistą, niegłupią myśl przewodnią, a ów antyrasistowski wydźwięk jest o wiele wiele lepiej zrealizowany niż tolerancyjna ideologia Avatara. Blomkamp patrzy na - po części podobne co Cameron - kwestie z dużo trudniejszej, bardziej niewygodnej pozycji, Avatar natomiast (złagodzony jeszcze wątkiem miłosnym) to w sumie tylko takie łagodne, delikatne edukowanie publiki, zrobione po najmniejszej linii oporu, tak żeby nikogo nie oburzyć ani nie przewrócić niczyjego światopoglądu. Nie twierdzę, że w filmie Camerona jest to złe, to w końcu tylko blockbuster, który ma się dobrze oglądać i przez to trudno oba obrazy porównywać (oczywiście D9 to też rozrywka, ale kategoria R robi swoje i dzieło Blomkampa nie jest już kierowane do wszystkich), ale gdybym miał odrzucić różnice gatunkowe i po prostu Avatara z Dystryktem zestawić, to Blomkamp nakręcił moim zdaniem film bardziej wartościowy.
Koper pisze:Aha, skąd te wielokropki między pierwszą dwójką a "Moon" i między "Moon" a końcówką? :D Skąd ty tyle filmów sci-fi naliczyłeś, a jeszcze 17 lepszych od "Księżyca" to już w ogóle można by pomyśleć, że mamy genialny rok w tym gatunku, a właściwie czekamy już tylko na "Splice" i "Cargo".
Chciałem raczej podkreślić różnicę poziomów między tymi filmami :wink: O Pandorum zapomniałem, byłby gdzieś między Moon a T4, kiepski film ale nie tragiczny.
Wawrzyniec pisze:Przecież w sumie też od połowy "Dystrykt 9" zaczyna być normalnym filmem z klasyczną akcją, pościgi, strzelanki itd. I pseudodokumentalny styl kręcenia tego nie zmieni. Nie twierdzę, że to źle, ale też jestem daleki od wynoszenia tego filmu na piedestał.
No ale nie wiem co w związku z tym? Pozornie cały finał Dystryktu to gra FPP/platformówka przeniesiona do realiów kinowych, ale tak naprawdę nawet pośród tej efektownej akcji Blomkamp przemyca dużo ciekawych akcentów, zwłaszcza w relacji Wikus-Thomas. I w tym tkwi sukces tego filmu, bo mamy angażującą rozrywkę, która niepostrzeżenie wkracza na rejony kina o ambicjach większych niż efektowne pościgi i pojedynki.
Ostatnio zmieniony sob sty 02, 2010 19:39 pm przez Marek Łach, łącznie zmieniany 1 raz.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26544
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#407 Post autor: Koper » sob sty 02, 2010 19:35 pm

Wawrzyniec pisze:A jeżeli miałbym wybierać to już zdecydowanie wolę "Transformers 2" od McTerminatora. Gdyż już wolę rozrywkę, może nie najwyższych lotów niż się nudzić na Terminatorze.
Dla mnie to nie jest rozrywka. Żadnych lotów. Ale zaakceptuję Twój punkt widzenia, jeśli wyjaśnisz mi: skąd do cholery w TF2 wzięła się Terminatrix?? :P:D

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34958
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#408 Post autor: Wawrzyniec » sob sty 02, 2010 19:38 pm

Koper pisze:Dla mnie to nie jest rozrywka. Żadnych lotów. Ale zaakceptuję Twój punkt widzenia, jeśli wyjaśnisz mi: skąd do cholery w TF2 wzięła się Terminatrix?? :P:D
E, to proste :) W obu przypadkach swoje palce maczali spece od ILM :P :wink:

P.S. Żeby nie było, ja też nie cierpię T3.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26544
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#409 Post autor: Koper » sob sty 02, 2010 19:45 pm

Marek Łach pisze:Te zachwyty to chyba sam wymyśliłeś, bo nikt nie używał tak mocnych słów jak "zachwyt" :P Nikt też nie stawiał filmu Blomkampa na równi ze Stalkerem, 2001 czy Blade Runnerem. Po prostu Dystrykt ma wyrazistą, niegłupią myśl przewodnią, a ów antyrasistowski wydźwięk jest o wiele wiele lepiej zrealizowany niż tolerancyjna ideologia Avatara. Blomkamp patrzy na - po części podobne co Cameron - kwestie z dużo trudniejszej, bardziej niewygodnej pozycji, Avatar natomiast (złagodzony jeszcze wątkiem miłosnym) to w sumie tylko takie łagodne, delikatne edukowanie publiki, zrobione po najmniejszej linii oporu, tak żeby nikogo nie oburzyć ani nie przewrócić niczyjego światopoglądu. Nie twierdzę, że w filmie Camerona jest to złe, to w końcu tylko blockbuster, który ma się dobrze oglądać i przez to trudno oba obrazy porównywać (oczywiście D9 to też rozrywka, ale kategoria R robi swoje i dzieło Blomkampa nie jest już kierowane do wszystkich), ale gdybym miał odrzucić różnice gatunkowe i po prostu zestawić Avatara z Dystryktem zestawić, to Blomkamp nakręcił moim zdaniem film bardziej wartościowy.
No tak, ale filmy o tym poziomie brutalności, które obok efektownej rozwałki i szczypty ironii próbowały coś tam jeszcze przemycić to już Verhoeven kręcił, na dodatek były ciekawsze 'audiowizualnie' (że to tak określę). Ponadto jak na hard-SF to "D9" razi kilkoma niezłymi głupotami, które w baśni Camerona łatwiej jakoś zaakceptować i wybaczyć. Po kolejne świat "D9" nie jest tak (tu użyję Twojego określenia) totalny, jak w "Avatarze", nie pochłania tak bez reszty, tym bardziej, że te kosmiczne slumsy diablo naciągane - w tego typu favelach to jeśli stłoczonych ma być 1-2 miliony istot to tłok powinien być ogromny, a na raz ile krewetek na ekranie doliczysz? "D9" to fajna rozrywka i ok - nawet skłaniająca do zastanowienia się nad paroma kwestiami - ale nie jest dla mnie takim filmem, jakim go widzą jego fani.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26544
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#410 Post autor: Koper » sob sty 02, 2010 19:46 pm

Wawrzyniec pisze:E, to proste :) W obu przypadkach swoje palce maczali spece od ILM :P :wink:
Nie. Bo scenariusz jest debilny i nie ma logicznego uzasadnienia na obecność tej postaci (cokolwiek to to jest) w filmie, poza tym, że to fajna laska i jakby ktoś już miał dość podrasowanej cyfrowo Megan Fox, to niech sobie na inną popatrzy.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59983
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

#411 Post autor: Adam » sob sty 02, 2010 19:47 pm

Koper pisze:jakby ktoś już miał dość podrasowanej cyfrowo Megan Fox
ale obgryzionych.. sory króótko przyciętych, pazurów i tak ILM nie dało rady poprawić ;-)

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34958
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#412 Post autor: Wawrzyniec » sob sty 02, 2010 20:00 pm

Koper pisze:Nie. Bo scenariusz jest debilny i nie ma logicznego uzasadnienia na obecność tej postaci (cokolwiek to to jest) w filmie, poza tym, że to fajna laska i jakby ktoś już miał dość podrasowanej cyfrowo Megan Fox, to niech sobie na inną popatrzy.
Ej, ja chciałem trochę lekko żartobliwie (widać nie udało mi się) jakoś odpowiedzieć, a Ty od razu musiałeś z już mi i tak dobrze znanym argumentem "podrasowanej cyfrowo Megan Fox" wyjechać. Dobrze przyjąłem do wiadomości.
A jak już na poważnie mam odpowiedzieć na Twe pytanie, to powiem tak: Nie mam zielonego pojęcia co tam "Terminatrix" robi! :? Nie wiem skąd się nagle w filmie wzięła postać, która jak dla mnie w ogóle nie pasuje do uniwersum Transformerów? Nie, wiem, po prostu nie wiem? Wiem jedynie, że mi się nie podoba. A tak w ogóle to ja o wielu rzeczach w tym filmie nie mam pojęcia. Wiem, że nic nie wiem, ale tym samym wiem dużo więcej od tych osób, które nie wiedzą, że wiedzą. Co i tak nie jest dziwne, skoro ponoć spora część ekipy nie wiedziała i ponoć do dzisiaj nie wie o co w tym filmie chodzi. Za to postawiłem "TF2" wyżej od "T4", gdyż mimo iż to rozrywka nie najwyższych lotów i czasami humor Baya mocno mnie irytował to jednak po przyjęciu pewnych specyficznych zasad gry byłem w stanie nawet się bawić na tym filmie. Za to na "T4" wynudziłem się niemiłosiernie, a po za tym wyszedłem z kina więcej niż wynudzony. Byłem po prostu zły, że ten film nazywa się "Terminator", podobnie zresztą jak w przypadku "T3".
Wawrzyniec - chóry w "Avatarze" jeśli już coś śpiewają to właśnie w Na'vi.
Jak to "jeśli już coś śpiewają"? Według mnie nawet dość często śpiewają, ale chyba chór w utworach takich jak chociażby "Quaritch" czy "War" to już nie Na'vi?
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#413 Post autor: Marek Łach » sob sty 02, 2010 21:07 pm

Koper pisze: No tak, ale filmy o tym poziomie brutalności, które obok efektownej rozwałki i szczypty ironii próbowały coś tam jeszcze przemycić to już Verhoeven kręcił, na dodatek były ciekawsze 'audiowizualnie' (że to tak określę).
Ale o co chodzi z tym, że takie filmy już Verhoeven kręcił? D9 nie wywraca do góry nogami konwencji SF, wręcz przeciwnie, Blomkamp nie kryje się z tym, że inspiruje się Carpenterem czy Verhoevenem właśnie. Chodzi o to, że zdołał nakręcić film, który angażuje w sensie rozrywkowym, który nie jest poprawny politycznie i który spogląda na pewne kwestie w o niebo dojrzalszy sposób niż Avatar. To jest ten element, w którym Blomkamp wygrał z Cameronem, kręcąc film... hmm bardzo bardzo dobry, podczas gdy Avatar jest tylko bardzo dobry :wink:
Koper pisze: Ponadto jak na hard-SF to "D9" razi kilkoma niezłymi głupotami, które w baśni Camerona łatwiej jakoś zaakceptować i wybaczyć.
Ja bym tak łatwo Camerona nie bronił tylko tym, że Avatara określa się jako mieszankę SF i fantasy. Tak naprawdę cały wątek ludzki jest osadzony w konwencji hard SF tylko że maksymalnie uproszczonego (pewnie w wyciętych scenach jest go więcej) i sam fakt, że potem pojawiają się latające smoki i świecąca dżungla nie oznacza, że pewne infantylizmy należy bezkrytycznie przyjmować do wiadomości. Siła Avatara tkwi w tym, że fabuła trzyma się kupy, ale pod względem chociażby relacji między bohaterami D9 jest o kilka klas doroślejszym filmem.
Koper pisze:Po kolejne świat "D9" nie jest tak (tu użyję Twojego określenia) totalny, jak w "Avatarze", nie pochłania tak bez reszty
To naturalnie wynika z innych założeń, jakie obaj twórcy postawili na początku tworzenia swoich filmów.
Koper pisze:tym bardziej, że te kosmiczne slumsy diablo naciągane - w tego typu favelach to jeśli stłoczonych ma być 1-2 miliony istot to tłok powinien być ogromny, a na raz ile krewetek na ekranie doliczysz?
Już chyba kiedyś o tym dyskutowaliśmy, ale nie wiem szczerze mówiąc czy jest to wada. To że pewne kwestie u Blomkampa są przemilczane i dzieją się za kadrem nie oznacza, że ich brak jest wynikiem nieudolności reżysera czy pójścia na łatwiznę. Jak dla mnie, zwłaszcza przy tym budżecie za jaki D9 nakręcono, wizja twórców jest tak samo przekonująca jak wizja Camerona.
Koper pisze: "D9" to fajna rozrywka i ok - nawet skłaniająca do zastanowienia się nad paroma kwestiami - ale nie jest dla mnie takim filmem, jakim go widzą jego fani.
Po raz kolejny powtórzę, nie twierdzę, że jest to dzieło wybitne, i pewnie gdyby Avatar miał scenariusz taki, na jaki zasługuje, wyżej postawiłbym obraz Camerona, ale właśnie na tle Avatara jeszcze wyraźniej widać wiele plusów w prowadzeniu fabuły, postaci i w dawkowaniu przekazu, który przyświeca D9 i które to plusy w D9 są obecne - a w Avatarze nie.

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26544
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#414 Post autor: Koper » ndz sty 03, 2010 00:26 am

Wawrzyniec pisze:A jak już na poważnie mam odpowiedzieć na Twe pytanie, to powiem tak: Nie mam zielonego pojęcia co tam "Terminatrix" robi! :? Nie wiem skąd się nagle w filmie wzięła postać, która jak dla mnie w ogóle nie pasuje do uniwersum Transformerów? Nie, wiem, po prostu nie wiem? Wiem jedynie, że mi się nie podoba. A tak w ogóle to ja o wielu rzeczach w tym filmie nie mam pojęcia.
No właśnie - i Ciebie to wciąga? Dla mnie to jest poziom równy z "Plan 9 z kosmosu", gdzie też mieliśmy kosmitów, wampiry i inne dziwactwa bez ładu i składu.
Wawrzyniec pisze:Jak to "jeśli już coś śpiewają"? Według mnie nawet dość często śpiewają, ale chyba chór w utworach takich jak chociażby "Quaritch" czy "War" to już nie Na'vi?
Są też wokale bez słów, typu "a-a-aaa" :) Reszta jest w Na'vi.
Marek Łach pisze:Ale o co chodzi z tym, że takie filmy już Verhoeven kręcił? D9 nie wywraca do góry nogami konwencji SF, wręcz przeciwnie, Blomkamp nie kryje się z tym, że inspiruje się Carpenterem czy Verhoevenem właśnie.
No toż mówię, że nie jest taki, jakby chcieli widzieć jego najwięksi zwolennicy, tak jak TDK to tylko zgrabne kino rozrywkowe na wysokim poziomie a nie arcydzieło i przełom. :)
Marek Łach pisze:Chodzi o to, że zdołał nakręcić film, który angażuje w sensie rozrywkowym, który nie jest poprawny politycznie i który spogląda na pewne kwestie w o niebo dojrzalszy sposób niż Avatar. To jest ten element, w którym Blomkamp wygrał z Cameronem, kręcąc film... hmm bardzo bardzo dobry, podczas gdy Avatar jest tylko bardzo dobry Wink
Ale "Avatar" zupełnie po inną tematykę sięga, więc trochę dziwnie to porównywać. OK, zgadzam się, że pod tym względem (głębi, zahaczania o jakieś tam ważne tematy i w ogóle w kwestii fabuły) "D9" jest lepszy od "Avatara", ale to jest tylko jeden element filmu. Muzyka, zdjęcia, wykreowany świat etc. - większość na korzyść filmu Camerona. Plus kwestia gustu. Mnie bardziej porwał "Avatar" i tyle, choć bez dwóch zdań oba są najlepszymi sci-fi tego roku, a że są różne i inne to nawet lepiej. :)
Marek Łach pisze:Ja bym tak łatwo Camerona nie bronił tylko tym, że Avatara określa się jako mieszankę SF i fantasy. Tak naprawdę cały wątek ludzki jest osadzony w konwencji hard SF tylko że maksymalnie uproszczonego (pewnie w wyciętych scenach jest go więcej) i sam fakt, że potem pojawiają się latające smoki i świecąca dżungla nie oznacza, że pewne infantylizmy należy bezkrytycznie przyjmować do wiadomości. Siła Avatara tkwi w tym, że fabuła trzyma się kupy, ale pod względem chociażby relacji między bohaterami D9 jest o kilka klas doroślejszym filmem.
Tzn. pomiędzy jakimi bohaterami? Wiarygodny jest tylko Wikus, reszta jest tłem tak naprawdę, no może jeszcze dobry tatuś-krewetka, tyle że ten nijak nie przystaje do reszty swego gatunku.
Akurat latające "smoki" i bioluminescencyjna dżungla są wytłumaczalne i sensowne. Gorzej z koncepcją Eywy choć Cameron i tak podchodzi do kwestii na maksa naukowo. :)
Marek Łach pisze:Już chyba kiedyś o tym dyskutowaliśmy, ale nie wiem szczerze mówiąc czy jest to wada. To że pewne kwestie u Blomkampa są przemilczane i dzieją się za kadrem nie oznacza, że ich brak jest wynikiem nieudolności reżysera czy pójścia na łatwiznę. Jak dla mnie, zwłaszcza przy tym budżecie za jaki D9 nakręcono, wizja twórców jest tak samo przekonująca jak wizja Camerona.
Właśnie to jest pokazane i możesz sobie obejrzeć te slumsy i właśnie chodzi o to, że są kurewsko słabo zaludnione jak na teren, na którym na kilka km2 powinno przypadać 1 milion kosmicznych krewetek. Ale to oczywiście tak na marginesie i kwestia poboczna. :)
Aha, wcześniej napisałeś:
Marek Łach pisze:Nikt też nie stawiał filmu Blomkampa na równi ze Stalkerem
Stalker to tak średnio sci-fi jak dla mnie. O ile książka Strugackich jeszcze nią była, o tyle film Tarkowskiego ma się do niej praktycznie nijak i to raczej takie filozoficzno-teologiczno-psychologiczne filmowe refleksje reżysera jak science-fiction. Zwłaszcza "science". :) "Mechaniczna pomarańcza" jest o wiele bardziej sci-fi, niż "Stalker". :)

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26544
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#415 Post autor: Koper » ndz sty 03, 2010 00:29 am

BTW... czy my za bardzo nie odeszliśmy od tematu, który przyświeca temu wątkowi? Bo rzecz zdaje się miała dotyczyć muzyki? :)

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34958
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#416 Post autor: Wawrzyniec » ndz sty 03, 2010 01:04 am

No właśnie - i Ciebie to wciąga? Dla mnie to jest poziom równy z "Plan 9 z kosmosu", gdzie też mieliśmy kosmitów, wampiry i inne dziwactwa bez ładu i składu.
Ale dlaczego od razu wciąga? "Transformery" nie są akurat filmami, które mnie wciągają, ale jako kino rozrywkowe się sprawdzają. Przy czym zaznaczam, że "jedynka" bardziej mi się podobała i nie mam zamiaru tutaj wymieniać wszystkich wad "dwójki", gdyż trochę ich jest, ale też nie twierdzę, że oglądanie jej było dla mnie czymś ciężkim i jak już przyjąłem zasadę jakim się ten film rządzi to jakoś przymrużyłem oczy na "dowcip" czy też tzw. "fabułę", której w sumie i tak nie ma, ale to nie dla niej ten film oglądam. To chyba tyle w tym temacie.
A "Plan 9 z Kosmosu" jednak jakiś tam swój ład ma, więc też nie przesadzajmy. Kosmici ożywiają armię trupów... No dobra ożywiają tylko trójkę, ale już to jakiś skład zaczyna mieć. A zresztą jakie znowu wampiry w w "Plan 9 z Kosmosu". To, że Bela Lugosi paraduje przez chwilę w stroku z Draculi, nie oznacza, że gra tam wampira. On gra umarłego, znaczy gra go inny aktor, tylko zasłania twarz, aby... Dobra. gdyż nie mam sensu, abym zaczął tłumaczyć tutaj filmów Eda Wooda Jr., które zresztą lubię oglądać. Aha, tylko nie mam na myśli wszystkich jego filmów, gdyż znając co niektóre osoby, to od razu zaczęłyby mi przypisywać, że oglądam filmy porno.
BTW... czy my za bardzo nie odeszliśmy od tematu, który przyświeca temu wątkowi? Bo rzecz zdaje się miała dotyczyć muzyki?
A kto niby do jasnej ciasnej anielki wyleciał z Terminatrix w "Transformers 2" :?: :!: :P Chyba nie, ja? Zresztą to ja pytałem o ten chór w "Avatarze" i dalej nie jestem przekonany czy to co ten chór w kawałku "War" śpiewa to niby jest w języku Na'vi, ale skoro tak twierdzisz, to raczej nie może być inaczej. Dziękuję za tę informację.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Marek Łach
+ Jerry Goldsmith +
Posty: 5671
Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
Lokalizacja: Kraków

#417 Post autor: Marek Łach » ndz sty 03, 2010 02:07 am

Koper pisze: No toż mówię, że nie jest taki, jakby chcieli widzieć jego najwięksi zwolennicy, tak jak TDK to tylko zgrabne kino rozrywkowe na wysokim poziomie a nie arcydzieło i przełom. :)
Ale skoro w tym wątku, w tej rozmowie takie argumenty się nie pojawiały, to czemu z nimi polemizujesz? Nie chcę tłumaczyć kogoś, kto gdzieś tam, kiedyś tam napisał opinię inną niż moja. Może zacznę teraz wskazywać, że Avatar nie jest największym arcydziełem wszechczasów, jak chciałaby grupka oszołomów? :wink:
Koper pisze: Tzn. pomiędzy jakimi bohaterami? Wiarygodny jest tylko Wikus, reszta jest tłem tak naprawdę, no może jeszcze dobry tatuś-krewetka, tyle że ten nijak nie przystaje do reszty swego gatunku.
No przede wszystkim oni obaj między sobą. Na tym zresztą cały ciężar dramatyczny filmu się osadza. Plus wątki poboczne, jak żona Wikusa, czy Thomas a reszta jego gatunku. Niby detale, ale mądrze rozwinięte - takie coś mnie zawsze cieszy.
Koper pisze:Akurat latające "smoki" i bioluminescencyjna dżungla są wytłumaczalne i sensowne. Gorzej z koncepcją Eywy choć Cameron i tak podchodzi do kwestii na maksa naukowo. :)
Akurat nie o to mi chodziło :wink: Nie podważam żadnego elementu świata Pandory, mówiłem tylko o tym, że tak naprawdę to JEST bardzo klasyczne SF, tylko że dla odmiany planeta, na której rozgrywa się akcja ma bardziej pstrokate kolorki niż zwykle i dochodzą do tego wątki rodem new age :wink: I dlatego przewijająca się często argumentacja, że Avatar jest baśniowy, więc można na pewne rzeczy przymknąć oko, mnie nie przekonuje. To nie charakter wizji Camerona jest problemem, tylko sposób opowiadania pewnych rzeczy.
Koper pisze:Właśnie to jest pokazane i możesz sobie obejrzeć te slumsy i właśnie chodzi o to, że są kurewsko słabo zaludnione jak na teren, na którym na kilka km2 powinno przypadać 1 milion kosmicznych krewetek. Ale to oczywiście tak na marginesie i kwestia poboczna. :)
No właśnie, i jako że nie ma to żadnego wpływu na fabułę D9, brak dodatkowego miliona wyrenderowanych krewetek to klasyczny przykład umiejętnego selekcjonowania dostarczanych widzowi danych :wink:
Koper pisze:BTW... czy my za bardzo nie odeszliśmy od tematu, który przyświeca temu wątkowi? Bo rzecz zdaje się miała dotyczyć muzyki?
To w takim razie, czy Horner ma w ogóle jakieś angaże w tym roku?

Awatar użytkownika
Koper
Ennio Morricone
Posty: 26544
Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
Lokalizacja: Zielona Góra
Kontakt:

#418 Post autor: Koper » ndz sty 03, 2010 11:00 am

Wawrzyniec pisze:Ale dlaczego od razu wciąga? "Transformery" nie są akurat filmami, które mnie wciągają, ale jako kino rozrywkowe się sprawdzają. Przy czym zaznaczam, że "jedynka" bardziej mi się podobała i nie mam zamiaru tutaj wymieniać wszystkich wad "dwójki", gdyż trochę ich jest, ale też nie twierdzę, że oglądanie jej było dla mnie czymś ciężkim i jak już przyjąłem zasadę jakim się ten film rządzi to jakoś przymrużyłem oczy na "dowcip" czy też tzw. "fabułę", której w sumie i tak nie ma, ale to nie dla niej ten film oglądam. To chyba tyle w tym temacie.
No to ja już nie kumam - nie wciąga ale podoba Ci się? Przecież kino rozrywkowe musi wciągać w innym przypadku nuży... I naprawdę nie przeszkadza Ci debilizm TF2? Już nawet nie chodzi o fabularne głupoty, o bay'owy patos, ale o właśnie elementy pokroju terminatorzycy, po prostu z dupy wzięte, bez sensu, bez elementarnych zasad logiki czy związku przyczynowo-skutkowego. No, ale jeśli Ty odnajdujesz sens w filmach Wooda, to kto wie, może i w TF2 i w produkcjach Bolla odnajdziesz. :P
Marek Łach pisze:Ale skoro w tym wątku, w tej rozmowie takie argumenty się nie pojawiały, to czemu z nimi polemizujesz? Nie chcę tłumaczyć kogoś, kto gdzieś tam, kiedyś tam napisał opinię inną niż moja. Może zacznę teraz wskazywać, że Avatar nie jest największym arcydziełem wszechczasów, jak chciałaby grupka oszołomów? :wink:
Przecież już je podałeś. ;)
Marek Łach pisze:No przede wszystkim oni obaj między sobą. Na tym zresztą cały ciężar dramatyczny filmu się osadza. Plus wątki poboczne, jak żona Wikusa, czy Thomas a reszta jego gatunku. Niby detale, ale mądrze rozwinięte - takie coś mnie zawsze cieszy.
Żona Wikusa to akurat głównie jest. Thomas to chodzi ci o papę-krewetkę? Jak dla mnie to nie jest to wystarczająco rozwinięte. Czemu on jest taki bystrzak, gdy reszta zachowuje się jak zwierzęta chore na wściekliznę. ;)
Marek Łach pisze:No właśnie, i jako że nie ma to żadnego wpływu na fabułę D9, brak dodatkowego miliona wyrenderowanych krewetek to klasyczny przykład umiejętnego selekcjonowania dostarczanych widzowi danych :wink:
Nie zrozumiałeś mnie. Gdyby tego nie pokazali to ok, zgadzam się, że czasem lepiej zostawić coś wyobraźni (w dawnych dobrych czasach na tym polegała istota dobrego horroru na przykład) ale pokazali te slumsy w większych planach i były jakieś dziwnie puste.
Marek Łach pisze:To w takim razie, czy Horner ma w ogóle jakieś angaże w tym roku?
Myślę, że teraz 3 lata będzie pisał świeżą i oryginalną muzykę do sequela "Avatara". ;):D A tak na poważnie, ciekawe ile zależeć będzie od ewentualnych nagród i nominacji jakie otrzyma. Po ostatnich wyczynach nikt go nie chciał, jak mu się trafi jakiś Oscar to może znowu być popularny - jeszcze któryś reżyser uwierzy, że Horner coś nowego napisze. ;)

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34958
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

#419 Post autor: Wawrzyniec » ndz sty 03, 2010 12:46 pm

No to ja już nie kumam - nie wciąga ale podoba Ci się? Przecież kino rozrywkowe musi wciągać w innym przypadku nuży... I naprawdę nie przeszkadza Ci debilizm TF2? Już nawet nie chodzi o fabularne głupoty, o bay'owy patos, ale o właśnie elementy pokroju terminatorzycy, po prostu z dupy wzięte, bez sensu, bez elementarnych zasad logiki czy związku przyczynowo-skutkowego. No, ale jeśli Ty odnajdujesz sens w filmach Wooda, to kto wie, może i w TF2 i w produkcjach Bolla odnajdziesz. Razz
Oj, widzę że ta rozmowa prowadzi donikąd. Po pierwsze zaznaczam, że Bay nie zalicza się doi moich ulubionych reżyserów. Moja "TRÓJKA to Lucas, Spielberg i Cameron (teraz mogą oczywiście paść zgryźliwe komentarze), to głównie dzięki im filmom poznałem co to prawdziwa magia kina i pokochałem kino. I to też dzięki muzyce do tych panów filmów stałem się miłośnikiem muzyki filmowej, mimo, że ograniczonym. Michael Bay nie zalicza się do moich ulubionych reżyserów, ale zdecydowanie bardziej wolę oglądać jego filmy od tych Emmericha. Oglądając filmy Baya, wiem co mnie czeka i więc wręcz uśmiechając się pobłażliwie patrzę na ten ociekający patos, szybki montaż, slow motion i sceny helikopterów na tle zachodzącego słońca. I jak mam wybierać z filmów Baya to chyba rzeczywiście Transformery ogląda mi się najlepiej, gdyż przynajmniej w nim Bay nie próbuje udawać, że kręci coś ambitnego z przesłaniem, poważnego itd. Wystarczy popatrzeć na "Pearl Harbor" "Wyspę" czy też niektóre patetyczne, poważne momenty z "Armaggedonu". Ale skoro ja te filmy mogę oglądać i nie sprawia mi to jakiś trudności, bólu itd. to niech będzie, że wynika z tego, że mnie to wciąga, mimo że i tak w głównej mierze oglądam te filmy ze względu na obsadę, potem efekty ILM, muzykę, a dopiero dalej dalej ze względu na roboty i jeszcze dalej dalej ze względu na Michaela Baya, o którym też za dobrej opinii nie mam. Może zakończymy na tym te dywagacje?
To w takim razie, czy Horner ma w ogóle jakieś angaże w tym roku?
W tym na razie jeszcze nie, ale zapewne już przygotowuję się do "Battle Angel" lub remake'a "Zakazanej Planety". A na razie to cieszę się bardzo, że "Avatar" mu tak dobrze wyszedł i mam nadzieję, że po nominacji do Globa przyjdzie pora na Oscara. Nie żebym jakoś te nagrody cenił, ale dla wielu osób one są niby jakimś znakiem wartości i to może przekona co niektóre osoby do Hornera. Ale i tak krytyków nie przekona i dalej będą się pojawiały teksty, że "Horner się skończył". Czy słusznie? Nie mnie to oceniać, ja oceniam muzykę do "Avatara", która za swoimi wszystkimi wadami bardzo mi się podoba i lubią ją słuchać.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Łukasz Wudarski
+ Sergiusz Prokofiew +
Posty: 1326
Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
Lokalizacja: Toruń
Kontakt:

#420 Post autor: Łukasz Wudarski » ndz sty 03, 2010 13:16 pm

Koper pisze:
Myślę, że teraz 3 lata będzie pisał świeżą i oryginalną muzykę do sequela "Avatara". ;):D A tak na poważnie, ciekawe ile zależeć będzie od ewentualnych nagród i nominacji jakie otrzyma. Po ostatnich wyczynach nikt go nie chciał, jak mu się trafi jakiś Oscar to może znowu być popularny - jeszcze któryś reżyser uwierzy, że Horner coś nowego napisze. ;)
Nie wiem jak Wy ale ja jakoś nie wierzę w Oskara dla Hornera. Pamiętajcie kto ocenia muzykę i w jaki sposób. Avatar nie oddziałuje rewelacyjnie w kinie, a to głównie za sprawą rewelacyjnej kreacji wizualnej. Muzyka Hornera jest na drugim, albo nawet na trzecim planie w stosunku do efektów wizualnych. Nie ma takiej mocy oddziaływania jak w jakimś skromnym dramacie, czy melodramacie, gdzie z braku wizualnych fajerwerków score jest silnie widoczny. Nawet takie Dzikie Stwory bardziej wyróżniają się muzycznie od poprawnego, momentami świetnego scoru Hornera. A i jeszcze jedna rzecz, zauważcie że filmy epickie wcale tak często nie dostają Oskara za muzykę (szczególnie ostatnimi czasy). Faworyzowane gatunki to melodramat, dramat, miłosne historyje, gdzie muzyka przede wszystkim wywołuje łzy. Wydaje mi się że to właśnie jest jedno z głównych kryteriów oceniania przez członków akademii. Dlatego jakbym miał stawiać pieniądze w oskarowym wyścigu nie głosowałbym na Avatara, choć podejrzewam że nominacje może otrzymać...

A jakie są Wasze odczucia?
Why So Serious !?

ODPOWIEDZ