
Temat faktycznie jest słaby i bez polotu - takie motywiki w Mumii czy Judge Dredd robiły za jednorazowe tło. Wygląda na to, że Alan jest jednym z tych kompozytorów, którzy po prostu nie mają już pomysłów na melodie i piszą je ot tak na odwal się. Temat owszem, łatwo się zapamiętuje, ale głównie dlatego, że a) jest prościutki, b) jest tak aranżowany, jakby Silvestri krzyczał: SŁYSZYCIE?! SŁYSZYCIE?! TU JEST TEMAT PRZEWODNI!! SŁYSZYCIE?! Gdzie ten Silvestr z lat 90...
Ogólnie album wydaje się męczący (ale po pierwszym przesłuchaniu nie chcę definitywnie oceniać), underscore jak to u Alana nudnawy, muzyka akcji strasznie wtórna!, temat główny też wydaje się zupełnie nie rozwijać - zamiast tego Silvestri wkleja go w całości albo fragmentami i tyle. Tak naprawdę poza szerokim użyciem blachy niewiele w tej muzyce jest tematycznego polotu z lat 90-tych.
Oryginalność leży i kwiczy, tu już nie chodzi o sam styl, tylko o otwarte wycinanie fragmentów wcześniejszych ścieżek. Brmi to tak, jakby Alanowi w ogóle ten score nie był do niczego potrzebny, machnął go od niechcenia dla wysokiego czeku i wrócił do swojej winnicy. Ale mimo to: muzyka trzyma poziom, jest dobrze zorkiestrowana, nie opiera się wreszcie na ciągłych ostinatach. A więc 3/5.
Zanim ktoś popadnie w zachwyt, niech zastanowi się, czy CA ma start do Super 8 czy Priesta. Moim zdaniem - nie.