DanielosVK pisze:inną kwestią jest to,ze filmowcy nie potrafią łączyć ostatnio widowiskowości z ciekawą fabułą,tak żeby efekty służyły filmowi a nie na odwrót - tutaj wina leży już po stronie widzów,mody ma PG13,3D,itp.
Wtf? Jak ktoś nie potrafi (albo nie chce - żeby się lepiej sprzedało) ambitniej podejść do sprawy i zrobić dobry film, to gdzie tu wina widza?
Hmm ... skoro w USA trzeba było zmieniać tytuł pierwszego filmu o Harrym Potterze bo amerykanie nie wiedzą,co to jest kamień filozoficzny,to chyba wina widza,a raczej jego inteligencji chyba jest?
musimy po prostu zrozumieć że kino made in Hollywood robione jest pod konkretny typ widza,my albo możemy przyjąć tę konwencję,albo nie - niestety,nie mamy większego wpływu na jej zmianę,na wyrzucenie do kosza PG - 13,na lepsze scenariusze,bardziej wyrafinowany humor - po prostu,w Ameryce się to sprzedaje a przecież są to filmy amerykańskie,robione przede wszystkim na ten rynek.
Inną sprawą są efekty specjalne,ich rola w filmie,oraz sam los filmów efektownych,widowiskowych
obecnie żaden widowiskowy,efektowny film nie jest takim wydarzeniem,jak filmy z lat 90-tych - jak " Terminator ? " czy " Park Jurajski ",o efektach w tych filmach mówiło się długo,były one najwyższej klasy,najwyższej próby a i scenariusze,fabuła tych filmów nie były najgorsze,w drugiej połowie lat 90-tych zmienił się chyba klimat,sposób robienia filmów,ostatnim widowiskiem w starym stylu jest chyba " Wodny Świat " obu Kevinów,no,może jeszcze " Titanic " Camerona
efekty specjalne przestały być ozdobą filmu,przestały służyć fabule,stały się atrakcją sama w sobie,przy tym ich koszt staniał a co za tym idzie,znacznie pogorszyła się ich jakość - na palcach jednej ręki można policzyć efektowne filmy z ostatniej dekady,które zostaną zapamiętane przez widzów: trylogia " Władca Pierścieni ",drugi i trzeci " Matrix "," Powrót Mumii "," King Kong ",pierwsze " Transformersy " i " Avatar " - no,może jeszcze pierwsi " Piraci z Karaibów " - większość efektów robionych jest na jedno kopyto,przez co tracą one na efektowności,na atrakcyjności,nic już nie zachwyca widza - ja odbieram to tak,jakby twórcy efektów stracili zapał i pasje do ich tworzenia,jakby zaczęli robić to automatycznie,traktować swój zawód jak rzemiosło,a nie sztukę.
Wracając do " Transformersów 3 " - zgadzam się z wieloma słowami zawartymi w wypowiedziach
Turka i
Adama,choć nie do końca:
Rossie Hautington Whiteley, gra o wiele lepiej niż Megan Fox, jest bardziej naturalna, a jej postać - bardziej sympatyczna w porównaniu z przerysowaną Mikaelą.
Rossie wygląda jak chodząca reklama damskiej bielizny,typowa ozdóbka,nic więcej,w ogóle nie pasuje do głównego bohatera / jest od niego wyższa /,co by nie mówić o Fox,wyglądała bardziej naturalnie i razem z głównym bohaterem lepiej się prezentowała,tworzyli bardziej zgrany duet.
W filmie jest trochę za dużo wątków,Malkovich jest tu zupełnie nie potrzebny
zupełnie niepotrzebny głupi humor i niektóre wątki / wspomnienia romansu postaci granej przez Torturo z tą okularnicą /
czy tylko mi,stylistycznie i pod względem efektów specjalnych ten film kojarzy się z grą " Crysis 2 "? - tyle że tam mamy rozwalony New York a tu Chicago
ludzie giną,to prawda,ale czy Was nie wkurzyło to,że gdy dzielni żołnierze skakali ze spadochronami,to żaden z nich nie został zestrzelony przez Decepticony,żaden nie zaplątał się w ich broń,ale już spadochron jednego z wojaków spadł na głowę jednego z Decepticonów?

zakończenie filmu jest tak tępe,jakby urwała się taśma
na plus: brak patosu,przemów i amerykańskiej flagi łopoczącej na wietrze / widziałem ją tylko raz /.
W kilku patetycznych momentach gdy pojawia się Arrival to Earth aż poczułem dumę w sercu

Chyba chodzi o moment,gdy motyw ten grany był bardzo wolno,utwór " There is no plan ".
I jeszcze coś na koniec: po " Transformers 3 " nie spodziewałem się niczego nowego,odmiennego,gdyż znam dorobek reżyserski pana Baya i dokładnie wiedziałem,czego mogę się spodziewać,miałem tylko nadzieję na film lepszy od dwójki i nie zawiodłem się
zauważmy ze i w latach 90-tych powstawały filmy sztampowe i przeciętne,chociażby " First Knight " z dobrą obsadą ale traktujący legendę o Królu Arturze w dosyć kiczowaty sposób,lub " 13 Wojownik ",inne filmy Baya też nie grzeszą oryginalnością,więc kino rozrywkowe nie jest jednak domenom ostatniej dekady - choć tak można by odebrać pierwszą część mojej wypowiedzi,tę o efektach

A jeżeli ktoś chce zobaczyć naprawdę koszmarny film,bez scenariusza i aktorstwa,to proponuję filmy Uwe Bolla lub " The Last Airbender " - w tym ostatnim przypadku nie można zwalić winy na Baya i jego specyfikę kręcenia filmów - reżyser ubiegłorocznego gniota zachwycił świat " Dziewiątym zmysłem ",niezłym ' Niezniszczalnym ",świetnymi " Znakami " i " Osadą ',potem było już ponoć gorzej / nie widziałem jeszcze Jego ostatnich dwóch filmów przed TLA /,ale to co zrobił w przypadku ekranizacji animacji ' Avatar The Last Airbender ' woła o pomstę do nieba,bo nie rozumiem jak można zaprzepaścić tak duży potencjał tkwiący w rysunkowym pierwowzorze i przerobić go na zupełnie nijaki i bezpłciowy obraz dla nikogo? - bo jeżeli reżyser nie czuł się dobrze w tej konwencji,nie potrafił tworzyć epickiego widowiska fantasy,nie zrozumiał fabuły lub nie miał bladego pomysłu na film,to po jakiego grzyba brał się za jego realizację?.