CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Melancholia
Nie przekonał mnie Lars, szczerze to jestem nawet rozczarowany, bo pozytywne recenzje narobiły mi smaka na ten film. Bardzo "letni" jest ten von trierowy koniec świata, mam ogólne wrażenie, że reżyser dotyka tylko powierzchni problemu, w ogóle w niego nie wnika i tylko prześlizguje się, nie zadając kluczowych pytań. Brak jakichkolwiek pytań "abstrakcyjnych" aż razi - rozumiem, że Von Trier może być antyreligijny i celowo nie wspomina ani razu o Bogu, Absolucie, ale tego typu braki/luki w scenariuszu sprawiają, że wydaje się on momentami sztuczny: jak gdyby Von Trier wyciął z opowieści pewne fragmenty, tylko po to, żeby coś zamanifestować. Mogę ewentualnie przyjąć wersję, że koniec świata w Melancholii to tylko pretekst dla zupełnie innej opowieści i że tak naprawdę nie jest to film o końcu świata, tylko o walce z depresją dotykającą głównej bohaterki; tyle że i w tej kwestii niewiele moim zdaniem ciekawego Von Trier odkrywa (Antychryst, którego nie lubię, był pod tym względem znacznie bardziej kreatywny i przekonujący). Ogólnie więc film jest dość lekki jak na tego reżysera i niewiele wnosi do tematu. Ktoś porównywał go do Ofiarowania - z całym szacunkiem, ale film Tarkowskiego jest od Melancholii o lata świetlne mądrzejszy i piękniejszy.
Co nie znaczy, że Von Trier nakręcił słaby film - ogląda się to całkiem nieźle.
Nie przekonał mnie Lars, szczerze to jestem nawet rozczarowany, bo pozytywne recenzje narobiły mi smaka na ten film. Bardzo "letni" jest ten von trierowy koniec świata, mam ogólne wrażenie, że reżyser dotyka tylko powierzchni problemu, w ogóle w niego nie wnika i tylko prześlizguje się, nie zadając kluczowych pytań. Brak jakichkolwiek pytań "abstrakcyjnych" aż razi - rozumiem, że Von Trier może być antyreligijny i celowo nie wspomina ani razu o Bogu, Absolucie, ale tego typu braki/luki w scenariuszu sprawiają, że wydaje się on momentami sztuczny: jak gdyby Von Trier wyciął z opowieści pewne fragmenty, tylko po to, żeby coś zamanifestować. Mogę ewentualnie przyjąć wersję, że koniec świata w Melancholii to tylko pretekst dla zupełnie innej opowieści i że tak naprawdę nie jest to film o końcu świata, tylko o walce z depresją dotykającą głównej bohaterki; tyle że i w tej kwestii niewiele moim zdaniem ciekawego Von Trier odkrywa (Antychryst, którego nie lubię, był pod tym względem znacznie bardziej kreatywny i przekonujący). Ogólnie więc film jest dość lekki jak na tego reżysera i niewiele wnosi do tematu. Ktoś porównywał go do Ofiarowania - z całym szacunkiem, ale film Tarkowskiego jest od Melancholii o lata świetlne mądrzejszy i piękniejszy.
Co nie znaczy, że Von Trier nakręcił słaby film - ogląda się to całkiem nieźle.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Dużo nagości jest? 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Trochę, są cycki.Koper pisze:Dużo nagości jest?

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Widzisz Kryszard, żaden epic fail. Zresztą, jak widzę takie kadry:

i opis Marka to mogę zakładać, że ładne panie w plenerze to największy atut filmu.
Swoją drogą jak za von Trierem nie przepadam to tego typu ujęcia plenerowe u niego lubię (i nie chodzi mi o nagą babkę akurat). W "Antychryście" też było parę fajnych.

i opis Marka to mogę zakładać, że ładne panie w plenerze to największy atut filmu.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Ładne panie? Ani Dunst ani tym bardziej Gainsbourg bym takimi nie nazwał. 

- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Oj, tą pierwszą po pół litra byś nie pogardził pewnie. Tą drugą 40 lat temu podobnie. 

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
The Tree of Life
AKA Drzewo Bez Życia. Pozbawiona zupełnie energii, fabularnego "powera", odrobiny dramaturgii, najdłuższa w dziejach kina reklamówka widoków przyrody. Film jest totalnie bezjajeczny, tutaj naprawdę przydałby się jakiś konflikt dramatyczny, nie mówię o czymś monstrualnym, ale czymś, co nadałoby kolorytu fabule (oczywiście zdaję sobie sprawę, że u Malicka nie ma czegoś takiego, jak tradycyjnie rozumiane w kinie prowadzenie bohaterów). Nawet fakt śmierci dziecka jest rozegrany tak szybko (w pierwszych scenach filmu), że potem zupełnie uchodzi z niego para. Dzieciństwo i młodość w latach 50-tych są owszem, nakręcone pięknie, jest kilka cudownych wizualnych metafor (jak na poetę Malicka przystało), ale poza stertą oczywistości, z tego filmu nic nie wynika. Nawet jako polemika/komentarz do Księgi Hioba film Malicka razi ubóstwem... treści. Motyw z młodzieńcem próbującym odkryć, czy jego natura jest dobra czy zła, to też tylko blade odbicie tego, co w Na wschód od Edenu Steinbeck (a filmowo - Kazan) zdołali tak fantastycznie oddać.
Duża część winy moim zdaniem spada na tę niestety irytującą manierę Malicka, do wygłaszania z offu prostych, jednozdaniowych przemyśleń/pytań, które może i są pytaniami fundamentalnymi, ale jednocześnie porażają banałem ("Pomóż mi być dobrym" oooch). To nie pierwszy jego film, w którym bohater-narrator banalizuje tematykę i sprowadza do parteru poetyckość obrazu. Nie obchodzi mnie, że pytania te zadaje nastolatek - nie idę na film egzystencjalny po to, by słuchać trywialnych rozmyślań gimnazjalisty; jeśli już zadajemy Wielkie Pytania, poszukujemy Wielkich Odpowiedzi, to spróbujmy nieco zgłębić temat, rozbudujmy monolog wewnętrzny albo po prostu zaryzykujmy i usuńmy narratora, pozostawiając wszystko obrazowi. A tak mamy piękne metafory, które przez banał monologów zostają sprowadzone do roli ozdobnika.
Osobną kwestią jest cały segment "przyrodniczy" (powstanie kosmosu/powstanie życia na ziemi/dinozaury...), który jest czymś muzyczno-wizualnie przepysznym, ale na dłuższą metę patetycznie nad-ambitnym. Niestety segment ten jest nudny - Kubrick w 2001 też potrafił długo pokazywać małpy, ale do jak dramatycznej kulminacji zdołał tym doprowadzić. U Malicka mamy tylko jeden krótki przebłysk tego typu, a reszta to pretensjonalna symfonia ku czci Aktu Kreacji. Nie chodzi nawet o to, czy te wymuskane kadry pasują do reszty filmu, bo to kwestia interpretacji - chodzi po prostu o to, że razem z bezjajecznym wątkiem obyczajowym, sprawiają, że film Malicka to taka wydmuszka. Niby o wszystkim, a tak naprawdę o niczym. Dawno już czas w kinie mi się tak nie dłużył - rozczarowanie roku. Dajcie mi Bergmana albo Tarkowskiego.
AKA Drzewo Bez Życia. Pozbawiona zupełnie energii, fabularnego "powera", odrobiny dramaturgii, najdłuższa w dziejach kina reklamówka widoków przyrody. Film jest totalnie bezjajeczny, tutaj naprawdę przydałby się jakiś konflikt dramatyczny, nie mówię o czymś monstrualnym, ale czymś, co nadałoby kolorytu fabule (oczywiście zdaję sobie sprawę, że u Malicka nie ma czegoś takiego, jak tradycyjnie rozumiane w kinie prowadzenie bohaterów). Nawet fakt śmierci dziecka jest rozegrany tak szybko (w pierwszych scenach filmu), że potem zupełnie uchodzi z niego para. Dzieciństwo i młodość w latach 50-tych są owszem, nakręcone pięknie, jest kilka cudownych wizualnych metafor (jak na poetę Malicka przystało), ale poza stertą oczywistości, z tego filmu nic nie wynika. Nawet jako polemika/komentarz do Księgi Hioba film Malicka razi ubóstwem... treści. Motyw z młodzieńcem próbującym odkryć, czy jego natura jest dobra czy zła, to też tylko blade odbicie tego, co w Na wschód od Edenu Steinbeck (a filmowo - Kazan) zdołali tak fantastycznie oddać.
Duża część winy moim zdaniem spada na tę niestety irytującą manierę Malicka, do wygłaszania z offu prostych, jednozdaniowych przemyśleń/pytań, które może i są pytaniami fundamentalnymi, ale jednocześnie porażają banałem ("Pomóż mi być dobrym" oooch). To nie pierwszy jego film, w którym bohater-narrator banalizuje tematykę i sprowadza do parteru poetyckość obrazu. Nie obchodzi mnie, że pytania te zadaje nastolatek - nie idę na film egzystencjalny po to, by słuchać trywialnych rozmyślań gimnazjalisty; jeśli już zadajemy Wielkie Pytania, poszukujemy Wielkich Odpowiedzi, to spróbujmy nieco zgłębić temat, rozbudujmy monolog wewnętrzny albo po prostu zaryzykujmy i usuńmy narratora, pozostawiając wszystko obrazowi. A tak mamy piękne metafory, które przez banał monologów zostają sprowadzone do roli ozdobnika.
Osobną kwestią jest cały segment "przyrodniczy" (powstanie kosmosu/powstanie życia na ziemi/dinozaury...), który jest czymś muzyczno-wizualnie przepysznym, ale na dłuższą metę patetycznie nad-ambitnym. Niestety segment ten jest nudny - Kubrick w 2001 też potrafił długo pokazywać małpy, ale do jak dramatycznej kulminacji zdołał tym doprowadzić. U Malicka mamy tylko jeden krótki przebłysk tego typu, a reszta to pretensjonalna symfonia ku czci Aktu Kreacji. Nie chodzi nawet o to, czy te wymuskane kadry pasują do reszty filmu, bo to kwestia interpretacji - chodzi po prostu o to, że razem z bezjajecznym wątkiem obyczajowym, sprawiają, że film Malicka to taka wydmuszka. Niby o wszystkim, a tak naprawdę o niczym. Dawno już czas w kinie mi się tak nie dłużył - rozczarowanie roku. Dajcie mi Bergmana albo Tarkowskiego.
- Arthur
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1135
- Rejestracja: śr paź 20, 2010 21:16 pm
- Lokalizacja: Pzn
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Słuchajcie tego!
Wczoraj grubo po 22 wracam sobie rowerkiem do domu, jadę jednym brzegiem Malty(takie jezioro sztuczne w pzn) i widzę perfidnie wielki ekran rażący po oczach ludzi, mówie sobie- szlag by wziął odpalili taką oczo***ną reklamę i to na całą noc... Słyszę jakieś szumy/dźwięki pojedyńcze, nic jadę dalej. Zbliżam się i słyszę coraz głośniej nadjeżdzającą sekcję dęta(w tle skrzeczą żaby i jeszcze słychać techno-koncert). Jeszcze moment i już wiem co się po drugiej stronie dzieje: Inception
, no więc wypadałoby zostać na final (żaby i techno już umilkły) i "Time" roznosiło się nocnymi strumieniami na setki metrów pochłaniając setki ludzi w jakiś nieokreślony stan zadumania, przemyśleń, miłości i szczęścia. Coś AWESOME!! Hans is unbelievable. Pękałem z dumy, że tylu ludzi mogło poznać moc muzyki filmowej
Oby tak dalej
Wczoraj grubo po 22 wracam sobie rowerkiem do domu, jadę jednym brzegiem Malty(takie jezioro sztuczne w pzn) i widzę perfidnie wielki ekran rażący po oczach ludzi, mówie sobie- szlag by wziął odpalili taką oczo***ną reklamę i to na całą noc... Słyszę jakieś szumy/dźwięki pojedyńcze, nic jadę dalej. Zbliżam się i słyszę coraz głośniej nadjeżdzającą sekcję dęta(w tle skrzeczą żaby i jeszcze słychać techno-koncert). Jeszcze moment i już wiem co się po drugiej stronie dzieje: Inception


Szczęście to jedyna rzecz, która się mnoży, gdy się ją dzieli. - Albert Schweitzer
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Ostrzeżenie za offtopa!
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
to było wiadomo jak wybuczeli film w Cannes, ale cóż, Mallick się dobrał z DesplatemMarek Łach pisze:The Tree of Life
AKA Drzewo Bez Życia. Pozbawiona zupełnie energii, fabularnego "powera", odrobiny dramaturgii, najdłuższa w dziejach kina reklamówka widoków przyrody. Film jest totalnie bezjajeczny, tutaj naprawdę przydałby się jakiś konflikt dramatyczny, nie mówię o czymś monstrualnym, ale czymś, co nadałoby kolorytu fabule (oczywiście zdaję sobie sprawę, że u Malicka nie ma czegoś takiego, jak tradycyjnie rozumiane w kinie prowadzenie bohaterów). Nawet fakt śmierci dziecka jest rozegrany tak szybko (w pierwszych scenach filmu), że potem zupełnie uchodzi z niego para. Dzieciństwo i młodość w latach 50-tych są owszem, nakręcone pięknie, jest kilka cudownych wizualnych metafor (jak na poetę Malicka przystało), ale poza stertą oczywistości, z tego filmu nic nie wynika. Nawet jako polemika/komentarz do Księgi Hioba film Malicka razi ubóstwem... treści. Motyw z młodzieńcem próbującym odkryć, czy jego natura jest dobra czy zła, to też tylko blade odbicie tego, co w Na wschód od Edenu Steinbeck (a filmowo - Kazan) zdołali tak fantastycznie oddać.
Duża część winy moim zdaniem spada na tę niestety irytującą manierę Malicka, do wygłaszania z offu prostych, jednozdaniowych przemyśleń/pytań, które może i są pytaniami fundamentalnymi, ale jednocześnie porażają banałem ("Pomóż mi być dobrym" oooch). To nie pierwszy jego film, w którym bohater-narrator banalizuje tematykę i sprowadza do parteru poetyckość obrazu. Nie obchodzi mnie, że pytania te zadaje nastolatek - nie idę na film egzystencjalny po to, by słuchać trywialnych rozmyślań gimnazjalisty; jeśli już zadajemy Wielkie Pytania, poszukujemy Wielkich Odpowiedzi, to spróbujmy nieco zgłębić temat, rozbudujmy monolog wewnętrzny albo po prostu zaryzykujmy i usuńmy narratora, pozostawiając wszystko obrazowi. A tak mamy piękne metafory, które przez banał monologów zostają sprowadzone do roli ozdobnika.
Osobną kwestią jest cały segment "przyrodniczy" (powstanie kosmosu/powstanie życia na ziemi/dinozaury...), który jest czymś muzyczno-wizualnie przepysznym, ale na dłuższą metę patetycznie nad-ambitnym. Niestety segment ten jest nudny - Kubrick w 2001 też potrafił długo pokazywać małpy, ale do jak dramatycznej kulminacji zdołał tym doprowadzić. U Malicka mamy tylko jeden krótki przebłysk tego typu, a reszta to pretensjonalna symfonia ku czci Aktu Kreacji. Nie chodzi nawet o to, czy te wymuskane kadry pasują do reszty filmu, bo to kwestia interpretacji - chodzi po prostu o to, że razem z bezjajecznym wątkiem obyczajowym, sprawiają, że film Malicka to taka wydmuszka. Niby o wszystkim, a tak naprawdę o niczym. Dawno już czas w kinie mi się tak nie dłużył - rozczarowanie roku. Dajcie mi Bergmana albo Tarkowskiego.


#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Czyli tak jak przypuszczałem przerost formy nad treścią
Przeczytałem już parę opinii łącznie z tą markową i jakoś już mi się nie chce na ten film iść.
Marek lepiej napisz jak tam dinusie?

Marek lepiej napisz jak tam dinusie?

#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Marasowi się światopogląd zawalił
Wyczekiwał Malika jak sójka wylotu za morze, a tu i film kupa i Desplata każdy jedzie 


#FUCKVINYL
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
Dinusie były w dwóch czy trzech scenach. Ludzie na sali się śmiali.
Są dość ładnie zrobione (na pewno lepiej niż w King Kongu), ale odkąd obejrzałem Jurassic Park, żadne nie-spielbergowe dinusie mnie nie przekonują. 


- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
W King Kongu dinozaury to były tak realistyczne jak jakieś jaszczurki z doklejanymi rogami w filmach z lat 50. 
A Jurassic Parku to już nic nie przebije. Z dwójki magików od efektów w tamtym filmie: Winston-Murren, ostał się już tylko jeden przecież.
A jakaż to klasyka ilustruje dinozaury?
Smetana? a może Preisner? 

A Jurassic Parku to już nic nie przebije. Z dwójki magików od efektów w tamtym filmie: Winston-Murren, ostał się już tylko jeden przecież.

A jakaż to klasyka ilustruje dinozaury?


"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński