Krewetki były problemem, zniszczenie statku oznaczało, że problem definitywnie zostaje na Ziemi.Koper pisze: Jeśli rozumieli zasady działania to powinni na tej podstawie zbudować własne wersje broni, działające z DNA ludzkim. Ale sam statek, zdolny przemierzać kosmos i pokonywać ot tak sobie ziemską grawitację był niewątpliwie ciekawszym okazem badań niż jakiekolwiek karabiny obcych. Czy jego dewastowanie byłoby aktem agresji? Skoro krewetki były standardowo głupsze od Foresta, to raczej nie powinni się tym przejmować. Zwłaszcza, że i tak w planach było przesiedlenie do krewetkowego Oświęcimia.![]()
Może krewetki brały ze sobą jakąś czesc dobytku na Ziemię? Karabiny łatwo było przemycic, a w filmie widac, że chociaż prawns nie rozumieją po ludzku terminu "własnosc" to jednak (przynajmniej czesc z nich, a to wystarczy - aż tyle tej broni w filmie przecież wcale nie widzimy) przechowywały w swoich domach różne przedmioty, co w sumie odpowiada terminowi "posiadanie". Robota mogli przecież ściągnąc/wykrasc Nigeryjczycy - wystarczyło przekupic kogoś z ochrony dystryktu, poza tym 2 lata to masa czasu na wszelkie przekręty. Tyle że nie bardzo rozumiem, jakie znaczenie dla samego filmu ma wyjaśnienie tego wątku, Blompkamp pozostawia go domysłom, nie widzę w filmie niczego co prowadziłoby tu do jakichś sprzeczności logicznych.Koper pisze: Kolejne pytania: jak krewetki ściągnęły ze statku wiszącego kilkadziesiąt metrów nad ziemią broń i wielkie roboty? Przecież transport organizowała MNU. Wysłali helikoptery po krewetki i razem z nimi zabierali na pokład to wszystko? Pomijając kwestie techniczno-załadunkowe, to nie przeszkadzało im to? Nie zwracali na to uwagi?
Tu zgoda.Koper pisze:A hybryda w trakcie przemiany? To dopiero interesujące z naukowego punktu widzenia obserwować i badać kolejne fazy przemiany. Ale nie dla MNU. Lepiej zawczasu pociąć na części i zrobić sekcję. Więcej: zrobić sekcję zwłok przed śmiercią obiektu badań.![]()
Tego zupełnie rozumiem i mówisz to ty, stary fan SF:P Przecież w każdym filmie z tego gatunku jest pewien minimalny element umowności, który przyjmujemy z góry za pewnik. Może i Blomkamp wybrał wyjście banalne, ale czy od razu oznacza to głupie? Głupim pomysłem jest kwas zamiast krwi, a jakoś nie przeszkadza nam to w odbiorze Aliena, co więcej tłumaczy się go w ten sposób, że to odmienna rasa o nieznanej nam budowie i ten kwas w żyłach mogła miec:P Analogicznie - krewetki to odmienna rasa z inną technologią, "spray" mógł powodowac zmiany genetyczne. Banalne ale do przyjęcia.Koper pisze:No a tu największy bzdet. Zamiana z jednego organizmu w drugi po psiknięciu się "sprayem". I to niby "Avatar" ma być baśniowy.![]()
Mucha to wiadomo. TR w sumie też można podciagnac. Dystrykt fajnie szanuje dorobek SF i odwołuje się do pewnych motywów:)Koper pisze:Oczywiście Wawrzyniec ma rację z tymi podobieństwami do "Muchy". Ja jeszcze widzę podobieństwo do "Total Recall" w scenie ucieczki bohatera ze stołu operacyjnego.![]()
Akurat myślę, że pod względem formy ten film jest niezwykle zgrabny. Po prostu przejście czy stopniowe odejście od formy reportażu do "kamery z ręki" wypada bardzo naturalnie, zwłaszcza że nie następuje w jednej chwili - szwankowałoby, gdyby Blomkamp zamiast trzęsącego się obrazu postawił kamerę na statywie. I też nie uważam D9 za wielkie, odkrywcze dzieło, tylko za świetny filmKoper pisze: Oczywiście, żeby nie było, zgadzam się, że "Dystrykt 9" to jeden z najciekawszych filmów sci-fi ostatnich lat, ale też nie jest to jakieś wielkie i odkrywcze dzieło. W dodatku mam wrażenie, że Blomkamp nie mógł się do końca zdecydować, czy jechać z reportażową formą, czy bardziej klasyczną (i wyszło pół na pół), czy ma być realistycznie, prawdopodobnie, czy może bardziej alegorycznie - apertheid etc.. I tu też wyszło pół na pół.

Nie wiadomo czy miały, ale nie oznacza to że nie miały. Niektórzy ludzie wolą owce od kobiet, więc czemu dziwi cię takie ekstremum jak to zasygnalizowane przez Blomkampa?:PKoper pisze: I jeszcze te denne wątki "międzygalaktycznej prostytucji". No, sorry, ale czy krewetki w ogóle miały płeć?Ziemskie kobiety były dla nich równie atrakcyjne jak oni dla nas.
W D9 nie ma wątku przyjaźni, D9 w ogóle nie patrzy na problem apartheidu w tak edukacyjny sposób jak nauka tolerancji. Wikus niczego się nie nauczył, walczył o przetrwanie, nie pokochał krewetek, tylko próbował ratowac siebie. Pomyliłeś film z AvataremKoper pisze: Wątek przyjaźni międzyrasowej to żadna nowość w sci-fi, wiele książek go przerabiało i w moim odczuciu ciekawiej niż "D9", który go w sumie ledwie liznął. Także "Enemy Mine" to przerabiał i też o wiele ciekawiej, bo tam główny bohater nie musiał zmutować w Dracka, by zrozumieć obcą rasę.

WALL-E to arcydzieło, jesli traktowac je jako film SF, to obok CoM najlepsze SF dekady...Koper pisze:Wawrzyniec - "Wall-E" to oczywiście również bardzo dobry film (mimo, iż wygląd tytułowego bohatera zerżnięto z "Krótkiego spięcia") ale to też nie za bardzo "science" fiction.
![]()
Dobra, musiałem się odniesc do powyższych, następnym razem postaram się nie offtopowac
