nie oglądałem tegoMystery Man pisze:Matka Joanna od Aniołów się chowa?
CO OSTATNIO OGLĄDALIŚCIE?
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Mad Men - ukończone. Będzie mi się dłużyło oczekiwanie na kolejny sezon. O ile pierwsze trzy były imho na mniej więcej równym poziomie, tak czwarty wybija się na plus. Odświeżenie otoczenia, "fresh start" bohaterów zrobiły dobrze serialowi. Bardzo fajny jest też pomysł z Donem prowadzącym dziennik - taka narracja z offu pozwala na sporo ciekawych spostrzeżeń. No i ten sezon ma najładniejsze laski.
Co mi się najbardziej w Mad Men podoba, to to że w sumie jak na kino "gadane" nie ma tu wcale jakiegoś zatrzęsienia dialogów. Don jest zamknięty w sobie, Peggy też sporo problemów przeżywa we wnętrzu, Betty to w ogóle materiał na psychoanalizę - poza tym twórcy często przedstawiają postaci w momentach, gdy te są samotne, co podkręca psychologiczne napięcie (oczywiście duża część zasług wędruje do świetnego aktorstwa). No i czołowe postaci są wspaniale rozpisane - po tych czterech sezonach o każdej z nich można by spory esej napisać. Ogólnie świetny serial, może nie trafia do mojego top 3, ale na pewno plasuje się wysoko, a Draper to jeden z najciekawszych bohaterów współczesnej telewizji.
-
bladerunner
Komentarze Marka odnośnie MM to miód na moje wrażenia
Co tu dużo pisać, serial geniusz, Draper kozak, nic tylko czekać na kolejny sezon 
Ja widziałem ostatnio "Znikający punkt". Ależ mnie zaskoczył ten film. Spodziewałem się raczej czegoś w stylu "Pojedynku na Szosie", a dostałem pełen alegorii i symboli obraz o wolności i buncie jednostki, swoją wymową robiący nie mniejsze wrażenie jak Easy Rider czy Hair, wow, just wow!
W związku z nadchodzącą Oscarową galą zobaczyłem jeszcze "Blue Valentine". Świetne kino, pretendujące do 10 najlepszych filmów ubiegłego roku. Kapitalnie zagrane, niezwykle realistyczne, prawdziwe i gorzkie, lubię takie
Bardzo dobrze został wykorzystany zabieg pomieszania chronologii, przez co cały film zyskał na przewrotności, a wiele scen na emocjach, pozostawiawszy widza z wieloma myślami w głowie. Jestem na tak.
Jako wierny fan i wyznawca Allena, tradycyjnie przed polską premierą, skusiłem się jeszcze na jego najnowszy film. O ile ostatni "Whatever Works" uznaję za film udany i najlepszy od czasu "Match Point" tak "You Will Meet a Tall Dark Stranger" strasznie mnie zawiódł, oczywiście miło się oglądało, choć z takimi aktorami to nie problem, było parę niezłych tekstów, scen, również przewrotnych, ale jak dla mnie to film o niczym z tematem, choć podanym w nieco innej otoczce, wałkowanym już tysiąckrotnie, do kina na pewno się nie wybiorę, a to zawsze dla Allena robiłem, nie chcę mi się oglądać tego po drugi raz ...
Ja widziałem ostatnio "Znikający punkt". Ależ mnie zaskoczył ten film. Spodziewałem się raczej czegoś w stylu "Pojedynku na Szosie", a dostałem pełen alegorii i symboli obraz o wolności i buncie jednostki, swoją wymową robiący nie mniejsze wrażenie jak Easy Rider czy Hair, wow, just wow!
W związku z nadchodzącą Oscarową galą zobaczyłem jeszcze "Blue Valentine". Świetne kino, pretendujące do 10 najlepszych filmów ubiegłego roku. Kapitalnie zagrane, niezwykle realistyczne, prawdziwe i gorzkie, lubię takie
Jako wierny fan i wyznawca Allena, tradycyjnie przed polską premierą, skusiłem się jeszcze na jego najnowszy film. O ile ostatni "Whatever Works" uznaję za film udany i najlepszy od czasu "Match Point" tak "You Will Meet a Tall Dark Stranger" strasznie mnie zawiódł, oczywiście miło się oglądało, choć z takimi aktorami to nie problem, było parę niezłych tekstów, scen, również przewrotnych, ale jak dla mnie to film o niczym z tematem, choć podanym w nieco innej otoczce, wałkowanym już tysiąckrotnie, do kina na pewno się nie wybiorę, a to zawsze dla Allena robiłem, nie chcę mi się oglądać tego po drugi raz ...
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Też ten film lubię, te amerykańskie bezdroża i samotny uciekinier - ładne.Mystery Man pisze:Ja widziałem ostatnio "Znikający punkt". Ależ mnie zaskoczył ten film. Spodziewałem się raczej czegoś w stylu "Pojedynku na Szosie", a dostałem pełen alegorii i symboli obraz o wolności i buncie jednostki, swoją wymową robiący nie mniejsze wrażenie jak Easy Rider czy Hair, wow, just wow!
Hmm to szkoda. Ale może jeśli mi Whatever Works kompletnie się nie podobało (dla mnie to chyba najgorszy film Allena), to może You Will Meet... dla odmiany mi podejdzie?Jako wierny fan i wyznawca Allena, tradycyjnie przed polską premierą, skusiłem się jeszcze na jego najnowszy film. O ile ostatni "Whatever Works" uznaję za film udany i najlepszy od czasu "Match Point" tak "You Will Meet a Tall Dark Stranger" strasznie mnie zawiódł, oczywiście miło się oglądało, choć z takimi aktorami to nie problem, było parę niezłych tekstów, scen, również przewrotnych, ale jak dla mnie to film o niczym z tematem, choć podanym w nieco innej otoczce, wałkowanym już tysiąckrotnie, do kina na pewno się nie wybiorę, a to zawsze dla Allena robiłem, nie chcę mi się oglądać tego po drugi raz ...
No i ten ryk Dodge'a Challenger'a, symfonia dla mych uszuMarek Łach pisze:Też ten film lubię, te amerykańskie bezdroża i samotny uciekinier - ładne.
Najgorszy? Miał słabsze, chyba, że chodzi Ci o polskie tłumaczenie tytułuMarek Łach pisze:Hmm to szkoda. Ale może jeśli mi Whatever Works kompletnie się nie podobało (dla mnie to chyba najgorszy film Allena), to może You Will Meet... dla odmiany mi podejdzie?
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Eee.. Bananowy czubek był śmiechowy, durny, acz w dobrym tego słowa znaczeniu to był "Jak się masz koteczku?", a Złote czasy radia, mimo, iż nudne, to jeszcze ujdąMarek Łach pisze:Szczerze to nawet fatalnego Scoopa i durnego Bananowego czubka wolę od WW.A np. słabe Złote czasy radia to już zupełnie inna półka imho.
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35184
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Dla mnie największym nieporozumieniem w filmografii Allena jest filmografia AllenaMystery Man pisze:Dla mnie największym nieporozumieniem w filmografii Allena jest "Słodki drań", po co i komu on to nakręcił to nie mam pojęcia, widać akurat w tamtym roku Woody nie miał pomysłu na film i tak powstał "Słodki drań"
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
The Town
Po wszystkich ochach i achach rozczarowałem się. Raz że to taka "Gorączka" w wersji lite, dwa że film jest praktycznie jednowątkowy, bez godnego przeciwnika (Don Draper w obsadzie to plus, ale postać jaką gra nie ma zupełnie charakteru), bez ciekawszych dylematów, praktycznie prześlizguje się po wszystkich motywach... wygląda to tak jakby Affleck naoglądał się Manna i chciał po swojemu zmienić finał Heat. Dla mnie duży zawód, bo dostałem sensacyjne rzemiosło, o którym za tydzień już nie będę pamiętał - całe szczęście, że Akademia nie wcisnęła tego do best picture...
Po wszystkich ochach i achach rozczarowałem się. Raz że to taka "Gorączka" w wersji lite, dwa że film jest praktycznie jednowątkowy, bez godnego przeciwnika (Don Draper w obsadzie to plus, ale postać jaką gra nie ma zupełnie charakteru), bez ciekawszych dylematów, praktycznie prześlizguje się po wszystkich motywach... wygląda to tak jakby Affleck naoglądał się Manna i chciał po swojemu zmienić finał Heat. Dla mnie duży zawód, bo dostałem sensacyjne rzemiosło, o którym za tydzień już nie będę pamiętał - całe szczęście, że Akademia nie wcisnęła tego do best picture...
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Wujek Boonmee, który potrafi przywoływać swoje poprzednie wcielenia :)))))))
Są takie filmy, po których seansie wypada zapytać: WTF? Ten nagrodzono Złotą Palmą w Cannes (przez jury pod przewodnictwem Tima Burtona i z Desplatem w składzie) - pytanie dlaczego. Trudno mi ten film w ogóle ogarnąć, chyba po prostu bariera kulturowa między Polską a Tajlandią i między cywilizacją zachodnią a buddyzmem jest w tym wypadku zbyt trudna do przekroczenia (przynajmniej dla mnie). W filmie duchy zmarłych krążą gdzieś wokół żyjących, odwiedzają ich w różnych postaciach (np. syn tytułowego bohatera przybywa owłosiony niczym Chewbacca, bo za życia zetknął się z Duchem Małpą); w środku filmu reżyser rzuca nas nagle w przypowieść/legendę z przeszłości, w której podstarzała księżniczka doprowadzona zostaje do orgazmu przez rybę (!), co w sumie mnie nie zaskakuje aż tak bardzo w przypadku orientu (wystarczy sobie przypomnieć grafiki Hokusaia, które przedstawiały seks z ośmiornicą). Na koniec postaci ulegają... rozdwojeniu (?), kobieta i mnich oglądają telewizję, podczas gdy ta sama kobieta i mnich opuszczają pokój i idą do restauracji. Ogólnie czuć, że to film o odchodzeniu, o wspomnieniach, o przechodzeniu na "kolejny etap" - ale żadnych praktycznie konkretnych interpretacji nie umiem zbudować w tym momencie. Może za jakiś czas uporządkuję w głowie to co widziałem, nie potrafię teraz powiedzieć czy było to udane czy nie, ale nie mam ochoty oglądać tego powtórnie. Film tylko dla odważnych. ;)
Są takie filmy, po których seansie wypada zapytać: WTF? Ten nagrodzono Złotą Palmą w Cannes (przez jury pod przewodnictwem Tima Burtona i z Desplatem w składzie) - pytanie dlaczego. Trudno mi ten film w ogóle ogarnąć, chyba po prostu bariera kulturowa między Polską a Tajlandią i między cywilizacją zachodnią a buddyzmem jest w tym wypadku zbyt trudna do przekroczenia (przynajmniej dla mnie). W filmie duchy zmarłych krążą gdzieś wokół żyjących, odwiedzają ich w różnych postaciach (np. syn tytułowego bohatera przybywa owłosiony niczym Chewbacca, bo za życia zetknął się z Duchem Małpą); w środku filmu reżyser rzuca nas nagle w przypowieść/legendę z przeszłości, w której podstarzała księżniczka doprowadzona zostaje do orgazmu przez rybę (!), co w sumie mnie nie zaskakuje aż tak bardzo w przypadku orientu (wystarczy sobie przypomnieć grafiki Hokusaia, które przedstawiały seks z ośmiornicą). Na koniec postaci ulegają... rozdwojeniu (?), kobieta i mnich oglądają telewizję, podczas gdy ta sama kobieta i mnich opuszczają pokój i idą do restauracji. Ogólnie czuć, że to film o odchodzeniu, o wspomnieniach, o przechodzeniu na "kolejny etap" - ale żadnych praktycznie konkretnych interpretacji nie umiem zbudować w tym momencie. Może za jakiś czas uporządkuję w głowie to co widziałem, nie potrafię teraz powiedzieć czy było to udane czy nie, ale nie mam ochoty oglądać tego powtórnie. Film tylko dla odważnych. ;)