Czego ostatnio słuchaliście?
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34963
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34963
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
O tak "Veronica" jest rzeczywiście dobra. Płyta w sumie też nie za długa, więc słucha się tego przyjemnie. Plus jak na HGW, wyjątkowo spokojna i stonowana muzyka.
Może gdyby HGW znalazł podobny projekt jak ten napisał być dobrego, zamiast ciągle eksperymentować dla Tony'ego Scotta.
Może gdyby HGW znalazł podobny projekt jak ten napisał być dobrego, zamiast ciągle eksperymentować dla Tony'ego Scotta.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
Dla mnie Veronica w filmie działa dobrze, w pamięci zostaje zwłaszcza scena morderstwa głównej bohaterki świetnie zilustrowana przez HGW. Na płycie jest jednak troszkę monotonna. Na pewno bardziej wartościowa muzyka od niektórych obecnych dokonań Gregsona, ale jakby mniej atrakcyjna czy to od Genezy czy Prince'a. Także pytanie pozostaje czy lepsza? i tak i nieMefisto pisze:Veronica Guerin - ah, czemu HGW już tak dziś nie pisze? Wspaniałe tematy, świetny, poruszający klimat. Magiczna ścieżka, która świetnie sprawuje się w filmie. Szkoda trochę tych powtórzeń, ale i tak nie jest źle. 4, a nawet 4,5 / 5

- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
A ja Barry'ego słuchać nie będę. Nie rozumiem co to za trend, po śmierci kompozytora nagle go dużo słuchać?
Howard Shore - Dogma
Fajny scorek, miło się słucha. Bardzo fajne są niektóre rozwiązania. "Behold the Metatron" jest świetne. Miejscami jest trochę monotonnie i nudnawo, ale całościowo sprawia dobre wrażenie. No i bardzo dobra piosenka Morissette.
4/5
Howard Shore - Dogma
Fajny scorek, miło się słucha. Bardzo fajne są niektóre rozwiązania. "Behold the Metatron" jest świetne. Miejscami jest trochę monotonnie i nudnawo, ale całościowo sprawia dobre wrażenie. No i bardzo dobra piosenka Morissette.
4/5
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Jaki znowu trend, lubię posłuchać sobie kogoś w jego urodziny, a co dopiero w dniu jego śmierci. Muzyka nabiera zupełnie innej wymowy, wiedząc, iż jego autora nie ma już między nami. Ja to odbieram bardziej jak hołd i szacunek, niż jakiś trend. Jakby Vangelis klepnął dziś w kalendarz, ciekawe czy nie zapuścił byś go sobie wieczorkiem, ot tak dla uczczenia jego pamięci i powspominania jakim geniuszem byłDanielosVK pisze:A ja Barry'ego słuchać nie będę. Nie rozumiem co to za trend, po śmierci kompozytora nagle go dużo słuchać?

Jako coś to sorry za drastyczny przykład

- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Możliwe. Ale to dlatego, że Vangelisa słucham dość często i regularnie, więc mogłoby i na ten dzień paść. Ja po prostu słucham tego, na co mam w danej chwili ochotę (+ jakieś rzeczy, których nie znam, a poznaję).
A za "trend" wybaczcie, niezgrabnie to ująłem. Może lepiej "zwyczaj"?
A za "trend" wybaczcie, niezgrabnie to ująłem. Może lepiej "zwyczaj"?
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
- muaddib_dw
- Zdobywca Oscara
- Posty: 3237
- Rejestracja: wt lis 24, 2009 16:40 pm
- Lokalizacja: Kargowa
The Last Valley - MOC!!! Ścieżka chyba nieco w cieniu Lion in Winter (z której zresztą trochę czerpie), ale moim zdaniem niesłusznie, bo jest równie dobra. Może drażnić trochę ten chór szprechający po germańsku, ale generalnie to świetna muzyka.
4,5 / 5
The Rite - nawet niezłe, kilka tematów bardzo przyjemnych, z czego jeden bardzo mi się podobał. Oczywiście to film grozy, więc najebane underscore'u do nieprzytomności i trudno przejść drugą połowę płyty (na szczęście poniżej godziny). Co mnie raziło, to kalki z Copland Shore'a - brrr...
pomiędzy 2-3 / 5 bo nie wiem jak w filmie wypada.
Runaway - Goldsmithowe dziwadło elektroniczne. Temat główny daje radę, reszta dla prawdziwych twardzieli.
2 / 5
The Rescuers Down Under - świetny score Broughtona do animacji. Świetne, bogate tematy i w ogóle mniam! Szkoda tylko, że całość taka krótka. Jako bonus niezłe piosenki z pierwszej części.
4 / 5
Secretariat - wypełzło promo z dwoma suitami. Przyzwoity score, ale nic ponadto. Z uwagi na formę chwilami ściana dźwięku.
2,5 / 5
Flushed Away - do dziś nie widziałem filmu, ale piosenki dają radę. Szkoda, że na płycie tak potwornie mało score'u HGW (tylko jeden track!!!! WTF?). Ale całość krótka, przyjemna i z polotem.
3,5 / 5
Crossing the Line - kolejny, jeden z wielu Enniów na wysokim poziomie. Formą i underscorem przypomina In the line of fire z tego samego okresu. Bardzo mi podeszło.
4 / 5
Doubt - coraz bardziej mi się ten score podoba. Niby nijaki, ale piękny. Niby zbyt łagodny, a jednak ma w sobie coś. Co ciekawe parę fragmentów, które uwiodły mnie swego czasu na academy promo, na wydaniu oficjalnym brzmią jakoś sztucznie. Ale to i tak dobry score.
4 / 5
Casino Royale (1967) - bardzo fajna muzyczka, trochę swingu, trochę śpiewania i radośnie lekkie tematy. Zostawia w tyle sam przeciętny film. I o ile mogę tak powiedzieć, to jest to kolejny bondowski score, który nie zawodzi.
4 / 5
Take a Hard Ride - Goldsmith znowu do westernu. Tym razem cienko, nawet temat główny nie ma siły znanej z 100 rifles czy Breakheart Pass. Średnio, choć z klasą.
2,5 / 5
The Cowboys - a tu z kolei Williams nie zawodzi w temacie. Bardzo fajny temat główny i porządna reszta płyty.
4 / 5
The Mechanic - nowy Isham i 50 różnych wydań. Wziąłem się za to najdłuższe i pomimo kilku fajnych nut zaczyna nudzić gdzieś w połowie. Nie polecam, nie odradzam.
2,5 - 3 / 5 filmu nie znam jeszcze
The Secret of Kells - nowy Coulais nie zachwyca, ale i nie odrzuca. Chwilami całkiem fajny klimat tajemnicy i celtyckich rytmów. Szkoda tylko, że ilustracja nie dorasta do pięt utworom bonusowym by Kila.
3 / 5
Wonderland - Nyman to jednak geniusz, cały czas dzierga to samo, a za każdym razem hipnotyzuje słuchacza bez końca.
5 / 5
Singin' in the Rain - 50th anniversary edition - ale archaizm! Uwielbiam film, ale na płycie większość wciśniętego materiału nie ma sensu. Jasne, najlepsze szlagiery każdy sobie zanuci, ale reszta jest albo bez wyrazu poza filmem, albo nudzi. A już dodatek z innych, mniej znanych musicali to porażka.
Zawyżone 3 / 5 bo jednak wiadomo jakie piosenki mają nieśmiertelną klasę i urok.
Kikujiro - jeden z niewielu Hisaishich, przy których autentycznie wymiękam. Mistrzostwo!
5 / 5
Hors-La-Loi - takie sobie plumkadło dramatyczne Amara. Były lepsze. Ale gorsze też.
3 / 5
Blue Valentine - składanka dla wielbicieli elektronicznych eksperymentów (i zapewne fanów filmu, którego nie widziałem). Kilka nut ciekawych, ale spłynęło to po mnie całkowicie.
2 / 5
4,5 / 5
The Rite - nawet niezłe, kilka tematów bardzo przyjemnych, z czego jeden bardzo mi się podobał. Oczywiście to film grozy, więc najebane underscore'u do nieprzytomności i trudno przejść drugą połowę płyty (na szczęście poniżej godziny). Co mnie raziło, to kalki z Copland Shore'a - brrr...
pomiędzy 2-3 / 5 bo nie wiem jak w filmie wypada.
Runaway - Goldsmithowe dziwadło elektroniczne. Temat główny daje radę, reszta dla prawdziwych twardzieli.
2 / 5
The Rescuers Down Under - świetny score Broughtona do animacji. Świetne, bogate tematy i w ogóle mniam! Szkoda tylko, że całość taka krótka. Jako bonus niezłe piosenki z pierwszej części.
4 / 5
Secretariat - wypełzło promo z dwoma suitami. Przyzwoity score, ale nic ponadto. Z uwagi na formę chwilami ściana dźwięku.
2,5 / 5
Flushed Away - do dziś nie widziałem filmu, ale piosenki dają radę. Szkoda, że na płycie tak potwornie mało score'u HGW (tylko jeden track!!!! WTF?). Ale całość krótka, przyjemna i z polotem.
3,5 / 5
Crossing the Line - kolejny, jeden z wielu Enniów na wysokim poziomie. Formą i underscorem przypomina In the line of fire z tego samego okresu. Bardzo mi podeszło.
4 / 5
Doubt - coraz bardziej mi się ten score podoba. Niby nijaki, ale piękny. Niby zbyt łagodny, a jednak ma w sobie coś. Co ciekawe parę fragmentów, które uwiodły mnie swego czasu na academy promo, na wydaniu oficjalnym brzmią jakoś sztucznie. Ale to i tak dobry score.
4 / 5
Casino Royale (1967) - bardzo fajna muzyczka, trochę swingu, trochę śpiewania i radośnie lekkie tematy. Zostawia w tyle sam przeciętny film. I o ile mogę tak powiedzieć, to jest to kolejny bondowski score, który nie zawodzi.
4 / 5
Take a Hard Ride - Goldsmith znowu do westernu. Tym razem cienko, nawet temat główny nie ma siły znanej z 100 rifles czy Breakheart Pass. Średnio, choć z klasą.
2,5 / 5
The Cowboys - a tu z kolei Williams nie zawodzi w temacie. Bardzo fajny temat główny i porządna reszta płyty.
4 / 5
The Mechanic - nowy Isham i 50 różnych wydań. Wziąłem się za to najdłuższe i pomimo kilku fajnych nut zaczyna nudzić gdzieś w połowie. Nie polecam, nie odradzam.
2,5 - 3 / 5 filmu nie znam jeszcze
The Secret of Kells - nowy Coulais nie zachwyca, ale i nie odrzuca. Chwilami całkiem fajny klimat tajemnicy i celtyckich rytmów. Szkoda tylko, że ilustracja nie dorasta do pięt utworom bonusowym by Kila.
3 / 5
Wonderland - Nyman to jednak geniusz, cały czas dzierga to samo, a za każdym razem hipnotyzuje słuchacza bez końca.
5 / 5
Singin' in the Rain - 50th anniversary edition - ale archaizm! Uwielbiam film, ale na płycie większość wciśniętego materiału nie ma sensu. Jasne, najlepsze szlagiery każdy sobie zanuci, ale reszta jest albo bez wyrazu poza filmem, albo nudzi. A już dodatek z innych, mniej znanych musicali to porażka.
Zawyżone 3 / 5 bo jednak wiadomo jakie piosenki mają nieśmiertelną klasę i urok.
Kikujiro - jeden z niewielu Hisaishich, przy których autentycznie wymiękam. Mistrzostwo!
5 / 5
Hors-La-Loi - takie sobie plumkadło dramatyczne Amara. Były lepsze. Ale gorsze też.
3 / 5
Blue Valentine - składanka dla wielbicieli elektronicznych eksperymentów (i zapewne fanów filmu, którego nie widziałem). Kilka nut ciekawych, ale spłynęło to po mnie całkowicie.
2 / 5