A film mi się nie podobał. Bardzo lubię sci-fi ale to po prostu dla mnie była kicha.
To takie moje 3 grosze wtrącone w tę dyskusję.
Tu się nie mogę zgodzić. Przez ten wątek rodzinny film nabrał realizmu. Ukazanie go z tej perspektywy było świetnym pomysłem. Gdyby nie to, mielibyśmy Independence Day 2.A sceanriusz... no cóż... schrzaniono powieść wciskając typowo hollywoodzkie wątki rodzinne. Smile
Zgodzę się z Theudesem i Koperem. Spielberg podszedł do tematu w sposób nie spotykany w kinie s-f/katastroficznym, i mimo wszystkich zalet technicznych, realizacji, ogólnej perfekcji, Wojna światów tak naprawdę jest dość pusta emocjonalnie poza paroma scenami, które mają raczej charakter obserwacji reakcji społecznych (scena z vanem i rewolwerem) oraz sceną, która chyba najbardziej wbiła się w pamięć wszystkim - Tom Cruise zamykający za sobą drzwi zaraz przed konfrontacją z Timem Robbinsem. Znakomity pokaz dzisiejszych możliwości kina i bez wątpienia ciekawy pomysł, ale całość razi chłodem i taką pustką. Filmu się nie przeżywa ale raczej w stylu dokumentalnym jest się obserwatorem wydarzeń. Tylko pytanie: czy trzeba było wydać 125 milionów dolarów by zrobić taki eksperyment? heheThedues pisze:Mariusz coś tu mi nie pasuje;) nie po to technika idzie do przodu żeby dalej kpić z podstawowych zasad czy też praw fizyki:P Z ciekawością poczytam o tych 10 minutach, które urzekły Cię w tym filmie;)
Bo ja zwróciłem tylko uwagę na znakomity montaż efektów dźwiękowych oraz znakomitą jak zawsze pracę naszego operatora.
