Łukasz Wudarski pisze:Sądzę, że jesteśmy na marginesie i nie wiem czy w ogóle jesteśmy w stanie zeń wyjść.
Słuszne spostrzeżenie. Sam nierzadko czułem się jakby wyobcowany ze środowiska za sprawą moich gustów muzycznych. Idealnym przykładem mogą być niektórzy znajomi, lubujący się w <b>radiowych hiciorach</b>, którzy uważają mnie za dziwaka, dlatego bo słucham "jakiś symfonii". Wątpię by muzyka filmowa stała się kiedyś tak popularna choćby nawet jak jazz.
Łukasz Wudarski pisze:Na płycie takiej wykonawczyni dostajemy 17 utworów marnej jakości ale chwytliwych, wpadających w ucho a poza tym nadających się do tańca! Do bardzo ważny aspekt o którym często się zapomina. Przy Williamsie potańczyć się nie da chyba że walca… Nic wiec dziwnego że dla przeciętnego zjadacza chleba wyższą jakość będzie mieć Shakira.
Większość ludzi słuchających jakąkolwiek muzykę to ludzie prości, dopatrujący się najwyzszych wartości w tekstach utworów. Tymczasem nierzadko <b>muzyka ma więcej do powiedzenia, niż nawet najpiękniejszy tekst piosenki</b>, ale o tym się już zapomina w dzisiejszym świecie, a szkoda.
Łukasz Wudarski pisze:Ci co szukają w muzyce czegoś nowego nie znajdą jej w trącących erą romantyzmu dziełach muzyki filmowej. Natomiast jeśli szukają czegoś łatwego do słuchania to wybiorą przecież nie Badelta czy Rabina (który właśnie kojarzy im się z niesłuchalną awangardą) a Shakirę czy Britney.
To jest właśnie najgorszy problem. Ludzie szerokim łukiem omijają muzykę filmową. Czemu ta ksie dzieje? Czy to zawsze jest wina awangardowości tego gatunku? Według mnie niekoniecznie. Ważnym elementem jest tu komercja, która szerzy się po świecie niczym najgorsza zaraza. Wiele ludzi nie zdaje sobie sprawy czym jest muzyka filmowa tylko dlatego, że nie mają dostępu do informacji o niej. W zamian za to zalewają nas tony informacji na temat sukcesów finansowych i muzycznych <b>gwiazd i gwiazdeczek</b>. W telewizji, czy radiu jeżeli są jakieś programy muzyczne, to z pewnością nie znajdziemy w nich nic na temat muzyki filmowej, a jeżeli nawet, to tylko wzmiankę o piosenkach, które promują filmy, a w rzeczywistości nie mające nic wspólnego z oryginalną partyturą. W przeciwieństwie do niektórych "hiciorów" popowych, muzyki filmowej nie da się wylansować.
Tomek pisze:Dla potężnej większości ludzi muzyka filmowa to nudne, smętne smęcenie, szczególnie w typowym, symfonicznym, romantycznym wydaniu. Druga sprawa to to, że muzyka filmowa stawia jakieś wyzwania, trzeba się skupić, wyciszyć, nie pomylę się dodatkowo, że trzeba mieć pewną wrażliwość muzyczną.
Masz rację Tomku. Zgadzam się w 150%!