ICH TROLLE 2: DETOX [UPDATE]
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9340
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
JNH jest lepszym kompozytorem i bardziej wszechstronnym, dodałbym. Dowcip w tym, ze tez nie ma zadnego wpływu na dzisiejszą muzykę filmową, nawet Shyamalany. Ale właśnie, JNH ma Shyamalana, pisze dla niego świetne, artystyczne wręcz score'y (Airbender moze się wybija z tego artyzmu, tzn. go raczej nie ma, ale wciąz bardzo dobry), więc pod tym względem jest na topie.bladerunner20 pisze:Ogólnie uważam, że JNH jest kompozytorem lepszym od HGW cechuje go niebywała wizjonerskość, styl, kunszt wyczucie, precyzja, lirykaaaa no i nie zalicza takich wtop jak HGW, co nie zmienia faktu, że Gregson jest moim ulubionym twórcą. Kto się nie zgadza to leszcz !:D
HGW tego nie ma po prostu. HGW jest kompozytorem wyzszej średniej półki. Orkiestruje lepiej od Hansa (choć to nie jest poprzeczka nie do przejścia), więc pod tym względem uczeń przerósł mistrza. HGW jednak nie ma tej iskierki, którą Hans pozamiata HGW prawie zawsze (wyjątkiem Piraci 1, ale juz trójka Sinbada emocjonalnie przebija, nawet jeśli wypada w filmie czasem fatalnie - filmu z muzą HGW nie widziałem).
Powiem tak. Hans jest osobowością, HGW jest wyrobnikiem. JNH jest osobowością, Williams, Goldsmith, Bernstein, Giacchino. To są osobowości muzyki filmowej i one zawsze wyjdą naprzód. Dlatego HGW moim zdaniem nie będzie pociągał za zadne sznurki.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9340
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Michael Giacchino to kompozytor, który stworzył nowy muzyczny świat do serialu, ten świat był orkiestrowy. Kontynuuje ten styl we wszystkich następnych ścieżkach.
Michael Giacchino to kompozytor, który mając własny głos, potrafi zastosować mniej lub bardziej subtelne odwołania do mistrzów. Potrafi zacytować Barry'ego, Manciniego, Schifrina, Williamsa i potrafi to zrobić po swojemu, bez chamskich kopii.
Bardziej niż JNH potrafi być kameleonem przy zachowaniu własnego stylu. Styl ten odwołuje się do dokonań awangardy, ale sposób gry na smyczkach itd. Sposób łączenia tego jest jego własny. JNH zaczerpał wiele elementów swojego stylu, także ich łączenie np. od Goldsmitha (posłuchaj Ściganego).
Kompozytor z osobowością, to kompozytor, który ma coś do powiedzenia muzycznie, kompozytor z charyzmą w muzyce. Harry Gregson-Williams jest bardziej rozpoznawalny dla mnie jako *dyrygent*. Specyficzne brzmienie jego dramatyzmu (narastające, głośniejsze smyczki) to raczej kwestia wykonania partytury niż samej kompozycji. Score HGW brzmi jak nieco ambitniejsza wersja stylistyki Zimmera, słychać to w tym, że np. w Narnii główny temat epicki to w zasadzie czysty anthem.
Kiedy Giacchino ostatecznie wykształcił swój styl, działa raczej na zasadzie hołdu, jeśli ma temat podobny do Manciniego czy do Williamsa. Temat ze środka tracku Prince of Persia można by zastąpić prawie dowolnym tematem Hansa, nawet Crimson Tide. Tematu z Parting Words (Lost) nie da się zastąpić żadnym tematem innego kompozytora bez utraty brzmienia. Na tym polega dużo większa klasa Giacchino jako kompozytora. Nie mówię tu o rozwiązaniach technicznych, mówię generalnie o brzmieniu - brzmienie HGW to ostrzejszy elektronicznie i lepszy orkiestrowo Hans. Giacchino (dzisiejszy, nie mówię o pierwszym Medal of Honor czy o Secret Weapons Over Normandy, natomiast już Underground w metalicznych, chłodnych smyczkach zapowiada Losta) brzmi po prostu jak Giacchino.
Nie przeczę, że HGW może kiedyś napisać swoje arcydzieło (chociaż osobiście nie wierzę, by napisał coś lepszego niż KoH, które w pewnych względach jest lepsze od Gladiatora Hansa, w innych nie, tematy są gorsze, technicznie też nieco gorzej moim zdaniem HGW wypada, ale przewagą podstawową jest wewnętrzna spójność, której brakuje ścieżce Hansa). Faktem jednak jest to, że Giacchino wypracował styl i stanowi nowy głos w gatunku. HGW, przy wszystkich swoich zaletach, był, jest - i będzie - epigonem.
Michael Giacchino to kompozytor, który mając własny głos, potrafi zastosować mniej lub bardziej subtelne odwołania do mistrzów. Potrafi zacytować Barry'ego, Manciniego, Schifrina, Williamsa i potrafi to zrobić po swojemu, bez chamskich kopii.
Bardziej niż JNH potrafi być kameleonem przy zachowaniu własnego stylu. Styl ten odwołuje się do dokonań awangardy, ale sposób gry na smyczkach itd. Sposób łączenia tego jest jego własny. JNH zaczerpał wiele elementów swojego stylu, także ich łączenie np. od Goldsmitha (posłuchaj Ściganego).
Kompozytor z osobowością, to kompozytor, który ma coś do powiedzenia muzycznie, kompozytor z charyzmą w muzyce. Harry Gregson-Williams jest bardziej rozpoznawalny dla mnie jako *dyrygent*. Specyficzne brzmienie jego dramatyzmu (narastające, głośniejsze smyczki) to raczej kwestia wykonania partytury niż samej kompozycji. Score HGW brzmi jak nieco ambitniejsza wersja stylistyki Zimmera, słychać to w tym, że np. w Narnii główny temat epicki to w zasadzie czysty anthem.
Kiedy Giacchino ostatecznie wykształcił swój styl, działa raczej na zasadzie hołdu, jeśli ma temat podobny do Manciniego czy do Williamsa. Temat ze środka tracku Prince of Persia można by zastąpić prawie dowolnym tematem Hansa, nawet Crimson Tide. Tematu z Parting Words (Lost) nie da się zastąpić żadnym tematem innego kompozytora bez utraty brzmienia. Na tym polega dużo większa klasa Giacchino jako kompozytora. Nie mówię tu o rozwiązaniach technicznych, mówię generalnie o brzmieniu - brzmienie HGW to ostrzejszy elektronicznie i lepszy orkiestrowo Hans. Giacchino (dzisiejszy, nie mówię o pierwszym Medal of Honor czy o Secret Weapons Over Normandy, natomiast już Underground w metalicznych, chłodnych smyczkach zapowiada Losta) brzmi po prostu jak Giacchino.
Nie przeczę, że HGW może kiedyś napisać swoje arcydzieło (chociaż osobiście nie wierzę, by napisał coś lepszego niż KoH, które w pewnych względach jest lepsze od Gladiatora Hansa, w innych nie, tematy są gorsze, technicznie też nieco gorzej moim zdaniem HGW wypada, ale przewagą podstawową jest wewnętrzna spójność, której brakuje ścieżce Hansa). Faktem jednak jest to, że Giacchino wypracował styl i stanowi nowy głos w gatunku. HGW, przy wszystkich swoich zaletach, był, jest - i będzie - epigonem.
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9340
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9340
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Dazzle Me jest ładne. Ale jak chcę "niesamowitej emocjonalności"...
biorę TTRL albo Listę Schindlera albo Lust, Caution.
I tak, wierzę, ze jest duza opcja, ze więcej producentów pójdzie za stylistyką Giacchino - jego albumy sprzedają się dobrze (podobno Star Trek był w Top 10 USA), jest orkiestrowy i zna narracyjne subtelności (HGW np. nie bardzo, a Hans chyba stracił z nimi kontakt).
Poza tym, jest cholernie rozpoznawalny, a to się podoba producentom w Hollywood, moze trafić na temp-track niedługo.
biorę TTRL albo Listę Schindlera albo Lust, Caution.
I tak, wierzę, ze jest duza opcja, ze więcej producentów pójdzie za stylistyką Giacchino - jego albumy sprzedają się dobrze (podobno Star Trek był w Top 10 USA), jest orkiestrowy i zna narracyjne subtelności (HGW np. nie bardzo, a Hans chyba stracił z nimi kontakt).
Poza tym, jest cholernie rozpoznawalny, a to się podoba producentom w Hollywood, moze trafić na temp-track niedługo.