Muszę przyznać, że dość często włączam sobie te filmiki, aby posłuchać jak mniej więcej będzie wyglądała muzyka do filmu "Harry Potter i Książe Półkrwi" skomponowana przez Nicholasa Hoopera. I jak na razie moja wrażenia są zaskakująco pozytywne. Nie brzmią te fragmenty źle i prezentują się zdecydowanie lepiej od "Zakona Feniksa". Co więcej w mojej głowie zaczynały pojawiać się niepokojące myśli, które nie mogę nazwać inaczej jak herezje. Otóż zacząłem twierdzić, że może ta muzyka będzie prawie tak dobra jak John Williams

Na szczęście moja młodsza siostra wyrwała mnie z tego transu, czy jak to tam nazwać.
Otóż dawno temu byłem mugolem i to moja młodsza siostra zachęciła mnie do tej serii. I w sumie ją też bardzo zabolało i boli pojawienie się panów Yatesa i Hoopera. Moja młodsza siostra nie jest typowmym fanem soundtracków, ale muzyką Johna Williamsa oczywiście bardzo lubi i chętnie ją słucha. Dlatego też uważam, że warta posłuchania jest opinia tzw. "niesoundtrackowca". Uniesiony tym "preview" to "HP i KP" postanowiłem puścić te fragmenty mej siostrze, które po ich przesłuchania rzekła słowa, które wydały mi się bardzo ważne, a wręcz mnie trochę oświeciły. Moja siostra powiedziała, że ta muzyka brzmi dla niej jako taka typowa schematyczna muzyka filmowa. Czyli kiedy jest coś złego, strasznego gramy głośno, kiedy coś tajemniczego, cicho, a kiedy miło to zapodajemy jakieś dzwoneczki itd. Moja siostra powiedziała, że ta muzyka nie wywołuje u nie żadnych emocji. Pewnie będzie się dobrze spisywać w filmie, ale jako sama płyta, dla niej ta muzyka jest nieciekawa. Brakuje jej czegoś tego co miała muzyka Johna Williamsa. Brakuje takich utworów jak "Faweks the Phoenix" "Double Trouble" "Buckbeeks Flight" "A Window to the Past", które potrafiłyby wywołać jakieś większe emocje. A tak nie jest źle, niby dobrze, ale czegoś brakuje.
I ja muszę mojej siostrze przyznać rację. Ja będąc z góry negatywnie nastawiony na tę muzykę, usłyszywszy przyzwoite brzmienie, zacząłem nagle mylnie twierdzić jak dobra to jest muzyka. Ale niestety prawda jest dalej taka, że w porównaniu z Johnem Williamsa nawet te dobrze brzmiące fragmenty wypadają raczej słabo
Moja siostra nie jest takim miłośnikiem, ani specjalistą od soundtracków jak ja. Ale mimo to, to ona pierwsza zwróciła uwagę na muzykę Johna Williams do pierwszych trzech części. Ją ta muzyka zaintrygowała, ona ja doceniła i w sumie Williamsowi po raz kolejny udało się tzw. "osobie z zewnątrz" przekonać do swojej muzyki. Nicholas Hooper tego daru niestety chyba nie ma
To jest oczywiście, tylko moja i mojej młodszej siostry opinia.
http://www.lastfm.pl/user/Wawrzyniec_85