
Cóż, Nolan poniżej pewnego poziomu nie schodzi, więc otrzymaliśmy kawał wciągającego kina, ale... ale mnie do końca nie przekonał. Moim zdaniem przekombinował z fabułą - za dużo tu nieprawdopodobieństw, za mało logiki. Już sam koncept naciągany przeraźliwie, a potem mam wrażenie, że Nolan nie trzyma się zbytnio zasad, które do tego świata wprowadził. Poza tym za mało wykorzystuje świat snu, za mało jest tu surrealistycznych wątków pokroju tego pociągu wbijającego się w ulicę w centrum miasta. Za realne te senne światy. Psychologiczny wątek też taki nijaki, tak naprawdę starający się być bardziej ambitny, jak w rzeczywistości. I wszystko to było jakieś takie... pustawe. Mam wrażenie, że już za dużo Hollywoodu we współczesnym Nolanie, ale może się mylę.
A zakończenie dla mnie trochę nijakie też.
Ogólnie - film się super ogląda, ale jak się nad nim zastanowić głębiej... to wychodzi za dużo bzdur i sztampy IMHO.
A muza Zimmera działa fajnie w drugiej połowie zwłaszcza, bo w pierwszej parę razy aż jest jej przesyt (spokojny dialog bohaterów a Hansu wylatuje z jakąś nerwową, nadto dynamiczną muzą - brak ścieżki byłby tu lepszy, ewentualnie jakaś plama dźwięku jak Julyan w "Prestiżu"), w drugiej części już dużo lepiej.
Aha, ta maniera z brakiem main credits (to samo było w "Avatarze") zaczyna mnie irytować.
