Dzisiaj z rodzinką pośpiewałem i pierwszy raz w dziejach przy akompaniamencie gitary, co wyszło kiepsko moim zdaniem; jednak przyzwyczaiłem się do szlachetnego brzmienia fortepianu czy nawet keyboardowej podróby. No ale liczą się wokale a tutaj rządzimy
Posłuchałem Jerry'ego, a teraz wróciłem do Złotego kompasu. Jeden z tych score'ów, które jak widać bezwzględnie dzielą środowisko. Ale nie jestem już samotny na szczęście, Southall myśli podobnie, chociaż przy jego panegiryku to ja byłem bezlitośnie krytyczny
