Film powoli opuszcza kina, ale udało się jeszcze załapać na seans. Dobry film, choć trochę za długi, szczególnie środek jest tu rozlazły. Kosinski to dobry fachura, jeśli chodzi o pokazywanie akcji na ekranie, ale gorzej mu idzie z fabułą i dramatem. Technicznie znakomicie, zapomina się, że to film i ogląda się jak prawdziwe wyścigi, choć tłumaczący wszystko komentatorzy z czasem już denerwowali. Osobiście odebrałem, że wyścigi formuły nie zostały pokazane w zbyt dobrym świetle, wszyscy to bufoni, liczy się kasa, sponsorzy, zarządy, a o wygranej decyduje technologia i przepisy wypaczające idee sportu bardziej, niż skoki narciarskie Specjalne stłuczki, wymiany opon, blokowanie oponentów, czerwone flagi, w każdym wyścigu było jakieś pajacowanie i jak dla mnie było tego za dużo, głównie kosztem normalnego ścigania się. A najlepiej ten cyrk na kółkach kwituje główny bohater na sam koniec filmu, nie liczy się kasa i zadowolony śmiga po pustyni i aż dziw bierze, że cały ten film powstał pod skrzydłami tej organizacji.
Najbardziej zaskoczył jednak humor przejawiający się w mnóstwie one-linerów i znakomity Pitt, choć mogło być więcej o jego postaci, a tak głównie skupiono się na jego wypadku.
Muzycznie to świetny mariaż piosenek i scoru, powiedziałbym tak 50/50 zasług. Dziwny jest trochę teraz ten album, gdzie jest 17 piosenek, a w filmie gra kilka, za tą są w nim songi, których tam nie ma na soundtracku. Score mocny, szczególnie w finale i temat przewodni rządzi w tym filmie, jak i poza nim.
Na albumie rzeczywiście tego zabrakło, a szkoda. W filmie gra w scenie, gdy Pitt jedzie do pracy i później krowy zagradzają mu drogę, ale babka z rowerem sobie przejeżdża.
Wcale nie ma zamiaru opuścić naszych kin. Cinema City z powrotem wrzuca do IMAXa. Oprócz tego sale Dolby Atmos (te największe), 4DX i ScreenX. Chyba wykorzystują dłuższy weekend, aby więcej hajsu wycisnąć. W Polsce film przekroczył pułap 800 tys. widzów.
Dlatego napisałem, że powoli opuszcza Jest już z nami 6 tydzień, a w miniony weekend zobaczyło go jeszcze blisko 14 tys ludzi, więcej niż w debiucie Zakręcony piątek 2. Spory hit, największy w karierze Pitta, który powinien wygrać tegoroczny pojedynek z Tomem i jego M:I. W Polsce film zobaczyło więcej ludzi, niż Supermana i F4 razem wziętych, a to wszystko m.in. dlatego, że cały czas leci tylko w kinach i nie ma nawet żadnych newsów, żeby film miał trafić prędko na VOD i że też streamingowa platforma rozumie to lepiej, niż wielkie studia.