No ale to tylko dlatego, że prowadząca jest piosenkarką, wygała pierwszego amerykańskiego "Idola", mówi że zwróciła uwagę na muzykę podczas seansu, więc Costnera zapytała.
Kimmel czy Fallon to by o coś takiego nie zapytali

youtu.be/QcC5VvMT7m0
W obecnych czasach taki Tanczacy z Wilkami tez by kasy nie zarobil - film z podobnie budowana fabula a do tego z dwojka bialych bohaterow wsrod IndianAdam pisze: ↑sob cze 29, 2024 18:28 pmFilm dobry, zrealizowany i nakręcony bardzo porządnie w starym stylu. Pytanie tylko, czy na dzisiejsze czasy nie został zrobiony za późno. Czy takie coś się przyjmie dziś? Czy ludzie dziś oczekują starodawnego westernu? Trudno powiedzieć, ale ja jestem za. Nie ma tu żadnych oszczędności na ekranie wszystko na najwyższym poziomie.
Fantastyczne lokacje, detaliczna scenografia, dialogi w oryginalnym dialekcie Apaczów i piękne zdjęcia - choć zaskakująco nie nakręcone w szerokim formacie, ale jak kiedyś klasyki w niepopularnym dziś już 1.85:1, przez co czujemy się trochę jak w Imaxie, bo nie ma czarnych pasów.. Costner kolejny raz pozostaje wierny sobie i kolejny raz udowadnia, jak ważna jest dla niego muzyka filmowa, bo dał jej tu tyle przestrzeni, że muzyka unosi ten film aż do finału - jest jej dużo, gra głośno, bardzo pasuje do ekranu i najczęściej jest na pierwszym planie, rzadko operując ciszą. Album został mądrze skrojony, bo w filmie jest rzeczywiście zauważalnie więcej muzyki, ale Debney powycinał idealnie głównie underscore, także nic specjalnego nie brakuje na albumie. Wokalizy i solo skrzypce są autorstwa najładniejszej solistki Hansika - Molly Rogers.
Film nie zasługuje na takie recenzje. Owszem, jest tu zaczęte sporo wątków, z których za wiele nie wynika (i przez to ocenę trzeba obniżyć na pewno), bo to wszystko wprowadzenie, a Costner w swoim stylu buduje narrację mozolnie. Ale czy komuś taka wolna narracja przeszkadzała w Tańczącym z Wilkami? Część niezadowolenia amerykańskich recenzentów od razu po seansie można skwitować tym, że po prostu uwiera ich to, co Costner pokazuje mało chlubnego dla ich narodu na ekranie.
Co mi się nie podobało - w ostatniej scenie, zamiast napisu "ciąg dalszy nastąpi", jest wrzucona teledyskowa ponad 2-minutowa migawka scen z Części 2 bez dialogów, z której już widać, że będzie znacznie więcej akcji w kolejnej części i wątki się będą zazębiać między innymi przez spotkanie się kolejnych bohaterów. Ale ta wstawka jest zrobiona chyba przez polskiego dystrybutora, bo czcionka filmowa taka jak logo plakatu, jest po polsku i napis o premierze drugiej części w sierpniu też. No albo wytwórnia filmowa na każdy kraj zrobiła taką językową lokację...
Film - 4/5
Score w filmie - 5/5
Score na albumie - 4,5/5
https://filmozercy.com/wpis/nowy-film-d ... ma-problemNie wszystkie kinowe nowości mają jednak takie szczęście jak dwie wspomniane produkcje. Po zebraniu kiepskich recenzji i mieszanych opinii od samych widzów najnowszy western Kevina Costnera zatytułowany „Horyzont” kończy pierwszy weekend z 11 mln dolarów na koncie. To nieco lepszy rezultat od nowej wersji „West Side Story” (10,6 mln dolarów), ale słabszy od „Bezprawia” z 2003 roku, czyli ostatniego westernu wyreżyserowanego przez Costnera, który po pierwszym weekendzie miał na koncie 14 mln dolarów. Druga część zaplanowanej na cztery odsłony sagi trafi do kin w sierpniu. Na ten moment możemy jednak mieć obawy co do tego, czy aktorowi uda się faktycznie wprowadzić do kin wszystkie cztery części swojego wymarzonego projektu.
https://naekranie.pl/aktualnosci/ciche- ... 1719813040Zgodnie z oczekiwania Horyzont. Rozdział I Kevina Costnera poradził sobie przeciętnie. Zanotował otwarcie w wysokości 11 mln dolarów. Jest to na poziomie innego westernu Costnera pod tytułem Open Range. Nie jest tot jednak tak fatalne otwarcie jakie miał Wysłannik przyszłości, który zebrał swego czasu 5,3 mln dolarów przy budżecie 80 mln dolarów.
Według Deadline pierwszy Horyzont ma kosztować jakieś 50 mln dolarów, bo wspominany w doniesieniach budżet 100 mln dolarów dotyczy całej serii filmów. Wynik w Ameryce Północnej nie jest rewelacyjny, ale nie zwiastuje też klapy z uwagi na niskie koszty produkcji. Słabe recenzje krytyków i przeciętne widzów nie zapowiadają jednak długiej emisji w kinach.
Wiadomo drugi Tańczący z Wilkami to nie jest. Ale w sumie Debney zawsze był dobry w naśladowaniu innych, niż aby miał własny styl. Ale pod względem brzmienia brzmi to ładnie i parę dobrych utworów wyłapałem.Koper pisze: ↑ndz cze 30, 2024 11:16 amZa długie to. Niespecjalnie to wyraziste czy oryginalne, pewnie jak pisał Michał, Debney jechał po jakimś temp-tracku, zresztą czego by się spodziewać po nim...Score ma fajne momenty, ale też nie są jakieś wybitnie pamiętne. W filmie pewnie działa nieźle, ale ponad półtorej godziny w prawie 40 trackach bez obrazu to dużo za długo. Jakby to rozsądnie przyciąć to kto wie, mógłby być zgrabny albumik.