To South Park zrobił parodię The Mandalorian, gdzie jedna dziewczyna jarała się jaki to super serial i potem puściła chłopakowi, który zobaczył jedynie jak Baby Yoda sobie pije i tyle;
Ale zobacz, że np. "Batman Begins" pojawił się po "Batman & Robin" Schumachera. Gdzie znowu mógł zadziałać efekt, że widząc, że ktoś poważnie podszedł do tematu, a nie poszedł w arnoldowskie suchary o lodzie, to od razu ludzie odczytali to jako objawienie.
No bo w tym nie ma fabuły, Mando lata sobie tu i tam Baby Yodę pokazując nam.
Dla mnie poziomem, temu bliżej do Xeny, czy dawnego Herculesa. Można oglądać, ale głębszego wejścia w ten świat nie ma co tu oczekiwać.
Co też jest zbsmiennez, że teraz całe Gwiezdne wojny Disneya opierają się na tym.
Co też jest zbsmiennez, że teraz całe Gwiezdne wojny Disneya opierają się na tym.
Czwartego słówka nie zrozumiałem, a co do opierania się na tym, to z dwojga złego lepiej na tym jak tej żenua-trylogii z Rey. Chociaż wciąż nie ogarniam jak to jest, że zginął Imperator i Darth Vader a w tym imperium to jakby nie zauważyli. Najwyraźniej tam taki porządek, że wszystko i tak funkcjonuje bez głównego wodzostwa.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Tym słowem miało być "Znamienne".
Według mnie Disney za bardzo sobie wziął do serca krzykaczy, którzy płakali, że w prequelach jest za dużo polityki. W efekcie w tych ich Gwiezdnych wojnach politycznie ten cały świat, ani też funkcjonowanie frakcji wojennych, nie ma najmniejszego sensu.
Zasmuciła mnie ta informacja, muzyka z Boba Fett-a w przeciwieństwie do Mando nie przypadła mi do gustu.
Serial na pewno obejrzę, to dla mnie wciąż drugi najlepszy serial z GW, zdążyłem się już zżyć z postaciami.
Oby te nowe tematy zaiskrzyły.