#60
Post
autor: Adam » pn gru 05, 2022 00:02 am
Cudowny, poruszający film o miłości do rodziny i o miłości do robienia filmów. Spielberg zrobił po prostu film o swoim dzieciństwie i dorastaniu, a młodego siebie głównym bohaterem. Kto oglądał dokumenty o nim, czytał książki itd, to zda sobie sprawę, że tu wszystko jest 1:1 z jego życia. Fajny jest prolog, gdzie nagrał do widzów sam wypowiedź zwracając sie do kamery i na końcu dedykacja dla rodziców. Szkoda że nie doczekali tego filmu choć szanuję to, że Spielberg nie chciał go zrobić wcześniej gdy żyli. Widać miał osobiste powody.
Muzyka Johna sprawuje się pięknie, tam gdzie jest, bo jest hej malutko. Uważam, że nie do końca został wykorzystany jej potencjał, bo spokojnie mogło być jej więcej. Po seansie tym bardziej twierdzę, z całym szacunkiem do Williamsa, bo muzyka w filmie jest piękna, że jeśli ten score dostanie nominacje, to nie będzie to po prostu fair. Recenzje nie wspominały, że poza klasyką Bacha, Haydna i Beethovena, oraz piosenkami z lat 50 i 60, są tu wrzucone w całości tematy z muzyki filmowej golden age’u Northa, Steinera i Tiomkina, które główny bohater Steven, znaczy Sam, podkłada na ekranie pod swoje nieme filmy. O ile dobrze policzyłem na end credits, to łącznie utworów źródłowych jest wszystkich aż 27. To jest ogrom muzyki źródłowej. Jak AMPAS będzie chciał nagiąć własne zasady, by Johnowi dać noma, to nie wiem, ale będzie to wtedy tak samo sprawiedliwe, jak wyjście Polaków z grupy w Katarze…
#FUCKVINYL