Dalej nie moge odzalowac, ze krasnoludzkie kobiety nie maja brod - Aragorn z tego sobie zartowal i az sie prosi aby do tego nawiazac - no ale jak to, jak juz zrobili czarna krasnoludzka kobiete, no to jak jej teraz brode dolozyc.
Przypatrz się dobrze, bo owa czarna krasnoludzka kobieta ma zarost, co prawda taki chłopięcy po bokach, ale jest I komuś tak naprawdę przeszkadza czarny Elf, krasnolud czy Hobbit, jak dla mnie byli ok i wprowadzają do serialu trochę kolorytu
A co do pierwszej akcji Galadrieli to też myślę, że nie ma co się czepiać. Fakt, sekwencja przesadzona, ale jej głównym zadaniem było przecież wprowadzenie i przedstawienie jej postaci jako silnej i sprawnej, no bo co, miała się o ten miecz potknąć i rozciąć sobie krocze?
Z tym kolorem skóry to hmm... z jednej strony nie ma uzasadnienia, by wszyscy byli biali, bo niby dlaczego akurat biali (nawet jeśli Tolkien oparł się o o staroangielskie, celtyckie etc. mity, to jednak jest to świat całkowicie fikcyjny), z drugiej strony warto przestrzegać jakichś zasad dotyczących wyglądu szczególnie tych nieludzkich istot: skoro wszystkie hobbity mają być niskie i mieć owłosione stopy, no to również mogłyby mieć jakąś określoną tonację skóry (mogłaby być ciemna, czemu nie), tak samo elfy albo krasnoludy. Albo jeśli uznajemy, że kolor skóry, oczu czy włosów jest u nich różny, no to niech będą i blondwłose, bladolice elfki i ciemnoskóre brunetki, i rude... a tu wszystkie elfy jasne a jeden jakiś wyrzutek- no, chyba że jego odmienność ma jakieś fabularne uzasadnienie.
Co do elfki na morzu, to dla mnie najbardziej dziwne było, czemu masz ciągnął ją do dna, skoro był z drewna a nie metalu...
Swoją droga nie wiedziałem, że fanbojstwo Tolkiena takie popieprzone... Walą te 1/10, jakby jakąś osobistą krucjatę przeciw Amazonowi uskuteczniali.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Z tym kolorem skóry to hmm... z jednej strony nie ma uzasadnienia, by wszyscy byli biali, bo niby dlaczego akurat biali (nawet jeśli Tolkien oparł się o o staroangielskie, celtyckie etc. mity, to jednak jest to świat całkowicie fikcyjny), z drugiej strony warto przestrzegać jakichś zasad dotyczących wyglądu szczególnie tych nieludzkich istot: skoro wszystkie hobbity mają być niskie i mieć owłosione stopy, no to również mogłyby mieć jakąś określoną tonację skóry (mogłaby być ciemna, czemu nie), tak samo elfy albo krasnoludy. Albo jeśli uznajemy, że kolor skóry, oczu czy włosów jest u nich różny, no to niech będą i blondwłose, bladolice elfki i ciemnoskóre brunetki, i rude... a tu wszystkie elfy jasne a jeden jakiś wyrzutek- no, chyba że jego odmienność ma jakieś fabularne uzasadnienie.
Rozmawialiśmy już o tym w przypadku Wiedźmina Netflixa, gdzie mamy całkowity miks.I dalej twierdzę, że akurat pierwsze sezony Gry o tron robiły to dobrze i logicznie. Osoby na chłodnej północy mają jasną karnację im bardziej na upalne południe tym karnacja ciemniejsza. To powinno być zależne od regionów i klimatu. Gdyż też będąc w świecie fantasy wychodzimy z założenia, że ludzie mają trochę trudniej z pokonywaniem dalekich odległości, a więc też migracja z np. z upalnych regionów, śniadych osób na chłodną północ, jednak trwałoby dłużej i nie byłoby tak powszechne jak we współczesnym świecie.
Mnie najbardziej śmieszy fakt, że było tak duże parcie na to, żeby ten serial się nie udał i żeby był tak zły, jak tego oczekiwali fani.
Teraz jest atak na dziennikarzy i recenzentów oraz na tych, którym się serial podoba - w końcu nie mają gustu i przez nich powstanie drugi sezon Jest też cała rzesza osób, która nie widziała i nigdy nie zobaczy tego serialu ale dała ocenę 1/10 bo ma już z góry wyrobioną opinię i oczekiwania wobec tego serialu.
Osobiście serial bardzo mi się podobał - nie nudziłem się jak co niektórzy, wręcz przeciwnie, uważam, że te dwa odcinki była za krótkie i szkoda, że nie dano nam obiecanych trzech godzin na wstęp.
Odnoszę wrażenie, że drugi odcinek jest krótszy od pierwszego? Może dlatego, że ten pierwszy wprowadza wiele postaci i lokacji a drugi to już tylko Krasnoludy z Morii i gość na tratwie? Sama stolica Krasnoludów jest świetna a Durin bardzo dobry, jego relacja z Elrondem to złoto.
Podoba mi się to, że główni Elfowie tak różnią się od siebie charakterem i podejściem do życia.
Galadriela jest zapalczywa, porywcza i zafiksowana na swoim celu - liczy się tylko Jej strata i ból i dotrzymanie obietnicy złożonej bratu.
Elrond jest poetą, dyplomatą i rozjemcą, raczej łagodzi konflikry ale potrafi pokazać siłe, kiedy trzeba.
Arondil to stonowany i wycofany służbista, który jednak chciałby czegoś więcej?
Najbardziej kanonicznym z wyglądu Elfem jest dla mnie Gil-Galad. Brakuje mi tych długich włosów u Elfów ale może chcieli się jakoś odróżnić od wizji Jacksona?
Jedyne z czym mam problem nie znając "Silmarillionu" i innych dział Tolkiena poza Hobbitem i WP to chronologia bo wydaje się, że wydarzenia są zbyt ściśnięte i skondensowane i nie wiadomo, w którym roku, w którym momencie historii Śródziemia jesteśmy - z drugiej strony, gdyby trzymano się właściwej chronologii wydarzeń to musieliby skakać o wiele setek lub tysięcy lat co odcinek, dwa i bohaterami mogliby być tylko Elfowie, więc rozumiem tę zmianę.
Z końcówki drugiego odcinka wynika, że na początku trzeciego zawitamy na wyspę Numenor.
No właśnie chronologia może być kompletnie wyrzucona do kosza, a serial miesza i kręci ze sobą wydarzenia z całego okresu Drugiej Ery. Zobaczymy, jeżeli naprawdę będą w Númenorze Isildur i Ar-Pharazon, to znaczy że twórcy wzięli losowe elementy z całego okresu Drugiej Ery i je wrzucili na łapu capu do serialu.
Ktoś już pisał, że ta chronologia musi być tak ściśnięta bo inaczej mielibyśmy serial tylko o Elfach, którzy żyją od tysięcy lat.
Już teraz ludzie narzekają, że jest za dużo postaci, za dużo lokacji, za dużo wątków i że akcja skacze z wątku do wątku, Wyobraź sobie teraz, że serial robi to samo ale skacze o kilkaset lub o tysiąc lat wprzód i co dwa, trzy odcinki zmienia część obsady, myślę, że z filmowego punktu widzenia nie byłoby to dobre rozwiązanie i myślę, że głównym założeniem twórców serialu było właśnie to, żeby tę chronologię ścisnąć i zachować główną obsadę serialu.
U Jacksona też mamy podobny zabieg: o ile główna fabuła "Władcy Pierścieni" toczy się w ciągu jednego roku to już od 111 urodzin Bilba do faktycznego wyruszenia w drogę Froda i Sama mija ok. pięćdziesiąt lat, podczas których Gandalf upewnia się, że Pierścień Bilba to Jedyny Pierścień Saurona. W filmie, Bilbo odchodzi, Gandalf karze Frodo trzymać Pierścień w sekrecie, jedzie do Gondoru, upewnia się, że to jest ten Pierścień, wraca do Shire i nazajutrz Frodo i Sam ruszają w drogę. W filmie mija raptem kilka miesięcy, bo urodziny są wiosną a Frodo i Sam ruszają jesienią.
Podobnie mamy narzekania na prolog - że za krótki, że nie mówi, jak zniszczono Białe Drzewa Valinoru, dlaczego Elfy popłynęły na wschód do Śródziemia, itp. Ale w "Drużynie Pierścienia" prolog jest skrótowy i pełni rolę symboliczną, wiemy tylko, że powstały Pierścienie ale Sauron ukuł własny Pierścień, mogący rządzić pozostałymi. Elfy i ludzie się wkur ... i zwołali Ostatni Sojusz, Isildur odciął Pierścień z ręki Saurona, zginął, Pierścień zaginął na wieki, znalazł go Gollum a potem Bilbo.
Nie ma nic o tym, że Celebrimbor wykuł szesnaście Pierścieni wraz z Sauronem ale trzy ukuł już sam, korzystając z wiedzy Nieprzyjaciela i ukrył je przed nim, nie ma też na początku mowy o tym, że Isildur przywłaszczył sobie Pierścień i nie chciał go zniszczyć, mamy to dopiero później w retrospekcji. Jedyne czego mi żal w prologu do pierwszego odcinka to więcej Bitwy Nieprzeliczonych Łez bo mamy tu tylko małą migawkę i koniec.
Kwestia praw: Tolkien osobiście sprzedał prawa do "Hobbita" i do 'Władcy Pierścieni" - "Silmarillion", "Niedokończone Opowieści" czy "Księga Zaginionych Opowieści" zostały opublikowane już po śmierci pisarza a redagował je syn, Christopher Tolkien. Prawa do nich posiadają spadkobiercy Tolkiena, którzy wielokrotnie mówili, ze nie zamierzają ich sprzedawać - nikomu i nigdy.
Rodzina Tolkiena nie była zadowolona z dotychczasowych ekranizacji dzieł profesora - tak filmy Jacksona ocenił Christopher Tolkien:
Przepaść między pięknem a powagą dzieła, a tym, czym się stało, przytłoczyła mnie.
Komercjalizacja zredukowała do zera estetyczny i filozoficzny wpływ dzieła.
Jest dla mnie tylko jedno rozwiązanie: odwrócić głowę ...
Wypatroszyli książkę, czyniąc z niej film akcji dla młodzieży w wieku od 15 do 25 lat.
Dopóki proza Tolkiena nie trafi do domeny publicznej, nie ma szans na ekranizację "Silmarillionu" czy czegoś innego, poza tym do czego prawa są na rynku, więc Amazon kupił dokładnie to, do czego prawa ma już New Line Cinema i Warner.
W pracy trafiłem na chyba najbardziej odjechaną recenzję serialu: okiem katolika i tradycjonalisty
Już sam początek serialu jest niezgodny z wiarą w Boga i z lore Tolkiena bo Valinor to niebo a pierwsze Elfy nie znają złości ani gniewu a tu, Galadriela rzuca się z pięściami na biednego chłopca, okazując tym samym wyższość kobiety nad mężczyzną.
Dalej, zacieranie cech kobiecych - Galadriela nie tylko jest silniejsza od mężczyzn ale też nie ma kobiecej gracji oraz cech kobiecych o których naucza kościół, ucząc o tradycyjnej roli kobiety.
Dalej jest feministyczna propaganda o tym, że tylko Galadriela wierzy w to, że zło zostało w Śródziemiu a wszyscy "biali mężczyźni" jej nie wierzą i tylko Galadriela ma rację, bo jest kobietą. Taka jest linia propagandowa tego serialu, czego Tolkien nigdy by nie wymyślił bo służy to rewolucji kulturowej środowisk lewicowo - liberalno feministycznych, wykorzystując dzieła Tolkiena do promocji czegoś, z czym Sam Tolkien jako "turbokatolik" wierzący w pełne objawienie by walczył i co opisywał w swoich książkach jako zło. Tolkien jako ten tradycyjny i ortodoksyjny katolik wszystko co robił, robił jako katolik a jego dzieła traktują o walce z Szatanem i o szukaniu Boga.
Kolejny zarzut jest o czarnoskóre postaci, co jest niezgodne z genetyką, itp. Nie chcę mi się tego już przytaczać, Macie link:
Mogę spróbować wyjaśnić na czym polega kibicowanie, aby dany film bądź serial okazał się zły. Przede wszystkim wynika to z wrogiego nastawienia pewnych ludzi do danego trendu, zjawiska które reprezentuje dane dzieło i życzenia, aby poniosło ono porażkę na tyle dużą, aby nie powstawało więcej podobnych produkcji. W przypadku Rings of Power chodzi o niechęć widzów do woke culture, SJW (a po prostu chodzi o zwykłą reprezentację kobiet i mniejszości rasowych w kinie i telewizji, szczególnie w znanej i lubianej marce) - liczą na to, że jeżeli wywołają wystarczająco duży hejt, to mogą też innych widzów zniechęcić do obejrzenia, albo nastawić ich negatywnie i przekonać do przyjęcia ich punktu widzenia, dzięki czemu serial okazałby się klapą, nie dostałby kolejnych sezonów, powstawałoby mniej produkcji fantasy opartych na marce z reprezentacją kobiet, osób innego koloru skóry - przy okazji byłby to też "cios" wobec zwolenników lewicy za którymi ludzie ci nie przepadają. Pragną, aby serial okazał się "zły", powszechnie nie lubiany przez widzów i krytyków, bo będzie im to pasowało do narracji, wg której reprezentacji kobiet i mniejszości etnicznych rzekomo psuje każde dzieło.
Hejterzy ci wcale nie patrzą na Rings of Power przez pryzmat serialu fantasy, a części rzekomej "ideologii" z którą chcą toczyć walkę i udowodnić wszystkim swoją rację.
Zacytuję Tweeta Tomasza Markiewki, z którym zgadzam się w 100%:
"Zastanawia mnie od pewnego czasu zjawisko sakralizacji popkultury. To znaczy, traktowanie niektórych dzieł kultury popularnej niczym świętych ksiąg, w które nie wolno ingerować czy ich reinterpretować. Moim zdaniem sakralizacja wybitnie nie pasuje do popkultury, bo ta od samych swoich początków polegała na swobodnej reinterpretacji zastanego materiału kulturowego. Spójrzcie na klasyczne animacje Disneya, które często mają niewiele wspólnego z ich książkowymi oryginałami.
Sam Tolkien zresztą też był mistrzem reinterpretacji. Nie dość, że mieszał swobodnie rożne watki z mitów i legend pogańskich, to jeszcze łączył je z katolickim światopoglądem i rożnego rodzaju aluzjami do swojej współczesności (Pierścień Władzy najlepszym tego przykładem). Często najbardziej zaciętych zwolenników sakralnego podejścia do popkultury nazywa się "prawdziwymi fanami". Niesłusznie.
Można być fanem oryginału, a jednocześnie nie mieć żadnego problemu z tym, żeby ktoś w nowym medium podjął próbę jego reinterpretacji i aktualizacji."
Mam serdecznie dość ludzi, którzy twierdzą, że jeśli nie zna się książek "ABC" czy "XYZ", to nie powinno się oceniać OSOBNEGO dzieła, jakim jest ekranizacja. Mam dość tych, którzy wiecznie smędzą, że "Uuuu, to nie jest takie jak w książkach, zmienili to i tamto, tam to działało i było super i jakby to przenieśli, to byłoby git!!!". Otóż nie, nie byłoby. Jeśli chciałbym to samo, jeden do jednego, to przeczytałbym książki raz jeszcze. Czemu tak trudno zrozumieć że każde dzieło popkultury można oceniać jako osobny, zupełnie niezależny twór? Czemu tak trudno dopuścić do siebie myśl, że Tolkien NIE przewracałby się w grobie i NIE traktowałby swojej twórczości jak świętość, w przeciwieństwie do wielu zagorzałych "fanów"?
Wracając do muzyki: pod koniec pierwszego odcinka w momencie, gdy Galadriela "wypada" z łodzi płynącej do Valinoru mamy wokalną wersję jej tematu - ten wokal jest na tym albumie koncepcyjnym ale nie ma go na tym z pierwszego odcinka w utworze "The Boat and the Crater" albo ja go nie wyłapałem? Wokal ten słychać na składance w utworze "Sundering Seas".
1. Ten kto pisze, że serial o Drugiej Erze trzeba kompresować bo byłby inaczej tylko o elfach jest nie tylko głupi, ale i się myli. Czym innym jest kompresja, czym innym są przeskoki w czasie w przód chronologii.
2. To jakim cudem te osoby oglądały w ogóle Gra o Tron, jak tam akcja stale przeskakiwała o tysiące kilometrów w jednym odcinku? Coś nie wierzę w te akurat narzekania.
3. Nie ma mowy o zmianie całej obsady ludzkiej co dwa, trzy odcinki, lecz co sezon. Wtedy dałoby się to ogarnąć tak, że i byłby zachowany upływ czasu i właściwe tempo filmowe, bo wiadomo że nie da się Drugiej Ery przenieść 1 do 1 na ekran.
4. Czym innym jest ściśnięcie chronologii poza ekranem i zachowanie jej właściwej kolejności, jak to zrobił Jackson we Władcy Pierścieni, a czym innym wrzucenie postaci i wydarzeń oddalonych od siebie o tysiące lat, po czym wymieszanie w jednym okresie mającym około stu lat.
5. Prolog mi się nie zgadza w samych podstawach. Dlaczego Elfy znały zło jeżeli żyły w pozbawionym zła raju? Co było w Śródziemiu jeżeli pochodzą z Valinoru? Książka na której powinni się opierać pokazuje to logiczniej. Obudziły się w Śródziemiu, tam poznały Melkora z pierwszej ręki, część została w Śródziemiu, część popłynęła do Valinoru, później część z tych valinorskich wróciła w krytycznym momencie jak taka właśnie wielka odsiecz, tylko lądem a nie przez morze. Wyjątkowo skrótowa wersja. Obrazki bitwy prześliczne i sam bym chciał jej więcej.
6. Prolog w "Drużyna Pierścienia" pokazuje w skrótowy sposób całą sprawę z pierścieniami mocy, lecz dalej, zachowuje właściwy sens i kolejność wydarzeń.
7. Nie dziwię się stosunkowi Christophera do filmów Jacksona, tym bardziej że spora część tego to jego wspomnienia z dzieciństwa, opowieści jakie czytał JRR Tolkien do snu. Miał do nich wyjątkowo silny emocjonalny związek. Choć, pewnie nie narzekał gdy lawinowo wzrosła sprzedaż całej trylogii książkowej, a właśnie filmy Jacksona wyciągnęły te książki do rangi behemota.
Narzekań na te przeskoki akcji i do różnych bohaterów jest bardzo dużo, przez to, ponoć pierwszy odcinek jest nudny, bo zawiera za wiele treści, zbyt wielu bohaterów i za dużo lokacji. Nie wszystko co dobrze działa na papierze, w książce, równie dobrze działa na ekranie.
Na pewno byłoby narzekanie, podobnie jak w przypadku struktury pierwszego sezonu 'Wiedźmina", skoro teraz narzekają, gdy czas jest skondensowany i tylko skaczemy pomiędzy lokacjami i bohaterami.
Popatrz na to z punktu widzenia produkcji, tworzenia serialu - czy aktorzy chcieliby grać tylko w kilku odcinkach, względnie w jednym sezonie?
Na pewno założeniem było, żeby utrzymać całą obsadę.
Książka na której powinni się opierać pokazuje to logiczniej.
Jak pisałem, do książki nikt praw nie ma i mieć nie będzie, nigdy nie były one na sprzedaż.
Szkoda, że po angielsku ...
Jak wygląda sytuacja z tym wokalnym motywem Galadrieli, który jest w serialu a którego nie ma na soundtracku do pierwszego odcinka?
A mnie w tym serialu to najbardziej denerwuje, ze 90% fabuly tych pierwszych dwoch odcinkow jest zbedna i nic nie wnoszaca i tym bardziej nie posunela calej historii ani troche. Spedzamy czas ogladajac jakies postacie, ktore w ogole nie maja zadnego wplywu na absolutnie nic. Zaczne od tych co bardziej "wyrazistych": ten czarny elf i jego biala milosc - nic nie maja wspolnego z tworczoscia Tolkiena (wiem, ze sa archetypem tych skazanych na upadek milosci pomiedzy Elfami a Ludzmi) - cos razem troche pochodzili, poszczelali oczami, odkryli spalona wioske - o tym nikogo nie poinformowali - on sie dal zlapac, ona cudem ukatrupila jednego orka (mam uwierzyc, ze te wszystkie tunele wykopal jeden ork? ) i spedzila czas w tej tawernie probujac przekonac swoich skretynialych wspolobywateli i jakims niebezpieczenstwie - kilkanascie minut czasu antenowego spedzonego na ogladaniu tego podstarzalego rzeznika/gospodarza i sluchaniu jego wywodow - to ta cala wioska nie ma jakiegos starosty/zarzadcy, ktory by o czym decywodal.
Niziolkowie/hobbici czy uj wie kim oni sa. Zyja se, chodza, zbieraja maliny. Jest tam ten jeden czarny medrzec - cos tam sie zastanawia, przechodzi z kata w kat i bez przerwy przewraca strony w tej wielkiej zakurzonej ksiedze i nic z tego nie wynika. Nori jeszcze cos tam probuje, no i znalazla tego czlowieka - meteora i wszystko wskazuje na to ze to Gandalf, ale jakis taki na razie uposledzony i porywisty. Wedlug oryginalnego zamyslu Gandalf i cala reszta czarodziejow byla takim pomniejszym odpowiednikiem Majarow - ranga zblizona do Saurona wlasnie, albo Balroga.
Sama Galadriela przez dwa odcinki nie osiagnela dokladnie nic - poszarpala sie na ekranie to w jedna, to w druga strone, I znowu, nie wiem w ktora strone z tym wszystkim ida scenarzysci, ale z tego co pamietam, to przy okazji tworzenia pierscieni - Sauron jako taki w ogole nie stanowil w tamtym czasie zagrozenia, bo przybral postac dobrego wujka i swoim zachowaniem i wygladem oczarowal i Elfy i ludzi - cos ala Palpatine w swiecie SW. To nie znaczy, ze zla nie bylo w Srodziemiu, ale nie bylo ono tak oczywiste.
No i tu w koncu zostaje nam ostatni watek - ten najbardziej zwiazany z tytulem calego serialu - mala wzmianka o Elfie co te pierscienie ma robic i cos o tym, ze trza mu wieze wybudowac i ze nie ma rak do pracy, wiec mu Elrond podsuwa pomysl, ze trza krasnoludow zatrudnic, no i dzieki temu mamy pokazana Morie w czasach jej najwiekszego rozkwitu - najblizej temu watkowi wizualnie do tego z czym jestesmy obeznani, ale za nim cos sie na dobre rozkreci to sie drugi odcinek konczy.
Czyli jakies 25% fabuly za nami i wiemy, ze cos jest w planach na temat jakis pierscieni - czemu mam wrazenie, ze pod koniec tego sezonu bedzie dokladnie tak samo - cos bedzie w planach na temat stworzenia jakis pierscieni - moze nawet fundament juz zrobia pod ta wieze
Przecież to są cytaty tych samych ludzi, którzy srali się na Snydera, że Superman czy Batman nie pasują do ich wizji z komiksów. Nawet kanał się zgadza
A jeszcze przypisywanie woke culture jako "zwykłą reprezentację kobiet i mniejszości rasowych w kinie i telewizji, szczególnie w znanej i lubianej marce" to już w ogóle bzdura, zwłaszcza że w większości tych znanych i lubianych marek były one od początku.
"No Don Davis = No Matrix. Simple as that."
~ Jon Burlingame
It’s not a character-driven movie and there’s no humor, there’s no love, there’s no soul.
- Rutger Hauer o Blade Runnerze 2049
Snyder w ogóle nie powinien tykać filmów DC poza "Watchmen" bo nie rozumie postaci Supermana i Batmana ale tutaj nie było płaczu o gwałt, abominacje, itp.
Nie mam problemu z tym, że Snyder dokonał adaptacji, to Jego święte prawo, mam problem z tym, że jak pisałem nie rozumie On tych postaci, nie rozumie symboliki Supermana i Batmana. Superman to symbol nadziei a u Snydera mamy emo boga, który przez cały czas jest smutny i nieszczęśliwy bo nikt go nie kocha, nikt go nie rozumie, On się prawie nigdy nie uśmiecha. Superman to po prostu zwykły gość, jest z pochodzenia Kosmitą ale na Ziemi jest po prostu człowiekiem, który ma moce i może pomagać innym ale dzięki wychowaniu przez ludzi jest człowiekiem, a nie emo bogiem. W jednym z podcastów o Supermanie padło stwierdzenie, że po prostu nie ma obecnie mody na zwyczajnie dobrych ludzi, więc w filmach mamy tego emo boga a w komiksach np. złego Supermana w serii "Injustice". Już serial "Superman i Lois" o wiele lepiej zinterpretował postać Clarka Kenta, jako człowieka, męża i ojca i przy okazji Supermana. Każdy serial, od 'Nowych Przygód Supermana" poprzez "smallville" aż do "Superman i Lois" mają znacznie lepszego Clarka, Lois i Supermana, niż filmy Snydera.
Z Batmana zrobił zgryźliwego mordercę ale On przynajmniej fajnie wygląda i się bije No i nawiązuje wyglądem do serii gier Arkham.
Każdy film DC i Marvela to adaptacja, która zmienia bardzo wiele względem materiału źródłowego, nieraz nawet w 90%, weźmy np. run Strażników Galaktyki Danna Abnetta i Andy'ego Lanninga ( to jest bodajże vol2 1 - 25 z 2008 roku ) i pierwszy film Jamesa Gunna: inny ton opowieści, inna geneza bohaterów, inny charakter bohaterów, itp. Weźmy motywację Thanosa: w filmach chce On "ratować' Wszechświat" przed przeludnieniem i brakiem zasobów, w komiksach wybija połowę Wszechświata jednym pstryknięciem, żeby zaimponować Śmierci, w której się zabujał Nawet bardzo lubiane przeze mnie Batmany Burtona to własna interpretacja, która ma niewiele wspólnego z komiksami, gdzie Burton np. twierdzi, że Joker jest zabójcą rodziców Bruce'a.
Tak to działa w przypadku adaptacji komiksów - twórcy biorą sobie znane postacie i miejsca i tworzą własną historię, zmieniają charakter bohaterom, ich origin, czasami też motywację, wszystko dostosowują pod film.
Tutaj, Amazon nawet nie może za bardzo zahaczyć o Pierwszą Erę bo nie ma o niej zbyt wiele w dodatkach do "Powrotu Króla" i jest tylko chronologia Drugiej i Trzeciej Ery a umowa jest tak skonstruowana, że niewiele im tak na prawdę wolno i nie wiem, czy pokazanie Valinoru i Bitwy Nieprzeliczonych Łez nie wykroczyło poza tę umowę. Prawa do tych książek nigdy nie były obiektem sprzedaży, więc Amazon kupił tylko to, co było na rynku. Właściciele praw, którzy je sprzedali doskonale wiedzieli, co może nakręcić Amazon i nie mieli do tego obiekcji, tak nawet skonstruowali umowę, że Amazon ma związane ręce i może tworzyć tylko własną fabułę.
MichalP - A w "Rodzie Smoka" coś się dzieje?
Odpadłem na razie w połowie pierwszego odcinka bo bardzo źle to wygląda na moim tv ale do tego momentu, poza jednym smokiem w ogóle nie czuć, że to jest w ogóle Fantasy, bardziej przypomina serial pseudo historyczny ( choć turniej jest bardzo fajny ) - w "Pierścieniach Władzy" od samego początku czuć, że to jest świat Fantasy i czuć tę przygodę.