
Jak np. ktoś przepada za Desplatem, czy Kaczmarkiem (proszę najmocniej o wybaczenie za ten przykład, szczególnie Marka) to ja mimo, że Ci kompozytorzy mnie swoją muzyką męczą i nudzą to nie twierdzę, że są jacyś głusi czy też ograniczeni umysłowo.Tomek pisze:Opinia kolesia z jednego z amerykańskich forów o m.filmowej:
"So I got the gorgeous score to Prince of Persia by the talented Harry-Gregson Williams and I loved it... it's filled with some heart-pounding action sequences, beautified with a touch of orientalism!! It's one of the year's best! "
Typowe amerykańskie ograniczenie umysłowe.
Temu chłopakowi się ta muzyka podoba, fajnie niech się nią cieszy, ale to że się z jego poglądem nie zgadzamy nie od razu z niego jakiegoś debila, gdyż tak to zabrzmiało. Zawsze można jeszcze dodać "odmóżdżony RCP", ale po co te inwektywy, po co to wszystko? Przecież my rozmawiamy o muzyce, na litość boską, a więc czymś pięknym z natury.
A w ogóle to film Burckheimera do typowego popcornowego blockbustera, więc wiadomo jakiej muzyki należy się i należało się spodziewać.
I też to jest w końcu Harry Gregson-Williams, a nie John Williams, więc też nie wymagajmy od HGW, że nam zaserwuje muzykę a la sam John Williams, Jerry Goldsmith, Basil Poledouris, czy kto tam jeszcze. I zabawne, gdyż ta trójka którą wymieniłem to akurat Amerykanie, a swoją muzyką nie prezentowali jakiegoś typowego amerykańskiego odmóżdżenia.
Rozmowa, dyskusja, różne zdania, opinie, ostre spory - jak najbardziej, ale w pewnym ramach.
Dziękuję za uwagę i mam nadzieję zrozumienie.