Sam film mi się podobał. Dobrze, że twórcy nie trzymali się sztywno schematów filmów o żywych trupach, dodając różne ich rodzaje i rozbudowując motyw ich "społeczności", nie bojąc się przy tym co bardziej wariackich pomysłów.
Zaskoczyło mnie, że film więcej czasu poświęca na przedstawienie tego świata i jego atmosfery, niż na sceny akcji - pod tym względem porównanie do "Ucieczki z Nowego Jorku" jest jak najbardziej trafne. Ekipę kozaków polubiłem, zwłaszcza Bautistę i panią pilot. Ogólnie całkiem sympatycznie spędzone dwie i pół godziny. Ani to wielki film, ani nawet bardzo dobry, ale po prostu fajny. I faktycznie - poza czołówką stylistycznie mało snyderowski to film.
Muzyka Holkenborga - zapychacz. Trudno w zasadzie napisać coś więcej. Głównie trochę smędzenia do scen dramatycznych plus odrobina underscore'u do podbudowy klimatu. Nic pamiętnego, ale też nie tak odpychające jak część wcześniejszych jego prac.