qnebra pisze: ↑ndz mar 14, 2021 17:46 pm
Król Lew jest filmem gdzie jakikolwiek wysiłek został włożony jedynie przez ludzi od grafiki komputerowej (i to jeszcze nie z Disney) oraz muzyków na sesji nagraniowej.
O jaki wysiłek chodzi?
Gdyby zmieniono fabułę to byłby płacz, że targnięto się na świętość, nie zmieniono i jest płacz, ze pokolenie lat 90 - tych zostało "zgwałcone"

Ogólnie, widzę problem w tym, że ludzka pamięć jest wybiórcza i że wypieramy to, co nam się podobało 10, 20, 30 lat temu - czytałem recenzję oryginalnego "Króla Lwa" w której czytamy:
Kiedy bardziej pamięta się wrażenia z seansu sprzed lat niż sam film, łatwo zapomnieć, że ta "epicka" opowieść trwa ledwie 80 minut. Nie ma więc wiele czasu na rozwijanie bohaterów czy mierzenie się z dramatami, których sens nie mieściłby się w słowach wpadającej w ucho piosenki. Nie brak tu więc dramaturgicznych skrótów i uproszczeń.
Złowrogi i przebiegły Skaza, kiedy tylko wymaga tego sytuacja, daje podręcznikowe przykłady imbecylizmu. A Simba w dorosłej postaci wydaje się równie niedojrzały, jak w dzieciństwie i doprawdy nie wiadomo, dlaczego pod jego rządami zwierzętom miałoby być lepiej niż pod ciężką łapą wuja. Najmłodszych widzów, odbierających film bardziej wrażeniowo, nie będzie to pewnie wytrącało z rytmu. Jednak bohaterowie Pixara nie robią nam dziś takich numerów. "Król Lew" to ciągle kawałek historii kina i imponujące widowisko, ale kto od 1994 roku widział w animacji to i owo, może pożałować powrotu do Afryki. Nostalgiczna wycieczka na własny rachunek.
https://www.filmweb.pl/reviews/recenzja ... +Lew-11590
Czyli w 1994 było ok ale potem wszedł Pixar i już nie jest ok? Autor zapomniał, że to jest animacja dla dzieci? Może nie rozumie, że w latach 90 - tych robiło się inaczej filmy a Pixar to już głównie XXI wiek i inne podejście, które zaczęło się wraz ze "Shrekiem" Dream Worksu?
Ostatnio jest moda na jechanie po klasycznych filmach, jak "Gladiator" ( bo redaktor nie cierpi tego filmu ) albo po seriach gier, jak "God of War" czy "Uncharted" bo wojenki w komentarzach pod takim pseudo felietonem nabijają wyświetlanie.
"Księga Dżungli" z 2016 roku zyskała na tym, ze nie trzymano się ani fabuły z klasyka z 1996b roku, ani z powieści Kiplinga i skonstruowano własną jej wersję, zaletą "Króla Lwa" jest jednak to, że nie gmerano przy fabule, nie udziwniano jej na siłę, nie poprawiano jej na siłę, nie pozbawiano takich elementów, jak lot na dywanie przez waląca się Jaskinię Cudów i walkę z Jafarem - wężem, jedyne na co mogę narzekać to na krótki czas trwania, największą bolączkę filmów animowanych i familijnych: bo dzieci nie wysiedzą w kinie - na "Avengersach" jakoś wysiadują

Powtórzenie całych ujęć też wkurza, mogli to zrobić po swojemu, co pokazuje parę autorskich scen, jak ta z odbiciem w wodzie z końca filmu.
"Togo" i "Zakochanego Kundla" nie widziałem, czekam na Disney+ i myślę, czy nie zainwestować w WPN.