Muzyka Filmowa w Internecie
- Łukasz Wudarski
- + Sergiusz Prokofiew +
- Posty: 1326
- Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
Muzyka Filmowa w Internecie
Temat ten postanowiłem założyć jako specyficzną antycypację dyskusji jaka ma mieć miejsce podczas akademii festiwalowych w Krakowie. Interesuje mnie Wasze, drodzy forumowicze, zdanie...
Sam mam bowiem kilka przemyśleń którymi zamierzam się teraz z Wami podzielić i wokół których mam nadzieje wywiąże się dyskusja
1) Zacznę od tego że wszyscy wiemy że muzyka filmowa to dziedzina niszowa, undergroundowa. Gdyby nie Internet prawdopodobnie to podziemie byłoby jeszcze głębsze. Sieć daje bowiem wspaniałą możliwość skupiania ludzi o różnych, częstokroć bardzo nietypowych zainteresowaniach w społeczności, które choć relatywnie dosyć małe są grupami aktywnymi, bo przywodzą im aktywni "działacze". Gdyby nie net, takie grupy miałyby znacznie utrudnioną komunikację, a co za tym idzie nie miałyby miejsca wymiany swoich opinii. Jeśli spojrzeć na nasze rodzime portale ruch na nich zaczął się w momencie gdy stworzyły one możliwość komentowania swoich tekstów krytycznych. Choć często te komentarze były jedynie przepychankami słownymi, napędzały jednak oglądalność i podskórnie promowały muzykę filmową...
2) Sieć ułatwia dostęp do informacji. W bardzo szybki sposób możemy dziś zdobywać informacje z pierwszej ręki. Dodatkowo aspekt multimedialności Internetu sprawia że taka dziedzina jaką jest muzyka niezwykle na tym zyskuje. Często jeszcze przed premierą jesteśmy w stanie posłuchać sampli, a nawet (legalnie) całych partytur. Daje to nam ogląd i bezcenny materiał którego nasi starsi koledzy byli zupełnie pozbawieni.
3) Społeczność internetowa to siła. Dzięki ich petycjom możliwa jest publikacja wielu soundtracków. Wytwórnie bowiem widząc potencjalną możliwość zarobku godzą się zainwestować aby wypuścić dany, nie wznawiany, bądź nie wydany oficjalnie score. Gdyby nie net wszelkie tego typu inicjatywy byłyby bardzo utrudnione.
4) Internet skraca dystans pomiędzy odbiorcą, a kompozytorem. Gdyby nie sieć nie tylko nigdy nie udałoby się nam przeprowadzić wielu wywiadów z prawdziwymi gwiazdami muzyki filmowej (Hans Zimmer), ale tez nie zyskalibyśmy wielu cennych informacji. Poprzez maila możliwa jest stosunkowo bezstresowa komunikacja z twórcami muzyki filmowej. Łatwiej nam w maili (to oczywiście truizm) zapytać o coś bardziej osobistego (Zannelli przyznaj się, że Hans Ci napisał ten temat...)
5) Łatwiejszy dostęp (dzięki sklepom internetowym, internetowym rozgłośniom radiowym) do niedostępnych w naszym kraju wydań płytowych. To też truizm, ale przecież gdyby nie net wiele naszych kolekcji nie wyglądałyby zapewne tak imponująco...
To chyba większość elementów dotyczących roli internetu w kontekście muzyki filmowej. Co o tym sądzicie??? Jakieś uwagi?
Sam mam bowiem kilka przemyśleń którymi zamierzam się teraz z Wami podzielić i wokół których mam nadzieje wywiąże się dyskusja
1) Zacznę od tego że wszyscy wiemy że muzyka filmowa to dziedzina niszowa, undergroundowa. Gdyby nie Internet prawdopodobnie to podziemie byłoby jeszcze głębsze. Sieć daje bowiem wspaniałą możliwość skupiania ludzi o różnych, częstokroć bardzo nietypowych zainteresowaniach w społeczności, które choć relatywnie dosyć małe są grupami aktywnymi, bo przywodzą im aktywni "działacze". Gdyby nie net, takie grupy miałyby znacznie utrudnioną komunikację, a co za tym idzie nie miałyby miejsca wymiany swoich opinii. Jeśli spojrzeć na nasze rodzime portale ruch na nich zaczął się w momencie gdy stworzyły one możliwość komentowania swoich tekstów krytycznych. Choć często te komentarze były jedynie przepychankami słownymi, napędzały jednak oglądalność i podskórnie promowały muzykę filmową...
2) Sieć ułatwia dostęp do informacji. W bardzo szybki sposób możemy dziś zdobywać informacje z pierwszej ręki. Dodatkowo aspekt multimedialności Internetu sprawia że taka dziedzina jaką jest muzyka niezwykle na tym zyskuje. Często jeszcze przed premierą jesteśmy w stanie posłuchać sampli, a nawet (legalnie) całych partytur. Daje to nam ogląd i bezcenny materiał którego nasi starsi koledzy byli zupełnie pozbawieni.
3) Społeczność internetowa to siła. Dzięki ich petycjom możliwa jest publikacja wielu soundtracków. Wytwórnie bowiem widząc potencjalną możliwość zarobku godzą się zainwestować aby wypuścić dany, nie wznawiany, bądź nie wydany oficjalnie score. Gdyby nie net wszelkie tego typu inicjatywy byłyby bardzo utrudnione.
4) Internet skraca dystans pomiędzy odbiorcą, a kompozytorem. Gdyby nie sieć nie tylko nigdy nie udałoby się nam przeprowadzić wielu wywiadów z prawdziwymi gwiazdami muzyki filmowej (Hans Zimmer), ale tez nie zyskalibyśmy wielu cennych informacji. Poprzez maila możliwa jest stosunkowo bezstresowa komunikacja z twórcami muzyki filmowej. Łatwiej nam w maili (to oczywiście truizm) zapytać o coś bardziej osobistego (Zannelli przyznaj się, że Hans Ci napisał ten temat...)
5) Łatwiejszy dostęp (dzięki sklepom internetowym, internetowym rozgłośniom radiowym) do niedostępnych w naszym kraju wydań płytowych. To też truizm, ale przecież gdyby nie net wiele naszych kolekcji nie wyglądałyby zapewne tak imponująco...
To chyba większość elementów dotyczących roli internetu w kontekście muzyki filmowej. Co o tym sądzicie??? Jakieś uwagi?
Why So Serious !?
Re: Muzyka Filmowa w Internecie
Temat warty dyskusji, jak najbardziej. Wg mnie brakuje jednak ważnego punktu - muzyka filmowa dostępna TYLKO PRZEZ Internet, czyli "do ściągnięcia" (w formie cyfrowej: stratnej, bezstratnej - to już ma mniejsze znaczenie) - czy jest w stanie wyprzeć lub zmarginalizować format CD-audio? Pojawiające się głosy czy tezy na ten temat są bardzo ciekawe, jest już część zagorzałych zwolenników takiego rozwiązania, słuchających muzyki wyłącznie ze swoich ipodów, mp3-jek i czego tam jeszcze. Po drugiej stronie są miłośnicy muzyki na płycie, z poligrafią i zawartymi tam tekstami (które publikowane mogą być także w necie, jak pokazuje FSM - w rozszerzonej wersji), słuchający muzyki w zaciszu domowym. Są oczywiście i hybrydyŁukasz Wudarski pisze:Co o tym sądzicie??? Jakieś uwagi?

- Łukasz Wudarski
- + Sergiusz Prokofiew +
- Posty: 1326
- Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
Dla mnie muzyka jest do słuchania, nie do oglądania. Nie ma więc znaczenia czy jest to bezstratny FLAC, czy CDA audio. Oczywiście cyfrowa wersja musi mieć odpowiednie próbkowanie, żebym nie słyszał ani w mp3 żadnych szumów czy trzasków, ani na stacjonarnym sprzęcie. Jednak nie ma dla mnie właściwie znaczenia czy coś jest w folijce z full wypas poligrafią. Liczy się to co słyszę. DO oglądania to ja mam film.
Dziekan a co się w mym avatarze nie podoba?
Dziekan a co się w mym avatarze nie podoba?

Why So Serious !?
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34960
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Muzyka Filmowa w Internecie
Oczywiście wszystko to święta prawdaŁukasz Wudarski pisze:To chyba większość elementów dotyczących roli internetu w kontekście muzyki filmowej. Co o tym sądzicie??? Jakieś uwagi?

Ja sam pewnie daleko bym nie zaszedł jeżeli chodzi o muzykę filmową bez internetu. Dzięki niemu dane mi było poznać wiele interesujących ludzi, którzy podzielają moje zaintersowania, gust muzyczny (nie mam tutaj na myśli samego forum, gdyż z Adamem i Koperem to się muzycznie rzadko zgadzamy). Dzięki temu i pomocnym znajomym, których poznałem udało mi się poznać wiele wspaniałych soundtracków, odkryć ciekawych kompozytorów, czy też uzupełnić braki u tych kompozytorów, których zawsze lubiłem.
Oczywiście dzięki internetowi dane mi jest też posiadać parę plyt, których normalnie bym nie kupił.
W sumie same pozytywy. Nie do końca

Nie ukrywam i o tym wspomniałem, że jeden pewien czar i urok dawnych lat prysnął. Pamiętam jak dawniej kupowałem płyty: Weźmy chociażby takiego "Gladiatora":
Po oglądnięciu filmu uznałem, że fajną miał on muzykę, a więc sobie kupię soundtrack. Oczywiście po za tym co usłyszałem w filmie to nic więcej o tym scorze, ani kompozytorze nie wiedziałem. A więc jest zakup, jest napięcie, rozpakowanie płyty i pierwsze słuchanie, bez znajomości żadnych fragmentów itd. Muzyka się szalenie podoba, a więc radość z zakupu plus zainteresowanie się kompozytorem. Hans Zimmer chyba jakiś Niemiec, ciekawe czy inne jego soundtracki są równie dobre, trzeba będzie się zainteresować i w sklepach popatrzeć na inne plyty tego kompozytora. Kto wie może spodoba mi się jego muzyka tak samo jak John Williamsa


I niestety teraz takie uczucia już za bardzo nie ma. Gdyż i tak zanim obejrzy się film już ma się do czynienia z mnóstwem fragmentów, opinii itd. na temat danej płyty. Nie twierdzę, że to jest do końca złe, gdyż pozwala nie ryzykować podczas zakupu, ale gdzieś ten cały efekt wyczekiwania, niepewności, niespodzianki przepadł

P.S. Dziekan obejrzył sobie film pt. "Pom Poko" aka "The Raccoon Wars". Powinien się Tobie spodobać

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34960
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Muzyka Filmowa w Internecie
On jest jednak pesymistyczny, ale jest to ładna bajka. Tylko Tobie powinna się spodobać chociażby z tego względu:dziekan pisze:hmm...
Mam nadzieje,że to nie jest żaden pesymistyczny obraz bo jestem w dosc dobrym nastroju

Koniec offtopu

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
Ręce opadają..dziekan pisze:No i za pośrednictwem Internetu wszyscy poznalismy Bucholca(o tym nie wspomniałeś Babuch!!!)
Bucholc to spec od aktualności i dzieki niemu mamy informacje na bieżąco.Na dodatek nie żąda żadnej opłaty za swoje usługi
Nie zapominajmy o takich skarbach

Już różne rzeczy wieszczyli po pojawieniu się internetu. A to że kino zniknie, a to że książki przestaną wydawać.. i co? I figa.Althazan pisze:Wg mnie brakuje jednak ważnego punktu - muzyka filmowa dostępna TYLKO PRZEZ Internet, czyli "do ściągnięcia" (w formie cyfrowej: stratnej, bezstratnej - to już ma mniejsze znaczenie) - czy jest w stanie wyprzeć lub zmarginalizować format CD-audio?

- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
- Bucholc Krok
- Jean-Baptiste Lully
- Posty: 17506
- Rejestracja: wt wrz 16, 2008 20:21 pm
- Lokalizacja: Golden Age
No i co z tego? Mam może tylko z 10 płyt HDCD i na moich dźwięk jest zdecydowanie lepszy niż na innych płytach. I słychać to już na zwykłym, biedackim czytniku komputerowym.Adam Krysiński pisze:co Ty siętak podniecasz tym hdcd?jest sporo płyt które dla picu mają nabitkę tą i tyle a audio jest kiepskie..
- Łukasz Waligórski
- Początkujący orkiestrator
- Posty: 617
- Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
- Kontakt:
Chciałbym przytoczyć tutaj zastanawiającą historię, która w pewien sposób pokazuje, że internet może być również zagrożeniem dla muzyki filmowej. To historia bardzo aktualna, dowiedziałem się o niej dzisiaj rano.
Jak pewnie część z Was zauważyła od kilku dni, na pewnych stronach, można ściągnąć cały score Johna Debney'a z Iron Mana 2. Mogłoby się to wydawać czymś nie odbiegającym od normy, ale jest jeden szkopuł. Ta muzyka ma oficjalnie zostać wydana grubo za miesiąc - krążek nie ma nawet jeszcze okładki. Jak się okazuje dzisiaj rano dostałem mail od Raya Costy - właściciela Costa Communications, które zajmuje się interesami Debney'a i wielu innych kompozytorów. W liście tym znajduje się informacja o wszczęciu śledztwa w sprawie wycieku tej muzyki. Jak się okazuje została ona wysłana kilka tygodni temu 6 dziennikarzom, którzy otrzymali propozycje jej przedpremierowego zrecenzowania. Wersja która jest teraz dostępna do ściągnięcia pochodzi od jednego z tych dziennikarzy. Traf chciał, że jestem jedną z tych osób - oczywiście nie mam sobie nic do zarzucenia. dlatego spokojnie tutaj opisuję tę sprawę.
Ale ta historia może mieć jednak przykry ciąg dalszy. Oto bowiem na kilka tygodni przed premierą i pojawieniem się płyty na rynku, każdy może jej posłuchać za darmo w internecie. Jaki więc jest sens wydawania muzyki, którą już każdy zainteresowany zna? Można się domyślać, że sprzedaż takiego krążka będzie znacznie niższa niż oczekiwana... może się nawet zdarzyć tak, że Sony Classical zrezygnuje z tego wydawnictwa! Inną sprawą jest wstyd jaki teraz odczuwa Ray Costa, którego klientem jest John Debney - kompozytor został w ten sposób brutalnie okradziony. Zaufanie, tego najbardziej znanego agenta w świecie muzyki filmowej względem jego klientów zostało bardzo zachwiane... Sprawa tak przejęła samego Raya, że postanowił napisać do każdego dziennikarza z którym współpracuje by zapewnić że wszczął śledztwo w celu wyjaśnienia tego...
Osobiście jestem bardzo zainteresowany dalszym rozwojem tej sprawy z dwóch powodów. Niejako dotyczy ona mnie, bo byłem jedną z sześciu osób, które dostały tę muzykę przed kilkoma tygodniami, prosto ze stołu montażowego. Ale z drugiej strony to sprawa, która pokazuje jak niebezpieczny staje się Internet nawet dla muzyki filmowej, która przecież wiele mu zawdzięcza. Jeśli takie sytuacje zaczną się powtarzać, wytwórnie mogą przestać interesować się wydawaniem muzyki filmowej. Może nie takie molochy jak Sony, ale mniejsze wytwórnie może ogarnąć uzasadniony strach.
Jak pewnie część z Was zauważyła od kilku dni, na pewnych stronach, można ściągnąć cały score Johna Debney'a z Iron Mana 2. Mogłoby się to wydawać czymś nie odbiegającym od normy, ale jest jeden szkopuł. Ta muzyka ma oficjalnie zostać wydana grubo za miesiąc - krążek nie ma nawet jeszcze okładki. Jak się okazuje dzisiaj rano dostałem mail od Raya Costy - właściciela Costa Communications, które zajmuje się interesami Debney'a i wielu innych kompozytorów. W liście tym znajduje się informacja o wszczęciu śledztwa w sprawie wycieku tej muzyki. Jak się okazuje została ona wysłana kilka tygodni temu 6 dziennikarzom, którzy otrzymali propozycje jej przedpremierowego zrecenzowania. Wersja która jest teraz dostępna do ściągnięcia pochodzi od jednego z tych dziennikarzy. Traf chciał, że jestem jedną z tych osób - oczywiście nie mam sobie nic do zarzucenia. dlatego spokojnie tutaj opisuję tę sprawę.
Ale ta historia może mieć jednak przykry ciąg dalszy. Oto bowiem na kilka tygodni przed premierą i pojawieniem się płyty na rynku, każdy może jej posłuchać za darmo w internecie. Jaki więc jest sens wydawania muzyki, którą już każdy zainteresowany zna? Można się domyślać, że sprzedaż takiego krążka będzie znacznie niższa niż oczekiwana... może się nawet zdarzyć tak, że Sony Classical zrezygnuje z tego wydawnictwa! Inną sprawą jest wstyd jaki teraz odczuwa Ray Costa, którego klientem jest John Debney - kompozytor został w ten sposób brutalnie okradziony. Zaufanie, tego najbardziej znanego agenta w świecie muzyki filmowej względem jego klientów zostało bardzo zachwiane... Sprawa tak przejęła samego Raya, że postanowił napisać do każdego dziennikarza z którym współpracuje by zapewnić że wszczął śledztwo w celu wyjaśnienia tego...
Osobiście jestem bardzo zainteresowany dalszym rozwojem tej sprawy z dwóch powodów. Niejako dotyczy ona mnie, bo byłem jedną z sześciu osób, które dostały tę muzykę przed kilkoma tygodniami, prosto ze stołu montażowego. Ale z drugiej strony to sprawa, która pokazuje jak niebezpieczny staje się Internet nawet dla muzyki filmowej, która przecież wiele mu zawdzięcza. Jeśli takie sytuacje zaczną się powtarzać, wytwórnie mogą przestać interesować się wydawaniem muzyki filmowej. Może nie takie molochy jak Sony, ale mniejsze wytwórnie może ogarnąć uzasadniony strach.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Akurat wydanie bądź brak wydania Iron Mana 2 mówiąc szczerze kompletnie mnie nie obejdzie.
A już tak abstrahując twórcy mogliby wykorzystać fakt, że ta muzyka wyciekła do przesondowania opinii ludzi - podoba się czy nie, czy układ, montaż utworów jest ok, czy może na forum ludzie piszą, że ten kawałek zbędny a brakuje jakiejś fajnej muzyki ze sceny takiej a takiej. No oczywiście może się też okazać, że ludzie nie są zainteresowani oryginalnym scorem, ale to będzie głównie wina miałkości samej muzyki. Bo, nie oszukujmy się, ta muzyka i tak by trafiła do netu i chyba wytwórnia nie urwała się z choinki, że liczy, że jak wyda, to każdy zainteresowany kupi a nie ściągnie. Kto miałby kupić, to by kupił, a kto miałby ściągnąć, ten by ściągnął, niezależnie kiedy by to wyciekło.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Łukasz Waligórski
- Początkujący orkiestrator
- Posty: 617
- Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
- Kontakt:
Chyba jednak machina showbiznesu Hollywood myśli inaczej niż Ty. Nie spotkałem się jeszcze ze sytuacją, w której wydawca liczyłby się z opinią zwykłych słuchaczy w sprawie układy utworów itp... Soundtrack to po prostu produkt, przygotowany przez ekspertów w sposób, który gwarantuje jego najlepszą sprzedaż. W tym przypadku pytanie brzmi - po co sprzedawać coś co już się wyprzedało? Tu chodzi o samą zasadę...
To że padło akurat na Iron Mana to akurat pół biedy, bo faktycznie to muzyka, za którą wielu by niewiele zapłaciło. Chodzi mi bardziej o sam problem wycieków, które mogą kiedyś zrujnować plany wydawnicze małych wytwórni, które liczą na zysk a nie na promocję filmu.
To że padło akurat na Iron Mana to akurat pół biedy, bo faktycznie to muzyka, za którą wielu by niewiele zapłaciło. Chodzi mi bardziej o sam problem wycieków, które mogą kiedyś zrujnować plany wydawnicze małych wytwórni, które liczą na zysk a nie na promocję filmu.