Basil Poledouris (1945-2006)
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9331
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Basil Poledouris (1945-2006)
Jakie są wasze wspomnienia związane z tym kompozytorem? Przyznam, że ta śmierć jest dla mnie tak szokująca, jak w przypadku Michaela Kamena.
Pierwszą partyturą jaką usłyszałem tego kompozytora było bodaj Polowanie na Czerwony Październik - świetny marsz, bardzo dobre Nuclear Scam, czy świetne Chopper. Potem przyszedł Conan (wciąż nie widziałem filmu). Na początku zrobił na mnie wrażenie prawie zerowe, dopiero po przerzucenie się na dużo lepsze wydanie Varese - dłuższe, z lepszą jakością dźwięku i bez wprowadzającego monologu, doceniłem wybitność i tematykę ścieżki.
Przygody z Poledourisem miałem różne, przyznam, że podobają mi się ścieżki do filmów z Seagalem, nie należę za to do fanów Robocopa. Śliczny jest temat z The Touch, ale nie te ścieżki (a nawet nie sam Conan, który jest najlepszą ścieżką Poledourisa mówiąc obiektywnie) są moimi ulubionymi. Tymi są The War at Home - osobista ilustracja do psychologicznego dramatu Emilio Esteveza z 1998 roku - i Les Miserables, adapatacja klasycznej powieści Wiktora Hugo, gdzie Poledouris zastąpił Gabriela Yareda.
Będzie Go na pewno brakowało. Wiele osób odnosi się do jednego z tytułów jego filmów, "Farewell to the King" Nie wiem, czy byłbym w stanie powiedzieć coś takiego, ale na pewno Basil Poledouris należał do najwybitniejszych kompozytorów w historii tego gatunku. Łącznie z odejściem Goldsmitha i Bernstiena - koniec pewnej epoki. Epoki, która może już nie wrócić...
Pierwszą partyturą jaką usłyszałem tego kompozytora było bodaj Polowanie na Czerwony Październik - świetny marsz, bardzo dobre Nuclear Scam, czy świetne Chopper. Potem przyszedł Conan (wciąż nie widziałem filmu). Na początku zrobił na mnie wrażenie prawie zerowe, dopiero po przerzucenie się na dużo lepsze wydanie Varese - dłuższe, z lepszą jakością dźwięku i bez wprowadzającego monologu, doceniłem wybitność i tematykę ścieżki.
Przygody z Poledourisem miałem różne, przyznam, że podobają mi się ścieżki do filmów z Seagalem, nie należę za to do fanów Robocopa. Śliczny jest temat z The Touch, ale nie te ścieżki (a nawet nie sam Conan, który jest najlepszą ścieżką Poledourisa mówiąc obiektywnie) są moimi ulubionymi. Tymi są The War at Home - osobista ilustracja do psychologicznego dramatu Emilio Esteveza z 1998 roku - i Les Miserables, adapatacja klasycznej powieści Wiktora Hugo, gdzie Poledouris zastąpił Gabriela Yareda.
Będzie Go na pewno brakowało. Wiele osób odnosi się do jednego z tytułów jego filmów, "Farewell to the King" Nie wiem, czy byłbym w stanie powiedzieć coś takiego, ale na pewno Basil Poledouris należał do najwybitniejszych kompozytorów w historii tego gatunku. Łącznie z odejściem Goldsmitha i Bernstiena - koniec pewnej epoki. Epoki, która może już nie wrócić...
To prawda, tych gigantów pozostaje już co raz mniej, a jeszcze mniej tych, którzy czynnie jeszcze tworzą.
Poledouris pozostawia po sobie klasę. Jego muzyka smakuje, jest wysmakowana technicznie. Brak tu "taniochy" a Basil rzadko kiedy schodził poniżej pewnego, bardzo przyzwoitego poziomu. Wielkim oprawom, dziełom z muzyką bardzo skomplikowaną technicznie (Żołnierze kosmosu) przeciwstawiał prace subtlene, pełne emocji (It's My Party, Blue Lagoon, Lonesome Dove) - o intensywnych Les Miserables nie wspomnę. W swoją muzykę wkładał wydaje mi się również wiele pasji, niech będzie tutaj przykładem Wind.
Muzyka Poledourisa nie za bardzo dała się klasyfikować, czerpała tak z nostalgicznego, staromodnego stylu dawnego hollywoodzkiego sposobu ilustracji jak i nowoczesności w obrębie brzmień elektronicznych. Cechowała ją również bardzo ciekawa, rzekłbym unikalna aranżacjai rytmika (genialne "Battle Montage" z Farewell to the King, "Cherry 2000"). Oczywiście Poledouris miał swój własny styl i własny język muzyczny - o co dziś tak bardzo trudno...
Tak sobie myślę, że chyba odszedł w najlepszym okresie dla kompozytora (filmowego) jako artysty. To w tym właśnie wieku wielu twórców osiąga tak naprawdę pewną dojrzałość artystyczną. Naprawdę wielka szkoda. Podejrzewam również, że ta bandana na głowie, którą nosił w Ubedzie (tak jak widziałem to na zdjęciach) była po prostu związana z chemioterapią i walką z rakiem...
Poledouris pozostawia po sobie klasę. Jego muzyka smakuje, jest wysmakowana technicznie. Brak tu "taniochy" a Basil rzadko kiedy schodził poniżej pewnego, bardzo przyzwoitego poziomu. Wielkim oprawom, dziełom z muzyką bardzo skomplikowaną technicznie (Żołnierze kosmosu) przeciwstawiał prace subtlene, pełne emocji (It's My Party, Blue Lagoon, Lonesome Dove) - o intensywnych Les Miserables nie wspomnę. W swoją muzykę wkładał wydaje mi się również wiele pasji, niech będzie tutaj przykładem Wind.
Muzyka Poledourisa nie za bardzo dała się klasyfikować, czerpała tak z nostalgicznego, staromodnego stylu dawnego hollywoodzkiego sposobu ilustracji jak i nowoczesności w obrębie brzmień elektronicznych. Cechowała ją również bardzo ciekawa, rzekłbym unikalna aranżacjai rytmika (genialne "Battle Montage" z Farewell to the King, "Cherry 2000"). Oczywiście Poledouris miał swój własny styl i własny język muzyczny - o co dziś tak bardzo trudno...
Tak sobie myślę, że chyba odszedł w najlepszym okresie dla kompozytora (filmowego) jako artysty. To w tym właśnie wieku wielu twórców osiąga tak naprawdę pewną dojrzałość artystyczną. Naprawdę wielka szkoda. Podejrzewam również, że ta bandana na głowie, którą nosił w Ubedzie (tak jak widziałem to na zdjęciach) była po prostu związana z chemioterapią i walką z rakiem...

- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
Poledouris...
Pamiętam jeszcze czasy, gdy z nagranych na vhs Conana i Polowania zgrywałem ulubione fragmenty muzyczne na MC. Sfx wtedy nie przeszkadzał tak bardzo, stanowił jakby dodatkowy koloryt, łączący te utwory z filmem; jakośc dźwięku była okropna, ale jak się tego słuchało. Riders of Doom, Theology/Civilisation, The Kitchen/The Orgy, Hymn to the Red October, wreszcie temat Robocopa - trochę tego było. Jeśli człowiek chciał pięknego tematu, Basil był pewniakiem. Po prostu doskonale realizował się w jego stylu mój ówczesny ideał muzyki filmowej.
Ale gdy z czasem zacząłem zwracac uwagę na inne nieco walory poszczególnych kompozycji, Basil wcale nie stracił w moich oczach. Co prawda jego styl jako całośc nie pasował w 100% do mojego, hmm, "artystycznego programu", to sądzę, że był jednym z najlepiej "czujących" kino współczesnych kompozytorów. Jak Tomek wspomniał wyżej nie było w jego muzyce banału, była zawsze jakaś klasa, która kazała zatrzymac się nad jego kompozycjami. I choc bywałem wobec nich nieraz krytyczny, nigdy nie wątpiłem w potencjał artystyczny tego twórcy.
Tak cudowny utwór jak The Tradition of the Games (chciałbym zobaczyc relację z tego otwarcia!!) mógłby byc przecież jednym z ważniejszych osiągnięc gatunku epickiego, gdyby tylko został napisany na potrzeby kina; co za wyczucie, co za swoboda w operowaniu brzmieniem, jaka świadomosc formy. Jest coś w tym, że Poledouris genialnie łączył dwie epoki muzyki filmowej, jakby próbował odtworzyc Złotą Erę, "wtłoczyc" ją w formę muzyki bardzo przecież współczesnej (i sądzę że z większą indywidualnością niż Williams na przełomie lat 70-tych i 80-tych), opowiedziec dzisiejszym językiem. I to się udawało. Potrafił odświeżyc niejeden gatunek.
Prawda, że "drugiego" Conana nigdy nie napisał, choc miał szanse ku temu (Niszczyciel, Flesh+Blood), niemniej jednak film Milliusa był wyjątkowy. Można się podśmiechiwac, ale ja wciąż uwielbiam ten obraz, bo Milius i Poledouris stworzyli fantastyczną adaptację dośc przeciętnej literacko, ale niezwykłej przecież prozy Howarda. Niemal opera. Zastanawiam się czasem, jak zareagowałbym dziś, oglądając ten film i słysząc tę ilustrację po raz pierwszy, bogatszy w doświadczenia muzyczne. Chyba niczego by to nie zmieniło, bo Conan jest doskonale pomyślaną muzyką filmową, matrycą wręcz dla gatunku, spełnia założenia, za które większosc z nas gatunek ten uwielbia.
Dużo było o Conanie, bo to ścieżka dla mnie - nie będę tu oryginalny - niezwykle ważna. Wiele emocji z nią wiążę, przypomina mi nawet czasy, gdy, w podstawówce jeszcze, zaczytywałem się w opowiadaniach Howarda, nie znając w ogóle nazwiska Poledouris ani nie znając filmu Miliusa:) Jaką siłę posiada muzyka jako dziedzina sztuki!
Poledouris jej świadomosc miał chyba we krwi.
Pamiętam jeszcze czasy, gdy z nagranych na vhs Conana i Polowania zgrywałem ulubione fragmenty muzyczne na MC. Sfx wtedy nie przeszkadzał tak bardzo, stanowił jakby dodatkowy koloryt, łączący te utwory z filmem; jakośc dźwięku była okropna, ale jak się tego słuchało. Riders of Doom, Theology/Civilisation, The Kitchen/The Orgy, Hymn to the Red October, wreszcie temat Robocopa - trochę tego było. Jeśli człowiek chciał pięknego tematu, Basil był pewniakiem. Po prostu doskonale realizował się w jego stylu mój ówczesny ideał muzyki filmowej.
Ale gdy z czasem zacząłem zwracac uwagę na inne nieco walory poszczególnych kompozycji, Basil wcale nie stracił w moich oczach. Co prawda jego styl jako całośc nie pasował w 100% do mojego, hmm, "artystycznego programu", to sądzę, że był jednym z najlepiej "czujących" kino współczesnych kompozytorów. Jak Tomek wspomniał wyżej nie było w jego muzyce banału, była zawsze jakaś klasa, która kazała zatrzymac się nad jego kompozycjami. I choc bywałem wobec nich nieraz krytyczny, nigdy nie wątpiłem w potencjał artystyczny tego twórcy.
Tak cudowny utwór jak The Tradition of the Games (chciałbym zobaczyc relację z tego otwarcia!!) mógłby byc przecież jednym z ważniejszych osiągnięc gatunku epickiego, gdyby tylko został napisany na potrzeby kina; co za wyczucie, co za swoboda w operowaniu brzmieniem, jaka świadomosc formy. Jest coś w tym, że Poledouris genialnie łączył dwie epoki muzyki filmowej, jakby próbował odtworzyc Złotą Erę, "wtłoczyc" ją w formę muzyki bardzo przecież współczesnej (i sądzę że z większą indywidualnością niż Williams na przełomie lat 70-tych i 80-tych), opowiedziec dzisiejszym językiem. I to się udawało. Potrafił odświeżyc niejeden gatunek.
Prawda, że "drugiego" Conana nigdy nie napisał, choc miał szanse ku temu (Niszczyciel, Flesh+Blood), niemniej jednak film Milliusa był wyjątkowy. Można się podśmiechiwac, ale ja wciąż uwielbiam ten obraz, bo Milius i Poledouris stworzyli fantastyczną adaptację dośc przeciętnej literacko, ale niezwykłej przecież prozy Howarda. Niemal opera. Zastanawiam się czasem, jak zareagowałbym dziś, oglądając ten film i słysząc tę ilustrację po raz pierwszy, bogatszy w doświadczenia muzyczne. Chyba niczego by to nie zmieniło, bo Conan jest doskonale pomyślaną muzyką filmową, matrycą wręcz dla gatunku, spełnia założenia, za które większosc z nas gatunek ten uwielbia.
Dużo było o Conanie, bo to ścieżka dla mnie - nie będę tu oryginalny - niezwykle ważna. Wiele emocji z nią wiążę, przypomina mi nawet czasy, gdy, w podstawówce jeszcze, zaczytywałem się w opowiadaniach Howarda, nie znając w ogóle nazwiska Poledouris ani nie znając filmu Miliusa:) Jaką siłę posiada muzyka jako dziedzina sztuki!
Poledouris jej świadomosc miał chyba we krwi.
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26527
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Conan Barbarzyńca... tak, to na pewno był mój pierwszy płytowy kontakt z muzyką Basila, choć możliwe, że nie pierwszy filmowy. Z początku interesowały mnie głównie chwytliwe tematy, a z pisaniem takowych Basil radził sobie znakomicie. RoboCop, Błękitna Laguna, Uwolnić orkę, Żołnierze kosmosu... Później zacząłem trochę wgłębiać się w muzykę, szukać tam emocji, odkryłem prawdziwe bogactwo Conana, zacząłem poznawać mniej znane ścieżki Basila... Wciąż nie znam wielu i to mnie nawet cieszy, bo mam w muzyce Poledourisa jeszcze coś do odkrycia, choć on sam już nic nowego nie skomponuje.
Goldsmith, Bernstein, Kamen... teraz Basil. Nie macie wrażenie, że znika pokolenie, na filmowej muzyce którego się wychowaliśmy? To, które ukształtowało nasze wyobrażenie o roli i brzmieniu muzyki w filmach.
Został jeszcze Williams i Morricone (i kilku innych, ale ci chyba najwięksi i wciąż jeszcze potrafiący pisać niezłe score). Nawiasem mówiąc Ennio kończy dziś 78 lat. Urodziny w cieniu tragicznego wydarzenia...
Goldsmith, Bernstein, Kamen... teraz Basil. Nie macie wrażenie, że znika pokolenie, na filmowej muzyce którego się wychowaliśmy? To, które ukształtowało nasze wyobrażenie o roli i brzmieniu muzyki w filmach.
Został jeszcze Williams i Morricone (i kilku innych, ale ci chyba najwięksi i wciąż jeszcze potrafiący pisać niezłe score). Nawiasem mówiąc Ennio kończy dziś 78 lat. Urodziny w cieniu tragicznego wydarzenia...
- Łukasz Waligórski
- Początkujący orkiestrator
- Posty: 617
- Rejestracja: śr maja 18, 2005 12:27 pm
- Kontakt:
Polecam bardzo artykuł Richarda Krafta (bardzo znany w świecie muz. filmowej agent), który napisał dla soundtrack.net. Czytając, nie ma wrażenia jakiejś sztuczności, którą często się spotyka w tego typu "in memoriam". Kraft pisze szczerze o swojej przyjaźni z Poledourisem jak i okresie, gdy byli skłóceni. Rzecz najciekawsza: Poledouris miał podpisany kontrakt na "Tańczącego z wilkami"!. Costnerowi bardzo podobała się muzyka do "Lonsome Dove", którą zarekomendował mu właśnie Kraft. Niestety zrezygnował z pracy, ponieważ chciał być lojalny wobec Johna Miliusa, dla którego zrobił "Lot intrudera". Ciekawe jak wtedy potoczyłaby się kariera i losy Basila...
http://www.soundtrack.net/news/article/?id=861
http://www.soundtrack.net/news/article/?id=861

- Łukasz Wudarski
- + Sergiusz Prokofiew +
- Posty: 1326
- Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
U mnie zaczęło się od Robocopa, w czasach presoundtrackowych… Nuciłem temat bawiąc się w Superglinę na podwórku. Potem była przerwa. Wszak moja fascynacja muzyką filmową na poważnie zaczęła się od Johna Williama i Jamesa Hornera. Basila odkryłem na nowo kupując sobie Conana. Było to chyba w 1998… Pamiętam ten wstrząs. Mimo iż było to wydanie Milanu poczułem się wbity w ziemie. Później posypało się już lawinowo. Nie szczędziłem środków aby zdobyć płyty Basila. Stąd duża ilość oryginałów w mojej kolekcji. Lonesome Dove, It's my party, Kimberly, Polowanie, Żołnierze Kosmosu, Wind itd. Wszystkie miały jakąś klasę, wszystkie pochłaniały, przykuwały. Długo zastanawiałem się dlaczego Basil mnie tak fascynował. Teraz wiem, że to dzięki jego niesamowitej tematyczności. W artykule Krafta o którym pisze Tomek znalazłem chyba rozwiązanie fenomenu Poledourisa. Przyjaciel wspomina, że Basil za każdym razem gdy pisał nowy temat podkładał sobie pod niego własne słowa. Najczęściej o pieskach lub innych banałach. Ta metoda tworzenia sprawiała że jego kompozycje miały niemal zawsze strukturę piosenki, wtłoczoną jednak w klasyczny orkiestrowy sztafaż (pamiętacie jak w Ubedzie grał Conana- też sobie wtedy wymyślił słowa…).
Wraz z odejściem Basila zniknął jeden z ciekawszych muzycznych styli. Pełen prostoty i wdzięku, masywności i delikatności, stylu który doskonale potrafił łączyć przeciwstawne kierunki.
Najłatwiej jest postawić zmarłemu pomnik. Tylko czy warto? Wszak żaden monument nie
Wraz z odejściem Basila zniknął jeden z ciekawszych muzycznych styli. Pełen prostoty i wdzięku, masywności i delikatności, stylu który doskonale potrafił łączyć przeciwstawne kierunki.
Najłatwiej jest postawić zmarłemu pomnik. Tylko czy warto? Wszak żaden monument nie
Why So Serious !?
- Łukasz Wudarski
- + Sergiusz Prokofiew +
- Posty: 1326
- Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26527
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
A ja mam pytanko.
Na pewno widzieliście to video na Youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=D9meRcliFMU
zawierajace poskładane do 10 minutowej muzyczno-filmowej suity fragmenty partytur Basila i filmów z jego muzyką.
Rozpoznajecie wszystkie utwory?
Ja mam problem z tym na samym końcu, gdy widzimy fragmenty z bodajże Quigley Down Under i (tak sądzę) White Fang. Co to za track, wiecie? 
Na pewno widzieliście to video na Youtube:
http://www.youtube.com/watch?v=D9meRcliFMU
zawierajace poskładane do 10 minutowej muzyczno-filmowej suity fragmenty partytur Basila i filmów z jego muzyką.
Rozpoznajecie wszystkie utwory?


- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Marek Łach
- + Jerry Goldsmith +
- Posty: 5671
- Rejestracja: śr maja 04, 2005 16:30 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26527
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Tak, masz rację. Aczkolwiek Klendathu Drop nie pasował mi do tej sceny z niedźwiedziem (nie wiem z jakiego to filmu - Biały Kieł? Lassie?) no i ta melodia z Kimberly też jakoś tak średnio dopasowana do scenek z innych komedii. Reszta raczej ok. Sceny Flesh + Blood się nieźle prezentowały, że aż chętnie zobaczyłbym ten film, bo nie miałem przyjemności oglądać.
A tak z innej beczki - o co chodzi z tym, że do White Fang additional musci robił m.in. Hans Z.? Co on tam niby napisał do tego? Wie ktoś coś?
A tak z innej beczki - o co chodzi z tym, że do White Fang additional musci robił m.in. Hans Z.? Co on tam niby napisał do tego? Wie ktoś coś?

- Łukasz Wudarski
- + Sergiusz Prokofiew +
- Posty: 1326
- Rejestracja: czw kwie 07, 2005 19:41 pm
- Lokalizacja: Toruń
- Kontakt:
Muze do Białego Kła robiły 3 osoby (choc niektórzy podają 4).
Był to Basil Poledouris- 70% muzyki
Hans Zimmer 25 %
Shirley Walker 5%
Fiara Trench odpowiadał za orkiestracje.
Historia tego filmu jest jednak bardziej skomplikowana.
Otóż Kleiser zatrudnił Poledourisa. Ten napisał muzykę, ale nie spodobała się ona producentom (Disney) którzy uznali ją za zbyt archaiczną (Disney właśnie pragnął zerwać z nieco pompatycznym stylem który znany był z ich dzieł z lat 50-80).
Zadzwoniono więc do Hansa Zimmera, a ten zgodził się na nowo napisać muzykę w 16 dni... Pracował wraz z Walker jak dziki i stworzył 80 minut score'a. Producenci jednak (chyba w wyniku mediacji Kleisera) zdecydowali się zrobić kompilacje (Muzyka Poledourisa jest przecież świetna). Hans poczuł się oszukany i zrobiony w bambuko.
Bo w gotowym filmie słyszymy w istocie dwa scory, z przewagą tego Poledourisowego (i to on jest jako główny kompozytor podany). W zasadzie trudno dokładnie okreslić co w filmie jest Hansa. Wydaje się że całe sekwencje elektroniczne (jeden z utworów z tego filmu dostępny jest na składance Follow Your Dreams - Ascent - częśc motywu wchodzenia po złotych schodach)
Sądzę, że te zawirowania kto w istocie jest autorem sparwiły że płyta oficjalnie nigdy nie ujrzała światła dziennego. Może teraz po śmierci Basila się to zmieni???
Był to Basil Poledouris- 70% muzyki
Hans Zimmer 25 %
Shirley Walker 5%
Fiara Trench odpowiadał za orkiestracje.
Historia tego filmu jest jednak bardziej skomplikowana.
Otóż Kleiser zatrudnił Poledourisa. Ten napisał muzykę, ale nie spodobała się ona producentom (Disney) którzy uznali ją za zbyt archaiczną (Disney właśnie pragnął zerwać z nieco pompatycznym stylem który znany był z ich dzieł z lat 50-80).
Zadzwoniono więc do Hansa Zimmera, a ten zgodził się na nowo napisać muzykę w 16 dni... Pracował wraz z Walker jak dziki i stworzył 80 minut score'a. Producenci jednak (chyba w wyniku mediacji Kleisera) zdecydowali się zrobić kompilacje (Muzyka Poledourisa jest przecież świetna). Hans poczuł się oszukany i zrobiony w bambuko.
Bo w gotowym filmie słyszymy w istocie dwa scory, z przewagą tego Poledourisowego (i to on jest jako główny kompozytor podany). W zasadzie trudno dokładnie okreslić co w filmie jest Hansa. Wydaje się że całe sekwencje elektroniczne (jeden z utworów z tego filmu dostępny jest na składance Follow Your Dreams - Ascent - częśc motywu wchodzenia po złotych schodach)
Sądzę, że te zawirowania kto w istocie jest autorem sparwiły że płyta oficjalnie nigdy nie ujrzała światła dziennego. Może teraz po śmierci Basila się to zmieni???
Why So Serious !?