
Skyscraper (2018) - Steve Jablonsky
- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1163
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: Skyscraper (2018) - Steve Jablonsky
Chcialem jeszcze dodac cos do watku dzialania muzy w filmie - przyklad Gladiatora bardziej sie odnosil do stylu muzyki, ale inny przyklad. K2 Zimmera vs Everest Marianellego. Zupelnie dwa inne podejscia. I kto mial racje szczegolnie jezeli chodzi o pierwsze polowy filmow - gdzie mamy przygode i entuzjazm. Sprawa jest strasznie delikatna i na pierwszy rzut ucha
oczywiscie Zimmer wypada lepiej i w filmie i na albumie, ale czy Everest jako filmowa historia lepiej by wypadl z muzyka Zimmera? Interesujaca kwestia, ha. Czyli co blad rezysera Everestu, ze obral taki kierunek muzyczny, czy kompozytor nie byl w stanie nic innego napisac?

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Skyscraper (2018) - Steve Jablonsky
K2 i Everest to dwa zupełnie różne filmy i celujące w zupełnie inne doświadczenie odbiorcy. Nawet w ramach tej samej serii Mission: Impossible Briana de Palmy (z muzyką Elfmana) i Johna Woo (Zimmer) to zupełnie różne filmy, konwencje i w tych ramach pracowali kompozytorzy.
Czy muzyka Zimmera z K2 lub w stylu K2 pasowałaby do Everestu? Nie widziałem filmu Kormakura, więc nie mogę powiedzieć, ale przeczytawszy co nieco na temat wydarzeń, których film dotyczy, powiedziałbym, że raczej pewnie nie, niezależnie od przygody i entuzjazmu. Czy inna muzyka Zimmera, którą opracowałby razem z reżyserem na podstawie ich dyskusji by pasowała do tego filmu? Na pewno ze swojej strony Hans zrobiłby wszystko, by tak było. Domyślać się mogę tylko, że zupełnie inne cele przyświecały twórcom obu filmów (i zapewne, bo jeśli już przy tego typu filmach jesteśmy - kolejny film przeze mnie nie widziany, czyli Vertical Limit z muzyką Howarda).
Wiele rzeczy decyduje o tym, co pasuje do filmu, a co nie. Jest gość, który robił jajcarskie "inappropriate soundtracks" do różnych filmów. Na przykład pod Batman: początek podłożył temat z serialu z Adamem Westem. Parę dni temu się zastanawiałem, co by było gdyby wywalić muzykę z Ultimatum Bourne'a (pościg w Tangierze) i podłożyć zamiast świetnego kawałka Powella np. The Plot z Mission: Impossible, oryginału Schifrina.
Albo, żeby pozostać przy tym samym materiale, ale w nieco innej wersji. Jakiś czas temu ktoś wrzucił albo na forum MainTitles albo na Facebooka autentyczną wydanu na winylu wersję disco muzyki Goldsmitha z Aliena. Dosłownie remiks disco z pięknym kobiecym, uwodzicielskim wręcz, "I can feel it, here comes the alien" i ze dwoma-trzema motywami Goldsmitha wrzuconymi, bo why not. I zastanawiałem się nawet, czy nie wziąć kawałka tego (początku którejś części nawet) i dla jaj nie podstawić pod scenę z chestbursterem i Johnem Hurtem.
Opracowanie tego, czego i jak tak naprawdę chcemy, jest kwestią naprawdę trudnych czasami dyskusji między twórcami (wspomniany Alien, którego historię na podstawie książeczki Intrady opisywałem kiedyś w kwartalniku Presto i właśnie się za to znowu w innym celu zabieram) i znalezieniu jakiegoś kompromisu między, że użyję pięknego angielskiego zwrotu, którego chyba do końca w pełni zniuansowany sposób nie oddam po polsku, form and function. Weźmy nawet to, jak zmieniała się muzyka superbohaterska: Batman - lata sześćdziesiąte -> Elfman i do pewnego stopnia Goldenthal -> Zimmer. Spider-Man jeszcze lepiej, bo miał chyba trzy rebooty w ciągu około 15 lat, pomijając nawet temat z serialu (słyszanego w filmach zresztą i Raimiego, i Webba): Elfman -> Young -> Horner -> Zimmer -> Giacchino. Ta sama postać, zupełnie inna muzyka i kto ma rację? I dlaczego? Czy ten Zimmer by pasował do filmu Burtona czy Schumachera? Gdyby komuś odbiło i dał Hansowi Batmana z 1989, brzmiałoby to jak Batmany Nolana? Dlaczego? Dlaczego nie?
Jeśli zignorujemy kontekst filmowy, czeka nas zupełna wolna Amerykanka i głosy, jak to Zimmer jest super, bo nie rżnie Wagnera (ktoś tu nie słyszał Gladiatora), ergo jego Człowiek ze stali jest lepszy od Supermana Williamsa można uznać za prawdę objawioną nie podlegającą żadnej krytyce i dyskusji.
Czy muzyka Zimmera z K2 lub w stylu K2 pasowałaby do Everestu? Nie widziałem filmu Kormakura, więc nie mogę powiedzieć, ale przeczytawszy co nieco na temat wydarzeń, których film dotyczy, powiedziałbym, że raczej pewnie nie, niezależnie od przygody i entuzjazmu. Czy inna muzyka Zimmera, którą opracowałby razem z reżyserem na podstawie ich dyskusji by pasowała do tego filmu? Na pewno ze swojej strony Hans zrobiłby wszystko, by tak było. Domyślać się mogę tylko, że zupełnie inne cele przyświecały twórcom obu filmów (i zapewne, bo jeśli już przy tego typu filmach jesteśmy - kolejny film przeze mnie nie widziany, czyli Vertical Limit z muzyką Howarda).
Wiele rzeczy decyduje o tym, co pasuje do filmu, a co nie. Jest gość, który robił jajcarskie "inappropriate soundtracks" do różnych filmów. Na przykład pod Batman: początek podłożył temat z serialu z Adamem Westem. Parę dni temu się zastanawiałem, co by było gdyby wywalić muzykę z Ultimatum Bourne'a (pościg w Tangierze) i podłożyć zamiast świetnego kawałka Powella np. The Plot z Mission: Impossible, oryginału Schifrina.
Albo, żeby pozostać przy tym samym materiale, ale w nieco innej wersji. Jakiś czas temu ktoś wrzucił albo na forum MainTitles albo na Facebooka autentyczną wydanu na winylu wersję disco muzyki Goldsmitha z Aliena. Dosłownie remiks disco z pięknym kobiecym, uwodzicielskim wręcz, "I can feel it, here comes the alien" i ze dwoma-trzema motywami Goldsmitha wrzuconymi, bo why not. I zastanawiałem się nawet, czy nie wziąć kawałka tego (początku którejś części nawet) i dla jaj nie podstawić pod scenę z chestbursterem i Johnem Hurtem.
Opracowanie tego, czego i jak tak naprawdę chcemy, jest kwestią naprawdę trudnych czasami dyskusji między twórcami (wspomniany Alien, którego historię na podstawie książeczki Intrady opisywałem kiedyś w kwartalniku Presto i właśnie się za to znowu w innym celu zabieram) i znalezieniu jakiegoś kompromisu między, że użyję pięknego angielskiego zwrotu, którego chyba do końca w pełni zniuansowany sposób nie oddam po polsku, form and function. Weźmy nawet to, jak zmieniała się muzyka superbohaterska: Batman - lata sześćdziesiąte -> Elfman i do pewnego stopnia Goldenthal -> Zimmer. Spider-Man jeszcze lepiej, bo miał chyba trzy rebooty w ciągu około 15 lat, pomijając nawet temat z serialu (słyszanego w filmach zresztą i Raimiego, i Webba): Elfman -> Young -> Horner -> Zimmer -> Giacchino. Ta sama postać, zupełnie inna muzyka i kto ma rację? I dlaczego? Czy ten Zimmer by pasował do filmu Burtona czy Schumachera? Gdyby komuś odbiło i dał Hansowi Batmana z 1989, brzmiałoby to jak Batmany Nolana? Dlaczego? Dlaczego nie?
Jeśli zignorujemy kontekst filmowy, czeka nas zupełna wolna Amerykanka i głosy, jak to Zimmer jest super, bo nie rżnie Wagnera (ktoś tu nie słyszał Gladiatora), ergo jego Człowiek ze stali jest lepszy od Supermana Williamsa można uznać za prawdę objawioną nie podlegającą żadnej krytyce i dyskusji.
- MichalP
- Nominacja do odkrycia roku
- Posty: 1163
- Rejestracja: czw wrz 07, 2017 04:28 am
- Lokalizacja: Gdzies w Kanadzie
Re: Skyscraper (2018) - Steve Jablonsky
Przytoczylem przyklad Everestu i Zimmera bo (film obejrzalem nie dawno i historia mnie wciagnela, wiec jestem juz po przeczytaniu ksiazki i wywiadow, obejrzeniu paru dokumentow i cala historie znam na wylot, wiec wydaje mi sieWiele rzeczy decyduje o tym, co pasuje do filmu

No i teraz wracajac do tematu
