Temat Williamsa w takich w aranżach jak Corellia Chase to w zasadzie Korngold na sterydach, brzmi i działa świetnie, czysty fun i przygoda, zresztą jak zdecydowana większość action score'u. (I tak jeszcze do Pawła - jak wyszły nuty do samego tematu, to pisałem na forum, że na pianinie brzmi spoko, przygodowo-westernowo, ale jednak melodia taka trochę standardowa jak na Williamsa i że prawdopodobnie to temat, który zyska dzięki dobremu aranżowi - i dalej to podtrzymuję i to jest clue tego, o czym dyskutujemy od trzech stron, na szczęście oba Johny sobie świetnie radzą z aranżami i dlatego temat błyszczy w action scorze). Trochę nie pasował mi aranż chyba w Break Out, bo po cudnego wstępu w postaci znowu, mega Korngoldowych trąbek, temat Hana zostaje okraszony mocno RCPowskimi jebnięciami orkeistry (przypuszczam, że to może być robota którego z additionali).
W jednym kawałku Powell przepisał do kontrapunktu jakiś temat ze smoka, ale dokładnie nie pamiętam w którym, bo ten score to w 80% akcja, więc trochę mi się miesza co gdzie było, tym bardziej, że sporo tego słuchałem w aucie, więc patrzyłem bardziej na drogę niż na wyświetlacz

Na pewno błyszczą tutaj takie kawałki jak Mine Mission, zresztą ta całą fuga (dośc adekwatne użycie w tej scenie, biorąc po uwagą, że "fuga" dosłownie oznacza ucieczkę) jest oparta na chyba najlepszym temacie, jaki Powell napisał do tego score'u, i ma w sobie naprawdę dużo elementów typowych dla twórczości obu Johnów - właśnie na taką świeżą i Powellowską interpretację stylu Big Johna liczyłem w tym scorze, brawo Powell!
Z innych tematów Powella, najbardziej się chyba wyróżnia ten dla Enfys Nest. brzmi świetnie, ale czy całkiem pasuje do SW? W sumie sam Williams zachęcał Powella, żeby nie bał się wprowadzać nowości albo bawić się starymi tematami, jak wynika z z wczorajszego wywiadu opublikowanego na billboard. Z drugiej strony, już pisałem, te chóry bułgarskie kojarzą się z troją czy avatarem, a sama postać i końcowy akt filmu sprawiają, że całość ma taki trochę mad maxowy vibe - dobrze pamiętam, że Jarre użył chórków do zilustrowania tego plemienia dzieci w Thunderdome?
Niestety, inne tematy Powella są słabsze. Temat miłosny jest ciekawie napisany pod osławionym już względem technicznym - w sensie: rzadko się pisze do kina przygodowego tego typu melodię, i nie chodzi mi nawet o współczesne filmy, ale nawet cofając się do tradycji lat 80tych można odnieść wrażenie, że Williams i Goldsmith pisali melodie prostsze, ale bardziej emocjonalne - ten tutaj kojarzy mi się bardziej z latami 30stymi, niestety jednak poza rozbudowaną melodią, nie oferuje nic ciekawego, zwłaszcza w sferze emocjonalnej. Chociaż może to był celowy, super błyskotliwy zabieg Powella, który miał sygnalizować powierzchowność i fałszywość tych uczuć? :p IMO byłby to zbyt sprytny zabieg jak na tego typu kino. Aranż na fortepian pod koniec płyty też mi nie za bardzo pasuje.
Temat Chewiego kojarzę tylko dlatego, że Powell go wskazał parę tygodni temu w jednym z klipów. Ponoć L3 i Lando też mieli własne tematy, ale ich w ogóle nie kojarzę (no chyba, że temat l3 to ten, na którym oparto fugę - szkoda takiego tematu na taką postać

Co do aranżu tematów JW - jeśli chodzi o tematy Rebelii czy Luke'a, to nasuwa mi się skojarzenie z Davisem w JP3 - w obu przypadkach Williams osobiście polecił danego kompozytora i w obu te tematy były aranżowane w mocno przeszarżowany sposób, chociaż nie mówię, że to źle (BTW - Davisa też chciałbym w SW, chociaż jego bym widział np. w trylogii Johnsona czy czegoś dziejącego się dużo wcześniej lub później, niż główna saga). IMO nie do końca się wpasowuje to w poetykę stylu Williamsa i dziwnie brzmi, ale zdaje się, że właśnie obu Johnom o to chodziło, gdy mówili o współczesnej interpretacji SW, no i do filmu to pasuje. Źle wypada natomiast Reminiscence Therapy, które jest po prostu jedną wielką sklejką temat z OT w ubernowoczesnym stylu Powella. Nie powiem, morda mi się ucieszyła jak wszedł temat Gwiazdy Śmierci przy krążowniku Imperium, ale jednak narracyjnie to raczej takie fan service'owe jechanie po nostalgii, a Tie Fighters Attack zwyczajnie kiksuje z tą elektroniczną perkusją - i to mocno. Tak samo fan servicowym skrótem myślowym jest jeden motyw z prequeli przy wejściu pewnej postaci w 10 ostatnich minutach filmu. No ale z tego co widziałem, to właśnie na tą skrojoną pod fanbojów sześciominutową sklejkę najwięcej osób zwróciło uwagę (razem z tematem Enfys, widziałem nawet komentarz, że to jeden z najlepszych tematów dla postaci w historii całego SW - generalnie pisanie takich farmazonów świadczy o zerowej znajomości historii gatunku, mało tego, wskazuje wręcz na słabą znajomość OT, a przecież pisał to jakiś fanboj SW, bo komentarz czytałem na grupie tematycznej uniwersum. Skwituję to więc chłodnym uśmieszkiem.)
Świetne jest też Into the Maw, z Goldenthalowsko niemal wyjącymi rogami. Generalnie, action score tutaj błyszczy, i ze względu na wstawki imperial marcha, których nie ma na płycie, chętnie bym usłyszał jakiegoś komplita, chociaż wątpię, żeby był przeze mnie preferowaną w odsłuchu wersją, bo już na podstawce ciągła bombastyczna akcja miejscami męczy (chociaż sprawdza się świetnie do popierdalania autostradą).
Z drobniejszych uwag, to ta taka etnicza perkusja jak na przykład to, co słychać w Dice and Roll też tak średnio się sprawdza, takie trochę to mocno współczesne i skrótowe myślenie, dość dalekie od założeń OT. Słabo wpadł też chicken in the pot, ma jeszcze naleciałości Powellowskiego The Prize is Still Mine w smyczkowym kontrapunkcie. No i brzmi to słabo, ale w sumie ma to w sobie jakąś taką zepsutą dekadencję, więc nawet mi to pasuje jako kawałek, którego sobie słucha dziana, często pewnie nowobogacka elita przestępczego świata, chociaż słuchać się tego za bardzo nie da, mimo stosunkowej oryginalności. Generalnie po świetnym the Cantina Band wielu kompozytorów miało problem z wymyśleniem, jak mogła by brzmieć diegetyczna muzyka odległej galaktyki, i sam Williams też tego sukcesu nie powtórzył, najbliżej będąc chyba przy Canto Bight i Palpatine's Teachings (które swoją drogą opierało się na odrzuconym pomyśle z ANH).
Temat Williamsa oceniam na mocną czwórkę. Całość pracy Powella też, może nawet bliżej 4,5, chociaż muszę jeszcze go przetrawić. Poza paroma rzeczami, do których mam mieszane uczucia pod względem klimatycznym (bo brzmią świetnie, pytanie tylko, na ile pasują do uniwersum) i dość kiepskiego Reminiscence Therapy, to narzekać mogę chyba tylko na takie sobie tematy Powella, bo jeśli chodzi o tę warstwę scoru, to zdecydowanie króluje tu temat Hana, temat z fugi i ten Enfysowy. Action score jest naprawdę potężny i pełen funu. Na pewno dużo lepsze niż te smęty Giacchino, liczę na jeszcze jakaś współpracę Disneya z Powellem, a najlepiej też z big Johnem, jeśliby znowu kręciło się to w okół znanej postaci, która jeszcze nie miała okazji dostać tematu.
Btw, kto by Wam pasował do filmu o Bobie? Mam nadzieję, że nie wcisną Beltramiego
