#247
Post
autor: Pawel P. » pt maja 18, 2018 14:38 pm
Nie chce mi sie dwa razy pisać, więc zanim o muzyce, wkleję w pierwszym akapicie to, co napisałem na FB o samym filmie - i trochę o muzyce.
Bez spoilerów… Han Solo: A Star Wars Story nie jest ani najlepszym, ani najgorszym filmem sagi. Lokuje się gdzieś pośrodku, czyli tam, gdzie można się było spodziewać. Chwilami może lekko chaotyczny, zwłaszcza na początku, napakowany za to akcją, humorem i mrugnięciami oka w stronę fanów oryginalnej trylogii, ale też trochę prequeli. To takie Gwiezdne Wojny z elementami dystopijnymi i westernowymi, czym w założeniu były przecież od początku, kosmicznym westernem. Donald Glover w roli Lando kradnie dla siebie wiele scen, ale najważniejsze, że Alden Ehrenreich jest tu Hanem Solo (czy raczej staje się nim) w takim stopniu, jak Chris Pine jest kapitanem Kirkiem w nowych Star Trekach. Nigdy nie będzie Harrisonem Fordem i nie ma co nad tym płakać. No i jest Chewie - widzimy, jak to się wszystko zaczyna… Nieco inaczej będzie się teraz patrzyło na tamte filmy, także w kontekście tak fundamentalnych dl ludzkości zagadnień jak „12 parseków” i „Han shot first”. Szkoda trochę, że świetna muzyka Johna Powella – z obecnymi w kilkunastu przynajmniej scenach tak naprawdę dwoma nowymi tematami Hana autorstwa Johna Williamsa (i odpowiednio dozowanymi nawiązaniami do „staroci”), ginie często pod naporem efektów dźwiękowych. Chciałbym to zobaczyć drugi raz JUŻ DZIŚ.
Co do samej muzyki...
Rzeczywiście trochę ginie w scenach batalistycznych, taki miks, ale w tym kameralnych wybrzmiewa jednak pełną mocą. Przede wszystkim John Williams rządzi w tym scorze - jego dwa tematy Hana Solo (lub dwie części jednego tematu) pojawiają się w wielu miejscach, najczęściej osobno. Jeden jest bardziej marszowy - pomyślcie o samym początku Rey's Theme na lekkich sterydach - a drugi heroiczny - trochę w klimacie tematu Poe. Zostają w głowie. Starsza muzyka się pojawia, zwłaszcza w drugiej części, ale nie chcę spoilerować, jaka. Mimo wszystko, jest bardzo dużo Powella. Jeden z tematów kojarzy mi się z klimatem Smoków, inny powala romantyką niemal jak z Golden Age, a jeszcze inny wypada lekko "aidemusowo", za sprawą wokaliz, ale jest bardziej dziki, nieokrzesany. Jest też trochę chórów i sporo błyskotliwie podanej "rąbanki" Ogromnie wiele się dzieje, nie byłem w stanie tego ogarnąć. Czekam na płytę.