BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

Tutaj dyskutujemy o poszczególnych ścieżkach dźwiękowych napisanych na potrzeby kina.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9320
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#181 Post autor: Paweł Stroiński » wt cze 13, 2017 13:43 pm

Po trzykrotnym przesłuchaniu tego molocha, bez zabawy w wyodrębnianie suit, wyciąganie wersji CD, chronologię, mogę coś już na ten temat powiedzieć. Nie, nie trzeba rozdzielać CD i porównywać. Gdyby nie chciał, Brian by nie wydawał całej wersji deluxe i być może nawet ona jest przez niego preferowana, choć o to trzeba by go spytać dokładnie.

Szaleństwo recek takich jak Southall czy to, co posyłał Adam, jest oczywiście przesadzone. Tak naprawdę, choć to faktycznie najlepszy score Briana od lat, być może jeden z jego najlepszych w ogóle, nie jest pozbawiony wad, a do tych wad, nie należy tylko długość albumu w tej dwupłytowej formie.

Zacznę od zalet: tematyka, tematyka i jeszcze raz tematyka. Zwłaszcza, że Brian (oczywiście są to słabsze tematy niż wtedy) odnosi się do klasyki gatunku, mamy więc trochę Jerry'ego, trochę Big Johna (ciekawe, że Southall zignorował Williamsa w dwóch kawałkach akcji), a nawet, jak twierdzi Southall, i Ennio Morricone. Temat Nicka jest jednym z najlepszych w jego karierze i tutaj nie ma co mówić inaczej. Tak po prostu jest i tyle. Temat samej księżniczki dość trudno mi wciąż rozpoznać, głównie rozpoznaję te "duże" smyczki, które pamiętam (i niewiele więcej) z wykonania w Krakowie.

Na drugim miejscu muzyka akcji - w kilku miejscach bardzo fajna z klarowną strukturą tematyczną (zwłaszcza temat Nicka fajnie czasem wchodzi). Tam gdzie Brian też się bawi tradycją, jak fragmentami na Williamsa (Liberators of Precious Antiquities czy ponoć nieobecne w filmie Forward Momentum), to też należy do lepszych momentów jego twórczości. Czasem niestety jest w tym niekonsekwentny i pojawia się klasyczny pumpin. Wiem, że trudno zrezygnować z tych akcentów na niską blachę i fajnie się tego słucha zwykle (choć nie w nadmiarze i tu np. rozumiem antytyleryzm Wawrzyńca, ma dość dużo racji), ale jest to ta niekonsekwencja, którą u Briana krytykuję praktycznie od zawsze i jest moim największym problemem z nim.

I wreszcie minus, który dla mnie niestety dość mocno wpływa na ocenę ścieżki. Ale wynika to też z mojej znajomości jego kariery: przesłuchałem praktycznie wszystko, co wydał i to jeszcze na dodatek raz w kolejności chronologicznej (miałem swoje powody po temu). Otóż w tym kontekście: ten score mało straszy. Horrorowy underscore, na który u Briana trochę liczyłem, to niestety ciepłe kluchy. Tego horroru (wiem, Adam, byłby to trudny score wtedy, ale jednak) brakuje w muzyce akcji, ale problem lezy gdzie indziej, jeśli się faktycznie spojrzy na to, co było wcześniej. Pomijam totalnego agresora, jakim jest AVP: Requiem, bo poza Decimation Proclamation Brian tam nawarstwia po prostu różnych kompozytorów i to niestety dość często bez ładu i składu. Chodzi mi o to, że horrory u niego były często dość entuzjastyczne. Mieliśmy takie Darkness Falls, które było aż hiperenergetyczne, Frailty bardziej wyciszone (choć to bardziej thriller psychologiczny, nie?). Pojawił się rzeczony AVP: R. Oszukać przeznaczenie jest akurat dość średnie, z wyjątkiem Fates Bridge, które jest świetnym kawałkiem akcji. Ale pewne wątki awangardowe Brian potrafił wrzucić w nawet głupkowaty film akcji. Przecież, jakby posłuchać Eagle Eye to właśnie to połączenie pumpinu z Goldenthalem i Powellem (ten score ma może nie tyle kopię z, co "wrażliwość" Powellowskich Bourne'ów) jest największą zaletą tego score, także w filmie. Tego straszenia, tej awangardy, desperacji brakuje w Mumii. Jest czasem jakaś zabawa chóralna, dysonansik większy albo mniejszy, ale generalnie Brian nam złagodniał. Tam, gdzie jest to score przygodowy, jest fajnie, czasem nawet bardzo fajnie i jest to najbardziej awanturniczy, wbrew reklamom filmu, Tyler w karierze i tę bardziej klasyczną formułę ogarnia bardzo dobrze. Ale jeśli film (niezależnie od tego, ile tej muzyki zostało i jak zmiksowanej) ma być bardziej "czystym" horrorem i ma nas postraszyć na poważnie, to tu mnie Brian Tyler niestety rozczarował i stąd zostaje mi tylko do wystawienia 3,5.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59858
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#182 Post autor: Adam » wt cze 13, 2017 13:52 pm

Score mało straszy (?) to obniżam ocenę. Fuckin' logic :roll: Okładka też nie straszy, mogłeś się więc nie rozdrabniać, tylko jeszcze obniżyć :mrgreen:

Broxton napisał że score jest amazing, więc czuję kolejnego maxa w jego nadchodzącej recce 8)
Go, go, Brian Tyler :!:
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9320
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#183 Post autor: Paweł Stroiński » wt cze 13, 2017 16:15 pm

Okładka jest akurat straszna ;)

Owszem, po score'ach do horroru oczekuję awangardy. Może nie jump scares/stingerów, ale oczekuję tego, że wszelkiego rodzaju techniki, które się w horrorach stosuje. Biorąc pod uwagę, że Tyler jest mocno doświadczony to Mumia niestety jest dużym rozczarowaniem pod tym względem. Zamiast coś wnosić do ścieżki te kawałki po prostu są nudne. Rozczarowanie bierze się też stąd, że film sprzedają jako praktycznie czysty horror, a nie "zwykłą" przygodówkę i z tego, że wiem, że z takimi rzeczami Tyler już sobie radził lepiej.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59858
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#184 Post autor: Adam » wt cze 13, 2017 16:17 pm

to jak sprzedają film w mediach, a raczej próbują, nie oznacza że tak jest serio, zresztą zerknięcie na pg wystarczy :P a mało to scorów z prawdziwych horrorów nie straszyło? dla mnie to argument w stylu bo zupa była za słona.. już nie wspomnę o tym, że jaka ta muzyka by nie była to i tak jej w filmie nie słychać, a jakby straszyła, to by był argument że przestrzelona bo film nie straszy (bo tego nie robi, poza tym że są potwory zombi nieprzyjemne i dzieci tego oglądać nie powinny) :mrgreen:
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9320
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#185 Post autor: Paweł Stroiński » wt cze 13, 2017 17:32 pm

Są przerażające horrory PG-13. Japoński Ring był w USA jako PG-13. Więc tutaj nie jest problem w sytuacji, w której nie epatujesz za bardzo gore, bo i po co.

Bardzo rzadko w "regularnych" horrorach kompozytorzy rezygnują z klasycznych rozwiązań. Nie mówię o tych, które są robione elektronicznie (przyznam, że nie wiem czy coś z tego elektronicznego nurtu słuchałem poza fragmentami Sinister Younga, ale np. tego, co Jablo odstawiał dla tej serii remake'ów produkcji Baya już nie), ale o tych jednak wykorzystujących klasyczne środki. Nawet coś tak kameralnego (choć żywe, nie elektroniczne) jak Ring Hansa może unika takiej awangardy totalnej (może jeden dwa stingery, czyli ostre walnięcia, poza tym cały "horror" oparty jest na dwóch solowych wiolonczelach grających w dysonansie i na glissandach w górę), ale jednak te techniki stosuje. Tyler swoje wczesne horrory pisał wręcz "na Goldenthala", choć tam głównie i tak epatował muzyką akcji. Ale, powtórzę po raz setny, sam Tyler radził sobie w tym gatunku. Zwłaszcza też, że Brian bardziej niż tutaj "straszył" w głupkowatym akcyjniaku jak Eagle Eye. Mam prawo więc wymagać więcej.

Powtórzę, żeby było bardziej zrozumiałe. Ze wszystkich rzeczy tego typu w karierze Briana (może z wyjątkiem czwartego Final Destination) uważam, że analogiczny materiał w Mumii jest najmniej przekonujący. I wdziera się w to mały paradoks: marketing filmu mówi o poważnym horrorze częściowo po to, by go odróżnić od "radosnej" przygodówki Sommersa z 1999 roku. Tylerowi ten poważny horror wyszedł najmniej. Część czysto przygodowa, czasem nawet dość awanturnicza za to wypadła bardzo dobrze i należy do najlepszych kompozycji Briana.

I jeśli muzyka jest bardziej "straszna" niż film w horrorze, to problemem nie jest muzyka, a sam film i, przez to, trudno zjechać kompozytora w recenzji za film, jeśli to nie jest jego wina (mówimy o recenzji muzyki filmowej oczywiście, wiadomo, że krytycy filmowi by się przychrzanili). Więc Twój argument tutaj jest trochę z dupy.

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10435
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#186 Post autor: Ghostek » wt cze 13, 2017 22:05 pm

Film w końcu obejrzany i może nie będę się rozpisywał o wrażeniach, bo chciałbym to wszystko w recce wypunktować. Ale...

Kwestia miksu dźwięku w filmie jest bardziej skomplikowana niż Adam twierdzi. Wcale muzyka nie jest cicho, a tam nawet gdzie jest, to ma to swoje "drugie dno".

Co do horrorowego grania, to też trudno się tutaj w 100% zgodzić z Pawłem. O ile faktycznie, sam materiał w zderzeniu z gatunkiem może być rozczarowujący, o tyle specyfika filmu nie dawała wielu możliwości z bardziej kompleksowymi rozwiązaniami w zakresie budowania grozy. Film jest po prostu żałosną parodią horroru.

Ale więcej w tekście, który za kilka dni...
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9320
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#187 Post autor: Paweł Stroiński » wt cze 13, 2017 22:34 pm

Nie chodzi mi tylko o zderzenie z tradycją w ogóle horroru jako gatunku (bo pewnie jedyne osoby, które by się tu zapisały złotymi zgłoskami w ciągu ostatnich 20 lat w ogóle to byliby Young, Goldsmith i w sumie to kto jeszcze? Beltrami?), ale kariery samego Tylera.

Awatar użytkownika
Adam
Jan Borysewicz
Posty: 59858
Rejestracja: wt lis 24, 2009 19:02 pm

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#188 Post autor: Adam » śr cze 14, 2017 09:11 am

@Tomek - u mnie w Cinemie na 2D serio prawie nic nie było słychać, pojedyńcze sceny były ok no i dobrze było słychać końcówke filmu, bo tam są same dialogi.. Gdyby nie było tragedii to bym się tak nie wkurzał na ten miks.. Zresztą widzisz bartex też wcześniej napisał że w tym filmie nic nie słychac muzyki.
#FUCKVINYL

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9320
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#189 Post autor: Paweł Stroiński » śr cze 14, 2017 11:26 am

Tomek na te kwestie jest nieco bardziej uczulony. Zboczenie zawodowe, można powiedzieć. :)

Awatar użytkownika
Ghostek
Hardkorowy Koksu
Posty: 10435
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#190 Post autor: Ghostek » śr cze 14, 2017 13:27 pm

No niestety, zawód robi swoje. Ale przyjemności ze słuchania raczej nie odbiera. :)
Obrazek

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9320
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#191 Post autor: Paweł Stroiński » śr cze 14, 2017 15:04 pm

Ja, choć nie jestem dźwiękowcem, też jestem bardzo wyczulony na muzykę. Zwłaszcza jeśli słuchałem danej ścieżki wcześniej. Tak było z np Silence, gdzie po tym, jak usłyszałem cosmic beam na początku filmu, już słyszałem praktycznie wszystko. Dzięki temu dokładnie zresztą obejrzałem film jak chciał tego Scorsese.

Dlatego to, co Tomek powiedział, mnie zupełnie nie dziwi.

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34898
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#192 Post autor: Wawrzyniec » śr cze 14, 2017 18:38 pm

Tutaj akurat muszę bronić Briana przed zarzutami Pawła. Choć filmu nie widziałem to jednak widać, że studio chciało powtórzyć sukces Marvela i tworzyć swoje universum. Dlatego nie dziwię się, że to nie brzmi jak horror, gdyż z zamierzenia, to nigdy nie miał być horror.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Paweł Stroiński
Ridley Scott
Posty: 9320
Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
Lokalizacja: Spod Warszawy
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#193 Post autor: Paweł Stroiński » śr cze 14, 2017 18:46 pm

Ale jednak miało to być uniwersum (jeśli go nie cofną po "sukcesie" komercyjnym Mumii) jednak horrorowe. Film sprzedawano jako dość klasyczny straszak, a wręcz jako odwrotność filmu Sommersa z 1999 roku. To, jak to wyszło, czy studio zmieniło koncepcję w środku realizacji (a i to się zdarza, vide Król Artur z 2004 roku, gdzie w połowie zdjęć reżyserowi oświadczono, że robi jednak PG-13, a nie R, ale nawet R-ki z tym filmem się boję), to inna sprawa. To teoretycznie rzecz biorąc miał być poważniejszy horror, a nie film należący konwencjonalnie do kina nowej przygody.

I Brian dostarczył... świetny (jak na standardy kina AD 2017) score nowej przygody i, jak na swoje standardy, dość kiepski horror. Ciągle mówię, żeby było jasne, o własnych standardach w gatunku samego Briana Tylera. Bo w mainstreamie, z wyjątkiem może score'ów Hiszpanów (także w Hollywood), to pewnie Koper wie, czy wychodzi coś lepszego w klasycznym nurcie horroru. Hiszpanie, jak wiadomo, w tej materii rządzą.

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34898
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#194 Post autor: Wawrzyniec » czw cze 15, 2017 03:13 am

Tylko ja nie wiem, czy oni chcieli, czyli studio, aby od początku, to był horror, straszak? :? Oni chcieli odpowiedź na Marvela, i ich Universum, czyli Avengers. A więc od samego początku nie celowali raczej w klasyczny horror i z tego widać jednak szli w akcję. I dlatego też w ostateczności polegli. A co do score'u Briana, to dalej nie znalazłem jeszcze odwagi i czasu, aby go przesłuchać. Ale może dam radę, może...
Paweł Stroiński pisze:
śr cze 14, 2017 18:46 pm
Bo w mainstreamie, z wyjątkiem może score'ów Hiszpanów (także w Hollywood), to pewnie Koper wie, czy wychodzi coś lepszego w klasycznym nurcie horroru. Hiszpanie, jak wiadomo, w tej materii rządzą.
A to nie uwłaczając Koperowi, jest on jedynym w pewnym sensie ekspertem od horrorów? To właśnie w mainstreamie, choć niestety film okazał się klapą, mieliśmy "A Cure For Wellness" Wallfischa, który komponuje do wielu horrorów i ma się zająć nową wersją "IT". I wiadomo ja sam też zajmuję się czasami Bisharą, który też ze score'u na score robi się coraz bardziej klasyczny.
Czy też "Voice From The Stone" Wandmachera mogę wymieć.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

Awatar użytkownika
Wawrzyniec
Hans Zimmer
Posty: 34898
Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
Kontakt:

Re: BRIAN TYLER - THE MUMMY (2017)

#195 Post autor: Wawrzyniec » czw cze 15, 2017 11:00 am

OK, słucham ten soundtrack i jestem w stanie powiedzieć, że na razie to chyba nawet ma jakiś temat.
#WinaHansa #IStandByDaenerys

ODPOWIEDZ