Zgadnijcie na czym dzisiaj byłem z rana
Film - można się było tego spodziewać, że będzie to tania rozrywka, popłuczyna po poprzednich częściach oraz Szybkich i wściekłych. No ale skłamałbym jakbym napisał, że nie bawiłem się przednio. Ilość debilizmów na minutę przekracza barierę zwyczajowego, krytycznego podejścia do tego widowiska. Jest akcja, są laski... no i co? Jest więc fun

Absolutnie nie dziwię się, że w Chinach ten film robi furorę. Poza obecnością Donniego, to zapewne połowa hajsu na produkcję pochodziło z tego kraju, co widać po ilości logotypów z "krzaczkami" na starcie.
Starałem się w tym wszystkim ocenić pracę ścieżki dźwiękowej, by chociaż tutaj dostrzec jakieś dobre strony tej łupaniny, jaką popełnił Tyler. No ale ciężko było. Początek jeszcze dawał możliwość docenienia pracy ilustracji, ale jak już tempo się podkręciło, to w ogóle zapomniałem o czymś takim, jak score. Może to i dobrze?
Aha, no i w kwestii piosenek... Zacnie one wypadają w obrazie, ale ku mojemu zaskoczeniu prawie cały repertuar wypsztykany został w pierwszych kilkudziesięciu minutach - głównie w kontekście wiadomego wątku "assemble the team".
Tyle na chwilę obecną. Wincyj w recenzji
