Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Tu chodziło bardziej o użycie nieoryginalnej muzyki ilustracyjnej, no ale, wtedy kłania się przykład "King's Speech", gdzie Beethoven robił całą finałową scenę, ale do nominacji Ola jakoś to nie przeszkodziło...
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Wiem, to były po prostu przykłady bardzo podobnego "patrzenia przez palce" przez Akademię 


- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10445
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Ten człowiek jest tak oderwany od rzeczywistości, jak Towarzysz Bolek. Tyle w temacie jego tekstów.

Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
przesadzacie. prosty chłop, dla niego po prostu soundesign to nie muzyka DO SŁUCHANIA. i ma rację, też tak mam. ja tej płyty też kijem nie tknę. i nie spodziewałem się w ogóle innej oceny od niego. zresztą jak widać po ocenach wielu uważa podobnie.
#FUCKVINYL
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Dokładnie, przynajmniej jest konsekwentny w swojej konserwatywności, wg jego muzyka filmowa nie powinna tak brzmieć, niereformowalny i tyle, a za nowe nowe recki Doktora i Łotra lecą okejki 

Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
hejtowanie gościa tylko dlatego że nie analizuje po profesorsku i akademicku muzyki, tylko stwierdza że się słuchać tego nie da na luzaku na płycie (bo nie da). ja też zaliczam się do oldschoolu i nie trawię takiego czegoś, ba, dla mnie to nawet nie jest "muzyka". a że paru profesorków będzie się podniecało i szukało fug, who cares?
na szczęscie ta chwilowa moda szybko wyginie i tacy goście nie będą mieli czego szukać w hollywood, tylko będą musieli się dostosować, albo robić swoje hipsterskie ekperymenty na własny rachunek.
na szczęscie ta chwilowa moda szybko wyginie i tacy goście nie będą mieli czego szukać w hollywood, tylko będą musieli się dostosować, albo robić swoje hipsterskie ekperymenty na własny rachunek.
#FUCKVINYL
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10445
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
I dokładnie to samo można powiedzieć o twoich ukochanych retro-elektronicznych scorach ze Stranger Things na czele


Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Nie. Bo one są po prostu zżynką z muzyki która królowała owocnie w przemyśle filmowym w latach 80. Czyli powrót do przeszłości, jota w jotę. No i im nikt nie daje nagród, ani nie wciska wszystkim na około kitów o boże jakie to jest ambitne i ile to ma fug. Tak więc to porównanie kompletnie nietrafione 

#FUCKVINYL
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Tyle, że Arrival świetnie sprawdza się w obrazie. Stranger Things słabo.
A chyba główną rolą muzyki filmowej jest właśnie oddziaływanie w filmie, a nie dogadzanie Clemmensenom na płycie.
A chyba główną rolą muzyki filmowej jest właśnie oddziaływanie w filmie, a nie dogadzanie Clemmensenom na płycie.

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
To nie studia z muzykologii, tylko zwykła recenzja płyty i wnioski jak się tej płyty słucha. a nie jak to co jest na tej płycie działa czy nie w obrazie. ale Wy dalej tej drobnej różnicy nie rozumiecie jak widać 

#FUCKVINYL
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Ja rozumiem ocenę Clemmensena, jakkolwiek się z nią nie zgadzam, natomiast odnosiłem się do Twojego pieprzenia o wyginięciu "mody" na takie scory. Różne filmy potrzebują różnej muzyki i najgorsze co by mogło być, to totalna jednolitość stylistyczna. Zresztą w jakimś stopniu to już jest: vide panoszące się wszędzie RCP.
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
na sound design w stylu JJ będzie moda tylko jak będzie sobie pracował dalej z tym kumplem reżyserem od Arrival.. jak widzimy, gdy JJ robił film z kimś innym, to jakoś potrafił napisać klasycznie brzmiącą, piękną muzyką za którą prawie dostał Oscara. no ale tam nie było kumplam który by mu pozwolił na hipsterstwo. cza było skulić ogon i robić co każą. i ja czekam własnie na efekty pracy JJ z innymi rezyserami, o ile w ogóle się doczekam, bo na Richtera już moda ucichła w dużych produkcjach filmowych i angaży brak, na szczęście 

#FUCKVINYL
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10445
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
I właśnie dzięki takim podejściom Shore położył Hobbity, a Elfman się skończył. Oczekujesz czegoś z czym de facto walczysz


- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9347
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Arrival (2016) - Jóhann Jóhannsson
Adam, słuchałeś może McCanicka? Też score NIE dla Villeneuve'a a jest przedłużeniem brzmienia Prisoners. Zrobił JEDNĄ Teorię wszystkiego zrobił nie w swoim (tak, swoim własnym stylu, tak Johannsson też pisze swoje albumy niefilmowe). I akurat w produkcjach kameralnych muzyka bliższa w tej chwili jest tym eksperymentom w stylu np. Moonlight, a nie Richterowi czy np. klasycznym plumkadłom Desplata. (A co powiesz o minimalistycznym Lion tak w ogóle, co? Moda na Richtera minęła?
)
Clemmensena poważnie traktować nie można. Nieważne, że gość w ogóle nie rozumie czegoś, co nie ma struktury Williamsa, coś, do czego się nie posuną nawet nasi rodzimi fanboje Johna. Jakoś oni potrafią np. docenić Cienką czerwoną linię czy nawet Interstellar. Gorsze jest to, że dla niego każdy kompozytor, który nie pisze na jego modłę, tak, jak ma pisać Clemmensen, jest idiotą, nie ma mózgu, nie starczy mu intelektu na dany projekt, czy jakich tam słów użył. Obrażał w recenzjach nie tylko Hansa (pal licho, Hans jest kontrowersyjny), ale też np. Hornera, który w Patriot Games (ok. 20 lat przed Incepcją i Interstellar) stosuje takie samo podejście do montażu równoległego jak Hans w wymienionych ścieżkach. Gorsze jest to, że może zjechać i dać oddzielną ocenę za muzykę "as written for the film", czyli za to, że nie pasuje mu do powieści, której film jest adaptacją i którą sam Clemmensen skądinąd uwielbia (tak na marginesie, powieść ta, Kod da Vinci, jest pośmiewiskiem praktycznie wszystkich, którzy mają jakiekolwiek pojęcie nawet o angielskiej gramatyce, że o słownictwie i historii Kościoła nie wspomnę). Clemmensen jest zresztą wśród samych krytyków często uważany za kretyna (na pewno Southall i Tim Burden).
Ale tak, wspierajmy go dalej. IQ mu od tego nie przybędzie.

Clemmensena poważnie traktować nie można. Nieważne, że gość w ogóle nie rozumie czegoś, co nie ma struktury Williamsa, coś, do czego się nie posuną nawet nasi rodzimi fanboje Johna. Jakoś oni potrafią np. docenić Cienką czerwoną linię czy nawet Interstellar. Gorsze jest to, że dla niego każdy kompozytor, który nie pisze na jego modłę, tak, jak ma pisać Clemmensen, jest idiotą, nie ma mózgu, nie starczy mu intelektu na dany projekt, czy jakich tam słów użył. Obrażał w recenzjach nie tylko Hansa (pal licho, Hans jest kontrowersyjny), ale też np. Hornera, który w Patriot Games (ok. 20 lat przed Incepcją i Interstellar) stosuje takie samo podejście do montażu równoległego jak Hans w wymienionych ścieżkach. Gorsze jest to, że może zjechać i dać oddzielną ocenę za muzykę "as written for the film", czyli za to, że nie pasuje mu do powieści, której film jest adaptacją i którą sam Clemmensen skądinąd uwielbia (tak na marginesie, powieść ta, Kod da Vinci, jest pośmiewiskiem praktycznie wszystkich, którzy mają jakiekolwiek pojęcie nawet o angielskiej gramatyce, że o słownictwie i historii Kościoła nie wspomnę). Clemmensen jest zresztą wśród samych krytyków często uważany za kretyna (na pewno Southall i Tim Burden).
Ale tak, wspierajmy go dalej. IQ mu od tego nie przybędzie.