Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
najlepsze dyskusje to są o prażanach

NO CD = NO SALE
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Widzę, że główne zarzuty Wojtka są takie, iż nie są to Star Warsy Johna Williamsa i muzyka nie sprostała jego wyobrażeniom, gustom i estetyce, czyli argumenty o których pisaliśmy, że będą tu padać na długo przed premierą ścieżki. Że są chóry? One robią tu tylko dobrą robotę, zresztą Giacchino zawsze często ich używa, po prostu używa ich jako instrumentu orkiestry, nawet w koncertowych suitach do utworów które chóru nie miały go dokłada (Lost, Roar, MOH), taki jego fetysz, z którego w Rouge One niemal całkowicie zrezygnował, no bo ile tu tego chóru mamy, głównie trzymał go na 2 ostatnie sceny. "Płaska" liryka? Po prostu liryka w stylu Michaela, na wielu w tym mnie działająca. Że nie ma tematów Williamsa? Jak już było wcześniej powiedziane to nie Star Wars, a jego historie bez Jedi czy Skywalkerów, z nowymi bohaterami i lokacjami, no i sądzę, że nawet nie mógł sobie pozwolić na przesadne korzystanie z dobrodziejstw muzycznej sagi i Disney trzymał na tym rękę, muzy SW ma być nie więcej, niż owe 5 % i tyle, inaczej nici z Oscarowej nominacji. Michael dostarczył score na jaki w tym czasie było go stać i jakiego wielka mysz chciała, miał przy tym fun, jak i niektórzy słuchający mają i chyba o to chodzi, a nie jakieś dury-srury

Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
no i taka prawda. fanboje obrażeni, że to nie jedyny prawdziwy John i nie jedyne prawdziwe Star Warsy, i za mało Johna, a tylko jakiś spinoff,Mystery pisze:Widzę, że główne zarzuty Wojtka są takie, iż nie są to Star Warsy Johna Williamsa i muzyka nie sprostała jego wyobrażeniom, gustom i estetyce, czyli argumenty o których pisaliśmy, że będą tu padać na długo przed premierą ścieżki.
NO CD = NO SALE
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14883
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Zgodzę się z Mysterym, że chór to też instrument i część orkiestry. Przecież nawet wielbiony tu przez niektórych Hans Zimmer używa nie tylko chóru ale i wokali jako instrumentów i chyba Sam o tym kiedyś mówił. Poza tym, ile tego chóru w RO jest? W "Strange'u" jest go znacznie więcej i nikt nie narzeka.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John

Tylko on, Elton John
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Ale to Star Wars, tam nie może być chóru, chyba, że używa go John Williams, bo Michael tylko przykrywa nim swoje niedoskonałościlis23 pisze:Zgodzę się z Mysterym, że chór to też instrument i część orkiestry. Przecież nawet wielbiony tu przez niektórych Hans Zimmer używa nie tylko chóru ale i wokali jako instrumentów i chyba Sam o tym kiedyś mówił. Poza tym, ile tego chóru w RO jest? W "Strange'u" jest go znacznie więcej i nikt nie narzeka.
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14883
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Tyle, że w tym jest pewna niekonsekwencja, gdyż jeden z najpopularniejszych utworów Williamsa ze SW to ... "Duel of the Fates"Mystery pisze: Ale to Star Wars, tam nie może być chóru, chyba, że używa go John Williams, bo Michael tylko przykrywa nim swoje niedoskonałości
czyli w "Mrocznym Widmie" Williams był kompozytorem drugiej lub trzeciej ligi?Tak samo jego użycie chóru - takie coś zazwyczaj robią kompozytorzy drugiej i trzeciej ligii, jak nie potrafią wytworzyć emocji orkiestrą, to myślą, że jak dowalą chór, to to w czymś pomoże. Czy Williams i Goldsmith używali w tego typu kinie chóru w czasach nowej przygody? Prawie wcale, bo do stworzenia ogromnego ładunku emocjonalnego wystarczała im orkiestra.
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John

Tylko on, Elton John
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Nie wspomnieć o tym trailerowym chórze w "Battle of the Heroes", skoro jak napisał Marek ten w "Hope" taki był, to ten chyba też?
A z chórem Michael mógł przecież przedobrzyć (wspomniany "Doctor") i np dopieścić nim action score i dowalić takie "The Shadow Chase", no ale tego zrezygnował, choć pokusa pewnie była 
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
#TypowyŁachełMystery pisze:Nie wspomnieć o tym trailerowym chórze w "Battle of the Heroes", skoro jak napisał Marek ten w "Hope" taki był, to ten chyba też?![]()
NO CD = NO SALE
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9908
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Tak czytam te Wasze odpowiedzi i nie wiem, czy się śmiać, czy płakać:
>Film wojenny w uniwersum STAR WARS
>Rogue one: A STAR WARS STORY
seems pretty fuckin star wars to me, chyba, że ten tytuł, Imperium, Gwiazda Śmierci, blastery, szturmowcy i Darth Vader pojawiają się też w innego typu kinie, to sorry, mea culpa
Mówi Ci coś termin "kino nowej przygody"? Polecam wyguglować, na kiedy przypada powstawnie i rozkwit kina nowej przygody. Polecam też sprawdzić, ile w całości chóru używał Williamsa nie tylko w SW, ale ogólnie w swojej twórczości i kiedy na dobre zaczął go wykorzystywać, bo przed 1987 na dużą skalę to w zasadzie CE3K był takim wyjątkiem. Wreszcie, zauważ może, że tak jak Disney robi wszystko, żeby udawać, że prequele nie istnieją i wzoruje się na maksa starej trylogii, tak i ja porównuję stylistykę R1 przede wszystkim z muzą do ST, bo przez te 15 lat miedzy jej zakończeniem a prequelami zarówno kino nowej przygody kompletnie się zmieniło (właściwie blockbustery, który zaczęły się pojawiać w drugiej połowie lat 90tych i te wszystkie marvele, które mamy teraz, moim zdaniem juz niewiele mają wspólnego z nurtem lat 70tych i 80tych), jak i sama stylistyka JW.
Nie wiem, ilu z Was oglądało Clone Warsy, ale dla mnie są one idealnym przykładem, jak NIE POWINIEN brzmieć score do sw - a niestety R1 ma z nimi dużo więcej wspólnego, niż z Williamsem, co boli tym bardziej, że między Kinerem a MG przynajmniej teoretycznie jest jakieś 5 lat różnicy. Czyli skąpe odnoszenie się do tematyki Williamsa i kiepskie jej aranże, zajebanie akcji chaotycznymi dysonansami, sztuczne podbijanie emocji chórem, itd itp. Wiele score'ów z gier odnosi się do Williamsa jeszcze mniej, niż R1, a mimo to maja więcej klimatu i brzmią lepiej same w sobie i ponownie tu przytoczę przykład Soule'a, który do tematyki Williamsa w ogóle się nie odnosił (i chyba lepiej tak zrobić, niż odwalać takie kupy jak ta parodia main titles)
Soundtrack z pierwszego KOTORa ma dwa tematy Johna Williamsa: Main Title podczas sekwencji napisów początkowych i JEDNO użycie tematu Mocy, a mimo to ma świetny klimat, tematy i akcję i Giacchino nie ma do niego startu. Moje zarzuty są takie, że kiedy pojawiają się elementy stylu Williamsa (a pojawia się ich całkiem sporo), to Gjaczin bierze od Johna wszystkie te najgorsze elementy jego stylu, czyli taką kakofonię jak w Bitwie o Endor, lub że gdy odnosi się do tematów JW, aranżuje je po prostu kiepsko - nie powiecie mi chyba, że uważacie jego przeróbkę tematu głównego za coś dobrego? Pozwolę sobie zacytować Marka Łacha, który stwierdził, że to by pasowało do kosmicznych jaj.Mystery pisze:Widzę, że główne zarzuty Wojtka są takie, iż nie są to Star Warsy Johna Williamsa i muzyka nie sprostała jego wyobrażeniom, gustom i estetyce, czyli argumenty o których pisaliśmy, że będą tu padać na długo przed premierą ścieżki.
Chóry u Giacchina nigdy nie robią dobrej roboty, są po prostu jakimś tam dodatkowym tłem, które ma podbijać emocje, ale robi to w strasznie sztuczny i nijaki sposób.Mystery pisze:Że są chóry? One robią tu tylko dobrą robotę, zresztą Giacchino zawsze często ich używa, po prostu używa ich jako instrumentu orkiestry, nawet w koncertowych suitach do utworów które chóru nie miały go dokłada (Lost, Roar, MOH), taki jego fetysz, z którego w Rouge One niemal całkowicie zrezygnował, no bo ile tu tego chóru mamy, głównie trzymał go na 2 ostatnie sceny.
Patrz wyżejMystery pisze:"Płaska" liryka? Po prostu liryka w stylu Michaela, na wielu w tym mnie działająca.
Są, tylko źle użyteMystery pisze:Że nie ma tematów Williamsa?
>pierwszy spin off STAR WARSMystery pisze:Jak już było wcześniej powiedziane to nie Star Wars
>Film wojenny w uniwersum STAR WARS
>Rogue one: A STAR WARS STORY
seems pretty fuckin star wars to me, chyba, że ten tytuł, Imperium, Gwiazda Śmierci, blastery, szturmowcy i Darth Vader pojawiają się też w innego typu kinie, to sorry, mea culpa
Słyszałeś kiedyś o upadłym Jedi, Darcie Vaderze, znanym wcześniej jako Anakin Skywalker?Mystery pisze:a jego historie bez Jedi czy Skywalkerów
No i właśnie ten argument, że w tym w ogóle nie ma Williamsa, to też jest kompletne pitolenie. Williamsa tam jest znacznie więcej niż 20%, tylko sposób wykorzystania jest źle użyty - fanfara rebelii jakaś taka bez mocy, temat Vadera brzmiący jak jezioro łabędzie, muza akcji jak w bitwie o Endor, przeróbka głownego tematu brzmiąca jak parodia. Temat Mocy pojawia się tutaj wielokrotnie, więc proszę mi tu juz nie pierdolić o tym jak to koniecznie MG musiał się odciąć od Williamsa i tego nie robić, bo to robi, tylko niezbyt umiejętnie. Temat szturmowców użyty w scenie z Vaderem, wtf? To nawet w ANH Williams go nie używał w takiej scenie. Do tego jeszcze marsz Rogue One, który jest w swojej stylistyce tak bardzo Williamsowski, że w ciągu ostatnich 20 lat chyba tylko March of the Resistance jest powrotem Williamsa do tego brzmienia.Mystery pisze:z nowymi bohaterami i lokacjami, no i sądzę, że nawet nie mógł sobie pozwolić na przesadne korzystanie z dobrodziejstw muzycznej sagi i Disney trzymał na tym rękę, muzy SW ma być nie więcej, niż owe 5 % i tyle, inaczej nici z Oscarowej nominacji.
To fajnie, że miał fun, szkoda, że słuchacz nie ma, ale moze to był score marzeń i zabawy jak te szroty od HansaMystery pisze:Michael dostarczył score na jaki w tym czasie było go stać i jakiego wielka mysz chciała, miał przy tym fun, jak i niektórzy słuchający mają i chyba o to chodzi, a nie jakieś dury-srury![]()
Albo Jeremy Soule, albo mark Griskey, albo Jesse Harlin (odsyłam do mojej recki Republic Commando) albo pierdyliard innych kompozytorów, ktorzy pisali muzykę do gier SW i otrzymali o niebo lepszy rezultat, niż MG - proponowałbym któryś z tych panów awansować z kompozera growego na filmowego, bo potrafili i napisac coś w stylu Williamsa, i też napisać coś własnego i autonomicznego, ale spójnego klimatycznie z uniwersum. A jak juz się brali za aranże tematow JW (co też czynili nadzwyczaj rzadko - Soule w ogóle tego nie robił), to nie odstawiali parodii jak to Main Titles u Giacchina.Mystery pisze:Ale to Star Wars, tam nie może być chóru, chyba, że używa go John Williams, bo Michael tylko przykrywa nim swoje niedoskonałościlis23 pisze:Zgodzę się z Mysterym, że chór to też instrument i część orkiestry. Przecież nawet wielbiony tu przez niektórych Hans Zimmer używa nie tylko chóru ale i wokali jako instrumentów i chyba Sam o tym kiedyś mówił. Poza tym, ile tego chóru w RO jest? W "Strange'u" jest go znacznie więcej i nikt nie narzeka.
lis23 pisze:Tyle, że w tym jest pewna niekonsekwencja, gdyż jeden z najpopularniejszych utworów Williamsa ze SW to ... "Duel of the Fates"Mystery pisze: Ale to Star Wars, tam nie może być chóru, chyba, że używa go John Williams, bo Michael tylko przykrywa nim swoje niedoskonałościa Wojtek pisał, że:
czyli w "Mrocznym Widmie" Williams był kompozytorem drugiej lub trzeciej ligi?Tak samo jego użycie chóru - takie coś zazwyczaj robią kompozytorzy drugiej i trzeciej ligii, jak nie potrafią wytworzyć emocji orkiestrą, to myślą, że jak dowalą chór, to to w czymś pomoże. Czy Williams i Goldsmith używali w tego typu kinie chóru w czasach nowej przygody? Prawie wcale, bo do stworzenia ogromnego ładunku emocjonalnego wystarczała im orkiestra.
Mówi Ci coś termin "kino nowej przygody"? Polecam wyguglować, na kiedy przypada powstawnie i rozkwit kina nowej przygody. Polecam też sprawdzić, ile w całości chóru używał Williamsa nie tylko w SW, ale ogólnie w swojej twórczości i kiedy na dobre zaczął go wykorzystywać, bo przed 1987 na dużą skalę to w zasadzie CE3K był takim wyjątkiem. Wreszcie, zauważ może, że tak jak Disney robi wszystko, żeby udawać, że prequele nie istnieją i wzoruje się na maksa starej trylogii, tak i ja porównuję stylistykę R1 przede wszystkim z muzą do ST, bo przez te 15 lat miedzy jej zakończeniem a prequelami zarówno kino nowej przygody kompletnie się zmieniło (właściwie blockbustery, który zaczęły się pojawiać w drugiej połowie lat 90tych i te wszystkie marvele, które mamy teraz, moim zdaniem juz niewiele mają wspólnego z nurtem lat 70tych i 80tych), jak i sama stylistyka JW.
Nie wiem, ilu z Was oglądało Clone Warsy, ale dla mnie są one idealnym przykładem, jak NIE POWINIEN brzmieć score do sw - a niestety R1 ma z nimi dużo więcej wspólnego, niż z Williamsem, co boli tym bardziej, że między Kinerem a MG przynajmniej teoretycznie jest jakieś 5 lat różnicy. Czyli skąpe odnoszenie się do tematyki Williamsa i kiepskie jej aranże, zajebanie akcji chaotycznymi dysonansami, sztuczne podbijanie emocji chórem, itd itp. Wiele score'ów z gier odnosi się do Williamsa jeszcze mniej, niż R1, a mimo to maja więcej klimatu i brzmią lepiej same w sobie i ponownie tu przytoczę przykład Soule'a, który do tematyki Williamsa w ogóle się nie odnosił (i chyba lepiej tak zrobić, niż odwalać takie kupy jak ta parodia main titles)
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26649
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Kur.a, jakbym wiedział że tu takie emocje się pojawią, normalnie jak w sejmie, to bym cicho siedział i nic nie wspominał że 25 stron nie na temat było... 
Ja na razie jestem na etapie przed seansem i przed pełnym odsłuchem, ale nie wytrzymałe i odpaliłem parę tracków które tu były podawane jako najlepsze... I tak powiem na razie tyle, że szału to nie ma.
A gadki o miesiącu... no niby mało, ale Horner kiedyś miał 2 razy mniej a wyszło pewnie ze 2 razy lepiej...
Ja na razie jestem na etapie przed seansem i przed pełnym odsłuchem, ale nie wytrzymałe i odpaliłem parę tracków które tu były podawane jako najlepsze... I tak powiem na razie tyle, że szału to nie ma.
A gadki o miesiącu... no niby mało, ale Horner kiedyś miał 2 razy mniej a wyszło pewnie ze 2 razy lepiej...
"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- bladerunner22
- Zdobywca Oscara
- Posty: 2808
- Rejestracja: ndz sie 21, 2011 14:16 pm
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Roque one pierwszym filmem w Łodzi w formacie 4DX
. Wybieramy się w styczniu.
Jedna z najpiękniejszych piosenek Lady Pank :
''Zabić Strach''
''Zabić Strach''
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9908
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Mystery pisze:Nie wspomnieć o tym trailerowym chórze w "Battle of the Heroes", skoro jak napisał Marek ten w "Hope" taki był, to ten chyba też?A z chórem Michael mógł przecież przedobrzyć (wspomniany "Doctor") i np dopieścić nim action score i dowalić takie "The Shadow Chase", no ale tego zrezygnował, choć pokusa pewnie była
Jak dla Was chóry w Hope są takie same jak w Duel of the Fates czy Battle of the Heroes, to chyba faktycznie nie ma o czym gadać
A doktora jeszcze nie widziałem ani nie słuchałem, więc na razie nie będę z nim porównywał.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
- lis23
- + Ludvig van Beethoven +
- Posty: 14883
- Rejestracja: czw lis 12, 2009 03:50 am
- Lokalizacja: Sosnowiec
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Wojtek - ale "Rogue One" to nie jest kino Nowej Przygody, tylko film wojenny. Poza tym, Disney nie przekreślił nowej trylogii i "Wojen Klonów", inaczej nie korzystałby z występujących tam postaci, a korzysta.
Wasz największy problem (Twój i Wawrzyńca) jest traki, że bez Lucasa lub bez Williamsa SW nie istnieje, a po pierwsze, im mniej papy Lucasa, tym lepiej, a i Williams nie będzie klepał SW - sowych score'ów przez kolejne 20 lat, więc trzeba iść do przodu - oby tylko nie w tym kierunku co 4 - 8 część HP
Wasz największy problem (Twój i Wawrzyńca) jest traki, że bez Lucasa lub bez Williamsa SW nie istnieje, a po pierwsze, im mniej papy Lucasa, tym lepiej, a i Williams nie będzie klepał SW - sowych score'ów przez kolejne 20 lat, więc trzeba iść do przodu - oby tylko nie w tym kierunku co 4 - 8 część HP
Tylko On, Williams John 
Tylko on, Elton John

Tylko on, Elton John
- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9908
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Rogue One: A Star Wars Story - Michael Giacchino
Btw.
Co do Williamsa: weźmy pierwszy na płycie kawałek: He's here for us. Sam początek to Williams w stylu ST, taki w spadku po Holście - i to widział Bóg, że było to dobre. Potem są smyczki jak u JW w Nowej Trylogii, a potem Giacchin wychowany na JW - i widział Bóg, że to też było dobre. Więc tych nawiązań do Williamsa się znajdzie całkiem sporo, ale nie w takim stopniu i w takim użyciu, jak powinno być, bo już po chwili mamy A Long Ride Ahead z tą rakogenną wersją fanfary JW. Tak samo The Imperial Suite - Jarek powiedział, że to jest fajne, pastiszowe. Ok, tylko wszyscy pitolą, jaki to nie jest poważny dramat wojenny, więc czemu iść w pastisz?
Scena, w której korweta taranuje krążownik - tu aż się prosiło o temat rebelii czy główny temat w niezmienionej aranżacji (który też na płycie mignął chyba w Scrambling the Rebel Fleet), zamiast tego dostaliśmy tę kiksującą przeróbkę, przy której aranż Kinnera to geniusz.
Więc były warsztat, były środki, były możliwości, ale potencjał ścieżki jest zmarnowany - bo w wielu przypadkach Michael pokazywał, że mógł zrobić coś lepszego, ale nie zrobił. Co do liryki i chóru, no to tu już akurat niewiele mógłby poprawić, bo on od X lat pisze na jedno kopyto i zawsze brzmi to tak samo.
I ponownie, napisałem wyżej jebitnego posta wyżej, w którym od ręki wymieniam kilka scorów, z którymi Williams nie miał nic wspólnego, a i tak są świetne. Kotor1 i 2, SW:TOR, stare animowane Clone Warsy, Republic Commando, Shadows of Empire, to wszystko są świetne star warsowe scory, których nie robił Williams, niektóre z nich do niego umiejętnie nawiązują (Kotor 2 i SW:TOR), inne nie robią tego w ogóle (Kotor1 i Republic Commando). Więc proszę mi tutaj nie pierdolić, że bez JW dla mnie SW nie istnieją, bo wszystko zależy od konwencji i stylistyki. Tym bardziej, ze Giacchino odnosi się tutaj do Williamsa na zasadzie "no trochę bym chciał, a trochę się boję, w sumie nie wiem". Normalnie jak Jackson w Hobbicie, gdzie nie wiedział, czy chce kręcic wesołą bajkę dla dzieci, czy drugiego lotra.
O tym, że bez Lucasa SW nie istnieje to nie wiem z czyjej dupy ten tekst wziąłeś, bo na seansie R1 klaskałem w kinie, a na TFA miałem hype jak pojebany - to, że się rozczarowałem było efektem tego, że film był zwyczajnie kiepski i rżnął z nowej nadziei jak głupi. Ale tak, tak bardzo uwielbiam Lucasa i prequele, że bez niego dla mnie SW nie istnieje, tak samo - w sumie przypomina mi to, jak ktoś zarzucił Pawłowi pod recką, że hejtuje Tylera i Zimmera xD
Co do Williamsa: weźmy pierwszy na płycie kawałek: He's here for us. Sam początek to Williams w stylu ST, taki w spadku po Holście - i to widział Bóg, że było to dobre. Potem są smyczki jak u JW w Nowej Trylogii, a potem Giacchin wychowany na JW - i widział Bóg, że to też było dobre. Więc tych nawiązań do Williamsa się znajdzie całkiem sporo, ale nie w takim stopniu i w takim użyciu, jak powinno być, bo już po chwili mamy A Long Ride Ahead z tą rakogenną wersją fanfary JW. Tak samo The Imperial Suite - Jarek powiedział, że to jest fajne, pastiszowe. Ok, tylko wszyscy pitolą, jaki to nie jest poważny dramat wojenny, więc czemu iść w pastisz?
Scena, w której korweta taranuje krążownik - tu aż się prosiło o temat rebelii czy główny temat w niezmienionej aranżacji (który też na płycie mignął chyba w Scrambling the Rebel Fleet), zamiast tego dostaliśmy tę kiksującą przeróbkę, przy której aranż Kinnera to geniusz.
Więc były warsztat, były środki, były możliwości, ale potencjał ścieżki jest zmarnowany - bo w wielu przypadkach Michael pokazywał, że mógł zrobić coś lepszego, ale nie zrobił. Co do liryki i chóru, no to tu już akurat niewiele mógłby poprawić, bo on od X lat pisze na jedno kopyto i zawsze brzmi to tak samo.
Lisu - nie powiem nic o czytaniu ze zrozumieniem, bo Twoje umiejętności w tym kierunku są na forum wręcz legendarne. Piszą o kinie nowej przygody, miałem na mysli, że Williams go praktycznie wtedy nie używał, a zaczął dopiero u schyłku tej ery i Mroczne Widmo też moim zdaniem nie do końca się w nie łapie, bo nawet, jeśli jest to wciąż ten nurt, to po wielu transformacjach stylistycznych.Wojtek - ale "Rogue One" to nie jest kino Nowej Przygody, tylko film wojenny. Poza tym, Disney nie przekreślił nowej trylogii i "Wojen Klonów", inaczej nie korzystałby z występujących tam postaci, a korzysta.
Wasz największy problem (Twój i Wawrzyńca) jest traki, że bez Lucasa lub bez Williamsa SW nie istnieje, a po pierwsze, im mniej papy Lucasa, tym lepiej, a i Williams nie będzie klepał SW - sowych score'ów przez kolejne 20 lat, więc trzeba iść do przodu - oby tylko nie w tym kierunku co 4 - 8 część HP
I ponownie, napisałem wyżej jebitnego posta wyżej, w którym od ręki wymieniam kilka scorów, z którymi Williams nie miał nic wspólnego, a i tak są świetne. Kotor1 i 2, SW:TOR, stare animowane Clone Warsy, Republic Commando, Shadows of Empire, to wszystko są świetne star warsowe scory, których nie robił Williams, niektóre z nich do niego umiejętnie nawiązują (Kotor 2 i SW:TOR), inne nie robią tego w ogóle (Kotor1 i Republic Commando). Więc proszę mi tutaj nie pierdolić, że bez JW dla mnie SW nie istnieją, bo wszystko zależy od konwencji i stylistyki. Tym bardziej, ze Giacchino odnosi się tutaj do Williamsa na zasadzie "no trochę bym chciał, a trochę się boję, w sumie nie wiem". Normalnie jak Jackson w Hobbicie, gdzie nie wiedział, czy chce kręcic wesołą bajkę dla dzieci, czy drugiego lotra.
O tym, że bez Lucasa SW nie istnieje to nie wiem z czyjej dupy ten tekst wziąłeś, bo na seansie R1 klaskałem w kinie, a na TFA miałem hype jak pojebany - to, że się rozczarowałem było efektem tego, że film był zwyczajnie kiepski i rżnął z nowej nadziei jak głupi. Ale tak, tak bardzo uwielbiam Lucasa i prequele, że bez niego dla mnie SW nie istnieje, tak samo - w sumie przypomina mi to, jak ktoś zarzucił Pawłowi pod recką, że hejtuje Tylera i Zimmera xD
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara