Koper pisze:Mystery pisze:Michael za wszelką cenę chciał się popisać jak wcześniej z "Pin-Ultimate Experience", ale nie miał za bardzo gdzie, toteż po efektownym początku, kawałek jest pocięty, rozwalony przez dialogi i marnuje się w scenie z helikopterem, ale na szczęście na płycie słucha się tego bardzo przyjemnie.
Dlatego mówię, że żaden z tych scorów nie robił filmu, żaden nie dał się zapamiętać jakąś kapitalną sekwencją na linii obraz-muzyka. Na ile to wina MG, a na ile lichych filmów, to już inna kwestia.
A tu się nie zgodzę, bo wszystkie 4 filmy miały świetne muzyczne momenty, które robiła muzyka. Każdy film widziałem po razie, ale wiele muzycznych scen i tak zrobiło na mnie wrażenie, zwiedzanie Tomorrowland ("Pin-Ultimate Experience"), akcja w Paryżu (What an Eiffel!) czy finał filmu ( Electric Dreams, Pins of a Feather), napisy początkowe "Inside Out", poświęcenie Bing Bonga w "Rainbow Flyer", czy plumkający, ale wzruszający finał "Joy Turns to Sadness/A Growing Personality". Jurassic World to głównie film akcji z dobrą akcją, ale wejścia Rexa wraz z tematem głównym w "Our Rex Is Bigger Than Yours" i "The Park Is Closed" i inne jego aranżacje czy bieg Welociraptorów (Chasing the Dragons) były fajne, tak jak sporo scen w Jupiterze od zawadiackiego "I Hate My Life", po brawurowe "The Shadow Chase" czy epickie wejścia tematu "Abrasax". Muzyka filmowa z jego ręki w tamtym roku była naprawdę zacna, rocznik chyba jeszcze lepszy od 2011, stworzył 4 równe, różne i dobre ścieżki, z wieloma świetnymi tematami i utworami, dobrze wspierające filmy, a z perspektywy czasu najbardziej dziwi mnie jednak brak Oscarowej nominacji za "Inside Out", która nawet jak nie była pracą idealną, to patrząc na różne Oscarowe realia, zasługiwała na noma jak najbardziej.
Ale nie ma co rozpamiętywać przeszłości, tylko wyglądać w przyszłość, a ta zapowiada się równie świetlanie
