
The Neon Demon - Cliff Martinez
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
kwestia gustu.. a dla mnie? jak se chcę obejrzeć zwyroli, to se włączam obrady naszego sejmu. tam przynajmniej mam polew gwarantowany, a w kinie po takim czymś to tylko niesmak.. sorki ale pewne klimaty mnie nie kręcą po prostu. muza przednia i to się liczy a nie jakiś tam Refn 

#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Tylko jakby co to jest neokrofilia lesbijska, aby dodać smaczku.
Plus mając wybór między Sejmem, a kinem Refna, to oczywiście, że Refn lepszy, gdyż w jego filmach to zazwyczaj mało mówią.
A zresztą im bardziej Refn odlatuje, tym bardziej Martinez może się wykazać.


A zresztą im bardziej Refn odlatuje, tym bardziej Martinez może się wykazać.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Było wczoraj oglądane, filmem się nie rozczarowałem, bo dokładnie takiego przerostu formy i udziwnień oczekiwałem, choć w sumie myślałem, że będzie odważniejszy i zdrożniejszy, no i sama forma będzie jednak bardziej posunięta, a tak wyszło całkiem normalne kino 
Co do muzy to o ile score nadal uważam, za zbyt jednostajny, to w obrazie wypada znakomicie, zdecydowanie najlepszy element obrazu i póki co najlepiej umuzyczniony film roku, dla samej muzyki można poświęcić te dwie godzinki seansu.

Co do muzy to o ile score nadal uważam, za zbyt jednostajny, to w obrazie wypada znakomicie, zdecydowanie najlepszy element obrazu i póki co najlepiej umuzyczniony film roku, dla samej muzyki można poświęcić te dwie godzinki seansu.
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Film trochę nieudany. Podobnie jak przy świetnym "Only God Forgives", mamy tu nasączony symbolami audiowizualny orgazm. Neonowe światła, klubowa kolorystyka i klimat w połączeniu ze świetną ilustracją Martineza mogą nieźle zakręcić zmysłami. Treściowo niestety czuje się niedosyt i to dość spory tym razem. W OGF mieliśmy ciekawe postacie i kreacje, tutaj mamy pustkę. Przekaz nie ma ludzi, na których mógłby się oprzeć. Refn ucieka zatem w jeszcze większą niż uprzednio manipulację narracją oraz posuwa się dalej w ekranowej brutalności. Pod koniec można odnieść wrażenie, że mocno zainspirował się starym Cronenbergiem, choć szczerze spodziewałem się większej ilości odchyleń w tę stronę. Wynika tego z campowa satyra (zamierzona zresztą), którą ogląda się z lekko znużonym, ale jednak uśmiechem na ustach. Czy porusza, fascynuje albo zmusza do refleksji? Nie. To po prostu śliczna jazda po bandzie, w której tym razem reżyser się sam chyba lekko pogubił.
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Nic o muzie, także mniemam, że się podobała 

- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
A i owszem. Ale o tym więcej w swoim czasie. 

Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Ten film jest głupi. Druga połowa szczególnie. Świetlik i operatorka powinni dostać po Oscarze. Elle jest brzydsza od siostry. Martinez w filmie zmiażdżył. Bardziej w pierwszej połowie niż w drugiej. Nie ma Goslinga. Kjanu nie uciągnął bez niego. Refn się kończy.
#FUCKVINYL
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Ale Keanu to gra tutaj rolę trzecio- jak nie czwartoplanową, więc za bardzo nie miał czego ciągnąć.
#WinaHansa #IStandByDaenerys
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
I warto dodać, że te kilka słów jest też związanych z naszą nową akcją pt. "Synthember". 

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Muzyka w filmie spoko, ale chyba aż maksa bym nie dał. Ale blisko.
Natomiast sam obraz, cóż... czyżby najwiekszym wrogiem Refna reżysera był Refn scenarzysta?
I kto u diabła wybrał Elle Fanning do głównej roli? 

Natomiast sam obraz, cóż... czyżby najwiekszym wrogiem Refna reżysera był Refn scenarzysta?


"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 34961
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Jako do aktorki i osoby Elle Faning nic nie mam. Ale jako do dziewczyny, która nagle zaczyna wojować świat mody, tak że inne modelki robią się one zazdrosne, a wielcy twórcy mody od razu stawiają ją na piedestał to zupełnie nie pasuje.
@Koper, ale scena pod prysznicem ujdzie, nie sądzisz?
Muzyce jak najbardziej maksa bym dał.

@Koper, ale scena pod prysznicem ujdzie, nie sądzisz?

Muzyce jak najbardziej maksa bym dał.

#WinaHansa #IStandByDaenerys
- Koper
- Ennio Morricone
- Posty: 26547
- Rejestracja: pn mar 06, 2006 22:16 pm
- Lokalizacja: Zielona Góra
- Kontakt:
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
no i o to mi głównie chodzi. Na dodatek ona ma non stop taki smutny wyraz twarzy, coś jak Nicolas Cage w dramatach. W filmie wszyscy niby tak się podniecają, że ona to taka wielka piękność która dosłownie promieniuje, ale za cholerę nie szło w to uwierzyć.Wawrzyniec pisze:Jako do aktorki i osoby Elle Faning nic nie mam. Ale jako do dziewczyny, która nagle zaczyna wojować świat mody, tak że inne modelki robią się one zazdrosne, a wielcy twórcy mody od razu stawiają ją na piedestał to zupełnie nie pasuje.![]()
Fajna, choć akurat bardziej mi się z tego momentu podobało to zbliżenie na makijażystkę w krwawej wannie. Ogólnie miałem z tym filmem problem, że tych Neon i Demon to trochę mało było, a jak na film o modelkach, to jakiś taki mało... sexy?Wawrzyniec pisze:@Koper, ale scena pod prysznicem ujdzie, nie sądzisz?

"Hans Zimmer w tej chwili nic nie potrzebuje. (...) Ciebie też nie potrzebuje." - Paweł Stroiński
- DanielosVK
- Howardelis Vangeshore
- Posty: 7893
- Rejestracja: sob cze 26, 2010 13:43 pm
Re: The Neon Demon - Cliff Martinez
Moim zdaniem Fanning, o dziwo, rzeczywiście wypadła ślicznie w ekranowych kreacjach. Problem polegał na tym, że zupełnie brak jej było aktorskiej charyzmy, przez co w całą jej postać ciężko było uwierzyć, szczególnie w tę błyskawiczną przemianę. Ogólnie zespół aktorski jest sporym problemem tylko filmu - chyba tylko Jena Malone w roli Ruby wypadła jakkolwiek intrygująco. A końcowe sceny to fajna zgrywa, Cronenberg by się nie powstydził. 
Co do muzyki, myślę, że max za film jest w miarę uzasadniony. Nie zawsze błyszczy ona na ekranie w taki sposób, że zwracamy na nią uwagę. Ale myślę, że gdyby przeanalizować scena po scenie, jaki by ten film był, gdyby jej nie było - to rzeczywiście różnica byłaby diametralna. Ten atmosferyczny ambient kreuje ze zdjęciami tutaj 90% atmosfery (bo cóż innego miało to robić, gdy scenariusz prosty jak budowa cepa, a aktorzy jacyś tacy mdli?), a kiedy trzeba muzyka podpowiada nam, co w zasadzie chciał osiągnąć Refn tam, gdzie po samych zabiegach reżyserskich ciężko było odgadnąć, czy to na jaja, czy na serio...
Muzyka nie jest tak głęboko zakorzeniona w symbolikę filmu, jak to było w "Only God Forgives", ale i film tutaj stawiał inne wymagania pod tym względem i myślę, że Martinez jako dźwiękowy ilustrator trafił w dziesiątkę.

Co do muzyki, myślę, że max za film jest w miarę uzasadniony. Nie zawsze błyszczy ona na ekranie w taki sposób, że zwracamy na nią uwagę. Ale myślę, że gdyby przeanalizować scena po scenie, jaki by ten film był, gdyby jej nie było - to rzeczywiście różnica byłaby diametralna. Ten atmosferyczny ambient kreuje ze zdjęciami tutaj 90% atmosfery (bo cóż innego miało to robić, gdy scenariusz prosty jak budowa cepa, a aktorzy jacyś tacy mdli?), a kiedy trzeba muzyka podpowiada nam, co w zasadzie chciał osiągnąć Refn tam, gdzie po samych zabiegach reżyserskich ciężko było odgadnąć, czy to na jaja, czy na serio...

Fe.
Cóż za score, Howard Shore.
Cóż za score, Howard Shore.