Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10488
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
No raczej nie będzie szans na jakieś BR albo DVD z rozszerzeniem, bo sceny nie są skończone, co wyraźnie sugeruje ten fragment:

Jeżeli tendencja spadkowa się utrzyma i studio straci, to nie wyłoży dodatkowej kasy na produkcję pół godziny dodatkowego materiału dla kilu ortodoksów. Automatycznie można też założyć, że do tych scen nie powstała żadna muzyka, skoro już na wstępie się ich pozbyto. Więc deluxe w dalszym ciągu się biednie zapowiadaCollider: I’m telling you, as all fans – they want to see this kind of stuff.
Lin: I know, I know… but I’ll tell you as a filmmaker – I spend hours and days and every frame of that movie, I’m fighting for, you know? And unless the studio gives me the money to go back in and get all those things right, I don’t feel comfortable sharing that.
Collider: I get it, I get it. It’s not finished.
Lin: Yeah. If it’s greenscreen and visual effects or CG is not totally done, it takes you out.


Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
Słaby film. Jednak Bejbi Dżej Dżej był o niebo lepszy. Majkel nie miał jak rozwinąć skrzydeł. Nawet główny motyw nie wybrzmiał porządnie ani razu, praktycznie zero tematu Spocka, jedynym highlightem jest Yorktown. Nuda, nuda, nuda.
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
ano, a jak mówiłem że temat poza logami firm na początku i end credits w całości w ogóle nie występuje to Myster pisał że nieeee 

NO CD = NO SALE
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
Przez cały film praktycznie nie ma to i nie ma głównego tematu 
Spoiler:

Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
co by nie gadać, to jednak to dopiero drugi tytuł w tym roku, po scenie w Jungle Book, gdzie popuściłem w kinie pod względem muzycznym. niby fajnie ale jest pewien niedosyt na więcej
niestety najbliższa wizyta kinowa w piątek i Suicide Squad, ale tam to będą tylko facepalmy po tych wypocinach Prajsa...

niestety najbliższa wizyta kinowa w piątek i Suicide Squad, ale tam to będą tylko facepalmy po tych wypocinach Prajsa...

NO CD = NO SALE
- galljaronim
- John Powell
- Posty: 1218
- Rejestracja: czw sty 14, 2010 21:23 pm
- Lokalizacja: Kęty
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
no widzę, że nie tylko lisu mieszka w lasach Amazonii 

- galljaronim
- John Powell
- Posty: 1218
- Rejestracja: czw sty 14, 2010 21:23 pm
- Lokalizacja: Kęty
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
Tak czułem, że ktoś gdzieś rzucił tym infem, tylko nie chciało mi się przeglądać[emoji16]
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
Mefisto pisze:no widzę, że nie tylko lisu mieszka w lasach Amazonii

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Ghostek
- Hardkorowy Koksu
- Posty: 10488
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 23:17 pm
- Lokalizacja: Wyłoniłem się z Nun
- Kontakt:
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
Znalazłem chwilę, by opublikować kilka zdań o tym Treku:
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2231
http://filmmusic.pl/index.php?act=recki&id=2231

- Pawel P.
- Metallica
- Posty: 1525
- Rejestracja: czw gru 29, 2011 21:36 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Michael Giacchino - Star Trek Beyond (2016)
Mam tę płytę od kilku tygodni - mój 35. Giacchino
- ale dopiero dziś rozpakowałem, bo i dziś udało mi się w końcu zobaczyć film w kinie. Niezłe widowisko, w duchu dwóch poprzednich części, nawet jeśli ich nie przebiło. Bo i trudno je przebić.
Muzyka wspaniała. Bardzo zróżnicowana. Wspomniane kilka postów wcześniej "słabsze" numery 7,8,9,10 absolutnie nie uważam za słabsze - po prostu są inne, dodają całości kolorytu. Night On The Yorktown to faktycznie małe arcydzieło. No i co za chóry, choćby w drugiej części Hitting The Saucer A Little Hard, tworzące klimat niemalże operowy, czy w Mocking Jaylah, który po prostu kopie tyłki. Podobają mi się w tej muzyce też partie trąbki, nieco przywołujące ducha Goldsmitha
3/5 dla tej płyty? Hmm... Moja ocena 4/5, ale nie zdziwię się, jeśli wzrośnie do 4,5.

Muzyka wspaniała. Bardzo zróżnicowana. Wspomniane kilka postów wcześniej "słabsze" numery 7,8,9,10 absolutnie nie uważam za słabsze - po prostu są inne, dodają całości kolorytu. Night On The Yorktown to faktycznie małe arcydzieło. No i co za chóry, choćby w drugiej części Hitting The Saucer A Little Hard, tworzące klimat niemalże operowy, czy w Mocking Jaylah, który po prostu kopie tyłki. Podobają mi się w tej muzyce też partie trąbki, nieco przywołujące ducha Goldsmitha
3/5 dla tej płyty? Hmm... Moja ocena 4/5, ale nie zdziwię się, jeśli wzrośnie do 4,5.