
Czas na temat dla absolutnego geniusza muzyki filmowej jakim bez wątpienia był Miklos Rozsa. Absolutny "Król Królów" muzyki filmowej, wybitny tematyk, genialny ilustrator, kompozytor dla którego muzyka filmowa była sztuką. Wpływ Rozsy na rozwój gatunku jest nie do opisania, zasługi dla kina noir no i co najważniejsze jego partytury do spektakularnych widowisk Golden Age do dziś zachwycają bijącym od nich monumentalizmem.
Jest to chyba najhojniej traktowany kompozytor Golden Age, którego fani mogę się cieszyć wieloma wznowieniami jego partytur, a także dużą ilości pełnych, nowych nagrań jego największych klasyków. Rozsa to jeden z tych kompozytorów, którego muzyka najwięcej zyskuje podana w pełnej formie, dzięki czemu taki "Cyd", "Ben-Hur" czy "Quo Vadis" udowadniają mistrzowskie prowadzenie muzycznej narracji przez Rozsę.
Od jakiegoś czasu oglądam chronologicznie wszystkie filmy, które zrobił Rozsa, będę się więc starał w kilku akapitach dawać opinię na temat usłyszanych ścieżek w filmach. Z pewnością warto wgłębić się w Rozsę, tyle dobroci można znaleźć.
Dzięki dobrej znajomości i regularnym spotkaniom na Skype z europejskimi przedstawicielami Miklos Rozsa Society w osobie Alana Hamera i Douga Raynesa, którzy mieli zaszczyt znać Rozsę osobiście, mam o kompozytorze bardzo dużo różnorakich, ciekawych informacji, które myślę że warto się nimi dzielić - ciekawostkami o sesjach nagraniowych, relacjach z reżyserami, muzykami itd.
Wiele info można też poznać dzięki artykułom w Pro Musica Sana a także dzięki książce autobiograficznej "A Double Life".

Na dobry początek - temat z filmu "Moonfleet" - absolutna poezja!
https://www.youtube.com/watch?v=Vf9ldkngass