Ja tylko przypominam, że na początku Mroczne widmo zbierało świetne recenzje i wszyscy byli zachwyceni, a potem hajp przemienił się w hejt. TFA moim zdaniem nie przetrwa próby czasy. I to z prostego powodu, gdyż w ostateczności nie ma nic poza nostalgią do zaoferowania. I pod tym względem to już znienawidzone i opluwane prequele lepiej przetrwają, gdyż zawsze będą miały coś innego i nowego, jak chociażby wyścig ścigaczy, pojedynek z Maulem, Coruscant, Mustafar itd.
Plus muszę się zgodzić z lisem, który bardzo mądrze pisze: Z perspektywy TFA, to cała oryginalna trylogia i wszystko o co walczyli bohaterowie okazuje się być niewarte: Bieda-Imperium dalej rozwala planety, a nawet ich więcej, Han, który osiągnął chyba stopień Generała i jednak przemienił się w tych filmach, wrócił do szmuglowania i opuścił Leię, która też wróciła do tego co wcześniej robiła i nie zaznała dobrego życia. Luke, największy bohater, po problemach wychowawczych z emo-dzieciakiem, po prostu się poddał. A z wielkiej floty Republiki, którą widzieliśmy w finale Powrotu Jedi, to została chyba tylko eskadra X-Wingów.
Tym samym piękne zakończenie z muzyką Johna Williamsa. Kocham "Victory Celebration", choć wiem, że w tej kwestii chyba jestem na forum osamotniony. I to jest piękne zakończenie, ale okazuje się nic nie warte, tak samo jak te ideały, o które się walczyło: Republika nie okazała się silna, a zło nie zostało pokonane. Jest to też zaprzeczenie sceny z ESB. Luke podczas treningu Jedi z Yodą (trening to takie coś co cieniasy muszą przejść, aby zostać Jedi, pomijając Rey, gdyż ona tego nie potrzebuje) pyta się, czy Ciemna Strona Mocy jest silniejsza, na co Yoda odpowiada, że "nie". Z perspektywy TFA jednak okazuje się, że Ciemna Strona Mocy jest silniejsza.
W sumie też bardzo interesowałby mnie ten album opisowy do TFA, gdyż może wiedziałbym więcej. W poprzednich filmach, mimo że istniały książki, komiksy gry itd. to jednak Lucas starał się wszystko tłumaczyć w filmach. Tym samym mniej więcej przejściu z Epizodu III do IV ma sens, a to z Epizodu VI, do VII, nie ma sensu i jest zbyt dużo niedopowiedzeń, tak i w samym filmie.
Może w tym albumie jest napisane, co za planety zostają zniszczone. Gdyż ja oglądając widzę planetę podobną do Coruscant i sobie pomyślałem, że to jest takie pokazanie "FUCK YOU!" do znienawidzonych prequeli. Czyli J.J. chce się jeszcze bardziej przypodobać konserwatywnym fanbojom, to rozwala planetę z jakże pomiatanych prequeli.
Tylko bawiąc się w takie niszczenie, niestety niszczy się i Original Trylogy i ich bohaterów. Kiedy najbardziej symboliczną sceną pozostanie ta, kiedy po śmierci Hana, nasi bohaterowie przybywają do bazy Ruchu Oporu i Chewabacca przechodzi obok Lei, jakby nigdy nic, gdyż i tak najważniejsza jest Rey, która od razu dostaje Sokoła Millenium i aż dziw, że nie dostała jeszcze C-3PO i R2D2.
I to była naprawdę smutna scena, że z tej pięknej przyjaźni, którą pamięta z poprzednich filmów nie zostało nic.
