Adam pisze:
Tomek no prosze Cię... przecież ten album brzmiał jak prawie mono.. nie trzeba było mieć sprzętu żeby to słyszeć - zwykłe głośniczki stereo za 10 zł z marketu podpięte do wbudowanego starego realteka wystarczyły. a jak się ubrało słuchawki i podgłosniło mocno to już w ogóle się słuchać nie dało.. do tego wydanie miało błąd masteringu i zamienione kanały.
The North American release (green cover) had swapped audio channels (left was right, right was left) and suffered from clipping during more intense sequences featuring heavy bass in the mixing. Clipping is essentially a distortion you hear as a rumbling, crackling sound when audio levels are beyond the maximum output range. Cues such as Attack on Murron, Mornay's Dream, Betrayal and Desolation, and Freedom! / Execution / Bannockburn are plagued with this distortion.
The international release (black cover) had the correct audio channels and the majority of the clipping was eliminated, but Mornay's Dream and Betrayal and Desolation still suffered from it, albeit with less severity.
OK, wszystko rozumiem, ale gdzie jest "szum"?

Bo jak zobaczyłem ten ogólnik Charles'a to uznałem, że raczej tego co napisał za bardzo nie przemyślał, będąc w ekstazie po seansie nowego Braveheart'a
Niczemu nie umniejszam, pewnie z nowym wydaniem tak jest, bo sam czekam na oryginalne wydanie z La-Li i sobie na spokojnie po-analizuję. Nawet mi się nie chce "psuć" sobie odbioru tego wydania słuchaniem jakichś mp3-ójek. Ale czasami mam wrażenie, że ludzie ulegają temu zgrabnemu PR-owi wytwórni. Że remaster, że wzięte z dopiero co odkrytych i czasami zaginionych materiałów źródłowych

, że "krystaliczny dźwięk", że "pristine conditions" i wiele innych miłych dla ucha, acz marketingowych sloganów. No i od razu słyszą kolosalne przepaści w odbiorze muzyki, delikatne różnice w brzmieniu, naraz słyszą pojedyncze instrumenty itp.

Nie oszukujmy się, takich niuansów pomiędzy dajmy na to takimi wydaniami jak oba Braveheart'y nie zauważy 80% słuchaczy. Nie z uwagi np. na sprzęt lub to że będą słuchać np. z cyfrowych formatów stratnych, tylko po prostu dlatego, że nie potrafi, nie ma zdolności, wiedzy no i słuchu. Ale i tak każdy będzie powtarzał "poprawiono dźwięk"

. Nie przeczę, są oczywiście audiofile i znawcy tematu, którzy się po prostu na tym znają. Lub analizują dźwięk w programach do tego powołanych
Natomiast prosiłbym Cię, żebyś mi znowu nie insynuował przysłowiowych "głośniczków za 10 zł", bo kojarzę, że kiedyś mi coś takiego już pisywałeś. Oryginalnych wydań słucham na sprzęcie audio i najczęściej na niezłych słuchawkach (nie, nie z marketu za 50 zł

, tak więc odbiór, dźwięk i przestrzeń dźwiękowa muzyki ma dla mnie jakieś znaczenie. Choć żadnym audiofilem nie jestem. A Bravehearta mam międzynarodowego, o wadach amerykańskiego nie słyszałem (zresztą, to problem Amerykanów - niech raz mają coś gorzej

).