Średnio wyszedł Blomkampowi ten film. A właściwie mogłoby być naprawdę dobrze, gdyby nie zatrudnienie Die Artwood i uczynienie z nich głównych bohaterów. Nie dość, że aktorską leżą i przez sporą część odczuwałem, że ten film służy do promowania ich muzyki, to jeszcze grają skończonych dupków.
I tu jest główny problem, gdyż jako widz ciężko opracować więź z dupkami i to jeszcze, którzy manipulują.
Sam Chappie jako robot jest świetny i na początku naprawdę można mu współczuć, że jest skazany na takich dupków. Tylko niestety jak ktoś za długo przebywa z dupkami, sam dupkiem się staje. I po części niestety Chappie tak samo jak jego "rodzice" staje się pseudo-gangsta-dupkiem.
Ma to czasami swoje komiczne elementy, ale przez większość jednak czuję się odrazę do tych ludzi.
A szkoda, gdyż np. Dev Patel jako twórca Chappiego jest zdecydowanie ciekawszą postacią, której chcemy kibicować, ale która niestety nie staje się główny bohaterem.
Tym samym mamy problem, jeżeli w finale reżyser niby chce, abyśmy sympatyzowali z dupkami i im współczuli, a tak naprawdę to kibicujemy Hugh Jackmanowi, aby ich wreszcie wykończył, swoim robotem, który urwał się z filmu Veerhovena.
Film oryginalnością nie grzeszy i jest tu Robocop, Krótkie Spięcie, a nawet przez chwilę trochę E.T. poczułem, a na koniec to normalnie Transcendencja

I byłoby to wszystko OK, tylko Ci bohaterowie.
Wiadomo niby pomysł z umieszczeniem uczącego się robota w światku gangsterkim jest ciekawy, ale niestety nie jest w stanie być za tymi ludźmi, którzy są po prostu okropnymi dupkami.
Szkoda, gdyż realizacyjnie film stoi na wysokim poziomie, efekty są bardzo realistyczne, a kamera zaskakująco często stoi w miejscu i wszystko widać.
Muzycznie jest w porządku dobrze się ten score w obrazie spisuje, ale mógł lepiej. I znowu wszystkiemu winni są Die Artwood. Sporo ich muzyki w filmie, plus psują finał, gdzie Hans Zimmer mógłby w swoim napuszonym stylu rozwinąć skrzydła. I kiedy myślimy, że usłyszymy napuszony finał, wchodzi piosenka Die Artwood.
Naturalnie "We Own The Sky" to świetny kawałek. "Illest Gangsta On The Block" pozostaje niestety ciekawostką na soundtracku, gdyż nie kojarzę go w filmie. A krytykowane tutaj "Mayhem Downtown" akurat moim skromny zdaniem całkiem nieźle się spisuje.
Nie jest to tak zły film jak go w wielu recenzjach rysują, ale pozostaje uczucie zmarnowanej szansy i jeżeli chodzi o score to też można było moim zdaniem więcej wyciągnąć.