
Alexandre Desplat
Re: Alexandre Desplat
Gof ma szczęście, że sobie na forum jakąś tam pozycję wyrobił. Jakby takie same farmazony zaczął opowiadać Lisu to byłaby beka przez kilka miesięcy. I z tego właśnie powodu szkoda mi Lisa. 

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- Wawrzyniec
- Hans Zimmer
- Posty: 35004
- Rejestracja: sob lip 12, 2008 02:00 am
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat
Albo ja na przykład.
Przy czym aranżacja tego tematu w "Resurecton Stone" naprawdę cudnie i akurat tą muzyką Desplat ładnie doprawił scenę.
Zdecydowanie lepiej niż w Insygniach I, gdzie w scenie na cmentarzu aż się prosiło, aby użyć "A Window to the Past".

Albo niewiedza, albo umniejszanie jakości tym score'om. A wystarczy wejść choćby teraz do wątku Williamsa i zobaczyć ostatnie posty, gdzie już na przykładzie niby "recyclingu" czyli tematu Vadera, można zobaczyć/usłyszeć jak został on wykorzystany i że jest to coś więcej rzemiosło.Tomek pisze:Mówienie, że to jeden główny temat i jakiś recycling starego materiału - wg mnie niewiedza w temacie.
Pamiętam "Obliviate" i "Lilly's Theme", którego użycie w śmierci Voldemorta pozostaje dla mnie dalej lajtmotywiczną zagadką.Ghostek pisze:A tak szczerze, to ktoś pamięta jeszcze te pierdy Desplata do HP? Tak tematycznie? Bo że to bardzo dobre technicznie scory, to nie polemizuję

Przy czym aranżacja tego tematu w "Resurecton Stone" naprawdę cudnie i akurat tą muzyką Desplat ładnie doprawił scenę.
Zdecydowanie lepiej niż w Insygniach I, gdzie w scenie na cmentarzu aż się prosiło, aby użyć "A Window to the Past".
#WinaHansa #IStandByDaenerys
Re: Alexandre Desplat
Dla mnie muzycznie Potter skończył się na Doyle'u. Reszta to prace na zasadzie "łapanki", czyli ktoś to musi zrobić i poprowadzić do końca.

Re: Alexandre Desplat
Cóż, Gof się wygłupił i złamał pierwsze i najważniejsze przykazanie muzyki filmowej:
1. Nie będziesz pisał źle o Williamsie i scorach jego!
No i niestety nie mam tu słów pocieszenia, wszak jak zapisano w księgach, "Kto by jednak zbluźnił przeciw Johnowi Wielkiemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego, Amen".
1. Nie będziesz pisał źle o Williamsie i scorach jego!
No i niestety nie mam tu słów pocieszenia, wszak jak zapisano w księgach, "Kto by jednak zbluźnił przeciw Johnowi Wielkiemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego, Amen".
Re: Alexandre Desplat
Nie ironizuj. Niech poda jakąś sensowną argumentację, bo na razie ciągle mam wrażenie, i pewnie nie tylko ja, że nie ma pojęcia o czym pisze i opiera się na kilku zasłyszanych gdzieś tam opiniach, anegdotkach itp. Dzisiaj napisał kilkanaście postów z których wynika tyle, że nowa trylogia ma trzy "nowe, główne" tematy, a reszta to rzemiosło, natomiast pozostała treść to lanie wody i mydlenie oczu, że niby znam się na temacie, bo w końcu jestę redaktorę.
Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: Alexandre Desplat
Lisu ma raptem 1000 postów mniej ode mnie. Więc nie wiem na czym ta moja domniemana pozycja ma polegać. Bo co, bo się znam z wieloma osobami osobiście? Bo napisałem gościnnie parę recek for fun na portalu? Bo jestem kieszonkową skarbnicą wiedzy o Desplacie? Nie wiem na czym polega to moje "szczęście" :/
Tomek, ale co ja mam argumentować? Dlaczego mi się nie podoba styl Williamsa? Bo nie lubię surowości jego orkiestracji. Bo nie widzę w wielu przypadkach jego wyższości nad pracami innych kompozytorów. Czasami wręcz nie rozumiem jego fenomenu. Nie wiem jak obiektywnie można powiedzieć, że to jest genialne, a tamto nie. Może się podobać wielu osobom, może zawierać takie zajebiste gierki jak właśnie kawałek Imperial March w motywie Anakina, ale to nie znaczy że musi się podobać każdemu. To wszystko są subiektywne opinie. Nie lubię go aż tak bardzo słuchać poza utworami "koncertowymi". Ja wiem, w filmie się to wszystko fajnie sprawdza i ja to cenię, taka jest podstawowa funkcja muzyki filmowej. Ok, mam argumentować czemu mi się nie podoba SW1-3? Bo mnie nie porusza. Nie zaskakuje. Poza głównymi tematami, które uwielbiam. Co tu jest do argumentowania? To jest tylko moje prywatne odczucie. Tak jak Wawrzek bije się w pierś non stop, bo mu Olek nie leży, bo go nie rozumie, bo go nie podnieca, choć inni się zachwycają. A czasami coś mu się spodoba. Tak samo mam ja z Dżonem. Tu nie ma co argumentować. Tyle że taka opinia jest niepopularna, bo o mistrzu nie można powiedzieć złego słowa, trzeba przyjąć jako dogmat.
Idąc dalej, nie napisałem że nowa trylogia to recykling starego materiału!!! Jak ja mam się nie denerwować, jak sobie co drugie zdanie sami dopowiadacie? Zacytuj gdzie powiedziałem cokolwiek o recyklingu starych tematów! Powiedziałem, że każdy nowy score to przede wszystkim jeden nowy wybijający się temat plus reszta to czyste rzemiosło. Wyjaśniłem potem co rozumiem pod tym pojęciem, na pewno nie jest to nic negatywnego. To Wy odebraliście to jako obelgę. Więc jeśli się wyraziłem nieprecyzyjnie, to najmocniej przepraszam
Williamsa z Desplatem nie zestawiłem, bo uważam podobnie jak Ty Tomek, że ich zestawianie w tym temacie nie ma sensu, bo nie ma tu co porównywać. To Kaonashi wyleciał z inwektywami pod jego adresem jako kontrargument, cytuję:
Z 99% prac Desplata żaden temat "nie żyje swoim życiem", a jakoś Ci to nie przeszkadza, więc przestań pieprzyć.
A prawda jest taka, że samo Duel of The Fates zjada na śniadanie połowę, albo i więcej dyskografii Twojego ulubieńca.
Dlatego dopiero na te słowa zareagowałem. Naprawdę polecam przeczytanie całej rozmowy od początku, nie jest tego dużo, a uchroni przed takimi oskarżeniami... Kolejnym sępem był Szczypior:
Zgaduję, że ten 1% to tematy Williamsa użyte przez Desplata w HP?
Ja z ostatniego Pottera to pamiętam tylko Leaving Hogwarts i Hedwig's Theme
I ta rozmowa na temat tego jak to tylko Dżon się liczy w serii HP już dalej żyje swoim życiem, bo Tomku uznałeś, że moje słowa o tym, że nie rozumiem fenomenu HP jako serii filmów znaczą, że mówię o fenomenie HP Desplata. Paranoja.
Kaonashi, nowa trylogia opiera się na trzech wybijających się melodiach! Fakt! Podałem jako źródło wypowiedź Williamsa tylko po to, żeby nie było, że to tylko jakiś mój wymysł. Ale taka jest prawda. Dżon sam powiedział, że kulminacyjna scena SW3 jest okazją do wprowadzenia nowego tematu (wiem, wow! odkrycie!). I zrobił to zajebiście. Tak samo jak kulminacyjna scena SW1 jest zilustrowana Duel of the Fates. To jest esencja całego filmu. Reszta scorów to powrót starych tematów (tak, teraz to piszę) dla podtrzymania ciągłości serii (i nie mam o to pretensji, to jest oczywiste, zwłaszcza że sam je stworzył, może ich używać do upadłego) i nowe poboczne tematy, bo przecież pojawiają się nowe postaci, nowe miejsca, nowe wydarzenia. I te poboczne tematy możecie uważać za wybitne, ja się z tego bardzo cieszę, ale nie zmienia to faktu, że nie stanowią one punktu kulminacyjnego każdego z tych filmów. Tak jak temat Golluma we Władcy jest ciekawy, istnieje, dobrze pasuje do tej postaci i jest istotny, to jednak Dwie Wieże są oparte na motywie Rohanu. To wokół niego jest zbudowany ten score. A reszta scoru to solidne rzemiosło, bo w wielu miejscach osiągnięcie podobne do tego, co Shore zrobił w pierwszej części, która była "objawieniem". Więc jeśli będziemy traktowali LotRa jako całość, jako jedną wielką symfonię czy jako zjawisko kulturowe, to łatwo uznać to za geniusz, zgadzam się. Tak samo oryginalna trylogia SW. Ale serio mam za geniusz uznawać scory do nowej trylogii? Zwłaszcza że to dobra muzyka do słabych filmów? Nie. Geniusz był w 1977 i parę lat później. Nowa trylogia nie odkrywa już niczego rewolucyjnego, bo co ma odkryć? Jest po prostu ok. Dobra kontynuacja. Oczywiście, współcześni kompozytorzy to kupa gówna, którzy nie są godni stóp Dżona całować, ale jak na Dżona to standard. Nowa trylogia to solidne rzemiosło na tle całej sześcioczęściowej sagi. Dżizas, tłumaczę to po raz setny w tym wątku. Jaśniej już nie potrafię.
Tomek, ale co ja mam argumentować? Dlaczego mi się nie podoba styl Williamsa? Bo nie lubię surowości jego orkiestracji. Bo nie widzę w wielu przypadkach jego wyższości nad pracami innych kompozytorów. Czasami wręcz nie rozumiem jego fenomenu. Nie wiem jak obiektywnie można powiedzieć, że to jest genialne, a tamto nie. Może się podobać wielu osobom, może zawierać takie zajebiste gierki jak właśnie kawałek Imperial March w motywie Anakina, ale to nie znaczy że musi się podobać każdemu. To wszystko są subiektywne opinie. Nie lubię go aż tak bardzo słuchać poza utworami "koncertowymi". Ja wiem, w filmie się to wszystko fajnie sprawdza i ja to cenię, taka jest podstawowa funkcja muzyki filmowej. Ok, mam argumentować czemu mi się nie podoba SW1-3? Bo mnie nie porusza. Nie zaskakuje. Poza głównymi tematami, które uwielbiam. Co tu jest do argumentowania? To jest tylko moje prywatne odczucie. Tak jak Wawrzek bije się w pierś non stop, bo mu Olek nie leży, bo go nie rozumie, bo go nie podnieca, choć inni się zachwycają. A czasami coś mu się spodoba. Tak samo mam ja z Dżonem. Tu nie ma co argumentować. Tyle że taka opinia jest niepopularna, bo o mistrzu nie można powiedzieć złego słowa, trzeba przyjąć jako dogmat.
Idąc dalej, nie napisałem że nowa trylogia to recykling starego materiału!!! Jak ja mam się nie denerwować, jak sobie co drugie zdanie sami dopowiadacie? Zacytuj gdzie powiedziałem cokolwiek o recyklingu starych tematów! Powiedziałem, że każdy nowy score to przede wszystkim jeden nowy wybijający się temat plus reszta to czyste rzemiosło. Wyjaśniłem potem co rozumiem pod tym pojęciem, na pewno nie jest to nic negatywnego. To Wy odebraliście to jako obelgę. Więc jeśli się wyraziłem nieprecyzyjnie, to najmocniej przepraszam

Williamsa z Desplatem nie zestawiłem, bo uważam podobnie jak Ty Tomek, że ich zestawianie w tym temacie nie ma sensu, bo nie ma tu co porównywać. To Kaonashi wyleciał z inwektywami pod jego adresem jako kontrargument, cytuję:
Z 99% prac Desplata żaden temat "nie żyje swoim życiem", a jakoś Ci to nie przeszkadza, więc przestań pieprzyć.

A prawda jest taka, że samo Duel of The Fates zjada na śniadanie połowę, albo i więcej dyskografii Twojego ulubieńca.
Dlatego dopiero na te słowa zareagowałem. Naprawdę polecam przeczytanie całej rozmowy od początku, nie jest tego dużo, a uchroni przed takimi oskarżeniami... Kolejnym sępem był Szczypior:
Zgaduję, że ten 1% to tematy Williamsa użyte przez Desplata w HP?

Ja z ostatniego Pottera to pamiętam tylko Leaving Hogwarts i Hedwig's Theme

I ta rozmowa na temat tego jak to tylko Dżon się liczy w serii HP już dalej żyje swoim życiem, bo Tomku uznałeś, że moje słowa o tym, że nie rozumiem fenomenu HP jako serii filmów znaczą, że mówię o fenomenie HP Desplata. Paranoja.
Kaonashi, nowa trylogia opiera się na trzech wybijających się melodiach! Fakt! Podałem jako źródło wypowiedź Williamsa tylko po to, żeby nie było, że to tylko jakiś mój wymysł. Ale taka jest prawda. Dżon sam powiedział, że kulminacyjna scena SW3 jest okazją do wprowadzenia nowego tematu (wiem, wow! odkrycie!). I zrobił to zajebiście. Tak samo jak kulminacyjna scena SW1 jest zilustrowana Duel of the Fates. To jest esencja całego filmu. Reszta scorów to powrót starych tematów (tak, teraz to piszę) dla podtrzymania ciągłości serii (i nie mam o to pretensji, to jest oczywiste, zwłaszcza że sam je stworzył, może ich używać do upadłego) i nowe poboczne tematy, bo przecież pojawiają się nowe postaci, nowe miejsca, nowe wydarzenia. I te poboczne tematy możecie uważać za wybitne, ja się z tego bardzo cieszę, ale nie zmienia to faktu, że nie stanowią one punktu kulminacyjnego każdego z tych filmów. Tak jak temat Golluma we Władcy jest ciekawy, istnieje, dobrze pasuje do tej postaci i jest istotny, to jednak Dwie Wieże są oparte na motywie Rohanu. To wokół niego jest zbudowany ten score. A reszta scoru to solidne rzemiosło, bo w wielu miejscach osiągnięcie podobne do tego, co Shore zrobił w pierwszej części, która była "objawieniem". Więc jeśli będziemy traktowali LotRa jako całość, jako jedną wielką symfonię czy jako zjawisko kulturowe, to łatwo uznać to za geniusz, zgadzam się. Tak samo oryginalna trylogia SW. Ale serio mam za geniusz uznawać scory do nowej trylogii? Zwłaszcza że to dobra muzyka do słabych filmów? Nie. Geniusz był w 1977 i parę lat później. Nowa trylogia nie odkrywa już niczego rewolucyjnego, bo co ma odkryć? Jest po prostu ok. Dobra kontynuacja. Oczywiście, współcześni kompozytorzy to kupa gówna, którzy nie są godni stóp Dżona całować, ale jak na Dżona to standard. Nowa trylogia to solidne rzemiosło na tle całej sześcioczęściowej sagi. Dżizas, tłumaczę to po raz setny w tym wątku. Jaśniej już nie potrafię.
Re: Alexandre Desplat
Masz (jeżeli chcesz użyć takiego zwrotuhp_gof pisze:Tomek, ale co ja mam argumentować? Dlaczego mi się nie podoba styl Williamsa? Bo nie lubię surowości jego orkiestracji. Bo nie widzę w wielu przypadkach jego wyższości nad pracami innych kompozytorów. Czasami wręcz nie rozumiem jego fenomenu. Nie wiem jak obiektywnie można powiedzieć, że to jest genialne, a tamto nie. Może się podobać wielu osobom, może zawierać takie zajebiste gierki jak właśnie kawałek Imperial March w motywie Anakina, ale to nie znaczy że musi się podobać każdemu. To wszystko są subiektywne opinie. Nie lubię go aż tak bardzo słuchać poza utworami "koncertowymi". Ja wiem, w filmie się to wszystko fajnie sprawdza i ja to cenię, taka jest podstawowa funkcja muzyki filmowej. Ok, mam argumentować czemu mi się nie podoba SW1-3? Bo mnie nie porusza. Nie zaskakuje. Poza głównymi tematami, które uwielbiam. Co tu jest do argumentowania? To jest tylko moje prywatne odczucie. Tak jak Wawrzek bije się w pierś non stop, bo mu Olek nie leży, bo go nie rozumie, bo go nie podnieca, choć inni się zachwycają. A czasami coś mu się spodoba. Tak samo mam ja z Dżonem. Tu nie ma co argumentować. Tyle że taka opinia jest niepopularna, bo o mistrzu nie można powiedzieć złego słowa, trzeba przyjąć jako dogmat.


Teraz to Ty trochę łapiesz za słówka. Wiadomo o co chodzihp_gof pisze:Idąc dalej, nie napisałem że nowa trylogia to recykling starego materiału!!! Jak ja mam się nie denerwować, jak sobie co drugie zdanie sami dopowiadacie? Zacytuj gdzie powiedziałem cokolwiek o recyklingu starych tematów! Powiedziałem, że każdy nowy score to przede wszystkim jeden nowy wybijający się temat plus reszta to czyste rzemiosło. Wyjaśniłem potem co rozumiem pod tym pojęciem, na pewno nie jest to nic negatywnego. To Wy odebraliście to jako obelgę. Więc jeśli się wyraziłem nieprecyzyjnie, to najmocniej przepraszam![]()

A tu? :hp_gof pisze:Williamsa z Desplatem nie zestawiłem, bo uważam podobnie jak Ty Tomek, że ich zestawianie w tym temacie nie ma sensu, bo nie ma tu co porównywać.
hp_gof pisze:O! Jak Dżona oceniamy takimi kryteriami, to boli? A jak przy analizie scorów/tematów Desplata za każdym razem mówicie, że "meh, nie wyróżnia się" albo śmiejecie się z "ukrytych tematów", to jest dobrze? Desplat pracuje w hollywoodzkiej branży dopiero 10 lat, a i tak osiągnął wyjątkowo dużo, wszystko tak naprawdę przed nimNa podsumowania przyjdzie czas jak będzie w wieku Williamsa.
Jeżeli pisałeś w takim kontekście, to faktycznie źle zrozumiałem. Ale jak miałem to zrozumieć z Twojego sformułowania:hp_gof pisze:I ta rozmowa na temat tego jak to tylko Dżon się liczy w serii HP już dalej żyje swoim życiem, bo Tomku uznałeś, że moje słowa o tym, że nie rozumiem fenomenu HP jako serii filmów znaczą, że mówię o fenomenie HP Desplata. Paranoja.
? Nigdzie nie piszesz tu, że chodzi Ci tu tylko wyłącznie o filmyhp_gof pisze:Nikt Wam nie broni zachwycać się Gwiezdnymi Wojnami i masturbować się przy muzyce Johna, szczęść Wam Boże! Nie jestem hejterem SW, po prostu nie rozumiem fenomenu tej serii, tak samo jak są osoby, które nie rozumieją fenomenu np. HP albo czegoś innego. Więc Williams sobie może genialne rzeczy robić w Gwiezdnych Wojnach, ja to doceniam, ja to dostrzegam, ale mnie to nie kręci.

Trochę po wawrzkowemu, życzę wszystkim trochę więcej dystansu do sprawy, ochłodzenia głów, nie oburzania się o byle pierdoły i szanowania się pośród kolegów piszących na portalu


- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9895
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Alexandre Desplat
Kaonashi pisze:Gof ma szczęście, że sobie na forum jakąś tam pozycję wyrobił. Jakby takie same farmazony zaczął opowiadać Lisu to byłaby beka przez kilka miesięcy. I z tego właśnie powodu szkoda mi Lisa.
No, największa szkoda Lisa mi było, jak była uberbeka, gdy powiedział, że John zaczął pisać bardziej ilustracyjną i atonalną muzykę po The Lost World - a przecież takie samo stwierdzenie wisi na stronie i w dziesiątkach recek, i w biografii Johna

Dobre, wypiszę to sobie nad łóżkiemMystery pisze:1. Nie będziesz pisał źle o Williamsie i scorach jego!
No i niestety nie mam tu słów pocieszenia, wszak jak zapisano w księgach, "Kto by jednak zbluźnił przeciw Johnowi Wielkiemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego, Amen".

Jako, że wczoraj z Jarkiem na ten temat kręciłem turbogównoburzę na facebooku i jeszcze jej nie odkacowałem do końca, to nie chciało mi się za bardzo brać udziału w dyskusji, ale muszę spytać o dwie rzeczy:
Mógłbyś wyjaśnić, co przez to rozumiesz?hp_gof pisze:Dlaczego mi się nie podoba styl Williamsa? Bo nie lubię surowości jego orkiestracji.
No i tutaj też nie bardzo rozumiem - mówisz o powrocie do tematów ze starej trylogii, czy np. o tym, że w Ataku Klonów i RotS John powraca do tematów z TPM?hp_gof pisze:Reszta scorów to powrót starych tematów (tak, teraz to piszę) dla podtrzymania ciągłości serii (i nie mam o to pretensji, to jest oczywiste, zwłaszcza że sam je stworzył, może ich używać do upadłego) i nowe poboczne tematy, bo przecież pojawiają się nowe postaci, nowe miejsca, nowe wydarzenia.
Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: Alexandre Desplat
To prawda. Liczę, że do któregoś z innych spin-offów wezmą Newmana - wtedy historia zatoczy krągTomek pisze:Desplat jest 1000 razy lepszym wyborem niż kolejny no-name lub twórca "kalibru" Bates/Srajfeld/Tyler/Śmieć/Djawad. Współcześnie tylko kilku "aktywnych" kompozytorów ma nieco lepsze "papiery" niż Desplat do czegoś takiego jak spin-off Star Wars.

- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9357
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat
Lily's Theme jak najbardziej, Obliviate pamiętam mniej, ale generalnie nie kręci mnie w ogóle seria HP poza Azkabanem raz na jakiś czas, więc tutaj nie mam chęci do wyrażania wyższości, nie wiem, Fawkes the Phoenix nad Lily's Theme czy Harry in Winter nad Obliviate czy coś takiego (wiem, że to różne zupełnie tematy pod względem znaczenia, itd. i specjalnie tak mówię, by wykazać, jak mało mnie seria kręci). Nawet nie mam zamiaru mieć tych ścieżek na półce w ogóle. Filmy skończyłem na Newellu. I chyba tylko do Azkabanu bym wrócił, co najwyżej.Ghostek pisze:A tak szczerze, to ktoś pamięta jeszcze te pierdy Desplata do HP? Tak tematycznie? Bo że to bardzo dobre technicznie scory, to nie polemizuję
- Paweł Stroiński
- Ridley Scott
- Posty: 9357
- Rejestracja: śr kwie 06, 2005 21:45 pm
- Lokalizacja: Spod Warszawy
- Kontakt:
Re: Alexandre Desplat
Ciekawe, ile osób, które rzygną hejtem na ten pomysł, zrozumie, dlaczego historia zatoczyłaby krągMefisto pisze:To prawda. Liczę, że do któregoś z innych spin-offów wezmą Newmana - wtedy historia zatoczy krągTomek pisze:Desplat jest 1000 razy lepszym wyborem niż kolejny no-name lub twórca "kalibru" Bates/Srajfeld/Tyler/Śmieć/Djawad. Współcześnie tylko kilku "aktywnych" kompozytorów ma nieco lepsze "papiery" niż Desplat do czegoś takiego jak spin-off Star Wars.

Re: Alexandre Desplat
Sorry, że dopiero teraz, ale w trakcie odpisywania wczoraj mi wyłączyli neta i włączyli dzisiaj po południu, a potem mi się nie chciało dokończyć. Więc odpowiadam na tego posta Tomka: http://www.filmmusic.pl/forum/viewtopic ... 80#p239480
Podałem wiele argumentów co rozumiem przez słowo rzemiosło. Przeprosiłem za nie do końca trafione sformułowanie. Użyłem skrótu myślowego i wyszło jak wyszło. Poza tym w swojej pierwotnej wypowiedzi miałem na myśli swoje wrażenia ze świeżo powtórzonego epizodu 3 filmu, gdzie film uznałem za debilny, a muzyka oprócz Battle of the Heroes też mnie nie zachwyciła. Amen.
PS. Nie, nie znasz mnie, nie gadamy na privie, na żywo też tylko migiem, a wypowiedzi pisane na forum można sobie interpretować jak się chce
Nie liczy się 
No wiesz, ale ja łapię za słówka, bo ktoś tu próbuje mnie wrobić w coś czego nie powiedziałem
Ty też musisz pilnować co chcesz powiedzieć, w przeciwnym razie musisz się potem długo tłumaczyć. Zgadzam się, Williams nic nowego przy kolejno czwartym, piątym, szóstym scorze nie wymyśli, siłą rzeczy musi się oprzeć na wcześniejszych dokonaniach, zwłaszcza, że obraz nie upoważnia do zmiany stylu o 180 stopni. Normalka. I nikt go za to nie wini. Ale mogę mieć wrażenie po obejrzeniu tego filmu, że to "nic nowego". Dobra robota, i tyle. A my nie dyskutowaliśmy o SW jako całym universum, tylko zaczęło się od SW3, a potem rozszerzyłem swoją opinię na całą nową trylogię. Williams rozwalił system przy stworzeniu tego gwiezdnego świata w 1977 i dalej rozwinął je w kolejnych dwóch odsłonach, dalej już ciągnie serię na bazie tego co stworzył, no bo nie da się odkryć tego świata na nowo. Już to zrobił, teraz może prezentować tylko kolejne jego odsłony.
To moje zestawienie Desplata z Williamsem, które zacytowałeś pojawiło się już później jako przykład, że porównywanie kompozytorów jest bez sensu. Bo zastosowałem poniekąd te same kryteria do oceny nowej trylogii Williamsa, które są stosowane przy wielu scorach Desplata. To była moja odpowiedź na post Kaonashiego, który napisał że 99% tematów z prac Desplata nie żyje swoim życiem. Czyli o Desplacie możemy mówić, że jego score jest do dupy, bo nikt nic z niego zapamięta, a jeśli już zapamięta to pojedynczy motyw główny, a reszta "ukrytych tematów" to tylko dla świrniętych fanbojów. Z kolei jak ja powiem coś takiego o nowej trylogii SW Williamsa, że wyróżnia się jeden główny temat w każdym filmie, a reszta po prostu jest, ale to nie są motywy, które gwizdano by na ulicy, to panuje oburzenie, że przecież Williams się bawi formą, że to epickie, że to genialne. No spoko, ale to nie zmienia faktu, że mnie to nie rajcuje, tak jak innych nie rajcują "ukryte tematy" Desplata. Tak sobie pisząc cały dzień kolejne posty słuchałem w tle muzyki do SW1-3, nawet sobie przejrzałem na szybko filmy ze starej trylogii i tak się zastanawiam na czym polega fenomen, że muzyka z danej serii/danego filmu staje się kultowa, a inna, o podobnej wartości merytorycznej idzie na półkę. Ano, to wynika między innymi z popularności filmu. Słuchałem sobie też w międzyczasie The Golden Compass Desplata, nie wracam do niego zbyt często, choć cenię i zadaję sobie pytanie - dlaczego akurat ten score nie jest megakultem? Film jest słaby, poza tym filmy dla dzieci rzadko stają się kultowe na taką skalę jak SW czy LOTR. Są świetne motywy, jest fajnie muzycznie opisany świat z powieści Pullmana. No właśnie, ale nie ma tego atraktora w postaci filmu. A już na przykład muzyka z Piratów z Karaibów cieszy się ogromnym powodzeniem i rozpoznawalnością i kultowością, choć jej poziom jest miejscami nierówny. No i Olek musi na taką swoją nową serię poczekać niestety. Na razie ćwiczy na zrzutach po kolegach (Twilight, HP, SW, Godzilla). W ogóle to jest ciekawy temat na dyskusję: co sprawia, że muzyka filmowa może stać się kultowa? Oczywiście od razu zaznaczam, że nie twierdzę, że Golden Compass Desplata jest geniuszem i jest lepsze od SW, bo zaraz będziecie mnie o takie farmazony posądzać
No ok, może nie uściśliłem, że mówiąc o SW i HP mam na myśli filmy, ale nie ma też tam nic napisane o tym, że mówię o fenomenie muzyki do HP Desplata! Mówię o fenomenie SW jako całej serii filmów (autorem muzyki jest wyłącznie JW), a także mówię o fenomenie HP jako całej serii filmów (autorów muzyki jest czterech; nawet gdyby chodziło mi o muzykę, a nie filmy, to z tej wypowiedzi ani jedno słowo nie wskazuje na to, że chodzi o Olka, bo mógłby to być Williams albo Doyle/Hooper, albo nawet wszyscy razem).
Teraz do Wojtka:
Chodzi mi też m.in. o to, co napisałeś w turbogównoburzy na fejsie:
Mówiąc o starych tematach mam na myśli przede wszystkim starą trylogię, no np. temat mocy, czy Imperial March. Ale nie mam na myśli, że jego nowa trylogia opiera się głównie na nich, bo nie mam takiego odczucia, żeby non stop ich używał. No ale wymienić je trzeba w składowych muzyki do nowej trylogii, bo występują.
Co do pytania Ghostka i odpowiedzi Pawła o "pierdy" Desplata z HP: powiedzmy sobie szczerze, HP = Hedwig's Theme. I w świadomości przeciętnego człowieka istnieje tylko ten motyw. A Window to the Past, które słyszę po raz n-ty, że byście go chcieli w scenie na cmentarzu w DH1 znają głównie fani Williamsa, HP i filmówki. Więc to samo można by powiedzieć o Lily's Theme: znają go fani Desplata, HP i filmówki. Nie będę liczyć kto ma więcej tych fanów, bo na pewno będzie miał ich więcej Williams, zdążył ich sobie nagromadzić przez całe życie. Natomiast Lily's Theme jak najbardziej żyje gdzieś tam swoim życiem, może nie na jakąś oszałamiającą skalę, ale to też nie jest tak, że nikt tego nie pamięta. Przy okazji ogłoszenia angażu Olka do SW wielu ludzi w komentarzach pisze o jego scorach do HP, cytuje linki, widziałem też jakieś montaże fragmentów SW z podłożonym Lily's Theme właśnie (choć moim zdaniem nie pasuje w ogóle - inne tempo etc.), ten temat ładnie się sprzedawał zawsze na itunesie, nawet na jakimś forum ktoś skrytykował wybór Desplata do SW i wypowiedział się przy tym niepochlebnie o jego scorach do HP, po czym reszta zaczęła Olka bronić i wymieniać walory DH1&2. Akurat ja tej melodii (Lily's Theme) jakoś szczególnie nie wielbię, poza tym nie do końca podoba mi się jej wykorzystanie w filmie, ale pamiętam i znam, w końcu jestem fanbojem
Dragon Flight i wawrzkowe Resurrection Stone są za to mega. Obliviate jest piękne, kocham, zawsze ryczę przy tej scenie, wiele razy czytałem pozytywne wypowiedzi gdzieś tam w komentarzach w necie na temat otwarcia pierwszej części DH, świetnie to brzmiało na żywo na koncercie, choć nie jest to żaden lejtmotyw, ta melodia jest użyta bardzo subtelnie w całym pierwszym scorze, dużo lepiej jest tam wyeksponowany motyw śmierciożerców/Voldka/zła. Aż dziwię się, że nie powrócił w DH2. Ludzie uwielbiają Statues/Courtyard Apocalypse z DH2, też to się dobrze sprzedawało na itunesie. Więc nie deprecjonowałbym osiągnięć Olka w tej serii. Natomiast motywem Desplata, który od lat robi furorę w necie jest... główny motyw Twilight. New Moon w wersji na fortepian (The Meadow)
Wystarczy wpisać sobie na youtubie: "desplat cover" i wyświetla się masa filmików jak ludzie go grają
Lily's Theme i Statues tam też są. Ostatnio widzę duże zainteresowanie tematem z The Imitation Game. Nie doceniacie potencjału gościa 
PS. Sorry, nazbierało mi się tego od wczoraj, dlatego taki mega post
Podałem wiele argumentów co rozumiem przez słowo rzemiosło. Przeprosiłem za nie do końca trafione sformułowanie. Użyłem skrótu myślowego i wyszło jak wyszło. Poza tym w swojej pierwotnej wypowiedzi miałem na myśli swoje wrażenia ze świeżo powtórzonego epizodu 3 filmu, gdzie film uznałem za debilny, a muzyka oprócz Battle of the Heroes też mnie nie zachwyciła. Amen.
PS. Nie, nie znasz mnie, nie gadamy na privie, na żywo też tylko migiem, a wypowiedzi pisane na forum można sobie interpretować jak się chce


No wiesz, ale ja łapię za słówka, bo ktoś tu próbuje mnie wrobić w coś czego nie powiedziałem

To moje zestawienie Desplata z Williamsem, które zacytowałeś pojawiło się już później jako przykład, że porównywanie kompozytorów jest bez sensu. Bo zastosowałem poniekąd te same kryteria do oceny nowej trylogii Williamsa, które są stosowane przy wielu scorach Desplata. To była moja odpowiedź na post Kaonashiego, który napisał że 99% tematów z prac Desplata nie żyje swoim życiem. Czyli o Desplacie możemy mówić, że jego score jest do dupy, bo nikt nic z niego zapamięta, a jeśli już zapamięta to pojedynczy motyw główny, a reszta "ukrytych tematów" to tylko dla świrniętych fanbojów. Z kolei jak ja powiem coś takiego o nowej trylogii SW Williamsa, że wyróżnia się jeden główny temat w każdym filmie, a reszta po prostu jest, ale to nie są motywy, które gwizdano by na ulicy, to panuje oburzenie, że przecież Williams się bawi formą, że to epickie, że to genialne. No spoko, ale to nie zmienia faktu, że mnie to nie rajcuje, tak jak innych nie rajcują "ukryte tematy" Desplata. Tak sobie pisząc cały dzień kolejne posty słuchałem w tle muzyki do SW1-3, nawet sobie przejrzałem na szybko filmy ze starej trylogii i tak się zastanawiam na czym polega fenomen, że muzyka z danej serii/danego filmu staje się kultowa, a inna, o podobnej wartości merytorycznej idzie na półkę. Ano, to wynika między innymi z popularności filmu. Słuchałem sobie też w międzyczasie The Golden Compass Desplata, nie wracam do niego zbyt często, choć cenię i zadaję sobie pytanie - dlaczego akurat ten score nie jest megakultem? Film jest słaby, poza tym filmy dla dzieci rzadko stają się kultowe na taką skalę jak SW czy LOTR. Są świetne motywy, jest fajnie muzycznie opisany świat z powieści Pullmana. No właśnie, ale nie ma tego atraktora w postaci filmu. A już na przykład muzyka z Piratów z Karaibów cieszy się ogromnym powodzeniem i rozpoznawalnością i kultowością, choć jej poziom jest miejscami nierówny. No i Olek musi na taką swoją nową serię poczekać niestety. Na razie ćwiczy na zrzutach po kolegach (Twilight, HP, SW, Godzilla). W ogóle to jest ciekawy temat na dyskusję: co sprawia, że muzyka filmowa może stać się kultowa? Oczywiście od razu zaznaczam, że nie twierdzę, że Golden Compass Desplata jest geniuszem i jest lepsze od SW, bo zaraz będziecie mnie o takie farmazony posądzać

No ok, może nie uściśliłem, że mówiąc o SW i HP mam na myśli filmy, ale nie ma też tam nic napisane o tym, że mówię o fenomenie muzyki do HP Desplata! Mówię o fenomenie SW jako całej serii filmów (autorem muzyki jest wyłącznie JW), a także mówię o fenomenie HP jako całej serii filmów (autorów muzyki jest czterech; nawet gdyby chodziło mi o muzykę, a nie filmy, to z tej wypowiedzi ani jedno słowo nie wskazuje na to, że chodzi o Olka, bo mógłby to być Williams albo Doyle/Hooper, albo nawet wszyscy razem).
Teraz do Wojtka:
Chodzi mi też m.in. o to, co napisałeś w turbogównoburzy na fejsie:
Użyłem w stosunku do orkiestracji Williamsa słowa "surowy", bo nie wiedziałem jak inaczej to krótko słowami określić. Chodzi mi o to, że orkiestracje Desplata są takie bardzo "haftowane", wielowarstwowe, bogate, tam jest naupychanych mnóstwo instrumentów, które czasami wyłapujesz po kilku latach słuchania. Słuchając Williamsa mam wrażenie, że tych instrumentów jest mniej, CHOĆ mogą brzmieć potężniej. Odbieram muzykę Williamsa tak, że on rzuca melodię tak bardzo wprost na pierwszy plan, Desplat oplata ją często masą innych elementów i mnie właśnie ta zabawa w rozbieranie tej układanki bardzo kręci. U Williamsa ta "surowość" podoba mi się przede wszystkim w głównych motywach, bo dzięki temu świetnie się ich słucha i są łatwo zapamiętywalne. Ale w pozostałych utworach nie słucha mi się tego przyjemnie. No trudno mi to jakoś inaczej uargumentować. Tu chodzi bardziej o subiektywne odczucie niż o jakieś merytoryczne przesłanki, że Dżon robi coś źle. Tak jak jedni lubią kolor zielony, a inni go nie znoszą. Kwestia gustu, tu nie ma co argumentować.Desplat pokazał w Godzilli, że nawet, jak ma orkiestrzę dwa razy większą niż Williams w SW, to i tak brzmi o połowę mniej potężnie, ze względu na to, że on myśli kolorami i woli rozbić 150 osób na dziesiątkich drobniejszych głosów, zamiast na kilka potężnych - a space opera taka jak SW potrzebuje mocnego pierdolnięcia akordem.
Mówiąc o starych tematach mam na myśli przede wszystkim starą trylogię, no np. temat mocy, czy Imperial March. Ale nie mam na myśli, że jego nowa trylogia opiera się głównie na nich, bo nie mam takiego odczucia, żeby non stop ich używał. No ale wymienić je trzeba w składowych muzyki do nowej trylogii, bo występują.
Co do pytania Ghostka i odpowiedzi Pawła o "pierdy" Desplata z HP: powiedzmy sobie szczerze, HP = Hedwig's Theme. I w świadomości przeciętnego człowieka istnieje tylko ten motyw. A Window to the Past, które słyszę po raz n-ty, że byście go chcieli w scenie na cmentarzu w DH1 znają głównie fani Williamsa, HP i filmówki. Więc to samo można by powiedzieć o Lily's Theme: znają go fani Desplata, HP i filmówki. Nie będę liczyć kto ma więcej tych fanów, bo na pewno będzie miał ich więcej Williams, zdążył ich sobie nagromadzić przez całe życie. Natomiast Lily's Theme jak najbardziej żyje gdzieś tam swoim życiem, może nie na jakąś oszałamiającą skalę, ale to też nie jest tak, że nikt tego nie pamięta. Przy okazji ogłoszenia angażu Olka do SW wielu ludzi w komentarzach pisze o jego scorach do HP, cytuje linki, widziałem też jakieś montaże fragmentów SW z podłożonym Lily's Theme właśnie (choć moim zdaniem nie pasuje w ogóle - inne tempo etc.), ten temat ładnie się sprzedawał zawsze na itunesie, nawet na jakimś forum ktoś skrytykował wybór Desplata do SW i wypowiedział się przy tym niepochlebnie o jego scorach do HP, po czym reszta zaczęła Olka bronić i wymieniać walory DH1&2. Akurat ja tej melodii (Lily's Theme) jakoś szczególnie nie wielbię, poza tym nie do końca podoba mi się jej wykorzystanie w filmie, ale pamiętam i znam, w końcu jestem fanbojem




PS. Sorry, nazbierało mi się tego od wczoraj, dlatego taki mega post

- Wojteł
- John Williams
- Posty: 9895
- Rejestracja: sob mar 15, 2008 23:50 pm
- Lokalizacja: Chrząszczyżewoszyce powiat Łękołody
Re: Alexandre Desplat
Zobaczyli co piszesz i Cię prewencyjnie odcięlihp_gof pisze:Sorry, że dopiero teraz, ale w trakcie odpisywania wczoraj mi wyłączyli neta i włączyli dzisiaj po południu, a potem mi się nie chciało dokończyć.

Hm, co do tych orkiestracji - zrozumiałbym, jakbyś tak mówił o muzyce gdzieś tak do 82 roku, bo ma takie momenty, że np. blachy nie są prawie niczym kontrapunktowane (muzyka akcji z Nowej Nadziei i Indiany Jonesa), ale w latach 80tych przecież jego liryka jest pełna różnorodnych barw, ozdobników, wypieszczonych w detalach orkiestracji (choćby ballroom scene z Witches of Eastwick).
Inna sprawa, że faktycznie, posługiwanie się kolorami i orkiestrą u Desplata to zupełnie inny styl i jak ktoś jest do niego przyzwyczajony, to Williams, Goldsmith czy Horner w swoim brzmieniu będą się takiemu słuchaczowi wydawali "nie z jego bajki"

No ok, tylko że użycie tych tematów przez Williamsa też było marginalne - Williams do każdego filmu ze starej trylogii napisał jakieś 5-6 głównych tematów, plus motywy sceniczne, akcji i różne inne poboczne melodie, a w całej NT używa gdzieś tak z pięciu: Przede wszystkim pojawia się temat główny i temat Mocy, bo one spajają całą serię i nie wyobrażam sobie świata SW bez nich - nawet Jeremy Soule, w muzie do KOTORa, który dzieje się na 4000 lat przed ANH, używał tych dwóch tematów (co prawda głównie tematu mocy, ograniczając użycie głównej fanfary tylko do napisów początkowych i końcowych, bo to w końcu sygnatura serii). Poza tym Williams używał jeszcze tematu Sidiousa i Vadera - co było uzasadnione obecnością samych postaci, jak i Ciemnej Strony, ale też nie pojawiały się one tak często. Ponadto chyba tylko w jednej scenie (na przestrzeni 3 filmów!) pojawia się temat Yody, no i oczywiście do Anakin's theme wpleciony jest temat Vadera. Poza tym Williams użył jednego motywu scenicznego podczas walki Yody i Imperatora, może gdzieś się pojawiły jeszcze jakieś, ale w tej chwili nie przypominam sobie - jak coś mi umknęło, to najmocniej przepraszam. A, nie liczę tutaj końcowej suity z Epizodu III - bo ona z założenia jest takim muzycznym podsumowaniem serii, łączącym tematy z IV i III części, dlatego pojawia się temat Lei (chociaż ona tez mignęła w filmie na 12 sekund) albo Throne Room.hp_gof pisze:Mówiąc o starych tematach mam na myśli przede wszystkim starą trylogię, no np. temat mocy, czy Imperial March. Ale nie mam na myśli, że jego nowa trylogia opiera się głównie na nich, bo nie mam takiego odczucia, żeby non stop ich używał. No ale wymienić je trzeba w składowych muzyki do nowej trylogii, bo występują.
Więc poza kilkoma tematami, których obecność była niezbędna i paroma mrugnięciami okien do widzów/słuchaczy, które miały podtrzymać ciągłość serii, Williams w zasadzie całą muzę napisał od nowa. Co prawda najwięcej materiału trafiło do TPM, bo w kolejnych częściach sporo muzy było zwyczajnie przeklejone przez montażystów z tej właśnie części (względnie Ataku Klonów), ale daleko tutaj do mówienia o jakimkolwiek recyklingu, biorąc pod uwagę, że do każdego z filmów Williamsów znów naprodukował kilka ładnych tematów (niektóre są ukryte, jako fanboj Desplata możesz się pobawić w ich szukanie

Haha Śląsk węgiel zadupie gwara
Re: Alexandre Desplat
Dobra, przynajmniej będziesz miał obraz tego jak reaguje fanbojstwo Williamsahp_gof pisze:Podałem wiele argumentów co rozumiem przez słowo rzemiosło. Przeprosiłem za nie do końca trafione sformułowanie. Użyłem skrótu myślowego i wyszło jak wyszło. Poza tym w swojej pierwotnej wypowiedzi miałem na myśli swoje wrażenia ze świeżo powtórzonego epizodu 3 filmu, gdzie film uznałem za debilny, a muzyka oprócz Battle of the Heroes też mnie nie zachwyciła. Amen.

Ale masz spinęhp_gof pisze:PS. Nie, nie znasz mnie, nie gadamy na privie, na żywo też tylko migiem, a wypowiedzi pisane na forum można sobie interpretować jak się chceNie liczy się

hp_gof pisze:No wiesz, ale ja łapię za słówka, bo ktoś tu próbuje mnie wrobić w coś czego nie powiedziałemTy też musisz pilnować co chcesz powiedzieć, w przeciwnym razie musisz się potem długo tłumaczyć.
Nie przywiązuję do tego aż takiej uwagi

hp_gof pisze:Zgadzam się, Williams nic nowego przy kolejno czwartym, piątym, szóstym scorze nie wymyśli, siłą rzeczy musi się oprzeć na wcześniejszych dokonaniach, zwłaszcza, że obraz nie upoważnia do zmiany stylu o 180 stopni. Normalka. I nikt go za to nie wini. Ale mogę mieć wrażenie po obejrzeniu tego filmu, że to "nic nowego". Dobra robota, i tyle. A my nie dyskutowaliśmy o SW jako całym universum, tylko zaczęło się od SW3, a potem rozszerzyłem swoją opinię na całą nową trylogię. Williams rozwalił system przy stworzeniu tego gwiezdnego świata w 1977 i dalej rozwinął je w kolejnych dwóch odsłonach, dalej już ciągnie serię na bazie tego co stworzył, no bo nie da się odkryć tego świata na nowo. Już to zrobił, teraz może prezentować tylko kolejne jego odsłony.
Dokładnie. To samo będzie przewiduję przy nowym epizodzie, tym bardziej biorąc pod uwagę dzisiejszą formę Williamsa i dzisiejszy ton jego muzyki. Aczkolwiek pod względem muzycznym rzemiosło to to nie jest. Bo chyba o to najwięcej pretensji mamy do Ciebie. Wg mnie muzycznie Williams w tych filmach (cała seria) to Mt. Everest filmówki.
hp_gof pisze:To moje zestawienie Desplata z Williamsem, które zacytowałeś pojawiło się już później jako przykład, że porównywanie kompozytorów jest bez sensu. Bo zastosowałem poniekąd te same kryteria do oceny nowej trylogii Williamsa, które są stosowane przy wielu scorach Desplata. To była moja odpowiedź na post Kaonashiego, który napisał że 99% tematów z prac Desplata nie żyje swoim życiem. Czyli o Desplacie możemy mówić, że jego score jest do dupy, bo nikt nic z niego zapamięta, a jeśli już zapamięta to pojedynczy motyw główny, a reszta "ukrytych tematów" to tylko dla świrniętych fanbojów. Z kolei jak ja powiem coś takiego o nowej trylogii SW Williamsa, że wyróżnia się jeden główny temat w każdym filmie, a reszta po prostu jest, ale to nie są motywy, które gwizdano by na ulicy, to panuje oburzenie, że przecież Williams się bawi formą, że to epickie, że to genialne. No spoko, ale to nie zmienia faktu, że mnie to nie rajcuje, tak jak innych nie rajcują "ukryte tematy" Desplata.
Racja, zgadzam się, co do całej rozpoznawalności. Tyczy się to oczywiście przykładowego "człowieka z ulicy". Tyle, że my nimi nie jesteśmy. My jesteśmy niejako specjalistami w tej dziedzinie, fachurami

hp_gof pisze:Tak sobie pisząc cały dzień kolejne posty słuchałem w tle muzyki do SW1-3, nawet sobie przejrzałem na szybko filmy ze starej trylogii i tak się zastanawiam na czym polega fenomen, że muzyka z danej serii/danego filmu staje się kultowa, a inna, o podobnej wartości merytorycznej idzie na półkę. Ano, to wynika między innymi z popularności filmu. Słuchałem sobie też w międzyczasie The Golden Compass Desplata, nie wracam do niego zbyt często, choć cenię i zadaję sobie pytanie - dlaczego akurat ten score nie jest megakultem? Film jest słaby, poza tym filmy dla dzieci rzadko stają się kultowe na taką skalę jak SW czy LOTR. Są świetne motywy, jest fajnie muzycznie opisany świat z powieści Pullmana. No właśnie, ale nie ma tego atraktora w postaci filmu. A już na przykład muzyka z Piratów z Karaibów cieszy się ogromnym powodzeniem i rozpoznawalnością i kultowością, choć jej poziom jest miejscami nierówny. No i Olek musi na taką swoją nową serię poczekać niestety. Na razie ćwiczy na zrzutach po kolegach (Twilight, HP, SW, Godzilla). W ogóle to jest ciekawy temat na dyskusję: co sprawia, że muzyka filmowa może stać się kultowa? Oczywiście od razu zaznaczam, że nie twierdzę, że Golden Compass Desplata jest geniuszem i jest lepsze od SW, bo zaraz będziecie mnie o takie farmazony posądzać
Nie używałbym stwierdzenia "kultowa". Bardziej popularna. Golden Compass nie jest tak szeroko rozpoznawalny bo tak jak pisałeś film był porażką, ale też nie oszukujmy się styl i język muzyczny Desplata nie jest dla każdego, nawet w tym scorze fantasy. Jest być może zbyt wyszukany dla przeciętnego słuchacza filmówki. Nie twierdzę, że źle, bo akurat Golden Compass cenię wysoko i mam nawet oryginalną płytkę na półce

Jeszcze odnosząc się do wypowiedzi Wojtka o Nowej trylogii, można oczywiście zauważyć, że Williams ciężar scoringu przeniósł z lejtmotywizmu na tzw. tematy sceniczne. Znaczy się, w starej trylogii w większości sytuacji na ekranie odnosił się bezpośrednio do lejtmotywów. W nowej mamy więcej muzyki technicznie wyszukanej, tworzonej konkretnie pod dane sceny/sekwencje (ja lubię angielskie sformułowanie "set piece"), które żyją swoim własnym życiem. Sam underscoring jest dużo bardziej wyszukany, również przemyślany koncepcyjnie. To NIE jest rzemiosło w żadnym możliwym przypadku


Re: Alexandre Desplat
Taka mała ciekawostka
http://www.arturia.com/company/news/art ... ew-desplat

Alexandre Desplat interview
A: How did you hear about Arturia and how long have you used our products?
I am constantly on the lookout for innovations in sound matter.
I have been interested in the emergence of this young French company as from late 2000. Their work in the area of recreation of analog synthesizers has seduced me. But it is only recently that I have had the opportunity to have projects where the sounds offered by Arturia could fulfill my wishes.
A: What are the products that you use the most and why?
I use mainly the ARTURIA V Collection.
The variety of sounds offered suits my needs when I'm looking for analog type sounds or some pads.
A: In which of your projects can we hear Arturia products?
You can hear the ARTURIA V collection in Unbroken by Angelina Jolie, The Imitation Game by Morten Tyldum, the JAGUAR adverts by Tom Hooper and in the new movie SUFFRAGETTE by Sarah Gavron.