
Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
Wawrzek, mówiąc "dobry technicznie score" nie używam tego w znaczeniu pejoratywnym, w przeciwieństwie do Ciebie. A zwłaszcza po jednokrotnym przesłuchaniu. Ataki Kaonashiego na fanbojów są poniżej pasa. Wszyscy już zaczynają ogłaszać faila po lekkim sceptycyzmie po jednym odsłuchu
Żal.

Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
pragnąłbym zauważyć że ja tu najmocniej bronię i najwyżej oceniłem 

#FUCKVINYL
Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
Wiem, ale nie mówię o Tobie
Moje zdanie będzie ewoluowało wraz z kolejnymi odsłuchami 


Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
"dobry technicznie score" ostatnimi czasy z żartu przerodził się w najnudniejszy i najgłupszy przytyk na tym forum
Dla mnie "dobry technicznie score" to podstawa do otrzymania naprawdę dobrego scoru i wszystkie moje ulubione prace ostatnich lat Smok 2, Czarownica, Tintin, Carter, Super 8, Rise of the Guardians, Artysta, to przede wszystkim scory dobre technicznie, bez tego ani rusz i "dobry technicznie score" będzie teraz dla mnie jedną z najwyższych pochwał 


Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
^^ No i prawidłowo odbierasz moje słowa
Czyli należy sobie zapamiętać, kto używa tego określenia w sensie pozytywnym, a kto w negatywnym i jakoś się dogadamy 


- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6087
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
o jakie zaskoczenie Panie ClemmensenMystery pisze:"dobry technicznie score" ostatnimi czasy z żartu przerodził się w najnudniejszy i najgłupszy przytyk na tym forumDla mnie "dobry technicznie score" to podstawa do otrzymania naprawdę dobrego scoru i wszystkie moje ulubione prace ostatnich lat Smok 2, Czarownica, Tintin, Carter, Super 8, Rise of the Guardians, Artysta, to przede wszystkim scory dobre technicznie, bez tego ani rusz i "dobry technicznie score" będzie teraz dla mnie jedną z najwyższych pochwał


Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
No i nie wytrzymałem, Kaonashi mnie wywołał do tablicy to niech ma oczekiwaną propagandę
It's A Hellava Score! Właśnie tak powinna brzmieć muzyka do takich widowisk i już po pierwszym odsłuchu, skalą i rozmachem zostawia inne kosmiczne scory Giacchino, (Star Treki i Johna Cartera) w tyle, co wiąże się przy okazji z tym, że będzie to najprawdopodobniej na chwilę obecną najlepszy filmowy score Giacchino, także Adam dobrze pisze. Tak okazałego tematu jak ten przewodni z Cartera może nie ma, ale tematyka jest ogólnie lepsza i bogatsza od tej z filmu Stantona. Mamy oniryczny temat z pierwszej suity, liryczny z drugiej (w formie walca podany w "Hellava Chase" "Commitment") i podniosły z trzeciej (choć puszczany również w wolniejszych obrotach "Digging Up the Flirt") i wszystkie są jak najbardziej dobre, często aranżowane i używane, choć może nie tak często jakby się chciało, bo Giacchino posiłkuje się innymi motywami, jak chociażby kolejny prosty, ale jakże wyrazisty 6-nutowy temat Abrasax (wyborne 9 minut The Abrasax Family Tree), który Michael bierze też pod skrzydła w muzyce akcji i ogólnie wiele utworów posiada swoje własne tematyczne rozwinięcie, jak świetna miniaturka w postaci "I Hate My Life" czy melodia utworu "Titus Clipper", która może kojarzyć się z dramatyczno-egzotycznymi dokonaniami Johna Barry'ego, którym inspirację bondowskimi ścieżkami słyszę też w The Abrasax Family Tree - powolne rozwijanie tematu, podobne do zabiegu w Kronos Unveiled z Iniemamocnych. Poza Barrym luźno można w paru momentach odnieść się do Star Wars (dzwoneczki, ksylofony i flety w akcji) i mniej luźno do klasyki, Ravel w "A Wedding Darker" czy Holst w "It's A Hellava Chase", choć to tylko sekundy. Zaskakująco odzywa się tu motyw z pierwszego teasera, który kończy najbardziej epickie tracki.
Zawodzi nieco markotny początek drugiego CD, ale jak na dwie płyty i prawdopodobnie kompletny wyciąg z dwu godzinnego filmu muza i tak wchodzi nad wyraz dobrze, szczególnie jak ma się w głowie walkę z Hobbitami, a jedno zastrzeżenie mam tylko do tego, że czasami muza jest naprawdę za monumentalna, strach pomyśleć co będzie w tym filmie działo.
Akcja mistrzowska i kolejny i pewnie nie ostatni raz to napiszę, prawdopodobnie najlepsza od Giacchino z jak zwykle świetnie wtrącanymi tematami przewodnimi, jak i własnymi minimotywami jak np ten z 3:35 The Shadow Chase, który śmiało mógłby robić za główny temat akcji w niejednym przygodowy filmie sci-fi.
Zazwyczaj zawsze słuchać w pracach Michaela swobodę i dobrą zabawę, ale tutaj chyba naprawdę pozwolono mu na wszystko na co miał ochotę i z dęta blachą, drewnem, oraz chórami naprawdę odstawia tu nie małe cyrki. Ogólnie score jawi się jako takie podsumowanie całej kariery Giacchino w pigułce, przeważa styl ze Star Treka i Cartera, ale słychać też nieco rozwiązań z początków jego kariery i to nieoczekiwanie z gier, gdzie nie myślał jeszcze tak stricte filmowo - Small Soliders (męski chór w 3rd Movement), Turning Point (specyficzne użycie dętego drewna), Frontline, Secret Weapons, Mercenaries (wokalizy, chóry, akcja).
Oczekiwałem od Jupitera czegoś więcej niż tylko dobrego scoru i myślę, że to dostałem, także na razie bez filmu ocena o pół oczka wyżej od Into Darkness i Małp czyli 4.5/5. Jak zaskoczy i we mnie zostanie, w co raczej nie wątpię, będzie może i 5, a teraz już naprawdę odstawiam słuchanie i czekam na film i wizytę w empiku


It's A Hellava Score! Właśnie tak powinna brzmieć muzyka do takich widowisk i już po pierwszym odsłuchu, skalą i rozmachem zostawia inne kosmiczne scory Giacchino, (Star Treki i Johna Cartera) w tyle, co wiąże się przy okazji z tym, że będzie to najprawdopodobniej na chwilę obecną najlepszy filmowy score Giacchino, także Adam dobrze pisze. Tak okazałego tematu jak ten przewodni z Cartera może nie ma, ale tematyka jest ogólnie lepsza i bogatsza od tej z filmu Stantona. Mamy oniryczny temat z pierwszej suity, liryczny z drugiej (w formie walca podany w "Hellava Chase" "Commitment") i podniosły z trzeciej (choć puszczany również w wolniejszych obrotach "Digging Up the Flirt") i wszystkie są jak najbardziej dobre, często aranżowane i używane, choć może nie tak często jakby się chciało, bo Giacchino posiłkuje się innymi motywami, jak chociażby kolejny prosty, ale jakże wyrazisty 6-nutowy temat Abrasax (wyborne 9 minut The Abrasax Family Tree), który Michael bierze też pod skrzydła w muzyce akcji i ogólnie wiele utworów posiada swoje własne tematyczne rozwinięcie, jak świetna miniaturka w postaci "I Hate My Life" czy melodia utworu "Titus Clipper", która może kojarzyć się z dramatyczno-egzotycznymi dokonaniami Johna Barry'ego, którym inspirację bondowskimi ścieżkami słyszę też w The Abrasax Family Tree - powolne rozwijanie tematu, podobne do zabiegu w Kronos Unveiled z Iniemamocnych. Poza Barrym luźno można w paru momentach odnieść się do Star Wars (dzwoneczki, ksylofony i flety w akcji) i mniej luźno do klasyki, Ravel w "A Wedding Darker" czy Holst w "It's A Hellava Chase", choć to tylko sekundy. Zaskakująco odzywa się tu motyw z pierwszego teasera, który kończy najbardziej epickie tracki.
Zawodzi nieco markotny początek drugiego CD, ale jak na dwie płyty i prawdopodobnie kompletny wyciąg z dwu godzinnego filmu muza i tak wchodzi nad wyraz dobrze, szczególnie jak ma się w głowie walkę z Hobbitami, a jedno zastrzeżenie mam tylko do tego, że czasami muza jest naprawdę za monumentalna, strach pomyśleć co będzie w tym filmie działo.
Akcja mistrzowska i kolejny i pewnie nie ostatni raz to napiszę, prawdopodobnie najlepsza od Giacchino z jak zwykle świetnie wtrącanymi tematami przewodnimi, jak i własnymi minimotywami jak np ten z 3:35 The Shadow Chase, który śmiało mógłby robić za główny temat akcji w niejednym przygodowy filmie sci-fi.
Zazwyczaj zawsze słuchać w pracach Michaela swobodę i dobrą zabawę, ale tutaj chyba naprawdę pozwolono mu na wszystko na co miał ochotę i z dęta blachą, drewnem, oraz chórami naprawdę odstawia tu nie małe cyrki. Ogólnie score jawi się jako takie podsumowanie całej kariery Giacchino w pigułce, przeważa styl ze Star Treka i Cartera, ale słychać też nieco rozwiązań z początków jego kariery i to nieoczekiwanie z gier, gdzie nie myślał jeszcze tak stricte filmowo - Small Soliders (męski chór w 3rd Movement), Turning Point (specyficzne użycie dętego drewna), Frontline, Secret Weapons, Mercenaries (wokalizy, chóry, akcja).
Oczekiwałem od Jupitera czegoś więcej niż tylko dobrego scoru i myślę, że to dostałem, także na razie bez filmu ocena o pół oczka wyżej od Into Darkness i Małp czyli 4.5/5. Jak zaskoczy i we mnie zostanie, w co raczej nie wątpię, będzie może i 5, a teraz już naprawdę odstawiam słuchanie i czekam na film i wizytę w empiku

Ostatnio zmieniony pt sty 30, 2015 13:02 pm przez Mystery, łącznie zmieniany 1 raz.
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6087
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
z tą błyskotliwością bazy tematycznej to oczywiście Mystery żartuje, u Big Johna takie "tematy" robiły za underscorey, ale i tak nie jest źle, to rzeczywiście mógł być Hobbit, jak cena i zawartość się potwierdzi przy stoisku to sobie kupię (kiedyśgrzesiowa rekomendacja
), tyle mam do powiedzenia i więcej tu nie marudzę 


Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
i love you :*Mystery pisze:także Adam dobrze pisze.
#FUCKVINYL
Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
Ojojoj wielka krzywda się dzieje, obraza majestatu normalnie .hp_gof pisze:Ataki Kaonashiego na fanbojów są poniżej pasa. Wszyscy już zaczynają ogłaszać faila po lekkim sceptycyzmie po jednym odsłuchuŻal.

Bo to co niby jest za plus, że score jest dobry technicznie? Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do hollywoodzkich kupsztali, że od razu musimy zaznaczać, że ktoś wreszcie użył orkiestry jak należy.Mystery pisze:"dobry technicznie score" ostatnimi czasy z żartu przerodził się w najnudniejszy i najgłupszy przytyk na tym forumDla mnie "dobry technicznie score" to podstawa do otrzymania naprawdę dobrego scoru i wszystkie moje ulubione prace ostatnich lat Smok 2, Czarownica, Tintin, Carter, Super 8, Rise of the Guardians, Artysta, to przede wszystkim scory dobre technicznie, bez tego ani rusz i "dobry technicznie score" będzie teraz dla mnie jedną z najwyższych pochwał

Post bardzooo fanbojski, skądinąd całkiem treściwy.Mystery pisze:No i nie wytrzymałem, Kaonashi mnie wywołał do tablicy to niech ma oczekiwaną propagandę![]()
![]()


Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
Przecież nie wiadomo czego o nich nie napisałem, tylko tyle, że są dobre, a i sam Giacchino miewał wiele okazalszych (Sky High, Carter, Star Trek, Super 8 ). Zobaczymy jak to będzie w filmie, ale jakiegoś głównego tematu tu chyba nawet i nie ma, ogólnie w filmach Wachowskich ciężko powiedzieć, że któryś z nich ma jakiś temat przewodni, ale te co są Jupiterze, które bezpieczniej w sumie nazwać motywami, idzie łatwo wyłapać i sobie później zanucić, także nie jest źlez tą błyskotliwością bazy tematycznej to oczywiście Mystery żartuje, u Big Johna takie "tematy" robiły za underscorey



To Ty napisałeśNo no, aż chyba ściągnę tego ripa z ffshrine, żeby usłyszeć te melodyczne, nowe Gwiezdne Wojny.

Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
No podkoloryzowałem trochę. 

Gdyby nie piraci, byłbym jak Zbigniew Hołdys - Eric Clapton.
- kiedyśgrześ
- + W.A. Mozart +
- Posty: 6087
- Rejestracja: sob lip 09, 2011 12:05 pm
Re: Michael Giacchino - Jupiter Ascending (2015)
o, podskoczę se jutro na rynio do Jareczka zatem 

#FUCKVINYL