Dobra, tutaj można debatować, ale w sumie wygrało najmniejsze zło. Gdyż poza "Interstellar" to mieliśmy do wyboru:
"Birdman" Sanchez - o to by dopiero było! Albo kolejna nagroda dla Reznora i Rossa, to też byłoby zabawne.
"Imitation Game" jest w porządku, ale to też nie jakiś wybitny score Francuza. Zresztą, gdyby Desplat wygrał to pewnie na najbliższym FMFie hp_gof nie dałby mi żyć i ciągle by było: "Na na na na

"
Tak też rzeczywiście Globa dla Jóhannssona to może nie miecz w me serce, a bardziej sporej wielkości drzazga. Niech to Jóhannssonowi na dobrze w dalszej hollywoodzkiej karierze wyjdzie, gdyż nie jestem zawistny.
Ale prawda jest taka, że niedługo o tym scorze nikt nie będzie pamiętał, w przeciwieństwie do "Interstellar". Zresztą takich przykładów jest wiele, szczególnie jeżeli chodzi nawet nie o Globy, a Oscary. Dla przykładu, czy ktokolwiek w ogóle jeszcze pamięta, czy wraca do "Artysty"? Coś czuję, że nie.