Score trochę nierówny, ale prezentuje właściwy poziom Henia do animacji i jest to najlepsze symfoniczne granie od tego kompozytora w karierze, pijące do najlepszych źródeł i pomruki Silvestriego (Back to the Future mógł być na tempie), Williamsa, a nawet Herrmanna, idzie wyłapać, choć rzecz jasna góruje tu styl Jackmana, który objawia się w brzmieniach tematów jak i orkiestry. Oczywiście nie brakuje luźniejszego grania a'la Kick Ass (Nerd School), Jackmanowskiej elektroniki i stylistycznego miszmaszu ("Hiro Hamada" ta rejony "G.I. Joe"), ale tym razem lwia większość jest ze smakiem i tam gdzie nie trzeba, szarżowania i wygłupiania się nie ma. Muzyka nieco długo się rozkręca i trafiają się mniej frapujące przerywniki, głównie w pierwszej części, gdzie najbardziej wyróżnia się przebojowa aranżacja tematu przewodniego (Microbots) i motyw dla czarnego charakteru (The Masked Man), ale już od 10 utworu muzyka nabiera większych rumieńców i jest naprawdę dobrze, niemalże magiczne "First Flight", podniosłe "Silent Sparrow", epickie "The Streets of San Fransokyo" i wprost porywające "Big Hero 6", ze świetnymi aranżacjami wiodących melodii, a tych trochę tu jest, ale bez znajomości filmu ciężko je przyporządkować. Ogółem dobra robota Henia, który po "Kapitanie Ameryce" kolejny raz udowadnia, że w wielkim rozrywkowym kinie, gdzie potrzeba mixu nowoczesności i klasyki, jest jedną głównych osób w Hollywood, do których trzeba się zwracać, wiem, haters gonna hate

No i ciekawym samego filmu, który w przeciwieństwie do Interstellar zapowiada się pysznie i na otwarcie w USA powinien pokonać film Nolana. A, i bym był zapomniał, mamy tu fajną piosenkę Fall Out Boy.
First Flight
https://www.youtube.com/watch?v=BmcH-IGda50.