Mnie z kolei niemożebnie wkurzył finał sezonu. To nie wyglądało jak rozstrzygnięcie długo prowadzonej gry, tylko jak festiwal fragów z tanich amerykańskich horrorów "rozdzielmy się", oraz "o nie! morderca dogania mnie na piechotę". Napisy końcowe były ulgą po tym festiwalu wkurzania się i irytacji.
Muzyka w trakcie tego ostatecznego rozstrzygnięcia przypominała moje ambienty sprzed roku

ale oczywiście stała na wyższym poziomie technicznym. Natomiast najlepiej działa muzycznie epizod 10, gdzie po czterdziestu minutach wiercenia w uszach nagle Reitzell daje nam ukojenie. To był fajny motyw, aż sobie go wyciągnąłem z odcinka.