Fajne są delikatne wpływy jazzowe (kontrabas, organy elektryczne, perka), tematy może niezbyt chwytliwe, bo jak mam bardziej underscorowy kawałek, to już nawet nie pamiętam jak motyw główny leciał, ale nie mają takiego dennego, urywanego frazowania jak to zawsze u Tylera było, wreszcie Brian się trzyma jakiejś myśli muzycznej dłużej niż 2 takty (a nie, że najpierw mamy JEB JEB JEB po 3 sekundach zmiana na jejebejebejebjeb by potem zmienić na jeszcze coś zupełnie innego i tak cały czas przez 3 minuty) no i naprawdę fajny użytek robi tym razem z tej perkusji (a nie wcisnąłem na siłę, bo jestem niespełnionym rockmanem i myślę, że każdy kawałek akcji będzie brzmiał lepiej jak się wyżyję na garach).
mam nadzieję, że nie zapeszyłem i druga połowa scoru będzie równia udana.
Przy okazji Tomkowi znów się wkradł babol do recki
Chyba oponentomPowstałą w wyniku tego mieszankę muzyczną śmiało można polecić nawet najbardziej radykalnym oportunistom Amerykanina.
